122
Ja dosyć często mam do czynienia z inkunabułami, czyli drukami wydawanymi do roku 1500. Trzeba przyznać, że odpowiednio przechowywane, trzymają się świetnie.
Kwaśny papier nie daje książkom takich możliwości. Tutaj jeszcze jeden link:
http://fakty.interia.pl/nauka/news-jak- ... nId,809833
Dlatego już od lat 90. prowadzi się digitalizację w bibliotekach naukowych, posiadających zbiory inkunabułów i starodruków. Czytelnikom można je w takiej formie udostępniać bez ograniczeń :)
Ale należy liczyć się z tym, że znaczna część zasobów książek papierowych jednak przepadnie... Poza egzemplarzami obowiązkowymi, rozsyłanymi do wytypowanych bibliotek. Wydawcy powinni o tym pamiętać :wink:
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

123
Andrzej Pilipiuk pisze:
Dreamcatcher pisze: Dlaczego więc piszemy? Oczywiście dla wiecznej chwały i nieśmiertelnej pamięci przyszłych pokoleń czytelników, bo na pewno nie dla pieniędzy* ;)
Mów za siebie - ja nie chcę sławy ani chwały - ja chcę kasy!!! ;>

Andrzeju, oczywiście to był żart i to z pozycji potencjalnego debiutanta. Wysyłając moje pierwsze "dzieło" do wydawców, nie spodziewam się krociowych zysków. Sławy też się nie spodziewam ;) Ty jednak patrzysz na kwestię zarobków pisarzy z nieco innej perspektywy – bardzo słusznie.

Za dobrą pracę należy sie dobra płaca.

Ktoś wcześniej wspominał o tym, że ściągnięcie pirackiej książki i polecenie jej znajomym działa na korzyść autora. Idąc taki tokiem myślenia, zapraszam na “praktyki” przy remoncie mojego mieszkania. Pracy jest sporo, a jak sie spiszesz, to być może polecę Cię znajomym, a oni być może Ci zapłacą... tak na serio, to nie jest uczciwe podejście, a zwykła kradzież.

Ostano widziałem na sieciach ciepłowniczych napis, który ma zmusić do refleksji potencjalnych złodzieiji : “Siódme: nie kradniji”. Być może taki napis powinien pojawić się na każdej książce?

124
Aktegev pisze:Smartfon, tablet, komp... szkoda oczu. Na dłuższą metę przy publikacjach elektroniczych sprawdza się tylko czytnik z e-papierem.
Też długo tak myślałem (używam Kindle'a ponad dwa lata), ale to nie do końca prawda. Na ekranach typu OLED (np. super-AMOLED Samsunga), które nie posiadają podświetlenia matrycy, czyta się bardzo dobrze. Trzeba tylko wyjść poza schemat i zrobić białe litery na czarnym tle (plus bardzo mała jasność) - efekt świetny, nie męczy oczu i oszczędza baterię. Teraz są już nawet tablety z tymi wyświetlaczami, instalujesz aplikację Kindle na Androida i Voila! :)
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis znaleziony w sieci...

125
Dreamcatcher pisze: Ktoś wcześniej wspominał o tym, że ściągnięcie pirackiej książki i polecenie jej znajomym działa na korzyść autora. Idąc taki tokiem myślenia, zapraszam na “praktyki” przy remoncie mojego mieszkania. Pracy jest sporo, a jak sie spiszesz, to być może polecę Cię znajomym, a oni być może Ci zapłacą... tak na serio, to nie jest uczciwe podejście, a zwykła kradzież.
Ale na tej zasadzie biblioteki również okradają autorów. Mogę pójść i pożyczyć książkę ZA DARMO. Wydawnictwo zostało zakupione raz, a korzysta ogromna liczba ludzi. Jak ktoś udostępnia PDF, to w sumie robi tak samo, jak biblioteki. Kupuje raz i korzysta ogromna liczba ludzi.

126
Dreamcatcher pisze: tak na serio, to nie jest uczciwe podejście, a zwykła kradzież.
spadek po komunie moim zdaniem.

za komuny legalnej dystrybucji np filmów video czy gier komputerowych praktycznie nie było. (coś tam pod koniec).

powiem więcej - piractwo mogło być nawet aktem swoistego bohaterstwa (choć motywowanego ekonomicznie...) - bo na warszawskim Różycu można było zdobyć "Łowcę Jeleni".

Oryginalne płyty, kasety czy CD przywożono z zachodu i kosztowały bajońskie pieniądze (przypominał średnia płaca ok 1988-mego to było 18-20$ USA).

Do tego pozycja wdeptania w błoto sprzyja frustracji. Czytał sobie człowiek że Limahl kupił ze swoim kochankiem willę za 3 miliony dojczemarek a teraz jadą na wakacje własnym jachtem i ogarniał go wkurw... tzn. "słuszny klasowo gniew człowieka pracy".

Albo mając 13 lat dowiedziałem się z "Kobiety i Życia" że uciekinierka (tzn. rodzina z USA wykupiła krewnych za harmonię dolarów - Żydom czasem na to pozwalano). z ZSRR Milena Jofowicz (ostatecznie ustalono pisownię Milla Jovovich) jako 12 letnia modelka zarabia 3,5 tyś dolarów dziennie. Dla mnie 100 dolarów było wówczas jakąś niewyobrażalna masą kapusty... "słuszny gniew..." mnie ogarnął taki że ściany gryźć i atomówami w amerykańców naparzać - choć był to okres w którym moja wiara w socjalizm była już martwa...

Do tego porąbany kurs czarnorynkowy powodował kompletnie dzikie dysonanse przy próbach przeliczenia... Trzy miliony dojczemarek to było ponad milion dolarów. A za milion dolarów 50 tyś polskich roboli przez miesiąc tyrało na budowie.

Komuna się skończyła ale ten "słuszny klasowo gniew" żyje i ma się dobrze.
Częściowo dla tego że nadal klęczymy w błocie co sprzyja infekowaniu "słusznym gniewem" kolejnych pokoleń.

I to jest cholernie smutne.

Ktoś tyra i zarabia więcej niż my? No to wedle nauk lenina - "grabcie zagrabione" zaczęło się od filmów i muzyki. "oni już i tak zarobili miliony - nie ubędzie im". Postęp technologiczny spowodował rozwój skali zjawiska i pochłanianie kolejnych dziedzin sztuki.
Doszło do książek...

Mechanizm prosty: zawiść, komunistyczna
chęć wyrównania porachunków - jeśli nie
osobiście to chociaż rytualnie.

"Może i ma miliony a ja go spiracę"
"a nawet jak nie ma milionów to go spiracę bo przecież wszystko piracę..."
*

dodatkowym pokłosiem komuny jest wyjątkowo lekki stosunek do praw własności i bezrefleksyjna swoboda w dysponowaniu cudzym mieniem.

Widać to zarówno po powszechnym złodziejstwie,
ogromnym społecznym przyzwoleniu na piractwo,
jak też np. po decyzjach naszych urzędasów.

Szerokie wieloaspektowe zjawisko.
Można by omawiać godzinami a ja mam jeszcze 15 storn redakcji.

*

Nienawiść, zazdrość frustracja - to truje.
Chyba że przekuje się to w pozytywną siłę napędzającą nasze działanie.

Tak, Sapkowski. Grzędowicz, Ziemiański cholerni *beeep*,
ale nadupcę im jeszcze :twisted:

Wracam do roboty...

[ Dodano: Sob 26 Lip, 2014 ]
Kamil D. pisze: Ale na tej zasadzie biblioteki również okradają autorów. Mogę pójść i pożyczyć książkę ZA DARMO.
u nas za darmo - w Szwecji autor ma tantiemy od wypożyczeń - ale nie wiem z jakich środków to jest rozliczane.

Z mojego puntu widzenia - nie widzę problemu.
Zresztą sam korzystam z czytelni naukowych - wiec per saldo wychodzę na zero, albo nawet in plus.
Wydawnictwo zostało zakupione raz, a korzysta ogromna liczba ludzi.
nie taka ogromna - nawet przy ostrożnym korzystaniu 20-30 ludków i książka się sypie. Czasem zgubią i muszą odkupić. Zazwyczaj biblioteka sczytane pozycje brakuje i kupuje nowe egzemplarze.

Poza tym to jest wentyl bezpieczeństwa
Jak ktoś udostępnia PDF, to w sumie robi tak samo, jak biblioteki. Kupuje raz i korzysta ogromna liczba ludzi.
g... nie analogia. sorry.

Przykład?
Zlikwidowana szczęśliwie storna jednego pirata miała liczniki pobrań. Kuzynek ściągnięto tylko z tej jednej 16 tyś kopii. Wrzutka była dwa tygodnie po premierze co prawie wyłożyło sprzedaż.

[ Dodano: Sob 26 Lip, 2014 ]
Słuchajcie - nie ma sensu ględzić o piractwie.

Wy podchodzicie do tego od strony teoretycznej rozważając sobie czy to jest szkodliwe - ja mam na co dzień skutki praktyczne - widzę jak mnie to wali po kieszeni.

Skala? Za to co ukradziono przez te lata może dom bym w Wojsławicach postawił :?

127
Nie jestem pewna, czy piractwo aż tak blokuje sprzedaż? Autor „Metra 2033”, Rosjanin, udostępnił całą książkę na swojej stronie. Mimo to sprzedała się świetnie i zdobyła sławę także na Zachodzie.

W Niemczech piractwo jest powszechnie postrzegane jako nieetyczne, ale wypożyczyć wszystko – i to nie jest tak, że książkę przeczyta 20 osób, na pewno dużo więcej. Biblioteki są piękne urządzone i oblegane, a czytać można wszędzie, także w każdej księgarni, gdzie miejsca jest więcej niż w polskich Empikach za lepszych czasów.

Co więcej, w bibliotekach stoją bezpłatne skanery. Na potrzeby studentów, być może... ale w głównej miejskiej, gdzie pozycje naukowe są marginesem, też się ostatnio pojawiły.

Problemem Polski jest, jak już wspomniano, raczej cena książek nieproporcjonalna do zarobków (czyli zarobki nieproporcjonalnie niskie w stosunku do potrzeb) i... brak kultury czytania. Gdy się porówna statystyki z Polski i innych krajów, wychodzi przepaść.

[ Dodano: Sob 26 Lip, 2014 ]
Trochę zabrzmiało, jakbym się chciała wymądrzać z tym piractwem, więc spieszę wyjaśnić - wierzę Szanownym Pisarzom, że to problem. Zastanawiam się tylko, czemu - najwidoczniej - rynek wydawniczy funkcjonuje w Polsce gorzej niż u kilku naszych sąsiadów.

128
Galla pisze:Nie jestem pewna, czy piractwo aż tak blokuje sprzedaż? Autor „Metra 2033”, Rosjanin, udostępnił całą książkę na swojej stronie. Mimo to sprzedała się świetnie i zdobyła sławę także na Zachodzie.
Nie wiem Galla, czy to jest dobry przykład. Nie chcę się czepiać, bo fajnie jest dostawać prezenty - być może Głuchowski faktycznie chciał zrobić romantyczny gest w stronę czytelników, ale równie dobrze mógł być to efekt planu budowania nowego uniwersum i przywiązania czytacza. Metro to odpowiedź na popularność Stalkera (za wschodnią granicą to literackie przedsiębiorstwo (ponad 80 książek (sic!)). Seria Metro również bardzo szybko się rozwija i kolejne książki są już płatne.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

131
Filip pisze: Nie wiem Galla, czy to jest dobry przykład. Nie chcę się czepiać, bo fajnie jest dostawać prezenty - być może Głuchowski faktycznie chciał zrobić romantyczny gest w stronę czytelników, ale równie dobrze mógł być to efekt planu budowania nowego uniwersum i przywiązania czytacza.
Pierwszą wersję Głuchowski opublikował w 2002 roku - i tu jestem w stanie uwierzyć, że po prostu podzielił się książką, której nikt nie chciał mu wydać. Potem na pewno doszedł do tego marketing, ale spójrz na dane (mam nadzieję, że w tym wypadku fani czuwają nad Wikipedią):
Druga wersja powieści – 20 rozdziałów (2005 rok). Przeredagowana i uzupełniona, opublikowana była na stronie internetowej m-e-t-r-o.ru. Tak jak w pierwszej wersji, przy kolejnych rozdziałach znajdują się odnośniki do muzyki.

Pierwsza publikacja powieści w formie drukowanej książki ukazała się 24 października 2005. Została wydana przez Eksmo w nakładzie 8000 sztuk, później dodrukowano jeszcze 3000 egzemplarzy.

Drugie książkowe wydanie powieści ukazało się w 2007 roku nakładem wydawnictwa Populiarnaja Litieratura, początkowo w ilości 100 000 sztuk.
A to dopiero początek fali...

Fakt, że książka wisiała w necie nie był przeszkodą, ale zachętą do kupna wersji papierowej. Autor niejako obrócił problem piractwa na swoją korzyść - postanowił dotrzeć do jak największej grupy czytelników (na pewno 10 razy więcej ściągnie niż kupi) i zdobyć oddane grono fanów.

Żeby nam nie było zbyt smutno - poszperałam trochę po niemieckich forach i narzekają dokładnie tak samo, jak w Polsce :D Tylko w wyliczeniach przeznaczają 2 lata na proces produkcji i wydania książki i przyjmują 15 tys. sprzedanych egzemplarzy - czyli 30 tys. euro zysku (brutto!!) za sukces bestsellerowy.

132
Nie wiem jak z Litwą - ale np. Czesi wydają w Polsce no. Żamboch jakoś się u nas przebił.

Ja próbowałem w Rosji i na Ukrainie.

Rosja to duży rynek (choć stawka tylko 25% naszej) a fantastyka tam nieźle schodzi - ale projekty jeszcze 5-6 lat temu zakrojone ambitnie - nie wypaliły.

Ukraina - niewypał straszliwy. Ale jeszcze popróbuję.

Ekspansja ma sens. Tylko kiepsko idzie.
Z Bułgarią nic się nie udało.

*

Co do "Metra 2033" - tak mi się zdaje że to już cała seria książek i produkty powiązane - być może pierwsza została poświęcona jako koszt reklamy? Nie wiem. Jakoś to sobie skalkulowali i zaryzykowali.

Może odbili sobie na koszulkach z nadrukami i innych gadgetach?
Na kolejnych tomach? może liczą na kasę z ekranizacji?

[ Dodano: Sob 26 Lip, 2014 ]
100 tyś szt. Metra to ładny wynik - ale ok 2007-2009 roku Andriej Bielanin sprzedawał bez takich sztuczek średnio 250 tyś każdej swojej książki a wydawał jak ja - minimum 2 rocznie

[ Dodano: Sob 26 Lip, 2014 ]
ps. Czytelnictwo w Czechach wedle szacunków "nakłady beletrystyki a liczba ludności" jest dwa razy bardziej rozpowszechnione niż u nas. Do tego narywają jeszcze Słowację, podobnie jak ruscy nakrywają Ukrainę.

Z małych narodów najwięcej czytają Ormianie - ale oni już za ZSRR byli ewenementem.

[ Dodano: Sob 26 Lip, 2014 ]
A tu macie Bielanina - popatrzcie na listę publikacji i daty...

http://pl.wikipedia.org/wiki/Andriej_Bielanin

mam kompleksy jak stąd do Irkucka.

133
Andrzej Pilipiuk pisze:A tu macie Bielanina - popatrzcie na listę publikacji i daty...

http://pl.wikipedia.org/wiki/Andriej_Bielanin
łaaal, facet musi mieć ze trzech ghost writerów albo nie ma życia, tylko siedzi i pisze :shock:
mam kompleksy jak stąd do Irkucka.
lepiej, zeby to żart był, bo normalnie... :roll:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

134
Nie tylko Głuchowski wrzucił swoją książkę w sieć.
Np. taki Stross czy Watts wrzucają nawet kilka formatów, żeby ludzie czytali jak im lepiej.
A jak ktoś lubi papier to i tak kupi wersję drukowaną. Albo przetłumaczoną.

136
Co wy z tym wąchaniem i stawianiem na półce żeby ładnie wyglądało?
Nie lepiej nie mieć nic, co trzeba odkurzać i zajmuje miejsce?
Hej, jedni zbierają znaczki, inni gry w wersjach pudełkowych, jeszcze inni ceramiczne figurki, czemu ktoś miałby nie lubić książek? ;) Mieszkanie tylko wśród szkła, ekranów i surowego betonu jakoś nie jest specjalnie kuszące.
jestem zabawna i mam pieski

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”