A mnie to się w ogóle wydawało, że B.A. (wbrew definicji mainstreamu, którą sam potem podał) miał na myśli po prostu literaturę współczesną-obyczajową?? W sensie, że nie fantastykę.
Bo w myśl tej definicji z Wiki, to filmowa fantastyka to jest teraz jak najbardziej mainstream - mnóstwo filmów Hollywood to fantastyka.
Wbrew pozorom wcale sobie nie przeczę

Wg mnie nie bez powodu nazewnictwo jest takie. Tak, miałem na myśli mejnstrim jako nie-fantastykę, ale ja patrzę na to zjawisko jako na coś dynamicznego.
Mejnstrim się zmienia, coś do niego wchodzi, bo staje się popularne. Jeśli chodzi o literaturę (bo o niej pisałem), to takie coś było przecież z kryminałem - zaczęło się od pulpy. A teraz? Jeden z popularniejszych gatunków.
Dlatego na dzień dzisiejszy dla mnie do mejstrimu literatury wchodzi literatura kobieca, romanse, obyczaje, dramaty, kryminały, thrillery i tak dalej. W większości akcja toczy się w naszych czasach albo do około 100 lat wstecz.
Jeśli chodzi o kino, to myślę, że fantastyka jeszcze nie jest tam mejstrimem, ale powoli, powoli wchodzi. Ludzie się przekonują do tej konwencji. To dobrze, bo myślę, że dla książki też dobrze to wróży na przyszłość. Daleką przyszłość, ale jednak

A z takich przykładów wejścia do mejnstrimu, to podałbym np. kino przygodowe i awanturnicze. Przecież wcześniej bardzo mało ludzi coś takiego oglądało. A później przyszło Kino Nowej Przygody z Gwiezdnymi Wojnami, Poszukiwaczami Zaginionej Arki i tak dalej. I nagle stało się popularne.
A przykład wypadnięcia z mejstrimu? Bo przecież coś musi. Coś się przejada i wypada. Bardzo proste - western
cranberry pisze:w efekcie czego są pozbawieni mimiki, bo przecież do czegoś trzeba się podpiąć - a na twarzy jest mnóstwo mięśni, którymi można ruszać = sterować sprzętem
Przyznam, że "Ślepowidzenie" leży u mnie na półce i zbieram się do przeczytania, ale tym fragmentem spowodowałaś, że właśnie spadło niżej.
Od biologa oczekiwałem chyba jednak czegoś bardziej... hmmm... sensownego naukowo.
No chyba że ktoś tym postudziom poucinał kończyny?
Chociaż Watts też miał już jakieś dziwne biologiczne wpadki.
Ja mówię, ja się nie znam na gatunkach. Jak ja piszę, to operuję pomysłami i tak mi wygodniej. Bo postludzie i cyberpunk... no nie wiem. To chyba zależy, na ile "post" oni są.
Albo może inaczej - czy elementy cyberpunku są jakby rdzeniem powieści, czy są jedynie zapożyczeniami z innego gatunku.
Bo mnie się wydawało (z tego co słyszałem), to że "Ślepowidzenie" jest bardziej klasycznym hard SF. Klasyczny w znaczeniu spotkania z obcymi, ale niekoniecznie w klasycznym ujęciu.
cranberry pisze:Posługując się znanym wielu osobom przykładem "Ojca chrzestnego": jestem w dość przerażąjącym momencie, który odpowiadałby sytuacji, gdyby dotarło do mnie "OJEJ, ta książka nie może się kończyć w chwili ślubu na Sycylii!!" W sensie - że przecież w "Ojcu chrzestnym" dopiero w tym momencie zaczyna się naprawdę z przytupem dziać. No i u mnie też POWINNO. Tja.
Chcesz ohajtać bohaterów?

I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude