Powiedzmy tak: Jestem w miarę zadowolony. Mieszkanie, 5-6 tyś książek, bodaj 7 letni samochód, wakacje dla dzieci zaklepane, rachunki popłacone, moja wiarygodność kredytowa też jest niezagrożona.
ale gdy na allegro licytowano list z Wojsławic wysłany w 1834 roku prawdopodobnie przez lekarza którego nazwisko mi się parę razy przewinęło odpadłem na 420 zł. Choć przydałby mi się jak cholera... A przynajmniej jego treść warto by poznać.
Ech i ten cudny krzyż harcerski z Wołynia, grawerska robota podwójny wieniec z liści dębu z zaznaczonymi żołędziami (nakład kilkadziesiąt sztuk) co to pół roku temu poszedł za 4800... Też chciałbym go mieć. Nawet od biedy tyle bym zeskrobał - ale... No właśnie to "ale" które odróżnia wariata i idiotę
Jestem wariatem. Ale muszę pamiętać o bezpieczeństwie rodziny. Zwłaszcza bezpieczeństwie finansowym.
Ergo: Żyję mniej więcej na poziomie na którym żyje sobie szwedzki drwal. I w lepszym klimacie. Trociny nie lecą do oczu. I mniejsze ryzyko że drzewo mnie przygniecie.
Jednak widzę wśród znajomych masę ludzi dla których mój poziom życia to niedościgniony ideał - walczą z rzeczywistością ale nie dogonią. Są to ludzie często lepiej ode mnie wykształceni, funkcjonujący na wyższym poziomie percepcji kultury. więcej oglądają filmów, więcej słuchają muzyki, więcej czytają książek etc.
Czyli coś w tym kraju jest nie tak... (co jest nie tak opisuję na mim blogu - tu może nie śmiećmy polityką).
Zasadniczo jestem życzliwy ludziom. Chciałbym żeby każdy w tym kraju zarabiał jak szwedzki drwal. I nawet nie muszę mieć więcej niż inni. No może troszkę
Czy da się zarobić na pisaniu? Tzn. czy np. kupię sobie kiedyś dom nad morzem by jeździć tam na wakacje. Albo kampera by zjeździć Europę? Zapewne tak. W każdym razie w to wierzę - bo już raz tak było.
Debiutowałem za rządów SLD - 20% bezrobocia i te sprawy. Zmieniła się władza pojawiła się koniunktura i nakłady oraz zarobki wystrzeliły do góry świecą. Ergo: sporo osób mnie czytało a mając pieniądze pognali do księgarni by postawić lubiane książki na półkach.
Jeśli zmieni się koniunktura to wróci. Bo i dziś czyta mnie masa ludzi - po książkach które dostaję do podpisania widać że przeszły przez wiele rąk. Książki które podpisuję dla bibliotek też są solidnie zużyte. Do tego dochodzą dziesiątki tysięcy piratów - może niektórych przetrzeźwi na tyle że kupią "legalki".
Ergo: praca wykonana teraz czekam na koniec kryzysu by pojechać znowu winą do nieba... tzn. podnieść zarobki do poziomu właściciela szwedzkiego tartaku. Nawet wierzę że to się samo tak zrobi
Cykle koniunktury są podobno siedmioletnie. Ergo: powinno zacząć się poprawiać w 2015-tym. Wzrost koniunktury oznacza też większe szanse dla debiutantów na pierwszą publikację. Zatem pióra w dłoń - macie powiedzmy rok czasu. Do 2022-iego jest Wasz czas. Potem kolejny kryzys.
[ Dodano: Wto 24 Cze, 2014 ]
Nomada pisze:
Moim zdaniem, to jest tak idealny konglomerat zawodowy, że lepszego nie ma

. Muzyk + pisarz

.
a można kolektywnie? No moja Żona jest muzykiem...
