16

Latest post of the previous page:

imadoki pisze:No jasne, ale zaliczenie przedmiotu jednak jest potrzebne w celu kontynuowania studiów.
Jest jedynie niezbędną koniecznością aby mieć dostęp do wiedzy i wykładowców. I część z zaliczeń robi się tylko po to.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

17
IMO inwestowanie w promocję kultury jest jak najbardziej potrzebne, ale dofinansowywanie samych pisarzy łatwo prowadziłoby do patologii. Wystarczyłoby wtedy pisać dla siebie, a nie do czytelnika/konsumenta. "Dzieła", które niemal nikomu się nie przydają, nawet do zabicia nudy.

Poza tym uważam, że wykonywanie jakiejś innej pracy, poza pisaniem, jest zjawiskiem pozytywnym. Poszerza horyzonty i umożliwia dogłębne poznanie jakiejś dziedziny, podaje tematy do książek. Jeśli ktoś zaczyna pisać więcej, lepiej i trafia w gusta czytelników, to naturalnie otwiera się możliwość przejścia na zawodowstwo, za lepsze pieniądze.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

18
Jason, masz rację. Gdyby ktoś płacił za bycie poetą lub pisarzem mielibyśmy wysyp twórców. A czy ktoś z nich kiedykolwiek stworzyłby coś naprawdę godnego czytania? Dla mnie pisanie to na razie hobby. A za hobby nikt nie płaci.
Everything happens for a reason

19
Jeśli można:

Grimzon: obwinianie komunizmu o całe zło jest bliskie memu sercu, ale prawda jest taka, że w tym wypadku jest bez sensu. Statystyki czytelnictwa zaczęły wyraźnie spadać około 2000 roku. W momencie, gdy coraz większy udział w społeczeństwie miały pokolenia komunizmu de facto nie pamiętające. Wcześniej podobny spadek zanotowały w drugiej połowie lat 80tych, ale to nadal był taki procent, za który my całowalibyśmy ręce.

Nie odniosłeś się - nikt się nie odniósł - zupełnie do idei finansowania kultury jako takiej. Nawet od tematu PISFu w pewien sposób uciekasz, bo znów piękny pojazd po komunizmie, ale zamiast odpowiadać na pytanie, zadajesz własne. Jakoś nie mówisz nic, co było się stało z naszym kinem, gdyby go zupełnie zlikwidować.

A co do Van Gogha to rozumiem, że powód dla przytoczenia tej historii jest następujący: warto przez pół życia być menelem, bo jest pewna szansa, że jak już umrzesz w wieku 37 lat, to za kolejne kilkadziesiąt będziesz sławny. Tak? Poprosiłbym o wytłumaczenie jak to się ma do tego konkretnego tematu, bo nie jest to dla mnie jasne.

W ogóle mam pewien problem z Twoją wypowiedzią, bo raz, że wiele moich argumentów przemilczasz, wiele innych w zasadzie powtarzasz sam, ale w taki sposób, że mam wrażenie jakbyś ze mną polemizował.

Bartosh: Nie wiem jak piszesz i nie chcę tu tego oceniać. Nie poczuj się więc urażony. Natomiast twierdzenie, że pisanie od początku do końca jest przyjemne i sypanie cytatami Konfucjusza wskazuje mi, że podchodzisz do pisania zupełnie amatorsko. Może to też jest powód, dla którego tak chętnie się tu tę babkę wyśmiewa. Jest sporo osób, które piszą raz w miesiącu, tekst poprawiają raz, zwykle jedynie czytając go i usuwając przecinki i wydaje im się, że praca pisarza tak właśnie wygląda.

Nie przekonuje mnie uciekanie się do twierdzenia "takie czasy". W całkiem dużym stopniu jesteśmy w stanie kształtować się jako społeczeństwo, a z pewnością nie należy tego odpuszczać ot tak. Tym bardziej, że zmiana odsetka czytających o kilka, kilkanaście procent,


Jason - tu się zgadzam, w zasadzie z każdą myślą. Chociaż, co do ostatniej to nie wiem, czy akurat to musi oznaczać, że pisarze powinni mało dostawać za książki, bo inaczej nie chciałoby się im poszerzać horyzontów ;)


Owszem są "zawody" gdzie pewnie jest gorzej. Natomiast nie oznacza to chyba, że nie możemy rozmawiać o tych, w których jest tylko źle.
Co więcej, wszyscy wychodzą nagle z szalenie naiwnymi w mojej ocenie pomysłami jakoby rzeczona pisarka domagała się, żeby państwo płaciło jej - i innym - za pisanie. Nigdzie takiej sugestii się nie dopatrzyłem.

I jeszcze jedno zdanie: Mam pewne poczucie, że podobna reakcja "Won, leniwa idiotko, która nie umie napisać dobrze sprzedającej się książki" sprawia, że całą afera znacznie bardziej pisarzom zaszkodzi niż pomoże.

[ Dodano: Wto 11 Mar, 2014 ]
O, skasowałem sobie kawałek posta.

"Zmiana odsetka czytających o kilka, kilkanaście procent to już jest w dużej mierze to, co może na tym rynku decydować o różnicy między kryzysem a obfitością."
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

20
TadekM, patrzyłem na to od innej strony: konieczność wykonywania pracy zawodowej nie musi wcale oznaczać tego, że pisarz wypuści gorszy utwór. Raczej go to wzbogaci i sprawi, że tworzone przez niego rzeczy staną się ciekawsze. Wiadomo, będzie tworzyć mniej, niż by mógł, ale dlatego jest też możliwe późniejsze przejście na zawodowstwo, jeśli tylko uda się zdobyć odpowiednią grupę odbiorców. Nie wiem, gdzie początki kariery są usłane różami ;)

Skoro sytuacja wymaga, by przyszły pisarz normalnie zarabiał na życie, to warto wyciągnąć z tego jak najwięcej, zamiast traktować jako przeszkodę w tworzeniu Sztuki.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

21
TadekM pisze: "Zmiana odsetka czytających o kilka, kilkanaście procent to już jest w dużej mierze to, co może na tym rynku decydować o różnicy między kryzysem a obfitością."
Uważasz, że podniesienie czytelnictwa o te kilka procent jest wykonalne? Bo należałoby się tu bić z konsumpcyjnym lajfstajlem, który oferuje tak wiele, że czytanie schodzi przy tym do krypty przeznaczonej dla inteligentów z lamusa. Moim zdaniem lepsze czasy już były, ale ja jestem pesymistą;)

22
DAF pisze:Moim zdaniem lepsze czasy już były, ale ja jestem pesymistą;)
Skoro tyle jest nas na tym forum to chyba mogę powiedzieć, że w jakimś stopniu wierzymy, że sytuacja się poprawi. Bo skoro my sami czytamy, to jest szansa, że nasze dzieci też będą czytać. I może jakimś cudem wciągną w to chociaż część swoich znajomych.
Everything happens for a reason

24
TadekM pisze:obwinianie komunizmu o całe zło jest bliskie memu sercu, ale prawda jest taka, że w tym wypadku jest bez sensu. Statystyki czytelnictwa zaczęły wyraźnie spadać około 2000 roku. W momencie, gdy coraz większy udział w społeczeństwie miały pokolenia komunizmu de facto nie pamiętające. Wcześniej podobny spadek zanotowały w drugiej połowie lat 80tych, ale to nadal był taki procent, za który my całowalibyśmy ręce.
Nie do końca. w roku 2000 pokolenia, które faktycznie nie pamiętają komunizmu wychodziły dopiero na rynek pracy. Spadek czytelnictwa był właśnie pokłosiem wejścia w nowy rodzaj gospodarki gdzie należało ze sobą konkurować. Ludzie zaczęli też mieć formalnie coraz mniej pieniędzy. Wystarczy chociażby zobaczyć ile czasopism tylko z kręgu fantastyki powstało w tamtym czasie a ile jest obecnie wydawanych regularnie.
TadekM pisze:Nie odniosłeś się - nikt się nie odniósł - zupełnie do idei finansowania kultury jako takiej. Nawet od tematu PISFu w pewien sposób uciekasz, bo znów piękny pojazd po komunizmie, ale zamiast odpowiadać na pytanie, zadajesz własne. Jakoś nie mówisz nic, co było się stało z naszym kinem, gdyby go zupełnie zlikwidować.
Bo PIFS jest właśnie takim reliktem, gdzie dofinansowania otrzymują ci którzy mają odpowiednie układy, a wszelkie uzasadnienie decyzji są tajne. Czy zbudujemy kolejny tym razem Polski Instytut Sztuki Pisarskiej gdzie dofinansowania będą otrzymywać ci którzy aktualnie piszą zgodnie z wolą rządzących?
A co do Van Gogha to rozumiem, że powód dla przytoczenia tej historii jest następujący: warto przez pół życia być menelem, bo jest pewna szansa, że jak już umrzesz w wieku 37 lat, to za kolejne kilkadziesiąt będziesz sławny. Tak? Poprosiłbym o wytłumaczenie jak to się ma do tego konkretnego tematu, bo nie jest to dla mnie jasne.

To zmień nazwisko na Norwid. Masz zawsze osobę niedoceniona, która pomimo talentu jakoś ze swojej pracy nie mogła wyżyć. To jest normalne. Bo człowiek na sztukę zacznie wydawać pieniądze jak zaspokoi swoje podstawowe potrzeby.

W Polsce mamy gro problemów realnych wpływających na sytuację gospodarczą. Jedna afera korupcyjna goni kolejną. Państwo ledwo zipie pod zwiększająca się biurokracją. Więc najlepszym pomysłem jest dokładać kolejnych, bo autorom się należy.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

25
Co do Norwida/Van Gogha - nie rozumiemy się. Mówisz o jednostkowych przypadkach, do tego geniuszach, do tego funkcjonujących w innej rzeczywistości - ja o pewnym ogóle. Można mnożyć te jednostkowe przypadki, ale nie zmienia to faktu, że ich wartość jako przykładu dla całej dziedziny sztuki w XXI wieku nie jest duża. Wydaje mi się z kolei, że Malanowska jest przykładem typowego w dzisiejszej Polsce pisarza, nie pisarza niedocenionego.

PISF. Widzę, że muszę wprost. Zgoda, PISF jest strasznym reliktem i mimo reformy sposobu przyznawania dofinansowania (która notabene odbiła się chyba pozytywnie na kondycji naszego kina, ale może to być zbieg okoliczności) nadal pozostaje szalenie niewydolny. Ale bez PISFU nie ma 90% polskich filmów, w tym wszystkich filmów np. Wojciecha Smarzowskiego, Pasikowskiego, etc. To co zostaje, to opowiastki w stylu "Kochaj i tańcz".

Nie do końca. w roku 2000 pokolenia, które faktycznie nie pamiętają komunizmu wychodziły dopiero na rynek pracy. Spadek czytelnictwa był właśnie pokłosiem wejścia w nowy rodzaj gospodarki gdzie należało ze sobą konkurować. Ludzie zaczęli też mieć formalnie coraz mniej pieniędzy. Wystarczy chociażby zobaczyć ile czasopism tylko z kręgu fantastyki powstało w tamtym czasie a ile jest obecnie wydawanych regularnie.
To jest ciekawa myśl. Z drugiej strony jest to też moment rozwoju innych mediów. Rozwija się telewizja (np. TVN zaczyna nadawanie na przełomie lat 1997/98; pierwsze szerzej dostępne "kablówki" czy telewizje satelitarne to lata 98/99, cyfrowy polsat, których oznacza dojście tego medium "pod strzechy" to grudzień 99) i dopiero zaczynają się pojawiać popularne formaty, wkrótce dojdzie też Internet. Wspominam o tym dlatego, że umiarkowanie przemawia do mnie wizja tego, że nie czytamy książek bo rząd jest zły, a gospodarka nie sprzyja czytaniu.

Myślę, że nie czytamy raczej dlatego, że 1. Nie mamy nawyku, że w ten sposób można spędzać czas. 2. Nie uważamy, że to fajne. 3. Na co dzień obcujemy z mediami, które uczą nas skupiać uwagę na wielu rzeczach na raz, najczęściej przez krótki czas. Co owocuje problemem z koncentracją na wielostronicowym tekście.

DAF
Nie wiem. Nie jestem socjologiem, studiowałem SM i są to raczej moje własne obserwacje, niż rzetelne badania. Ale skoro już o tych obserwacjach mowa, to znam sporo całkiem inteligentnych osób, które nie czytają albo czytają mało (co ciekawe, większość z nich zarabia dobrze). I myślę, że o nich można walczyć. I że to właśnie może być te kilka procent.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

26
Ktoś napisał, że ostatnia książka Masłowskiej sprzedała się prawdopodobnie w 1500-2000 egzemplarzach. Rany, chciałbym sprzedać chociaż 1000 swojej (jestem w trakcie nawiązywania kontaktu z Novik) i jakbym zarobił na piwo to bym się bardzo cieszył.

Nie uważam, że powinno się narzekać, bo pisanie to mimo wszystko fajne zajęcie (chociaż nie uzależniałbym od tego specjalnie życia, kupując np. mieszkania na kredyt, wolałbym na nie odłożyć, choćby miało to potrwać piętnaście lat). Moim zdaniem problemem jest brak czytelników. Polska to kraj małych nakładów i ogólnie małej sceny książkowej? Dlaczego tak się dzieje? Już wam naświetlam sytuację.

Polska to kraj przeżarty mentalnością katolicko-parafialną (tj. antyintelektualną). Przeciętny Polak utożsamia rozwój duchowy tylko i wyłącznie z chodzeniem do kościoła, gdzie kontakt ze słowem pisanym ma tylko, jak mu ksiądz coś z ambony przeczyta. W laickich Czechach sprawa wygląda z goła inaczej. Tam są wyższe nakłady i większa scena literacka.

Więc poniekąd to w mentalności leży przyczyna niskiego czytelnictwa (a tym samym niskich zarobków autorów) na terenie Którejśtam Przenajświętszej RP. Owszem, podatek VAT na książki to głupota, ale to nie system zabija czytelnictwo. Zabija je w młodych ludziach także szkoła, obrzydzając lekturę forsowaniem przeróżnych antyków, których nikt dzisiaj nie chce czytać. O ile jeszcze w Słowackim, Reymoncie, czy Żeromskim znajdzie się jeszcze coś wartego uwagi, to Mickiewicz albo Sienkiewicz wywołują totalną frustrację młodych ludzi. Gdzie w polskiej szkole jest miejsce dla literatury nowoczesnej? Nie ma, samemu trzeba się od A do Z zapoznać. Szkoda, bo nie każdy to zrobi. W końcu nawet najlepsze książki trzeba jakoś promować.

Może za 20-30 lat opisana powyżej sytuacja się zmieni. Zawsze trzeba mieć taką nadzieję.

27
Tiki pisze:Polska to kraj przeżarty mentalnością katolicko-parafialną (tj. antyintelektualną). Przeciętny Polak utożsamia rozwój duchowy tylko i wyłącznie z chodzeniem do kościoła, gdzie kontakt ze słowem pisanym ma tylko, jak mu ksiądz coś z ambony przeczyta. W laickich Czechach sprawa wygląda z goła inaczej. Tam są wyższe nakłady i większa scena literacka.
Nie do końca się z Tobą zgodzę, bo unikam kościoła jak mogę i z tego co wiem, to większość moich znajomych też. I nie wpływa to na to czy czytają więcej książek. Czytanie książek albo można wynieść z domu, albo można się nim zarazić w którymś z etapów życia. Co do tego drugiego to na drodze staje przeważnie to, co sam zauważyłeś, czyli:
Tiki pisze: szkoła, obrzydzając lekturę forsowaniem przeróżnych antyków, których nikt dzisiaj nie chce czytać.
Szkoła nie uczy, że czytanie jest przyjemne i pożyteczne. Nie uczy, że czytanie to przygoda i podróż do innych światów. Czytanie to przymus, bo ktoś coś kazał na kiedyś przeczytać i jeszcze, o zgrozo, pozaznaczać jakieś cytaty. Tak więc czytanie to nie jest forma relaksu tylko coś, co trzeba odbębnić by mieć wolne i móc odpocząć robiąc inne rzeczy.
Everything happens for a reason

28
Ale narzekacie. Literatura była i będzie zawsze. A że robi się na powrót elitarna, to tylko na dobre jej wyjdzie.
Wklejam, bo myśli rozsądne warto kopiować.

Co do samego tematu. Cóż, prawidła rynku są niewidzialne i pozbawione skrupułów jak tak ręka Adama Smitha. Najwyraźniej nie ma takiego zapotrzebowania na książki. Rzadko to robię, ale sparafrazuję tutaj słowa pana Janusza Korwina Mikke, fakt, ze zabijanie smoków jest trudne nie oznacza, że każdy zabójca smoków będzie żył w luksusie.

29
Polska to kraj przeżarty mentalnością katolicko-parafialną (tj. antyintelektualną). Przeciętny Polak utożsamia rozwój duchowy tylko i wyłącznie z chodzeniem do kościoła, gdzie kontakt ze słowem pisanym ma tylko, jak mu ksiądz coś z ambony przeczyta. W laickich Czechach sprawa wygląda z goła inaczej. Tam są wyższe nakłady i większa scena literacka.
Tiki pisze:Zabija je w młodych ludziach także szkoła, obrzydzając lekturę forsowaniem przeróżnych antyków, których nikt dzisiaj nie chce czytać. O ile jeszcze w Słowackim, Reymoncie, czy Żeromskim znajdzie się jeszcze coś wartego uwagi, to Mickiewicz albo Sienkiewicz wywołują totalną frustrację młodych ludzi.
Dawno nie przeczytałem takiej liczby stereotypów....

Sienkiewicz wywołuje frustrację... czym? Słowacki ok a Mickiewicz już nie. To się uśmiałem.
Tiki pisze:Gdzie w polskiej szkole jest miejsce dla literatury nowoczesnej? Nie ma, samemu trzeba się od A do Z zapoznać.
A nie na tym polega właśnie nauka? Szkoła ma dać narzędzia a nie wbijać ludziom czegoś do głowy.
TadekM pisze:Co do Norwida/Van Gogha - nie rozumiemy się. Mówisz o jednostkowych przypadkach, do tego geniuszach, do tego funkcjonujących w innej rzeczywistości - ja o pewnym ogóle. Można mnożyć te jednostkowe przypadki, ale nie zmienia to faktu, że ich wartość jako przykładu dla całej dziedziny sztuki w XXI wieku nie jest duża. Wydaje mi się z kolei, że Malanowska jest przykładem typowego w dzisiejszej Polsce pisarza, nie pisarza niedocenionego.
Chcę tylko powiedzieć, że nawet wybitni często nie potrafili utrzymać się ze swojej sztuki.
TadekM pisze:Ale bez PISFU nie ma 90% polskich filmów, w tym wszystkich filmów np. Wojciecha Smarzowskiego, Pasikowskiego, etc. To co zostaje, to opowiastki w stylu "Kochaj i tańcz".
A może to właśnie jest droga. Najpierw trzeba ludzi przyzwyczaić do polskiego kina i książki.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

30
Polska to kraj przeżarty mentalnością katolicko-parafialną (tj. antyintelektualną). Przeciętny Polak utożsamia rozwój duchowy tylko i wyłącznie z chodzeniem do kościoła, gdzie kontakt ze słowem pisanym ma tylko, jak mu ksiądz coś z ambony przeczyta (...)
Więc poniekąd to w mentalności leży przyczyna niskiego czytelnictwa (a tym samym niskich zarobków autorów) na terenie Którejśtam Przenajświętszej RP.
Aż się uśmiałam się z tych pogrubień. Jakbym czytała jakiś komentarz onetowy.

Można powiedzieć, że 30 lat temu Polacy mieli o wiele bardziej „zaściankową”, według Twoich poglądów, mentalność. Szczególnie mierząc liczbą wiernych uczęszczających regularnie na nabożeństwa. A nakłady były nieporównywalnie wyższe, rodzimy rynek literacki kwitł, można przywołać przykład świeżego jeszcze wówczas Łysiaka.

Co do wywiadu i komentarzy - zdrowy rozsądek podpowiada, że Loony i Óp mają rację – jak sobie pościeliłeś, tak się wyśpisz. Pani ma doktorat z biologii, ale postawiła na pisanie – jej wybór. W dodatku z głodu nie umiera, ma dobrze zarabiającego męża i czas, by poświęcić się pisaniu – traktowanemu jako hobby z pewnym finansowym profitem.

Poza tym owe 16 miesięcy wydaje się być przesadzone. Szczególnie etap planowania. Książkę można mieć w głowie od rana do wieczora – można nawet śnić, co nie znaczy, że pracujemy wtedy 20 h na dobę. O etatowej pracy też się myśli po godzinach, dokształca się, przygotowuje – ale to nie znaczy, że ktoś nam za to zapłaci.

Natomiast pisanie i redakcja zajmują niewątpliwie dużo czasu, za który oczekiwałoby się zysków finansowych, szczególnie gdy książka została doceniona; to prawda. Ale w wypadku pisarzy bardziej niż zwykle rządzi zasada – klient to pan. Nie kupi, nie ma pieniędzy. A że w Polsce niestety klient kupuje mało...

Tu by się należało zastanowić, dlaczego u naszych południowych i zachodnich sąsiadów sytuacja wydawnicza jest o tyle lepsza. Tylko na serio, bez pokrzykiwania o ciemnogrodzkiej mentalności.

31
No, powiem szczerze, że wychodzi na to, że każdy ma własną teorię bardzo często zupełnie inna i najczęściej niezgodną z pozostałymi. Bawi to już nawet mnie :)

Co do południowych sąsiadów, to chciałem ich nawet wykorzystać, ale niestety przyznać trzeba, że oni jednak mają dużo lepsze lepsze warunki ekonomiczne. 40% wyższy dochód per capita przy o ponad jedną trzecią niższym współczynniku Giniego (współczynnik nierówności) świadczy na korzyść tego, że pieniądze mogą mieć coś wspólnego z czytaniem.

Mnie natomiast bardzo interesuje zdanie pisarzy. Co więcej, mam wrażenie, że nas obserwują (wiem, paranoja ;) ), ale nie chcą się wypowiedzieć :)
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron