Dreamcatcher pisze:Panie Andrzeju, czy rzeczywiście jest aż tak ciężko?
jeszcze nie jest bardzo źle - ale widzę co się dzieje i dedukuję jak sytuacja (w tym moja sytuacja) może wyglądać za pół roku.
wprawdzie mówi się ze nim gruby schudnie to chudy zdechnie - ale szczerze powiedziawszy wolę siedzieć u szczytu stołu, a nie czerpać zadowolenie że jestem ostatnim żywym na cmentarzu...
Polska rzeczywistość bywa trudna, nie tylko dla pisarzy, ale ogólnie, dla Polaków...
wiem ilu moich znajomych jest na bezrobociu albo cienko przędzie.
taki mamy klimat.
globalne ocieplenie - słonko Peru nas przypala...
Faktycznie, debiutanci lekko nie mają,
ech - najgorsze jest to że pamiętam rok 2002 - wiem jakie szanse mieli debiutanci wtedy...
wszystko się wiąże. To nie jest wojna debiutantów i starych wyjadaczy tylko struktura cechowa. Jeden element nie może istnieć bez innego.
Debiutanci są potrzebni - język się zmienia - myślenie się zmienia. Obecność młodych sprawia że trzeba szukać nowych rozwiązań fabularnych. Zmusza do biegu. Współzawodnictwa. Udane debiuty wymuszają na starych wyjadaczach szlifowanie jakości żeby przestać czuć oddech pogoni na karku.
I patrząc szerzej - nikt nie jest wieczny. To co się buduje za jakiś czas trzeba będzie oddać w ręce następców. O ile tacy będą.
jednak Pański dorobek pisarski jest już jednak tak bogaty, że narzekanie nieco mnie dziwi.
upadek z wysokiego konia trwa dłużej ale na końcu zaboli podobnie lub bardziej...
Być może powinien Pan coś zmienić? Negocjować stawkę z wydawcą albo zmusić do lepszej promocji książek?
negocjować mogę z rządem:
a) obniżkę ZUS by księgarnie przestały plajtować.
b) sprzedaż lokali księgarniom - by nie było potrzeby doliczania do ceny końcowej horrendalnych czynszów.
c) zniesienie podatku vat - by wyeliminować choć część biurokracji
d) podniesienie przeciętnych płac przynajmniej do poziomu greckich zasiłków dla bezrobotnych...
o i jeszcze ucinanie łap piratom komputerowym.
tzn. ja jestem gotów do negocjacji tylko z rządu nikt nie przyszedł...
Od strony wydawców, drukarzy, hurtowni, księgarzy obcięto wszystkie koszta jakie się dało. Mam odpukać dość wysokie nakłady to pozwala na negocjacje warunków druku, promocji etc.
Być może warto postawić na angielskie tłumaczenia?
cool - znajdź mi wydawcę w krajach anglosaskich a odpalę Ci 1/3 tego co wydrzemy.
A już poważniej - były próby. Efekt zerowy.
Nie chcę się wymądrzać, ale trochę dziwi mnie postawa "smerfa marudy".
Pomyliłeś się...
to jest postawa Smerfa Pracusia który przez 18 lat nie wypuszczał narzędzi z dłoni, a teraz bezsilnie patrzy jak płonie wioska podpalona przez Gargamela...
[ Dodano: Śro 23 Lip, 2014 ]
Co do reklamy:
Jeśli spadają nakłady to możliwości są trzy:
a) pisarz się skiepścił i już go nie kochają.
b) naród nadal kocha ale ludziom brak kasy
c) inne.
stawiam na "b"