136

Latest post of the previous page:

Co wy z tym wąchaniem i stawianiem na półce żeby ładnie wyglądało?
Nie lepiej nie mieć nic, co trzeba odkurzać i zajmuje miejsce?
Hej, jedni zbierają znaczki, inni gry w wersjach pudełkowych, jeszcze inni ceramiczne figurki, czemu ktoś miałby nie lubić książek? ;) Mieszkanie tylko wśród szkła, ekranów i surowego betonu jakoś nie jest specjalnie kuszące.
jestem zabawna i mam pieski

137
Teraz pytanie - co zrobi człowiek który dostał kilka pierwszych książek gratis z netu a za kolejne tomy musi zabulić?

Większość zapewne powie: wała! i ściągnie nielegalne...

138
Andrzej Pilipiuk pisze:Większość zapewne powie: wała! i ściągnie nielegalne...
A ty co powiesz? ;)
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

139
Andrzej Pilipiuk pisze:Teraz pytanie - co zrobi człowiek który dostał kilka pierwszych książek gratis z netu a za kolejne tomy musi zabulić?

Większość zapewne powie: wała! i ściągnie nielegalne...
Ja bym zrobiła zupełnie odwrotnie - kupiła ze względu na szacunek do twórcy. To właśnie oddani fani kupują kolejne tomy serii w ciemno. Podobnie jest w muzyce.
Ale ja nie lubię czytać z ekranu, gdy nie muszę, dlatego papierowe książki zawsze mają priorytet.

141
E.Horsztyński pisze:Tak tu narzekamy i narzekamy, a mnie np bardzo ciekawi, jak się mają pisarze w takich małych krajach jak np Litwa, gdzie jest chyba tylko coś około 3 milionów ludności, a tysiąc sprzedanych egzemplarzy to bestseller.

A ja gdzieś czytałam, całkiem niedawno, że tam z czytelnictwem źle nie jest, bo nakład podstawowy to 2 tys. egzemplarzy, mimo że spora część zamieszkujących Litwę to obywatele rosyjskojęzyczni (czyli mogą czytać w ru - tańsze to i bardziej masowe).
Na ile to prawda - nie wiem, bo na rynku wydawniczym się nie znam.

Ale wydaje mi się, że jak ktoś tu wyżej wspomniał - u nas jest trochę problem z kulturą czytania. Ale teraz ten kryzys dotyka wielu krajów. "Ot, słuchać hadko!" :wink:

142
Zakładam że jest to możliwe - zwróćcie uwagę - litwa była 50 lat pod okupacją. w tym 46 lat mieli okupacji Sowieckiej.

Okupacja sowiecka oznaczała rusyfikację. nie wiem jak było tam - na Ukrainie język ukraiński był pełnoprawnym językiem narodu ZSRR - ale belfer w szkole który podpisał lojalkę że będzie uczył tylko po rosyjsku dostawał na dzień dobry dwukrotnie wyższe uposażenie.

Na Litwie mógł działać ten sam mechanizm.

Co do wydań w językach inny niż rosyjski - były limitowane. Na Ukrainie po ukraińsku wydawano głównie klasykę. Nie wiem jak na Litwie.

Per analogiam - nam by to aż tak nie zaszkodziło - bo klasyki mamy całe wagony - ale Ukraińcy i Litwini odrodzenie narodowe mieli w poł. XIX wieku. Wcześniej kto chciał być inteligentem polonizował się lub rusyfikował. Do tego inteligencja polska wywodzila się in masse ze szlachty - miała kasę. A w każdym razie znacznie więcej niż litewscy czy ukraińscy chłopi którzy tytanicznym wysiłkiem dźwignęli się z kolan i jeszcze odważnie zanieśli "chłopskie języki" na salony.

Po prostu klaski mają nieporównywalnie mniej.

Ergo: po odzyskaniu niepodległości zaczęło się dopiero budowanie podwalin. Litwinom jest łatwiej - większa różnica języków i łaciński alfabet - tamtejsza gimbaza rosyjskiego się już nie uczy, a ze słuchu średnio rozumie. Czytać cyrylicą po postu nie potrafi.

Ukrainiec rosyjski rozumie tak jak my Polacy rozumiemy gwarę góralską, alfabet jest w zasadzie wspólny (2-3 litery inne). Stąd Litwini jak chcą coś poczytać muszą to robić po litewsku a Ukraińcy niekoniecznie. Mogą czytać po rosyjsku bez bólu - jak Słowacy po czesku.

Kompletnie tragiczna sytuacja jest na Białorusi. Bardzo szczupła garstka pisarzy. Gigantyczny kryzys - nie ma co liczyć na stypendia twórcze, dotowanie wydać w jezyku narodowym etc. Nalot dywanowy literatury rosyjskiej. Podobne języki. Większość ludności wręcz dwujęzyczna...

Istnieją obawy że białoruski stanie się dialektem rosyjskiego. I do tego że "wróci na wieś".

143
swoją drogą, moze zacząc pisac po angielsku na tamten rynek:
http://life.forbes.pl/najlepiej-zarabia ... 3,1,1.html

zyc można tu, tylko trzeba jakos przekombinowac, zeby podatki na zachodzie płacić.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

144
Cerro pisze:
Co wy z tym wąchaniem i stawianiem na półce żeby ładnie wyglądało?
Nie lepiej nie mieć nic, co trzeba odkurzać i zajmuje miejsce?
Hej, jedni zbierają znaczki, inni gry w wersjach pudełkowych, jeszcze inni ceramiczne figurki, czemu ktoś miałby nie lubić książek? ;) Mieszkanie tylko wśród szkła, ekranów i surowego betonu jakoś nie jest specjalnie kuszące.
Ja tak mieszkam. Zamiast książek na pólkach mam ebooki na kompie, zamiast pudełek - zapchane konta na steamie i originie, na biurku leży u mnie tylko laptop.
Ale jednej strasznej wady się nadal nie mogę pozbyć - muszę coś napisać ręcznie, zanim to wyląduje w kompie :/
tl;dr

Kawa moim bogiem.

145
ravva pisze:swoją drogą, moze zacząc pisac po angielsku na tamten rynek
Niestety, to klasyczny przykład myślenia życzeniowego - wypromowanie autora w Stanach kosztuje kilkadziesiąt razy więcej, niż u nas, Amerykanie w większości czytają rodzimych pisarzy (gdzieś czytałem, że to jest ponad 97%, ale ciężko mi uwierzyć w taką informację...), biegła znajomość języka i trendów w literaturze amerykańskiej jest przy tym niezbędna, bez agenta literackiego ani rusz, a transfer środków pieniężnych z USA - to jest dopiero wyczyn.

A przecież USA to zaledwie dziesięć razy większy rynek. Gdzie tam - nawet nie tyle; ich jest trzysta milionów, nas czterdzieści...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

146
ale przy siedmiokrotnie wyższych zarobkach i współczynniku zatrudnienia sięgającym 85% populacji...

Kucze muszę policzyć.

Polaków 38 milionów
Pracuje 12 milionów.

Amerykanów 317 milionów
Pracuje ok 270 milionów

x 7 = 1886

1886:12 =

Amerykańce mają 157 razy więcej kasiorki niż my.

147
Ale po co się męczyć, jak jest PKB liczone per capita w PPP xD

Poza tym, twórczość polskich autorów pisana po angielsku w 90% jest obrzydliwa. Nie wystarczy już, że większość nowych polskich autorów musi mieć bohaterów z angielskimi imionami i z możliwie jak najbardziej zamerykanizowanymi realiami, bo polskie brzmią dziwnie?
"Dlaczego ludzie poświęcają tyle uwagi zdefiniowaniu sztuki, kiedy definicja np. drzewa jest równie nieuchwytna?"
Vi Hart

148
bodek pisze:Ale po co się męczyć, jak jest PKB liczone per capita w PPP xD
ok. czuję się znokautowany... :?
"tak bije młodość" (J.London)

Poza tym, twórczość polskich autorów pisana po angielsku w 90% jest obrzydliwa. Nie wystarczy już, że większość nowych polskich autorów musi mieć bohaterów z angielskimi imionami i z możliwie jak najbardziej zamerykanizowanymi realiami, bo polskie brzmią dziwnie?
Polska fantastyka walczy bohatersko z anglosaskimi realiami od połowy lat 90-tych...

149
@Bodek
Nie zgodzę się z tym co napisałeś? Jaka "większość" polskich autorów? Proszę, wymień choć kilku popularnych polskich bohaterów fantasy z ostatnich dziesięciu lat, którzy mają "angielskie" imiona. Trend nadawania "fajnych" imion widoczny jest tylko wśród autorów fanfików i początkujących "twórców" (Tendencja jest równie widoczna jak moje nadużywanie cudzysłowów ;)). W sieci jest pełno opowiadań o Elenach i Daimonach z Krakowa, lub nastoletnich Seren będących oblubienicami czarcich lordów, lecz w pozycjach książkowych już raczej tego nie uświadczymy.

Swoją drogą: Nie potrafię zrozumieć dlaczego dział "Jak wydać?" jest zdecydowanie popularniejszy od "Jak pisać?". Czy nie powinno być na odwrót, a kwestia utrzymania się z pisania powinna pojawić się jako wisienka na torcie? Jako temat, który poruszają osoby już "wydane"?

150
bodek pisze:Poza tym, twórczość polskich autorów pisana po angielsku w 90% jest obrzydliwa. Nie wystarczy już, że większość nowych polskich autorów musi mieć bohaterów z angielskimi imionami i z możliwie jak najbardziej zamerykanizowanymi realiami, bo polskie brzmią dziwnie?
Nie zgadzam się zdecydowanie. Naprawdę jakoś ciężko jest trafić na autora piszącego zupełnie w angielskich realiach, a osoby wpychające angielskie imiona i mentalność w polską rzeczywistość zwykle piszą głównie fanfiction.

Angielskie/amerykańskie/zagraniczne realia wynikają prawie zawsze z kwestii praktycznych, na przykład:

*w kwestii bohatera, w Polsce katolik nie jest nikim dziwnym. W Stanach może budzić już pewne zainteresowanie. Tak samo jest kolorem skóry czy wyjątkowo nietypową pasją (spróbuj w nas uprawiać windsurfing).
*w kwestii tła: jeśli piszę o naukowcach, to prawie oczywiste, że skieruję się jednak w stronę Stanów Zjednoczonych. U nas raczej ciężko pisać o czymś w stylu NASA lub choćby Pentagonu.

Niepotrzebne "amerykanizowanie" NIE jest równe realiom zagranicznym bo to dwie zupełnie różne rzeczy.
Wszystkie pytania bez odpowiedzi znam
I wszystkie pytania te, na które każda odpowiedź jest zła

151
Swoją drogą: Nie potrafię zrozumieć dlaczego dział "Jak wydać?" jest zdecydowanie popularniejszy od "Jak pisać?". Czy nie powinno być na odwrót, a kwestia utrzymania się z pisania powinna pojawić się jako wisienka na torcie?
To nie jest po prostu tak, że każdy pisze po swojemu, bez względu na to jak wiele przeczyta o tym, jak pisać powinien? :lol:
Tu sobie przynajmniej można pogadać... pogdybać... pomarzyć. ;>
jestem zabawna i mam pieski

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”