Latest post of the previous page:
Raport z wczoraj: ponad +11 k!Szał!
No i mam pomysł, jak zmienić wstęp, który mi się nie podoba, żeby było więcej akcji.
Więc może nawet z tą przeróbką wstępu włącznie uwinę się do końca tygodnia już z całością. Choć nie wiem, bo dziś, jutro i w środę mogę mieć dużo roboty.
Dochodzę też do wniosku, że niestety podczas podróży pociągiem troszkę mi się mój główny bohater z zacięciem krasomówczym rozgadał. Chyba go jednak sprowadzę do parteru z tą moją-jego paplaniną.
I jeszcze zauważyłem, że jedną rzecz głupio zrobiłem.
W skrócie:
Kończy się bitwa. Zwycięski król zadowolony, ledwo się w majty nie posika. Jego pościg dorzyna część i tak już nieźle poturbowanych wojsk wroga, a on patrzy przez lunetę i nagle stwierdza, że ma już dość tych wojenek i by się chętnie wybrał na spacer. Tu ja popełniam zasadniczą niewiarygodność, bo puszczam króla sam na sam, tylko z jednym jego wiernym poddanym. Trochę lipa, nie?
W sumie król może po prostu mieć taki kaprys i zmieszać z błotem przydupasów, którzy za nim pobiegną. Ale to jest po prostu nierozsądne, żeby pod koniec bitwy iść we dwóch gdzieś na spacer po pobliskim lesie. Przecież tam się mogło schować jakieś wrogie komando! Ech, problema mam, bo oni muszą koniecznie zostać we dwóch na końcu...