Autonomia pola [fantasy, fragment, 18+]

1
Moje pierwsze podejście na forum :)
Są tego trzy wersje ... ale spokojnie ... każda inna .... jakbyście mogli na koniec ... więc pewnie za trzy dni jeszcze dodatkowo powiedzieć .... tak sposób pisania nr 2 jest najlepiej ci wychodzi, ale i tak dno ... to byłbym wdzięczny.


Tarcze razem, nie pozwólcie skurwysynom przejść!
Kapitan wydzierał się z drugiego szeregu – Niech ta hołota pożałuje, że trafiła na nas. I bez bohaterstwa, od tego są inni. Uwaga!
Byli coraz bliżej. Najemnicy z gór, wyglądali twardo, jak starzy wyjadacze zaprawieni w bojach. Mieli zamiar zmieść nas samą siłą rozpędu, a my mieliśmy kilka niespodzianek. Poleciały strzały. Kilku padło. Zaparłem się prawą nogą. Uderzenie, zachwiało mną, zanim wyprowadził cios pchnąłem pod pachę. Gwizdek, krok do przodu. Stracili impet, cios, zasłona. Dwa gwizdki, krok do tyłu, cios, zasłona. Dwa gwizdki, cios, zasłona. Dwa gwizdki, na ramieniu czuję ciężar kuszy, szczęk zamka, świst cięciwy. Gwizdek, krok, cięcie, zasłona. Szereg wroga przerzedza się.
Nagły bul przeszywa mi czaszkę, rozsadza od środka. Brodacz przede mną pada. Tracę kontrast widzenia. Potężny huk rozdziera powietrze, powiew gorąca i płomienie trawiące ciała. Padam, coś ląduje na mnie. Krzyki ze wszystkich stron, nie mogę złapać tchu, nie mogę podnieść powiek. Taki prosty koniec?
-Dobry, Dobry – głos przebija się z ciemności. Jednak żyję. Ciężar z mojej piersi przetacza się, ktoś łapie za głowę.
-Dobry.
-Czego. Łapię kontur twarzy Zenda, klęczy nade mną cały blady.
- Cały, cały jesteś?
-Nie wiem – pomaga mi się podnieść. Chyba wszystko ze mną dobrze, nawet rany.
Do okoła rozlewa się morze ciał, powietrze jest ciężkie od smrodu spalenizny, zaraz zwymiotuję. Przewracam ciało leżące obok, to Kord, nie żyje. Jeszcze dwóch i jeszcze. Zend też szuka. Dalej ktoś próbuj esię podnieść, to Haris.
- O ja pierdole. Krzyczy. Patrzy na mnie. Kiwam głową uprzedzając pytanie.
Moris nasz sierżant z popaloną twarzą, ale żyje. Podchodzą Zibi i Pióro. Cała reszta nie miała szans. Cała drużyna w dosłownie chwili, dwudziestu czterech facetów, którzy byli jak rodzina.
- Wynośmy się stąd – pióro buduje nosze z dwóch tarcz. Podnosimy Morisa i kierujemy w stronę obozu.
Na środku i prawym skrzydle zbierają się grupki ocalałych. Ci z Tongii też zbierająrannych, nikt nikogo nie zaczepia wszyscy dostali po równo. Ciała ścielą się aż po wzgórza. Kruki i wrony już krążą, a słońce dopiero muska wierzchołki drzew.
Obóz rozniosło po całym terenie. Prowizoryczna palisada przestała istnieć. Tu też wszędzie leżą ciała. Jakiś porucznik przetacza się między nimi. Ktoś próbuje sprzątnąć plac.
Haris, nasz kombinator numer jeden, zawsze szukający okazji i zawsze trzeźwo myślący przejmuje rolę dowodzącego. Bez niego pewnie siedzieli byśmy zanurzeni w smutku, rozpatrując wydarzenia, snując przypuszczenia i obwiniając wszystko do okoła. Jego pewny głos wyrywa nas z bezruchu – Zend, Pióro skombinujcie wóz. Zibi, Dobry znajdźcie nasze rzeczy w tym burdelu. Dobry, czekaj znajdź kufer.
Kufer naszej drużyny z ostatnimi listami chłopaków, z pieniędzmi na czarną godzinę i zapiskami Kapitana. Listy pisał Pióro, zaczął ten zwyczaj podczas oblężenia Wizny, pomysł trafiony w dziesiątkę więc przyjął się. Nigdy nie myślałem, że te ostatnie pożegnalne do rodzin, kochanek, kurew i gdzie tam jeszcze się pisze kiedyś się przydadzą.
Zibi przywołuje mnie gwizdem, rozgląda się czy nikt nie patrzy. Znalazł ciało generała, zbroja rozpruta na piersi jakby coś z niej wyskoczyło, rana prowadzi przez gardło aż do szczęki, puste oczodoły wypełnia krew.
-Co to kurwa było? Pyta i jednocześnie zciąga złoty pierścień z palców.
- Nie wiem, kurwa przestań, to trup.
- Cholera spuchły, spuchły. Nic dobrego to nie było wiesz.
Znajdujemy parę fantów, sakiewkę, mapy, ozdobny sztylet. Krzyk Zibiego roznosi się nagle.
- Co jest? Pytam podbiegając. Trzyma się za rękę skŸcając z bulu.
-To do cholery. Podnoszę srebrny krążek. On patrzy na mnie i pokazuje popaloną dłoń.
-Próbowałem to podnieść i popaliłem dłoń. Podnosi ją, ale poparzeń już nie ma.
- Coraz gorzej Zibi. Dobra zbierajmy swoje graty.

Gdy skończyliśmy było południe. Pióro załatwił dwa wozy i jakieś jedzenie. Zebraliśmy prawie wszystkie rzeczy. Haris zajmował się Morisem najlepiej jak potrafił, ale efekt był marny, chyba go stracimy.
- Chłopakom należy się szacunek – zacząłem – nie chcę żeby je ścierwojady dziobały.
Wtedy pojawił się oficer. Wysoki, potężny mężczyzna otaczał się białym płaszczem kawalerzysty.
-Goldarin z pierwszego konnego. Przedstawił się. Kapitan Wezga przejął dowodzenie. Za godzinę wymarsz do Kadmy.
Wpatrywaliśmy się tempo. Haris podniósł się.
- Trzeci pomocniczy. Chcemy pochować przyjaciół.
- Trzeci pomocniczy. Zamyślił sięchwilę, spuścił głowę. – Zostawiłem tu dwunastu, myślę, że czym prędzej się stąd wyniesiemy tym lepiej. Rozejrzał się. Powiem, że zbieracie rannych. Tam macie wóz, tylko się pośpieszcie. Trzeci pomocniczy, słyszałem co zrobiliście rok temu i macie mój szacunek. Pośpieszcie się.
Kolumnę dogoniliśmy tuż przed zmrokiem. Nowy dowodzący, Kapitam Wezga nie sprawiał wrażenia kompetentnego. Nie panował nad obozowiskiem, ani oddziałami. Panował rozgardiasz, zostaliśmy oficjalnie oddziałem szpitalnym. Rankiem jakimś cudem udało się ustawić szyk, wozy w środku konni w awangardzie. Zaczeły rozchodzić się plotki, kto jak, co się stało. Dlaczego nie odnaleziono ciał magów, że pewnie to wszystko ich wina. Imperium miało większe straty, niedobitki ich oddziałów zawróciły. Pióro, który ponoć miał doświadczenie z magami zapewniał, że to nie możliwe, że nie ma takich czarów, ale co on tam się zna.
Jakieś zamieszanie zatrzymało pochód. Ktoś rozmawiał z dowódcą. Przybysz gestykulował, krzyczał, w końcu spią lejce i popędził wzdłuż kolumny. Dosiadał pięknej białej klaczy, sam ubrany w długi szaro-zielony płaszcz z rzędem srebrnych zapięć i kapelusz zdużym rondel przysłaniający ostre rysy twarzy. Szept popłyną przez kolumnę. Mag z żelaznej wieży.
Chwilę po południu zatrzymaliśmy się na odpoczynek, nikt nie przejmował się rozkładaniem obozu. Usiedliśmy na środku drogi tak jak staliśmy. Zend i Haris opatrywali rannych, Zibi robił herbatę, Pióro coś zapisywał. Usiadłem obok.
-Co teraz Pióro? Znaczy wiesz co z oddziałem?
- Pytasz, co z nami będzie? Nie przerywał pisania. Oddziałem, popatrz, pięciu facetów to nie oddział. Nie ma oddziału. Nie ma kapitana, sierżant – spojrzał na wóz – pewnie też. Ja mam tego dosyć, starzeje się i mam tego dosyć.
-Pióro, co ty chcesz?
-Chcę i to od dawna, ta rzeź przepełniła. Co tam się cholera stało, mam kurwa dość. Ręce mu się trzęsły odłożył papier i zaczął nabijać fajkę, ale to też mu nie wychodziło. - Byliśmy rodziną kurwa Dobry, ale bez … rozumiesz.
Rozumiałem, aż za dobrze, żałowałem że rozpocząłem temat.
-Bywało gorzej, wiesz, pamiętasz Solnie, no widzisz.
-Tamto było co innego. Dobry kiedyś, jak straciłem całą załogę, przysiągłem że już nigdy więcej, że wojsko może być w jakiejś jednostce na tyłach, Trzeci pomocniczy, rozumiesz. A teraz…
Ostatnio zmieniony pn 12 maja 2014, 09:06 przez nexumar, łącznie zmieniany 1 raz.
Tekst podpisu:

2
nexumar pisze:Nagły bul przeszywa mi czaszkę,
nexumar pisze:Trzyma się za rękę skŸcając z bulu.
nexumar pisze:kapelusz zdużym rondel
nexumar pisze:Szept popłyną przez kolumnę.
Ty to czytałeś przed wstawieniem?
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

3
pewnie że tak z 5 razy :)
A nie pisałem wcześniej że mam dysortografię i angielskiego worda :)
ok obiecuję poprawę .... chyba :)
Tekst podpisu:

4
nexumar pisze: i angielskiego worda
To doinstaluj sobie pakiet językowy lub ściągnij Libre Offica. Te błędy podkreśla nawet przeglądarka internetowa.

A przy okazji zobacz w słowniku dlaczego nie pisze się o koniach biały i o zamku kuszy.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

Re: Autonomia pola [fantasy, fragment, 18+]

5
Padam. Czuję, że (coś ląduje na mnie) ląduje na mnie coś ciężkiego. Jest ciepłe! {facet musi mieć jakieś przemyślenia, dobrze dookreślić co czuje: ciężkie? ciepłe? lepkie? on tam leży i ma na to chwilkę} Krzyki (ze wszystkich stron) zamierają. {gdyby nie zmarły, lecz dochodziły nie mógłby mieć wątpliwości, że jednak żyje, daj mu chwilkę ciszy, niech sobie popanikuje} (n)Nie mogę złapać tchu(,). {podzieliłam na dwa zdania, bo tu masz moment paniki, więc myśli są szybkie/rwane} (n)Nie mogę podnieść powiek. Taki prosty koniec?
-Dobry, Dobry… – Dochodzi mnie głos! Przebija się z ciemności…
Jednak żyję! Ciężar z mojej piersi przetacza się. Ktoś łapie mnie za głowę. {znów krótkie zdania, bo masz ekszyn}
-Dobry.
-Czego?! - Łapię kontur twarzy Zenda. Klęczy nade mną (cały) jego twarz wydaje się blad(y)a.
- Cały(,)? cały jesteś?
-Nie wiem…
Pomaga mi się podnieść.

Wiesz, bardzo podoba mi się Twój entuzjazm.
Dlatego pomyślałam, że tak na próbę pokarzę Ci jak można by ten kawałek, dla przykładu, podtuningować. Może spróbuj pójść tą drogą. Poświeciłam temu chwilkę, pora późna. Tobie pewnie pójdzie lepiej jak spojrzysz na to o świeższej godzinie.

Pisz dalej!

Ale na korektę poświęć 95 procent czasu. To się opłaca!

Pozdrawiam.
Kasia
Katarzyna Sikora
www.katarzynasikora.pl

6
k.sikora pisze:pomyślałam, że tak na próbę pokarzę Ci
k.sikora pisze:Ale na korektę poświęć 95 procent czasu. To się opłaca!
Kasiu, nie wyzłośliwiam się, ale tak Ci trochę humorystycznie to wyszło. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

7
Ło matko!!!!!!

Ale dałam do pieca! Nawet się nie będę tłumaczyć, bo wyjdzie jeszcze głupiej!;D

Przepraszam czytelników i autora!!!!

Nexumar, a może zróbmy deal… Mimo tej makabrycznej wpadki, wciąż uważam, że poprawki to 95% pracy nad tekstem… Co powiesz na to, że będziemy się wzajemnie punktować… Ty wytykasz mi byki, a ja Tobie? Może to nas oboje zmotywuje?

Thana! Dziękuję, że mi to wytknęłaś i obiecuję poprawę!

Ło, matko!;D A dzisiaj zapowiedziałam dziecku, że jak znów o czymś zapomni, to będzie kara… Muszę się z tego prędko wycofać! Lecę to odkręcać i jeszcze dorzucę cukierka, a co!;D

Pozdrawiam.
Kasia
Katarzyna Sikora
www.katarzynasikora.pl

8
ok dobry deal .... :), umowa stoi. Aż tak makabrycznej ?:)

Kasiu moja rozmowa z córką gdy z pracy wróciłem wyglądała tak:
-Tatusiu, kuki na to buumm!
- Tak tak i co się stało?
-Takie buum, i apa pi dom
- A, a dlaczego?
- Apa pi dom, kuki bum!
-A nie zmyślasz kochanie?
-Tatu, niunia nie pi, apa pi!
-No dobra, przynieś kuki.
-Ja apa, ja apa.
.... :) i się dogadaliśmy
Tekst podpisu:

9
Nexumar,

Deal done! :D Świetnie, to od teraz będziemy się wzajemnie pilnować!

A z dzieciakami, własnymi, to jest fajna sprawa, bo z czasem konwersacja staje się bardziej wyrafinowana, natomiast to podświadome rozumienie się i wyczuwanie emocji pozostaje. Przynajmniej jak na razie. Moja córka ma dziewięć lat. Nie wiem co będzie dalej, jak młoda stanie się nastolatką i ja wciąż będę wyczuwać jej emocje na odległość i niewiele wolno mi będzie zrobić.
Pozostanie tylko prozac albo pokój obity gąbką;D

Pozdrawiam.
Kasia
Katarzyna Sikora
www.katarzynasikora.pl

Re: Autonomia pola [fantasy, fragment, 18+]

10
nexumar pisze:Tarcze razem, nie pozwólcie skurwysynom przejść!
mmmm, i juz mi się podoba :-)
Padam, coś ląduje na mnie
nie "ląduje", jak ktoś/cos sie na ciebie zwala z impetem, czujesz uderzenie, nie masz w glowie, ze "ląduje", tylko, ze cię przygniata, nie ta perespektywa.
-Nie wiem – pomaga mi się podnieść. Chyba wszystko ze mną dobrze, nawet rany.
"pomaga mi wstać", to wyeliminuje "siękozę" i późniejsze powtórzenie. drugie zdanie da sie zrozumieć, chociaz jasne nie jest na pierwszy rzut oka, sz czególnie to "nawet rany".

ech, fajne, wróce później, bo kopania ryczy, ze czas za kilof łapać ;-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

11
To nie jest dobre. Bardzo nie jest. W żadnym wymiarze.

Wszystkie wersje są bez korekty językowej? Bo błąd na błędzie i błędem pogania... bul i rondel z piórem

Na plus - spróbowałeś narracji dynamicznej, kolokwializacji oddającej dramatyzm. Ale wyszło jak polski z translatora google - cuda-wianki. Białoszewskim nie jesteś.
Rada w sprawie narracji: Najpierw sobie to opisz "normalnie", niech się dzieje "zdaniami" w czasie teraźniejszym. Potem szukaj sposobów dramatyzacji opisu.

Fajny dialog z dzieckiem. W tym dialogu "białoszewski" ma uzasadnienie.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

12
sprawa wyglada tak - kawałek jest dynamiczny, dużo się dzieje, wprowadzasz spory oddział, grupe ludzi, z która czytelnik musi się zapoznac, do tego wrzucasz w wir wojny, bitwa, krew, śmierć i trupy. nie boisz sie pisac o rzeczach drastycznych, a krótkie, pociete zdania dodają opowieści dynamiki, w sumie nieźle się to czyta, bo bohaterów poznajemy dzięki działaniu, nie opisom co kto miał, i gdzie, i to jest dobre.
masz kawałki, które na luzie bronią text mimo koszmaru, jaki zaserwowałeś pod katem technicznym. to niesie - własnie obrazami, jakie kreslisz - surowością pola bitwy, szacunkiem oficera do oddziału, dla trzeciego pomocniczego, urywkiem na drodze, jak pióro nabija fajkę i trzęsa mu się ręce. tak samo, jak to:
- Wynośmy się stąd – pióro buduje nosze z dwóch tarcz. Podnosimy Morisa i kierujemy w stronę obozu.
Na środku i prawym skrzydle zbierają się grupki ocalałych. Ci z Tongii też zbierają rannych, nikt nikogo nie zaczepia wszyscy dostali po równo. Ciała ścielą się aż po wzgórza. Kruki i wrony już krążą, a słońce dopiero muska wierzchołki drzew.
dobre.
i warto to pociagnąć.

tylko piszesz prezydenckim stylem - ortografia, interpunkcja leża, to samo zapis dialogów, tak się nie da, bo obojętne, jak dobra bedzie fabula, ile włożysz wysiłku z pomysł, realizacja ci go wyłoży, a szkoda by było, bo 'autonomia...' podchodzi pod oddzial sójeczki z imperium malazańskiego, podobny ma klimat, cieżki, duszny, a jednocześnie ładnie pokazuje łaczące ludzi emocje, zaufanie do towarzyszy broni, armię i jej zlezności.

jak dasz radę, pisz dalej, bo warto, musisz tylko i aż zaorać technike, bo zal by było stracić ten obrazek i bohaterów.

tu masz zasady pisania dialogów - to w sumie proste jest, kilka regul, do wykucia, unikaj powtórzeń, szukaj synonimów, zaimki do kosza, jesli się da.

kawałek do korekty, ale ogólnie jest świetny. jeśli chociaz troche bedzie w tym klimacie - wojna, losy oddziału na tle sytuacji imperium, magowie, powinno wyjśc coś fantastycznego.

hm, moze spróbuj krótkich form, naucz się pisać poprawnie technicznie, wrzucaj na forum kawałki, korekty pomogą.

tylko tego nie zostawiaj.

ach, jeszcze jedno:
Są tego trzy wersje ... ale spokojnie ... każda inna .... jakbyście mogli na koniec ... więc pewnie za trzy dni jeszcze dodatkowo powiedzieć .... tak sposób pisania nr 2 jest najlepiej ci wychodzi, ale i tak dno ... to byłbym wdzięczny.
nigdy więcej tak nie pisz, żadnych wielokropków, a juz na pewno nie w takiej ilosci - zasadniczno, jeśli mozesz postawic trzy kropki, mozesz swobodnie jedną, jeśli pozostałe nie sa absolutnie niezbędne. jeśli masz minimalne watpliwosci, jedna kropka jest wystarczająca, zeby zamknąć zdanie, a wahanie mozna oddać narracją. i też bedzie dobrze.
Ostatnio zmieniony wt 10 gru 2013, 00:29 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”