Z poradnikami jest różnie.
Mi wpadły w łapki trzy, cztery takowe dzieła.
Dwight V. Swain - "Warsztat pisarza", felietony pisane przez Sullivana w "Nowej Fantastyce", przejrzałem również Stephena Kinga chyba "Pamiętnik rzemieślnika" oraz - trzymam na dysku do tej pory - felietony
Andrzeja Pilipiuka z Farenheita, które zresztą pisarz za moją prośbą zwyczajnie mi przesłał (Chryste, to już trzy lata temu? Jak ten czas leci). No i oczywiście nieśmiertelna "Galeria złamanych piór" oraz "Galeria dla dorosłych" Kresa.
O dziwo najbardziej przypadły mi do gustu felietony zarówno Kresa jak i Sullivana.
Pilipiuk co by tu nie mówić, tez się "sprawdził". Co do poradników "podręcznikowych"... Tu mam największe wątpliwości. Swain nie jest zły, ale jest to poradnik zupełnie techniczny, suchy, a do tego śmiertelnie nudny. Jeszcze mniej podobał mi się King, który olał większość porad i po prostu pisał o sobie, własnym spojrzeniu na pisanie, na to co go interesuje w pisaniu. A jeśli Ciebie drogi czytelniku nie interesuje w pisaniu to co pana Kinga - to już twój problem
Przyznam się, że wziąłem udział w warsztatach internetowych prowadzonym przez szkołę pisarską Winnickiego, redaktora "Nowej Fantastyki".
Doświadczenie już jakieś zebrałem i stwierdzam, że najbardziej popłaca... pisanie. Własna twórczość rozwija najbardziej, i najwięcej uczymy się chyba na swoich błędach. Dobrze też oddać tekst zaufanemu recenzentowi, takiemu, który wskaże plusy i minusy naszej twórczości. O dziwo, na tym forum takich nie brakuje.
Podsumowując - szkółka pisarska - kosztowała mnie chyba okoła 400-500 złotych i była całkowitą stratą pieniędzy. Za taką kasę mogłem kupić multum książek, lepiej bym na tym wyszedł. Z podręcznikowym poradnikiem dobrze jest się zapoznać i dobrze szybko o nim zapomnieć.
Warto słuchać rad ludzi, którzy stracili zdrowie na pisaniu. Felietony Kresa, Pilipiuka i Sullivana może dzięki prostocie, naświetliły najwięcej.
Ale najważniejsze to pisać. A jak już nie pisać, to przynajmniej czytać.
Kończę i pozdrawiam.