16

Latest post of the previous page:

Marcin Dolecki pisze:Zwykle trzeba również sporo szczęścia.
No coś w tym jest: odrobina szczęścia jeszcze nikomu nie zaszkodziła :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

17
Navajero pisze:Zawsze tak było. I każdy pisarz był kiedyś debiutantem. Zdeterminowani i utalentowani przebiją się jak zwykle, reszta odpadnie. Też jak zwykle. Takie życie.
nie zawsze tak było są cykle koniunktury czytaj: lepsze i gorsze lata dla debiutantów.
teraz jest bardzo ciężki moment. We wszystkich wydawnictwach. I w wielu innych branżach.

Ludzie nie mają kasy. Władza zamiast odpuścić i coś poluzować dowala podatek vat. do tego rosną lawinowo czynsze (większość księgarni wynajmuje pomieszczenia)(w krakowie padły setki sklepów i sklepików a za to mamy zbędną halę sportową numer kolejny) na prowincji księgarnie nie wyrobiły na ZUS (kioski Ruch-u też znikają...).

18
Cytat z Historii fizyki Andrzeja Kajetana Wróblewskiego (s. 579):
"Na początku XX w. stulecia liczba fizyków na świecie ledwo przekraczała tysiąc [...] Wówczas szansa otrzymania Nagrody Nobla z fizyki była dość znaczna, gdyż wynosiła prawie 3 promile. Obecnie [książka została wydana w 2006 r. - M.D.] liczba fizyków przekroczyła już milion, a reguły przyznawania nagród nie uległy zmianie: w danym roku może być najwyżej trzech laureatów; wobec tego mogą być nimi teraz tylko niektórzy z zasługujących na to fizyków, a przyznawanie nagród jest coraz częściej loterią".

Grono literatów oraz osób aspirujących do tego miana w ostatnim stuleciu również ogromnie się powiększyło, podobnie jak środowisko fizyków (a także innych naukowców). Dlatego słowa prof. Wróblewskiego można odnieść także do świata literackiego; nawet na znacznie skromniejszych piedestałach zmieści się jedynie niewielka część tłumu kandydatów, którzy na to zasługują. Pewnego progu nie przeskoczy się samemu, choćby próbowało się pobić rekord świata w skakaniu.

[ Dodano: Pon 08 Wrz, 2014 ]
Analogicznie jest nawet na najniższym, wstępnym poziomie: wydania powieści.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

19
Andrzej Pilipiuk pisze:nie zawsze tak było są cykle koniunktury czytaj: lepsze i gorsze lata dla debiutantów.
E tam: już w starożytnym Egipcie stękali, że kiedyś było lepiej :P Na pewno są lata lepsze i gorsze, ale nigdy nie było łatwo debiutować ( pomijam przypadki debiutu po znajomości). Zawsze istniała konkurencja, rywalizacja, podgryzanie, bywało, że stosowano świńskie chwyty, żeby zepsuć, albo uniemożliwić komuś debiut. Taki lajf. Nie ma co narzekać, trzeba siać ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

20
Wydaje mi się, że (bo doświadczenia z wydawnictwami nie mam, prócz wysłania mojej pierwszej książki do FS dwa lata temu):
debiutanci mają o tyle gorzej, że muszę napisać coś naprawdę dobrego, żeby zainteresować wydawcę. Co innego stała współpraca z wydawnictwem, gdy "sława" pisarza jest już wyrobiona; wtedy rygor jest odrobinę lżejszy.
Jeślim w błędzie, kajam się : )
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

21
Moim zdaniem to działa na takiej zasadzie: debiutant wysyła fenomenalną powieść, nieszablonową i wiele innych zachwycających przymiotników, a znany autor np. pani Grocholi wyśle pierdnięcie na papierze. To wydawnictwo wybierze pierdnięcie, bo ono się na sto procent sprzeda.

[ Komentarz dodany przez: ithilhin: Wto 09 Wrz, 2014 ]
A może by tak trzymać poziom dyskusji? Nie ma innych porównań niż defekacyjne? Serio?
Ostatnio zmieniony wt 09 wrz 2014, 14:14 przez Jarppy, łącznie zmieniany 1 raz.

22
Tłumaczyłem Wam do zdarcia gardła.

Pierwsza powieść to dla wydawcy niemal pewna perspektywa wtopienia pieniędzy.
Wydawca nie wie czy przyniesiecie kolejną powieść ani nawet czy przyniesiecie ją do niego.

Dlatego musicie się pokazać jako profesjonaliści.
Jako ludzie perspektywiczni.

Ergo:
3 maszynopisy + plik konspektów.

Im głębszy kryzys tym bardziej musicie być perspektywiczni.
Może 5 maszynopisów.

Wykonać.

24
Andrzeju, a jeśli ktoś planuje napisanie tylko jednej powieści? :)
Część autorów przez wiele lat odczuwa potrzebę pisania i poszukuje interesujących tematów, część zaś zadowoli się opisaniem jednej, szczególnie ich intrygującej sprawy.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

26
Każdemu wolno - są ludzie którym zwisają pieniądze ale chcą zobaczyć swoje słowa w druku.

No cóż - na zdrowie...

*

Ja z tego żyję. I myślę w kategoriach: jest źle to trzeba zacisnąć zęby i pisać 3 rocznie a nie 2 rocznie...

27
A jak wydawcy reagują na przyniesienie im maszynopisu osobiście? Zyskujemy coś na tym, czy wydawcy wolą kontakt drogą mailową/na odległość (mowa o potencjalnych debiutantach)?
Na chłopski rozum wydaje się, że to jak ze składaniem CV, ale wolę spytać : )
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

28
Różni wydawcy pewnie różnie reagują - na stronach wydawnictw jest zazwyczaj napisane, jaką formę propozycji wydawniczej preferują, czy papierową czy elektroniczną i jaki format. Najważniejsze, żeby książka była dobra.

29
Na pewno Cie zapamiętają i zwrócą uwagę. Możesz też od razu pogadać z pracownikami wydawnictwa, jeśli nie uznają Cie za natręta to widzę same plusy takiego rozwiązania :D

30
Ja byłbym z tym ostrożny. To jak z zatrudnianiem pracowników kreatywnych np. grafików, a nie zwykłych etatowców. Najpierw trzeba obejrzeć pracę, sprawdzić czy poziom i styl pasuje do przewidywanych projektów, a potem można się spotykać, by ocenić jak by się z tym konkretnym twórcą współpracowało. Jeśli praca (książka) nie obroni się sama, to nie ma co burzyć rozkładu dnia i rozmawiać z twórcą. Zwłaszcza, że nie jest to materiał, który da się ocenić w kilka minut. No, chyba, że jest niesamowicie wręcz słaby ;)
Z CV jest inaczej - tam można umieścić niestworzone rzeczy, które często da się zweryfikować w krótkiej rozmowie (np. biegła znajomość angielskiego).
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

31
Jason pisze:Z CV jest inaczej - tam można umieścić niestworzone rzeczy, które często da się zweryfikować w krótkiej rozmowie (np. biegła znajomość angielskiego).
Racja, ale chodziło mi raczej o pokazanie zaangażowania. Chociaż perspektywa, którą przedstawiłaś ma ręce i nogi : )

Byłbym wdzięczny, gdyby wypowiedział się jakiś wydawca (koncert życzeń :mrgreen: ).
Miało nic nie być, ale może podziała na panel Avatara? *hopefully* Podziałało! Wdzięczny, pozostawiam : )

Wróć do „Wydawnictwa”