16

Latest post of the previous page:

Fajnie, że znów jesteś, Smoke! :) Większość uwag, pozwolisz, że przemilczę, bo nie mam czasu dyskutować, ale do końcowych muszę się odnieść:
Smoke pisze:zastanawiam się, czy świadomie pominęłaś nieignorowalny związek frazeologiczny "strzelić karpia"
Nieświadomie. Nie znam. A co to znaczy?
Smoke pisze:zmień Woźniakowi nazwisko na Karpiński

Myślałam o tym, ale mi się nie podobało.
Smoke pisze:być może zamiast męczyć się nad 100 słowami, warto zrobić z tego miniaturkę np. na 2015 znaków
Nie żartuj! 2015 znaków w mule? Aż taką masochistką nie jestem! :D
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

17
Strzelić karpia znaczy zrobić taką minę :o :shock: czyli rozdziawić się jak karp ze zdziwienia. Pisząc, jesteś odpowiedzialna za możliwe interpretacje i nie mówię tu, że za wszystkie; że coś komuś się kosmicznie skojarzy, ale jesteś odpowiedzialna za skojarzenia, które są usankcjonowane czymś ważnym, choćby i powszechnym używaniem.
Oczywistymi przykładami są czasowniki o których mówiłem już kiedyś: ciągnąć i dawać - a w uzasadnieniu ich wieloznaczności podałem fakty, których nie można zignorować.
Podobnie jest tu i myślę, że jesteś w mniejszości.
Ostatnio słowami na które trzeba uważać są np.: brzoza i tęcza. Jeśli użyłabyś w tekście brzozy, a nie musiałaby być to brzoza- mogłoby być jakiekolwiek inne drzewo, to skojarzenia czytelników musiałby skierować się w wiadomą stronę.
To są oczywiście oczywiste oczywistości, których uczą nawet w podstawówce, ale Twój tekst pokazuje, że zapomnieć o tym może nawet ktoś tak władający językiem jak Ty. :roll:

Twój Karp jest dobry, ale zasadniczo przez to, że nie jest zły. W mojej ocenie jest to dopiero punkt wyjścia do postulowanej miniaturki masochistycznej.
Fajnie byłoby jakbyś rozważyła w wolnej chwili te uwagi; na Twoim poziomie już nie chodzi przecież o piętnowanie syntaktyczno-semantycznej nieporadności, wtórności fabularnej, drewnianego stylu czy płaskości bohaterów, ale o wybór koncepcji, precyzję, głębię i coś tam jeszcze czego nie umiem nazwać ;) - i myślę, że źle robisz upierając się przy stu słowach, w dodatku kulejących we wskazanych miejscach.

czekam na mini :P

18
Smoke, weź Ty sobie jeszcze raz przeczytaj całą swą argumentację i zastanów się, dlaczego chcesz, żebym ja pisała to, co Ty masz w głowie? Ja piszę, o tym, co jest w mojej, a Ty masz do mnie pretensje, że nie napisałam tego, co się Tobie pod czaszką roi. No, niestety, to już musisz pisać sam. Nie ma lekko. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

19
Ja tylko mówię co i jak masz pisać oraz chcę trochę podowodzić z tylnego fotela i powyciągać kasztany z ognia Twoją klawiaturą, a Ty od razu unosisz się jakbym mówił Ci co i jak masz pisać oraz jakbym chciał dowodzić z tylnego fotela i wyciągać kasztany z ognia Twoją klawiaturą, ojejku jejku :D

a tak na poważnie; w wolnej chwili opowiedz mi krótko o tych węgorzach - kim są i czym jest ich opad na dno, bo szprotki potrafię sobie wyobrazić :P a ich nie :o

;)

20
Przeniosłem się. Węgorzom i tak nie zaszkodzi, bo gibkie, ale Thana prosiła ;)
Smoke pisze:jeszcze odnośnie węgorza- przepraszam Thana :)
Jason pisze:Chyba, że nie zgadzasz się z moją definicją tamtego drabblowego węgorza, jako: "osoby, które gładko >prześlizguje się< w trudnym środowisku"?

i
Serio czytając uznałeś symbol postaci jako schemat pozytywny?

jeśli owe węgorze miałby być tak negatywne, to nie opadły by na dno, tylko świetnie sobie dały radę, skoro im nie poszło, to może miały za dużo pozytywnych cech, by tkwić w tym syfie- wszak sami postulujecie, że kariery robią krętacze i nieszczerzy.
Oczywiście! Ale w końcu nawet i oni odpadną, bo to nie są grube ryby. A niepozorni zostają. Chyba, że im zetną niespodziewanie łeb ;P
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

21
Eee... ekhem, mogę też trzy grosze?
Se stanę na tym węgorzu.

Bo jeszcze zanim Smoke z właściwą sobie dezynwolturą :-) ocenił Twoją, Thano, miniaturkę, pozwoliłem sobie na uwagę o niedookreśloności węgorzy w korporacyjnym stawie.

Odprawiony kwestią o śliskości grzecznie zamknąłem jadaczkę, boć to Pani Baronowa świadomem :-) twórcą jest, co się będę...

Aliści kwestia powróciła i muszę powiedzieć, że Smoke ma rację co do tego, że inne rybki i ich los jest czytelny, a węgorz zagmatwany ma w utworze żywot.

Chciałbym zwrócić uwagę na to, że onże jest zwierzęciem drapieżnym, a dno, nawet najbardziej muliste jest jego naturalnym środowiskiem, gdzie sobie papusia, co z góry leci, albo na dnie zdechnie. Pływać to sobie pływa, jak się chce rozrodzić - i to dość daleko :-) ale za to z biletem wyłącznie w jedną stronę.

Zatem śliskość nie jest węgorza cechą jednyną i najważniejszą, co więcej, wysłanie go na dno, wobec wywrotkowywania poza nawias wszystkich innych, nie jest żadną karą boską, raczej zajęciem właściwej pozycji.
O. :-)

22
Czyli węgorze wyżej swojego nieistniejącego tyłka nie podskoczą, ale z ich perspektywy to nie musi wcale być kara?
Taka interpretacja też mi się podoba :)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

23
Jason pisze:Taka interpretacja też mi się podoba
No, właśnie. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że najpierw są narzekania, że zostawiłam czytelników sam na sam z węgorzami, jak biedne sierotki we mgle i oni drogi nie widzą i nijak sobie nie poradzą, po czym... radzą sobie świetnie! :)

W sąsiednim wątku (może Moderacja w wolnej chwili dałaby radę przenieść te węgorze tutaj?) pojawiło się kilka tropów i one wszystkie są fajne!
Węgorz jest śliski i wymyka się dopowiedzeniom, zatem można go przeczytać rozmaicie. Ktoś spróbuje od głowy, ktoś od ogona, ktoś pogrzebie w mule. I to wszystko jest OK.

Jason, za definicją ze Słownika Języka Polskiego "ryba podobna do węża", czyli wicie się, jadowitość, fałsz, intrygi. Słusznie!
Smoke, za gibkością i gimnastykami. Tak! Gimnastycy, akrobaci, którzy potrafią wyginać kręgosłup (moralny) pod nieprawdopodobnym kątem.
Leszek, po faktografii przyrodniczej. Też można, choć warto pamiętać, iż szprotka to ryba morska (co ona robi w stawie?), że o rekinie już nie wspomnę, zatem są wskazówki, iż staw, z biologicznego punktu widzenia, sensowny nie jest i bardziej będziemy się poruszać w obszarze metafor i frazeologii.

Węgorz jest śliski i można go czytać różnie. Bliżej metafory będzie tak: oni naintrygują, nakłamią, po trupach do celu, a potem opadną z sił i wylądują na dnie hierarchii. Bliżej biologii będzie tak: opadną z sił, zagrzebią się na dnie w mule, zahibernują (węgorz się hibernuje na zimę) i przetrwają. Stary karp straci łeb, a oni będą zwycięzcami.
Mogłaby też przyjść jakaś pani i napisać, że ona kojarzy gibkiego węgorza w opozycji do węgorza na dno opadłego, po czym stwierdzić, że wzmianka o węgorzach dotyczy wpływu wypalenia zawodowego na potencję. Też będzie OK.

Nie wiem, dlaczego uznaliście, że powinna tu być jedna narzucona z góry interpretacja. Jest ich wiele i wszystkie, które do tej pory przeczytałam, uważam za fajne.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

24
Thana, nie wykpisz się tak łatwo - nie wystarczy przyznać każdemu słuszności w jego interpretacji węgorza (bo to oczywiste, że skoro postać jest niedorobiona, to każdy będzie widział kogoś innego i wszystko będzie pasować) ;>
Thana pisze:Nie wiem, dlaczego uznaliście, że powinna tu być jedna narzucona z góry interpretacja. Jest ich wiele i wszystkie, które do tej pory przeczytałam, uważam za fajne.
pomijając fakt, że u mnie czepiają się kwestii: czy książę mógł mieć czuprynę :D :D :D
to ja właśnie cały czas próbuję doprosić się odpowiedzi na to pytanie (tylko odwrócone):
dlaczego jest jedna z góry narzucona przez Ciebie interpretacja rekinów, płotek i szprotek, a węgorze potraktowałaś inaczej i piszesz: Węgorz jest śliski i można go czytać różnie.

Rekiny i płotki są utrwalone w języku, szprotki dopowiadasz. Węgorze nie są utrwalone w języku i ich nie dopowiadasz - wyjaśnij mi proszę swoją logikę. Zostawiasz czytelnika samego sobie, a przy Nefrytowym Cesarzu pisałaś:
Thana pisze:cd.
Smoke pisze:Zaczęli. Po godzinie zrobili przerwę.
Pokazujesz słabość. Pokazujesz, że nie panujesz nad czasem. Wrzuć te postacie po zaczęli, a dopiero potem przerwa. Inaczej to brzmi tak: Zaczęli, ale nie wiem, co tu dalej napisać, bo cienki ze mnie autor, więc sobie czytelniku pozmyślaj, co się działo przez tę godzinę, a ja pójdę się napić. Herbatki.
więc parafrazując Twoje słowa: Jest węgorz, ale cienka ze mnie autorka, więc sobie czytelniku powymyślaj kim ten węgorz jest, a ja pójdę się napić. Herbatki.

Chyba że ewoulowałaś i...
;)

25
Smoke pisze:Węgorze nie są utrwalone w języku
Ależ co Ty za głupotki opowiadasz?

Z korpusu językowego PWN:

"taka czarodziejka w sieci gorsza niźli meduza, skorpena albo węgorz drętwik!"

"Każda ryba jest inna, odmienne ma przywary i zwyczaje. Węgorz wśliźnie się tam, gdzie insza ryba nie dotrze, jest przebiegły..."

"Nie, skąd - wiła się jak węgorz najlepsza z żon"

"jest tyle wsyp i aresztowań, on umie wyślizgiwać się jak węgorz z zastawionych sieci"

"chodzi przecież o to, abyście ślizgali się w łóżku jak węgorze"

"Czarni od raków, które ich oblazły. Od pijawek. Wijących się węgorzy. I Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze".
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

26
tylko że ów korpus językowy zna tyle osób ile strzelanie karpia
poza tym masz tu tyle, że się wiją; żony, w łóżku, uciekinierzy - to żaden konkret pasujący do korpo, wybacz

i zresztą nie o tym mówiłem

27
Proszę łaskawie o wybaczenie pewnej namolności, usprawiedliwionej chęcią rozwiązania dylematu o jednak literackim charakterze.

Otóż:
to, że węgorza da się zinterpretować na kilka sposobów powoduje, że zostaje zachwiana pewna równowaga dzieła. Troszkę tak, jakby zgubić rytm w trzynastozgłoskowcu, albo pomylić pary rymów w limeryku. Albo nawet jeszcze gorzej; punkt ciężkości refleksji przenosi się z głównego bohatera na poboczny wątek.

Tak miało być?

Zaś szprotki i rekiny traktuję jako oczywistą licencję poetikę, ona tylko dodaje uroku i wypiętrza metaforę.

28
Leszek Pipka pisze:Albo nawet jeszcze gorzej; punkt ciężkości refleksji przenosi się z głównego bohatera na poboczny wątek.
Zgadza się. Choć nie jestem pewna, na ile ten ciężar przenosi sam tekst, a na ile nasza dyskusja zogniskowana właśnie na wątku pobocznym. Niemniej, gdyby tekst na to nie pozwolił, toby dyskusja taka nie zaistniała. Czyli coś jest na rzeczy - jest, tak jak mówisz, pewne zachwianie, nie tyle rytmu, co właśnie tego punktu ciężkości.
Tak miało być?
Nie. :) Zakładałam, że odbiorca sobie węgorza po swojemu zinterpretuje, ale ponieważ to postać poboczna, to spontanicznie powróci do głównego bohatera. Ja bym tak zrobiła. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

29
Ach, słów mi brak, jak Pani Baronowa konwersację przyjazną umiejętnie poprowadziwszy, do portu rzeczowych ustaleń nasze barki doprowadziła.
Bark w bark :-P

To tylko chciałem powiedzieć, że owszem, dalej sobie poszedłem, do głównego bohatera zgodnie z intencjami Pani Baronowej wróciwszy, dziura mię jednakowoż za plecami została, o czem donoszę uniżenie.

I tem stwierdzeniem dyskusję zakończywszy, a niepowracanie już do niej na wieki obiecawszy, kłaniam się nisko :-P

30
Tak tylko dorzucę trzy grosze, że ani rekiny nie są jednoznacznie określone (zarząd spółki, główni akcjonariusze, szefostwo księgowości?), ani sam Woźniak.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron