Latest post of the previous page:
Obiecałam sobie zakupić własny egzemplarz i postawić koło łóżka. To książka, którą będę mogła czytać ciągle.602
Marek Bieńczyk. „Książka Twarzy”.
Wciągający, cholerny eseistyczno-esencjonalno-egzystencjalistyczny snuj (ukradłem…to Bienczyk o Konwickim) ze zdaniami na pół strony przymuszający skłonną do hasania bokami myśl do wytężonej pracy. Z wyraźną nutą melancholii i metafizycznego smuteczku. Nie da się czytać na kiblu i to jest jego poważna wada. Bo wymaga skupienia i…no, oprawy jakiejś? Podążanie za autorem przynosi niekłamaną satysfakcję, smakują meandry myśli przyobleczone w arcybogatą, gęstą znaczeniowo polszczyznę, ale…k* mać, jaka frustracja! U czytelnika takiego jak ja. No bo tak: czytelnik strzelał bramki jak marzenie, kochał Winnetou, grywał w tenisa, czytał jak głupi, identycznie jak autor i co - jest w intelektualnej dupie. W przeciwieństwie do Bieńczyka, cholernego mędrca, arystokratę skojarzeń, wirtuoza wyobraźni, swobodnie przebiegającego erudycyjne pasaże. Jak mam sprawdzić, czy na rozpostartym przede mną kramiku leżą antyczne klejnoty, czy tylko błyskotki dla dzikich? Skąd wziąć narzędzia do oceny, czy nie robią mnie w balona?
Jak ma mi smakować wino, skoro każde powinno opowiadać historię – a nie chce? Profańskie podniebienie mówi tylko, że dobre, albo nie, w poetycznym porywie co najwyżej, że jest głębokie albo płaskie jak kartka A4, a pomiędzy – czarna dziura wrażeń. Albo pachnieć perfumy? Bez tej całej wiedzy? Życia mi nie wystarczy, żeby choćby okiem rzucić na porozrzucane mimochodem przez autora perły literatury, sztuki czy po prostu myśli. Dobrze chociaż, że twarz Beenhakkera mogę sobie postudiować na własną rękę. Chociaż nie wiem, czy cokolwiek z tego wynika…
Wciągający, cholerny eseistyczno-esencjonalno-egzystencjalistyczny snuj (ukradłem…to Bienczyk o Konwickim) ze zdaniami na pół strony przymuszający skłonną do hasania bokami myśl do wytężonej pracy. Z wyraźną nutą melancholii i metafizycznego smuteczku. Nie da się czytać na kiblu i to jest jego poważna wada. Bo wymaga skupienia i…no, oprawy jakiejś? Podążanie za autorem przynosi niekłamaną satysfakcję, smakują meandry myśli przyobleczone w arcybogatą, gęstą znaczeniowo polszczyznę, ale…k* mać, jaka frustracja! U czytelnika takiego jak ja. No bo tak: czytelnik strzelał bramki jak marzenie, kochał Winnetou, grywał w tenisa, czytał jak głupi, identycznie jak autor i co - jest w intelektualnej dupie. W przeciwieństwie do Bieńczyka, cholernego mędrca, arystokratę skojarzeń, wirtuoza wyobraźni, swobodnie przebiegającego erudycyjne pasaże. Jak mam sprawdzić, czy na rozpostartym przede mną kramiku leżą antyczne klejnoty, czy tylko błyskotki dla dzikich? Skąd wziąć narzędzia do oceny, czy nie robią mnie w balona?
Jak ma mi smakować wino, skoro każde powinno opowiadać historię – a nie chce? Profańskie podniebienie mówi tylko, że dobre, albo nie, w poetycznym porywie co najwyżej, że jest głębokie albo płaskie jak kartka A4, a pomiędzy – czarna dziura wrażeń. Albo pachnieć perfumy? Bez tej całej wiedzy? Życia mi nie wystarczy, żeby choćby okiem rzucić na porozrzucane mimochodem przez autora perły literatury, sztuki czy po prostu myśli. Dobrze chociaż, że twarz Beenhakkera mogę sobie postudiować na własną rękę. Chociaż nie wiem, czy cokolwiek z tego wynika…
603
1Q84 Murakami - fascynuje detalem, realizmem, i podszytą fantastyką. Niby nic nowego, ale to jednocześnie takie bardzo wschodnie - wyekwilibrowane. Przypominają się trwające w nieskończoność walki samurajów z Kurosawy (i innych co to nazwiska mi nie zapadły). W jakiś sposób relaksująca. Jak masaż podczas którego przypomina ci się zostawione na koszuli żelazko.
Dotarłem do początku 3 tomu i jeszcze nie mam dość
Dotarłem do początku 3 tomu i jeszcze nie mam dość

604
Catel&Bocquet "Kiki z Montparnasse'u" - dzieło nietypowe jak na mnie, bo książka licząca 400 stron jest komiksem. Opowiada o życiu Alice Prin znanej jako Kiki muzy, modelki, kochanki znanych artystów międzywojennych.
Doznanie literackie dość nietypowe, ale pokazujące świat artystycznej bohemy z ciekawej strony. Sporo smaczków i ciekawostek i choć lektura na mnie podziałała przygnębiająco, (tak samo jak cena książki - 99,90), to polecam.
Doznanie literackie dość nietypowe, ale pokazujące świat artystycznej bohemy z ciekawej strony. Sporo smaczków i ciekawostek i choć lektura na mnie podziałała przygnębiająco, (tak samo jak cena książki - 99,90), to polecam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
608
Murakami. Przedtem były Retrospektywy Martina, a później może się wreszcie wezmę za nowego Mitchella.
609
Jak zwykle czytam kilka rzeczy na raz: o historii propagandy, o historii Japonii i "Lód" Dukaja do magisterki. W międzyczasie też notatki do egzaminów 

610
Natalio, na jaki temat piszesz magisterkę? 

"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words
612
O wizji Syberii w "Lodzie" Dukaja na tle innych literackich wyobrażeń w prozie polskiej: od martyrologii XIX-wiecznej po podróże Kapuścińskiego i przełamanie konwencji u Newerly'ego.Marcin Dolecki pisze:Natalio, na jaki temat piszesz magisterkę?
613
Natalio, masz świetny temat
Przymierzam się do lektury Lodu
Gdy przeczytałem ten oto fragment, wiedziałem już, że chcę poznać przemyślenia Dukaja i sposób ich wyrażania
:
“Na przykład.
Obudziłem się. Chcę wstać.
Chcę wstać. Co to znaczy. Jest taki czas, że chcę wstać, a nie wstaję. Bo skoro wstaję, to nie "chcę"; ot, wstaję. Wstałem.
A tu nie.
Chcę.
Co to za granica? Co takiego oddziela "chcę" od "robię"?
Co za dziwny bufor intencji?
Nie ciało.
Nie niemoc fizyczna.
Nie niedowład woli. (Bo CHCĘ!)
Dlaczego zatem chcę, a nie wstaję?
(Chcę, a nie pracuję. Chcę, a nie idę. Chcę, a nie jem. Chcę, a nie mówię. Na przykład.)
Nawet jeśli tylko przez chwilę, przez sekundę, ułamek.
Jak nazwać ów ośrodek, który stawia mi opór?
Dla pływaka jest to woda. Dla dżdżownicy - ziemia. Dla jonu - pole elektromagnetyczne.
A dla woli - co?
Coś. Przeciwchcenie.
Nolensum.”
Podane za:
http://www.goodreads.com/author/quotes/ ... acek_Dukaj

Przymierzam się do lektury Lodu

Gdy przeczytałem ten oto fragment, wiedziałem już, że chcę poznać przemyślenia Dukaja i sposób ich wyrażania

“Na przykład.
Obudziłem się. Chcę wstać.
Chcę wstać. Co to znaczy. Jest taki czas, że chcę wstać, a nie wstaję. Bo skoro wstaję, to nie "chcę"; ot, wstaję. Wstałem.
A tu nie.
Chcę.
Co to za granica? Co takiego oddziela "chcę" od "robię"?
Co za dziwny bufor intencji?
Nie ciało.
Nie niemoc fizyczna.
Nie niedowład woli. (Bo CHCĘ!)
Dlaczego zatem chcę, a nie wstaję?
(Chcę, a nie pracuję. Chcę, a nie idę. Chcę, a nie jem. Chcę, a nie mówię. Na przykład.)
Nawet jeśli tylko przez chwilę, przez sekundę, ułamek.
Jak nazwać ów ośrodek, który stawia mi opór?
Dla pływaka jest to woda. Dla dżdżownicy - ziemia. Dla jonu - pole elektromagnetyczne.
A dla woli - co?
Coś. Przeciwchcenie.
Nolensum.”
Podane za:
http://www.goodreads.com/author/quotes/ ... acek_Dukaj
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words
614
Dukaj jest ciekawy, daje do myślenia, czytając chylę czoła przed jego wyobraźnią i myślę, że ja to zawsze będę skrobać co najwyżej tylko jakieś popierdółki
Zachwyca mnie nieodmiennie waga, jaką przywiązuje do samej formy - cały "Lód" został napisany językiem stylizowanym na ten przedwojenny z zachowaniem kilku starych form typu "tłomacząc" czy "dawnemi". Ech, łza się w oku kręci!
Polecam, bo to - wyjąwszy może nudne dla mnie rozważania matematyczno-logiczno-filozoficzne - prawdziwa literacka uczta.

Polecam, bo to - wyjąwszy może nudne dla mnie rozważania matematyczno-logiczno-filozoficzne - prawdziwa literacka uczta.
615
Ja uwielbiam słowo "niemożebny"
, a także formę dopełniacza liczby mnogiej np. "substancyj"
Zapewne kupię sobie ten tom


Zapewne kupię sobie ten tom

"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words
616
Ja nie przebrnąłemNatalia Szczepkowska pisze:Polecam, bo to - wyjąwszy może nudne dla mnie rozważania matematyczno-logiczno-filozoficzne - prawdziwa literacka uczta.

Sam pomysł mnie nie wciągnął, a stylizacja wydała mi się niepotrzebnie egzaltowana i sztuczna. Szczególnie rusycyzowane dialogi. Gdzieś w połowie uznałem, że gra niewarta świeczki, a raczej książka czasu i odłożyłem. Ale rozumiem zachwyty. Samego Dukaja uważam za całkiem niezłego, chociaż marnującego potencjał; ale taki "Xavras Wyżryn" był świetny.