Nie miał na bilet
wwwPan Eugeniusz skończył okrążanie stołu, kolejny raz zatrzymując się, by zajrzeć w pożółkły rachunek lub w ulotkę lekarstwa, które potem pracowicie składał wpół. Zakolebał się na fałdzie dywanu, zgubił rym i zapomniał o karteczkach. wwwWypchnięty z pola grawitacji mebli potruchtał na korytarz i szarpnął drzwi wyjściowe. Klamka nie ustępowała. Zakłopotał się i manipulował przy zamku.
www– Gdzie pan idzie? – Wyjrzała w drugiego pokoju kobieta.
www– Do domu.
www– Tu jest herbata. Proszę się napić.
www– Bardzo dziękuję. Chce mi się pić.
wwwPo drodze zatrzymała go kurtka. Z kieszeni wydobył sfatygowany, wytarty portfel i liczył monety, przekładając je z ręki do ręki.
wwwStojąca w drzwiach nieznana kobieta przyglądała się tak życzliwie, że zapytał:
www– Wie pani, mam problem… Muszę jechać do mamusi. Do Kęt. Może mi pani pożyczyć sześć złotych? Widzi pani… A nie mam na bilet… Do mamusi. Do Kęt.
www– Syn pana jutro odwiezie – powiedziała spokojnie.
www– Syn? – zdziwił się i popatrzył uważnie. – Tak. No tak.
wwwPoszedł drobnymi kroczkami za kobietą, gdy zniknęła w półmroku pokoju.
www– Wie pani… – dręczyło go. Zapalił górne światło i popatrzył w jej twarz. – Pani taka uprzejma. Jutro bym oddał. Mamusia się niepokoi. Czeka.
wwwMilczała.
wwwPan Eugeniusz zapadł w fotel i przymknął powieki. Przysnął.
wwwKiedy się obudzi po dziesięciu, piętnastu minutach, wyruszy po raz kolejny w podróż dookoła stołu, do drzwi, do Kęt, w których mieszkał z rodzicami siedemdziesiąt lat temu. Tylko tak teraz pamiętał życie.
wwwPrawda! Czasami zdawało mu się, że w pokoju była urzędniczka i wyjaśniał zmartwiony, że w projekcie hali jest poważny błąd w obliczeniach. Wtedy chciał od mniej pożyczać na bilet. Że musi pojechać na budowę. Że odda pieniądze.
wwwWtedy zatrudniona opiekunka odpowiadała:
www– Syn pana odwiezie. Jutro.