W sklepie pracowała cała moja rodzina, którą znam. Ojciec był menadżerem. Obsługiwał również kasę odkąd wyrzucił dziadka. Strasznie lubił patrzeć na pieniądze. Zresztą w końcu zaczął się nimi odżywiać. Zmodyfikował swoją przemianę materii. Mógł przełknąć jedynie monety i banknoty. Bez przerwy pracował i nie odżywiał się regularnie. Zamiast zjeść coś pożywnego kiedy czuł okropny głód zjadał pieniądze. Myślę, że nie mógł podjadać z półek, gdyż bał się, że mu inwentaryzacja nie wyjdzie. Jego układ pokarmowy nastawił się na dostarczaniu mu energii jedynie z produktów mennicowych. I jakoś tak zostało. Normalnie to ojciec jada grosze i miedziaki. Banknoty to odświętnie. Na Wigilię czy Wielkanoc. Ale podziwiam go- albo jego układ pokarmowy- za to, że nigdy nie trawi pieniędzy zagranicznych. Prawdziwy ojciec-polak.
Matka pracowała na warzywach. Kiedyś pracowała przy wędlinach, ale ojciec przeczytał w gazecie, że wędliniarze powinni umieć teraz 2 języki i przeniósł ją na warzywniak, a zatrudnił jakiegoś rzeźnika po lingwistyce i fizyce środowiska. Ale wszyscy wiedzą, że na warzywa rzadko kto przychodzi i matka zaczęła podjadać towar z nudów. No a potem to już były z nią same problemy. Bo od tych jedzonych warzyw to ona się zrobiła zielona. Znaczy, robiła się zielona, kiedy kłamała. Klienci byli bardzo z tego powodu zadowoleni. Jak pytali czy na przykład seler jest świeży i matka odpowiadała, że tak, mimo przeterminowania warzywa, to wtedy robiła się zielona. Ojciec był zły, ale nie mógł zwolnić matki, bo wszczętoby sprawę rozwodową. A na to nie mógł sobie pozwolić ze względu na brak funduszy.
Babcia prowadziła różne degustacje. Była manekinem. Mój dziadek nie potrafił sobie poradzić ze śmiercią żony, dlatego kupił sobie manekina i zaczął do niego mówić. W końcu wszyscy się jakoś do tego manekina przyzwyczailiśmy. Czasem to potrafiłem nawet prowadzić z nim rozmowy do późna w nocy. Mało o sobie opowiadał. Ale za to potrafił dotrzymać sekretu jak nikt. Pewnego razu dziadek strasznie się o coś z nim posprzeczał i już nigdy się do niego nie odezwał. Myślę, że po prostu o nim zapomniał, bo 2 dni po tej kłótni ojciec wyrzucił dziadka z pracy i ten już nigdy nie przekroczył progu sklepu. Ale manekin pozostał. Zawsze stał przed reklamowanym towarem i tak się na nas cicho patrzył. To dopiero jest siła perswazji. Kiedyś manekin upadł na ziemię. Postanowił strajkować, gdyż stwierdził, że za mało mu płacą. Ojciec nie zawahał się z podwyżką. Znał wartość tego pracownika.
No a ja przez krótki okres wykładałem towar. Ale ojciec stwierdził, że da sobie rade beze mnie. Może to i lepiej.
Sklep [groteska] fragment dłuższego opowiadania
1
Ostatnio zmieniony pt 28 lut 2014, 21:28 przez opop, łącznie zmieniany 2 razy.