Stany dowiodły w czasach zimnej wojny, że potrafią bezwzględnie walczyć o kraje ze swojej strefy (nawet w Afryce, wspierając militarnie i gospodarczo antykomunistyczne reżimy, drenując ostro przy tym własną gospodarkę)
Tak. Szczególnie w czasach Reagana. Ale te czasy - i tamto antykomunistyczne nastawienie społeczeństwa, poczucie realnego zagrożenia - dawno minęły.
Z dominacji amerykańskiej na naszym podwórku wynika więcej zysków niż strat i w sytuacji geopolitycznej Polski jest to najlepsza z możliwości, jaka mogła zostać zrealizowana.
Też tak sądziłam. Do czasu interwencji w Iraku, a raczej – gdy okazało się, że poszliśmy na wojnę, nie umiejąc wynegocjować nic sensownego w zamian.
Polska jest właściwie jedynym dużym, a do tego prawie bezwarunkowym sojusznikiem Stanów w Europie, podobnie jak Izrael na Bliskim Wschodzie.
Wydaje mi się, że to podejście niestety przestało być aktualne w kilku ostatnich latach. Rezygnacja z tarczy antyrakietowej w Polsce była tylko jednym z symptomów tego, że dla Ameryki zamiast Europy Środkowej o wiele ważniejsze stają się inne regiony, jak Pacyfik. Mam wrażenie, że Obama i jego doradcy nieszczególnie przejmują się sytuacją w Europie – i nie rozumieją zależności, które tu zachodzą. USA prawdopodobnie tego pożałuje za kilka lat, ale faktem jest, że tego bezwarunkowego sojusznika, jakim była Polska jeszcze dziesięć lat temu – już straciła.
Podobnie Europa zachodnia zmieniła się od czasów zimnej wojny. Lata 80, epoka silnych przywódców, minęły. Teraz liczą się Merkel i ewentualnie, na swoim polu, Cameron – ale i oni kalkulują straty i korzyści ekonomiczne. Niemcy są nastawione na „podboje” gospodarek, nie nowych terenów. Polska jest w niemieckiej strefie gospodarczej, Ukraina – nie. Dlatego nie sądzę, żeby Niemcy zrobiły coś, nawet gdyby Rosjanie wyszli poza Krym.
Nikt tu nie wspomina o Turcji, która ma jedną z silniejszych armii świata, szybko rozwijającą się gospodarkę – i jeśli Rosja ma się liczyć z którymś z państw, przy zajmowaniu Krymu to z Turcją. Deklaracje o ochronie Tatarów krymskich nie są tu bez znaczenia. Ale sądzę, że ta kwestia jest już załatwiona za kulisami.
Turcja jest też jednym z najważniejszych sojuszników Ameryki, chociaż i w niej w ostatnich latach polityka przybrała kurs niekorzystny dla USA.
Mam wrażenie, że ludzie zachodniego świata – i spora część polityków – są tak ospali, że nie uwierzyliby w szerszy atak Rosji, nawet gdyby już miał miejsce. A czy on jest możliwy? Nie wiem. Atak na Polskę sobie niedawno na Białorusi ćwiczyli

W perspektywie kilkunastu lat niczego nie można być pewnym, ale to wręcz slogan...