46

Latest post of the previous page:

W sprawie samego grafomana. Widzę, że zdefiniowaliśmy tu jeden typ: grafoman - megaloman. Taka osoba produkuje kolejne swoje teksty bez żadnej autocenzury. Gdy spotyka się z rzeczową krytyka unosi się dumą i tłumaczy, co tak naprawdę miał na myśli, szuka usprawiedliwienia. Duma, czy też pycha nie pozwala mu zabrać się za pracę nad sobą, wszak on już jest doskonały.
Istnieje drugi typ grafomana - cierpiętnik i masochista. Na początku można go pomylić z bardzo krytycznym i świadomym siebie autorem. Szybko jednak można go rozszyfrować.
Grafoman- masochista wiecznie chodzi ponury, nigdy nie ma niczego dobrego do powiedzenia na temat własnej twórczości, nazywa kolejne opowiadanka tekturą, potworkiem, napisanym w tramwaju na kolanie mazajem. Grafoman tego typu, gdy w końcu ktoś go przeczyta i wypunktuje co nie działa, urządzi sesję samobiczowania, zacznie zarzekać się, że w takim razie kończy z pisaniem, wywołując w czytelniku uczucie winy i skonfundowania.

Obydwa typy grafomanii łączy tak naprawdę styl myślenia, jest to styl myślenia skoncentrowany na "ja". Grafoman odczuwa parcie, żeby jego Myśl, co świat zadziwi wszyscy zobaczyli i hołubili. Grafoman traktuje wszelką krytykę swojego tekstu, jako krytykę siebie, niezależnie, czy jest masochistą, czy megalomanem.

I teraz, ważne pytanie - czy z grafomanii można wyjść? Moim zdaniem, jak najbardziej, chociaż wymaga to sporo wysiłku i pracy nad sobą. Nie oznacza to oczywiście, że można z grafomanii wyjść wprost do pisarstwa. Grafoman "wyleczony" może stać się świadomym czytelnikiem, sprawnym odbiorcą kultury. W obecnym świecie, który próbuje każdemu wcisnąć w gardło nakaz bycia kreatywnym, kompetentny odbiorca jest szczególnie ważny.

Grafomania to nie tylko kwestia zdolności językowych, wyczucia języka i nieuchwytnego talentu (w pełni zgadzam się z przedmówcami, trzeba mieć to "coś"), ale również podejścia do siebie i do świata. Ktoś, kto może i ma tę malutką drobinkę talentu w sobie, może całe życie grafomanić, jeżeli tkwi w błędnym przekonaniu o własnej wartości. Jeżeli jednak upora się z tymi demonami, będzie w stanie wejść na drogę rozwoju, tyle, że do pomocy w wejściu na tę drogę potrzebny jest bardziej psycholog niż literacki mentor.

47
Do naszej listy typów grafomanów, czyli megalomana i masochisty - dodałabym jeszcze jeden, zupełnie zwykły typ. Grafoman, który chce pisać dobrze, który nawet wie, że pewnie nie pisze dobrze, ale jeszcze inaczej nie umie. Taki ktoś chętnie skorzysta ze wskazówek, ale konkretnych, które pokażą mu, co nie gra i buczy.

Czy wyciągać pomocną dłoń? Tak, patrząc potem na reakcję. Bo obrażone milczenie, foch z przytupem albo wściekłe udowadnianie, że "ja lepiej rozumiem bohatera, bo to mój bohater" (zwłaszcza w sytuacjach, kiedy ów bohater zachowuje się "od czapy" i po prostu nie można tego nie wytknąć!) świadczy o absolutnym braku umiejętności przyjmowania krytyki. A skoro tak, to nie ma sensu walczyć z wszystkowiedzącycm geniuszem. Pisanie to umiejętność, którą trzeba rozwijać, a do tego potrzeba dużej dawki pokory. Z czasem literacka świadomość wzrasta i piszący jest w stanie odróżnić słuszną uwagę od niesłusznej.

Zgadzam się, że z grafomanii mozna wyjść. Ktoś, kto ma talent, może na początku pisać marnie. Ale mając talent i chęć do pracy można się rozwijać. Zamykając się w skorupie przeświadczenia o własnej doskonałości - raczej nie.
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

48
Nawiążę do słów Baribala. Ludzie, którzy konsekwentnie nazywają swoje prace "wypocinami", "potworkami" itp., sami prowokują reakcje w stylu: "zgadzam się w pełni z autorem, to są wypociny..." Domyślam się jednak, że takie słowa spowodowałyby zapewne wybuch złości lub fochus maximus piszącego.
Najlepiej chyba powstrzymać się od opinii o własnych pracach i spokojnie zaczekać na oceny czytelników (te słowa odnoszę także do siebie :) Jedynym komentarzem autora mogłoby być wyjaśnienie, na ile i dlaczego dany tekst jest dla niego ważny.
W kwestiach warsztatowych pomoc bardzo często bywa cenna, bo zwykle można ocenić poprawność językową tekstu; trudniej natomiast doradzać coś w kwestii koncepcji. Przecież zapewne każdy z nas, obecnych na wery, co innego uważa za szczególnie istotną i ciekawą tematykę.

A od grafomanii (intuicyjnie rozumianej) istnieje wiele gorszych wad.

[ Dodano: Nie 01 Gru, 2013 ]
Grafomania bywa uciążliwa, jednak wyszydzanie takich ludzi jest nieetyczne i niesmaczne. Napiszę dosadnie, być może zbyt dosadnie:
jeśli piętnuje się grafomanów, to dlaczego nie pójść o krok dalej i piętnować np. fakt rozmnażania się ludzi brzydkich i głupich - jako niepożądanego społecznie zjawiska? Można by np. publicznie się z nich wyśmiewać, żeby próbować ich odwieść od tej czynności. Obecność ludzi brzydkich i głupich bywa bardziej przykra od obecności dzieł grafomańskich w literaturze, przecież z takimi ludźmi ma się do czynienia na co dzień, a z grafomanami jedynie od czasu do czasu.
Dlaczego tak nie powinno się postępować? Przede wszystkim z tej racji, że to nieetyczne, eugenika jest dyscypliną co najmniej bardzo wątpliwą, a także dlatego, że nie istnieje powszechnie przyjęte kryterium oceny brzydoty i głupoty.

[ Dodano: Nie 01 Gru, 2013 ]
Uznanie czyjejś niższości sprawia wielu osobom satysfakcję, ale jest ono jałowe, bo nie rozwija, a do tego przykre. Jeśli już porównywać się, to do lepszych od siebie, żeby mieć motywację do podnoszenia swoich umiejętności :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

49
Marcin, ja się wielokrotnie z jeżdżeniem po słabo piszących, często zupełnie początkujących autorach, spotkałam. Ani to fajne, ani zabawne. Sama debiutowałam dwoma bardzo marnymi, wręcz tragicznymi gniotami i też nasłuchalam się komentarzy "o rany, co to jest, ludzie, nie warto tego nawet komentować". Fakt, pisałam wtedy bardzo źle, niemniej jednak trafiłam wtedy akurat na parę osób, które najwyraźniej miały uciechę, jeżdżąc sobie po debiutantach.

Miałam też szczęście - odezwała się do mnie jedna dziewczyna, pisząc wprawdzie wprost, że jest źle, ale jednocześnie udzieliła mi kilku dobrych rad. Podbudowana jej życzliwością, wzięłam się za siebie. I cały czas pisałam. Nie mówię, że piszę teraz świetnie. Sukcesów mam naprawdę mało - mam nadzieję, że póki co. Ale cały czas się rozwijam, piszę, poprawiam, analizuję. I może dlatego mam naprawdę sporo cierpliwości do ludzi, piszących złe teksty. Bo wół nie zapomniał, jak cielęciem był.

No i jeszcze jedno, może nieco złośliwie - miałam okazję czytać teksty, napisane przez tych paru radosnych szyderców. NIE powalają na kolana, bynajmniej :) Więc... wniosek nasuwa się sam :)
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

50
Zoee, piszesz niebanalnie i bardzo ciekawie, tyle powiem :)

Dowartościowywanie się kosztem "gorszych" jest smutne.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

51
Marcin Dolecki pisze:Dowartościowywanie się kosztem "gorszych" jest smutne.
Przede wszystkim głupie. Jednak z drugiej strony, jeśli ktoś zapyta wprost o swoje pisanie...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

52
Navajero pisze:Przede wszystkim głupie. Jednak z drugiej strony, jeśli ktoś zapyta wprost o swoje pisanie...
No to wtedy nie "ciućkać", żeby nie zrobic autorowi przykrości - ale też i jakoś konstruktywnie powiedzieć, co jest nie tak. A to, że autorzy reagują różnie - od podziękowań za pomoc do świętej obrazy aż do dziesiątego pokolenia, no cóż, życie :)
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

53
Dobry autor nie wyszukuje prac, które uważa za słabsze. Może za to pomóc innym. Czasami takie bezpośrednie wytknięcie błędów, z życzliwym komentarzem, bywa bardzo pomocne :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

54
Zoee pisze:
Navajero pisze:Przede wszystkim głupie. Jednak z drugiej strony, jeśli ktoś zapyta wprost o swoje pisanie...
No to wtedy nie "ciućkać", żeby nie zrobic autorowi przykrości - ale też i jakoś konstruktywnie powiedzieć, co jest nie tak. A to, że autorzy reagują różnie - od podziękowań za pomoc do świętej obrazy aż do dziesiątego pokolenia, no cóż, życie :)
to nie takie proste, niektórzy, jak im merytorycznie powiesz, ze tekst jest do poprawki, i dlaczego, potrafią się oburzyć, ze odbiorca nie zrozumiał przekazu, i teraz co - jak człowiek nie jest uznanym pisarzem, który figuruje na półkach empików, komentowanie i ewentualne wyjasnianie opinii ma sens czy nie.
są tacy, którzy opinii fioletowych też nie przyjmą.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

56
Wszelkie etykietowanie innych za pomocą słów o znaczeniu negatywnym (a takim jest określenie grafomanii) jest niczym innym jak budowaniem własnego ego. W szczególności przez innych parających się pisaniem. Utwór może być obiektywnie zły, płytki, nie napisany z poszanowaniem języka polskiego jednakże przyklejanie komuś etykietki jest po prostu nietaktowne. Ktoś zadaje bezpośrednio pytanie o własną twórczość odpowiedzieć wskazując co jest źle a nie zbyć tekstem "dobre", "złe", "grafomańskie". Podobnie zresztą jak określanie na podstawie jednego tekstu czy ktoś ma ten mityczny talent czy nie. "Przecież to widać" jasne a niby jak? Talent jest dobrą wymówką - "nie mam talentu i tak nic nie osiągnę", "pracować i rozwijać swoje pisanie po co przecież mam talent".
Wracając do grafomani. Buduje się pewna hierarchizacja piszących, która pozwala na budowanie wartości własnej wartości.

grafoman -> podpisarz (wszystkiego rodzaju POD, Self itp) -> rzemieślnik -> pisarz właściwy(ten z Bożą iskrą).

Tylko czy aby na pewno na tym to ma polegać?
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

57
Hm, może podpadnę, ale dla mnie grafomanem był Kraszewski - a jednak pisarzem był i to nie ulega wątpliwości.
Chętnie w tej dyskusji usłyszałabym głos Pilipiuka, który sam oficjalnie nazywa siebie "Wielkim Grafomanem" - ciekawam jego zdania na temat grafomanii. Bo tak jakoś dyskusja się spłyciła do negacji utworów, a nie poszukiwania najbliższej temu słowu definicji.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

58
moim zdaniem, należy wyróżnić jeszcze inny rodzaj grafomanii, nazwałem to grafomanią uniwersytecką - to grupa tekstów (silnie reprezentowana na forum i nie tylko) charakteryzująca się brakiem jakichkolwiek błędów (zaimkoza, logika, siękoza, frazeologia i sto innych) a mimo to, teksty te są do niczego i nie da się ich czytać (ale z innych przyczyn niż typowy gniot)

grafomania taka tworzona jest zazwyczaj przez (przyszłych) polonistów, którym wydaje się, że posiadanie wiedzy z zakresu teorii języka i literatury jest przepustką do pisania, prawdziwego pisania.

dziwią się wtedy, czemu ich wymuskane teksty nie odnoszą sukcesów, przecież obfitują w wyrafinowane środki stylistyczne i wyraźnie wyróżniają się na tle gniotów, których też na forum pełno, a które stają się punktem odniesienia.

pisarzem, lub też wielkim pisarzem zostanie ten, kto ma coś do powiedzenia i wie jak to powiedzieć.
a teraz składowe sukcesu:
mieć coś do powiedzenia- wrodzone i nie do nabycia
wiedzieć jak to powiedzieć- do nabycia

powtarzam po raz setny; ja, jako (przyszły) pisarz nie muszę wiedzieć czy pisze się przy kompie, na kompie czy przed kompem
to psi obowiązek korektora, i jego psim obowiązkiem jest to poprawić i nie zawracać mi nawet głowy taką pierdołą.
moim psim obowiązkiem jest stworzenie takiego klimatu, by czytelnik płonął z ciekawości, co też bohater przed/na/przy tym kompie robił

60
Grimzon pisze:Wiele książek powstało właśnie poprzez nabyte doświadczenie życiowe. Więc jak najbardziej do nabycia.
tym sposobem można napisać jedynie autobiografię i powieści od niej odpryskowe, nie ma w tym nic złego, (choć może to się kojarzyć z autobiografią Kowalczyka) poza tym bardziej przyda się to w publicystyce.
a i owszem, im większe doświadczenie tym lepiej, ale nie można tylko na tym, lub głównie na tym bazować (poza nielicznymi wyjątkami, mającymi naprawdę niesamowite życie)

jednak prawdziwe pisanie polega na ożywieniu wielu postaci, (a przecież nie istnieje się w wielu postaciach) trzeba stworzyć je, nadać im głębię a potem wyciągać z tej głębi co najistotniejsze i najpotrzebniejsze w powieści) to samo w relacjach między bohaterami, to samo z budowaniem tła, i wiele innych rzeczy- do tego potrzebna jest empatia, inteligencja emocjonalna i wiele innych zdolności i cech- które można i trzeba pielęgnować, ale których nie można nabyć i bez których obojętnie jak pięknie byś nie pisał, pisał będziesz o niczym

to trochę jak chińskie podróbki samochodów- na zewnątrz lśnią (bo mają wielokrotnie- jak w oryginałach- nakładany lakier) ale wewnątrz jest nędza, pustka i drewniane klocki hamulcowe

to trochę jak Mickiewicz deprecjonował twórczość Słowackiego, mówiąc o gmachu i pięknej czcionce

61
Smoke pisze:powtarzam po raz setny; ja, jako (przyszły) pisarz nie muszę wiedzieć czy pisze się przy kompie, na kompie czy przed kompem
to psi obowiązek korektora, i jego psim obowiązkiem jest to poprawić i nie zawracać mi nawet głowy taką pierdołą.
Powtarzać możesz, tyle, że nic z tego nie wynika, poza niewiedzą. Korektor (w tym przypadku raczej redaktor) ma obowiązki zawodowe, a nie psie, i nie łudź się, że doprowadzi Twój tekst do perfekcji językowej, i to jeszcze po cichutku, żeby Ci głowy nie zawracać. Ja mam parę książek opublikowanych w porządnych wydawnictwach i zapewniam Cię, że panie redaktorki uzgadniały ze mną KAŻDĄ zmianę w tekście. Nie ma czegoś takiego: wyszlifujcie mi tekst i nie zawracajcie głowy takimi pierdołami, bo ja jestem ponad. Jak się w tym Twoim dziele uzbiera "pierdół" ponad przeciętną miarę, to ono nigdy nie ujrzy światła dziennego. Pragmatyka zawodowa. Nikomu nie będzie się chciało tyrać i jeszcze potem użerać się z autorem, żeby raczył zaakceptować zmiany. A są wydawnictwa, które takiej akceptacji wymagają na piśmie.
Skądinąd dziwi mnie, że tak łatwo sobie odpuszczasz sprawy językowe.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Wróć do „Kreatorium”

cron