46

Latest post of the previous page:

Lubię mieć książki na własność. Gdy jeszcze korzystałam często z biblioteki, zawsze po przeczytaniu czegoś, co mi się wyjątkowo spodobało, kupowałam książkę żeby mieć i móc do niej wracać, kiedy chcę.
Teraz od lat nie chodzę do biblioteki - tylko kupuję :)

47
Mnie kilkakrotnie przydarzyło się, że odmówiono przyjęcia mojego tekstu do oceny w polskich wydawnictwach dlatego, że jestem Polakiem. Osoby, z którymi rozmawiałem, nawet nie chciały usłyszeć, o czym napisałem, gdyż ich firmy wydają wyłącznie zagranicznych autorów.
Nie będę podawał nazw.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

48
Sękówka pisze:Augusta, to się często zmienia. Ja swego czasu z takich powodów wkurzyłam się na Prószyńskiego i W.A.B. Przy czym nie dzwoniłam nawet po to, żeby się dowiedzieć, co z propozycją, ale po to, żeby poinformować, że podpisałam umowę z innym wydawnictwem i nie ma sensu, żeby rozpatrywali moją sprawę. w Prószu nie chcieli mnie połączyć z redakatorem, więc poprosiłam sekretarkę, aby przekazała moją informację. Chyba zapomniała. Rok PO WYDANIU książki dostałam od Prósza odpowiedz. Więc nie warto się zrażać, bo to często nie kwestia wydawnictwa, a jego personelu. Dzisiaj Prósz odpowiada niemal na każdą propozycję.
Z Prószyńskim rozmawiałam nawet dzisiaj, a WAB to teraz grupa Publicat i też bardzo spoko. Rozmawiają chętnie. Nigdy mnie nie zignorowali, i nawet kojarzą mnie bez problemu (przez nazwisko zapewne ;)
Można?
Można.

51
No z tymi panienkami ( nie tylko w FS) bywają problemy. Często redaktorzy nie wiedzą co one wyprawiają :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

52
Przydługa dyskusja, ale szybko odbiegła od głównego tematu "sukcesu literackiego" na rzecz osobistych dywagacji osobistych.
I ogarnął mnie smutek. Augusta z całą stanowczością twierdzi, że sukces komercyjny jest ważniejszy niż literacki. Bo oblicza Greya czy Zmierzch - to dobre książki skoro sprzedają się w tak dużych nakładach.
Jaaa, a ja wychowana w starych czasach sądziłam, że to jakość decyduje o sukcesie a nie tandeta, nawet gdy ekskluzywnie zalewa rynek. (Dzięki Nav za ładne ujęcie tego aspektu - nie będe cytować, niech uważny czytelnik sam znajdzie twoją wypowiedż).
I do tego głos Augusty, że ona bardziej ceni głos czytelnika, niż krytyka. Wg. mnie uważasz czytelników za barany, którzy nie mają własnego zdania i nie dostrzegają niepoprawności w literaturze, (bo jak dostrzegą to są to krytycy - a więc z założenia są "be") i powinni tylko chwalić. Tak wynika z twoich słów.
Reasumując - czytajmy celebrytów (ich książki z reguły osiągają duże nakłady), czytajmy bezpłciowe powieści grające na emocjach - bo skoro jest duży nakład tzn. jest dobre i krytycy się mylą twierdząc coś innego!
I naprawdę jestem przerażona takim sposobem myślenia.
I jak tu nie wierzyć Kopernikowi, że pieniądz lichy (fałszywy) wypiera pieniądz dobry (z dobrego kruszcu).

[ Dodano: Sob 25 Kwi, 2015 ]
Baśka, a wracając do twego zapytania, dlaczego twoich książek nie uważam za sukces wydawniczy:
słaby warsztat
niewłasciwy dobór słów
akcja zbyt prosta i omówiona w bardzo mało skomplikowany sposób (nie chcąc użyć mocniejszego słowa, zamilknę)
wnioski wysnute na podstawie fragmentów twojej twórczości dostępnych w necie
A teraz to co ja osobiście chcę ci powiedzieć:
moja krytyka nie ma nic wspólnego z osobistymi przytykami. Jako osoba jawisz mi sie dość inteligentną i przebojową. Jednak tych cech za cholerę nie mogę znależć w twoich utworach - i nie jest to rzecz gustu, to raczej opinia osoby szukającej treściwej literatury. Literatury na której warto zawiesić oko, bez względu na to czy mi się podoba czy nie.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

53
gebilis, czyli dobrze rozumiem, że miarą sukcesu wydawniczego jest jednostkowa ocena twórczości autora? Bo ja myślalam podobnie jak Navajero. Że to jednak pewna suma czynników. Na podstawie osobistego zdania to ja mogę powiedzieć, że książka jest dobra czy zła (jedna ksiązka), przy czym mogę się mylić, bo jest jeszcze tło czyli opinia publiczna. Natomiast sukces pojmuję jako karierę, sumę publikacji i ich odbiór przez krytyków, czytelników itd. Gdybyś napisała: Mns to nie sukces, bo o książce niewiele słychać, nie spotakała się ani z szerokim zainteresowaniem, ani z pozytywną opinią czytelników i krytyki, to bym zrozumiała. W innym wypadku powiedz: ta książka jest do d... :) O ile czytałaś, bo jak piszesz wnioski wyciągnięte z twórczości z neta, czyli opowiadań jak mniemam i to sprzed.... czterech, trzech lat. :) Stąd też pytam, czy zapoznałaś się z ktorąkolwiek książką, bo wtedy mamy o czym gadać, wtedy sobie to wezmę do serca, bo nad opowiadaniami z przeszłości... To opowiadania *(jednak inna forma, zwykle stanowiąca miernik, choć nie zawsze). Myślisz, że można ocenić powieść któregokolwiek z userow Wery po pierwszych zamieszczonych tu miniaturach?

[ Dodano: Sob 25 Kwi, 2015 ]
Bo ja sądzę, że można jedynie podejrzewać, szacować potencjał, ale z wyrokowaniem trzeba być ostrożnym. :)

54
Sękówka pisze:Bo ja sądzę, że można jedynie podejrzewać, szacować potencjał, ale z wyrokowaniem trzeba być ostrożnym.
I własnie dla takich zdań lubię z tobą dyskutować. ;D (mimo uśmiechu mówię całkiem poważnie).
Otóż moja ocena objęła także fragment twojej najnowszej publikacji - więc nie tylko stare kawałki...
Moja ocena to suma spostrzeżeń tego co czytałam, bo nie muszę znać całej publikacji od A do Z, by wyrobić sobie zdanie. Rowling nigdy nie udało mi się przeczytac w całości, Witkowskiego przeczytałam od deski do deski - jednak nigdy bym się nie ośmieliła tej pani i panu odmówić miana prawdziwego pisarza.
Sękówka pisze: Gdybyś napisała: Mns to nie sukces, bo o książce niewiele słychać, nie spotakała się ani z szerokim zainteresowaniem, ani z pozytywną opinią czytelników i krytyki, to bym zrozumiała
Nie, gdybym tak napisała pisałabym bzdury.
Gdyby o twojej książce mało by kto słyszał, a ja bym na nią trafiła i uznała," że masz dobrze poukładane w głowie" - jak podsumowała Ela Zapędowska, to bym o twojej książce trąbiła na prawo i lewo i do skutku kruszyła o nią kopie. Jednak, jak cię lubię (wrażenie oparte o twoje wpisy) tak nie lubię twojej twórczości.
To prawda, ze wg. mnie = ale ona jest słaba. Nie oceniam jaka będzie w przyszłości - ale na dzień dzisiejszy - ja , wybacz, twojej książki nie kupię.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

55
Umarłam. :D :D :D, na podstawie fragmentów ocenia się fragmenty :). Tak, tak, dopiero mając całościowe spojrzenie, możesz określić co, do czego, po co, w jakim celu. Choć, fakt, styl i narracją są istotną sprawą, ale wtedy się mówi: fragmenty, któtre czytałam słabe, styl i narracja do d..., nie przewiduję, aby calość zrobiła lepsze wrażenie. Ale dość offtopu. Rozmawiamy o sukcesie literackim.

56
Basiu, nie potrzeba widziec całego płótna, by zobaczyć mistrzowskie pociągnięcia pędzla :P
już kończe - i idę spać. :lol:
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

57
Ja też idę spać z myślą, że Polska jest brzydka, bo w Pcimiu zgnilizna. :) Ale tak serio, to ja sobie jajca teraz robię z braku logiki, no bo niby plotałabyś bzdury, a jednak wcześniej napisałaś, że nie pojmowałabyś książki jako sukces, skoro uważasz ją za złą. Więc w ogóle Ziemia brzydka, bo USA kiczowate. I nasza galaktyka brzydka, bo Uran taki nudny. :) I na noc jest potwornie brzydka, bo jedna gwiazda zgasła na niebie. :)

58
Sukcesowi LITERACKIEMU poświęcę wersy Norwida:
Czy to co Twoje będzie zatracone
[...]
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament


Sukces LITERACKI to wyjątkowość dzieła - przede wszystkim estetyczna, ów "gwiaździsty dyjament" formy, treści, stylu, które coś zapalają w kulturze, coś, co przyszłość uzna na warte ocalenia. Wg mnie to jest cel literatury i miara "sukcesu" autora. Literackość SUKCESU nie mierzy się z liczbach. Na pewno! Liczby to trochę iskier, trochę jednorazowego zgiełku teraźniejszego na kichnięcie, co te iskry wzbudzi.
Każdy, to czytał trochę więcej niż dla rozrywki doraźnej, to rozumie doskonale i taką miarą zmierzy i cudze, i własne pisanie. A kto tej wagi nie ma - "o blasku próchna mówi dnieje, a blasku słońca nic nie mówi". Nie umie mówić. Nie musi umieć.
Ode mnie - wolę marzyć o słońcu, ale nadal umieć widzieć "łyse dzbanki".

[ Dodano: Sob 25 Kwi, 2015 ]
Aha! I jeśli ma nastać czas "łysych dzbanków" jako dzieł wyznaczających przyszłość literatury, to cieszę się, że tego nie dożyję. Howk! ;)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

59
Strasznie pierze leci w tym kurniku :) Kilka moich uwag nie roszczących sobie prawa do nieomylności:

- gebilis ma rację: nie trzeba czytać całości tekstu, żeby wyrobić sobie opinię, i jest to w porządku ( o ile oceniający nie jest kompletnym ignorantem), nieuczciwe byłoby to tylko w przypadku, jeśli czytający fragmenty pisałby recenzję par excellence, wtedy niestety trzeba przeczytać całość, nieważne jak boli ;) Ja na takiej zasadzie opiniowałem przynajmniej kilkadziesiąt tekstów i nie zdarzyło mi się pomylić ( tzn. opiniowałem rzecz jasna w kategoriach ogólnych typu: autor ma talent/ nie ma talentu, dobry tekst/ kiepski tekst).

- Natasza ( jak zwykle :P) jest maksymalistką: wyjątkowe czy tym bardziej dobre działo literackie, niekoniecznie musi ( a przynajmniej nie od razu) przeryć świadomość ludzkości i krytyków, historia literatury świadczy, że i krytycy ulegali modom, stadnemu instynktowi i bywało mylili się sromotnie. IMO wystarczy zainteresować czytelnika, jednak nie może to wynikać z jego braków intelektualnych, niedostatku wiedzy, oczytania itp. Dlatego "Grey" jest kiepski - autorka nie ma zielonego pojęcia o czym pisze, a sprowadzanie erotyki do opisów co komu zwilgotniało jest głupie i prymitywne, nawet jeśli za poziom wyjściowy weźmiemy pornografię.

- działając w branży literackiej ładnych parę lat, mogę - jak mi się wydaje - pokusić się o pewne uogólnienia. Co różni pisarzy który odnieśli sukces, od tych którzy wypadli z obiegu? Pomijając sprawy indywidualne, jest jedna, fundamentalna różnica występująca w niemal każdym przypadku: ci drudzy nie chcieli się uczyć. I dotyczy to zarówno pisarzy słabych, jak i utalentowanych nazwijmy to jednostronnie. Takich którzy zadziwiali jakimś konkretnym elementem warsztatu: operowaniem językiem, stylem, pogłębioną psychologią postaci, mieli wystrzałowe debiuty i niestety na tym się kończyło. Bo nie uznawali za stosowne doskonalić się dalej. Jest takie łacińskie przysłowie: Nulla dies sine linea co w wolnym przekładzie można przetłumaczyć jako "dzień bez doskonalenia, dniem straconym". Owszem, autor może odrzucić opinie które uzna za złośliwe czy krzywdzące, ale jeśli pozwoli sobie na luksus odrzucania wszystkich opinii krytycznych, to sam wykopie sobie grób. Bo jeśli nawet w jego twórczości są elementy pozytywne, prędzej czy później spowszednieją, bo czytelnicy oczekują coraz lepszych tekstów, a ich cierpliwość nie jest z gumy.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

60
gebilis pisze:I do tego głos Augusty, że ona bardziej ceni głos czytelnika, niż krytyka. Wg. mnie uważasz czytelników za barany, którzy nie mają własnego zdania i nie dostrzegają niepoprawności w literaturze, (bo jak dostrzegą to są to krytycy - a więc z założenia są "be") i powinni tylko chwalić. Tak wynika z twoich słów.
E...
Że jak?
Owszem, dla mnie najważniejsza jest opinia Czytelnika - kogoś, kto kupił książkę, żeby ją przeczytać, zaznać przy tym rozrywki (wszak taki jest główny cel pisania beletrystyki i czytania tejże), przeżyć coś (poczuć emocje). I jeśli mój Czytelnik (tak, tak - przez "C" pisany, bo to najważniejszy odbiorca mojej radosnej twórczości) powie to czy owo niepochlebne, że bohater jest głupi, albo plastikowy, albo coś tam jeszcze, albo wręcz odwrotnie: że moja powieść wywróciła mu (Czytelnikowi) świat do góry nogami, to jest dla mnie najcenniejsze. Dokładnie dlatego zanim skończę pisać powieść, wysyłam ją do kilkunastu osób - zwykłych-niezwykłych (dla mnie) Czytelników i to ONI oceniają, a ich zdanie jest dla mnie najcenniejsze.

I z łaski swojej nie wkładaj mi w usta (klawiaturę) tego co myślisz sama o czytelnikach Zmierzchu, 50tG i innych, że to barany, bo nie potrafią po jednym pociągnięciu pędzla - przeczytaniu 3 akapitów - wysnuć wniosków - bo ja tak nie myślę.

A co do krytyków - miałam na myśli (jak wszyscy biorący udział w dyskusji) krytyków literackich - czyli fachowców zajmujących się zawodowo oceną literatury.

"bo jak dostrzegą to są to krytycy"

Gdybyś ujrzała takie pociągnięcie pędzla, co byś pomyślała o całym dziele?
;)

[ Dodano: Sob 25 Kwi, 2015 ]
Navajero pisze:Owszem, autor może odrzucić opinie które uzna za złośliwe czy krzywdzące, ale jeśli pozwoli sobie na luksus odrzucania wszystkich opinii krytycznych, to sam wykopie sobie grób. Bo jeśli nawet w jego twórczości są elementy pozytywne, prędzej czy później spowszednieją, bo czytelnicy oczekują coraz lepszych tekstów, a ich cierpliwość nie jest z gumy.
No właśnie: czytelnicy oczekują.
I dlatego ICH opinia jest dla mnie najcenniejsza, również ta krytyczna (zwłaszcza ta krytyczna).
Dlatego pierwszą czynnością, którą robiłam (robię) jest pokorne przedstawienie powieści Czytelnikom, jeśli załóżmy z 20 osób, 15 orzeknie jednogłośnie, że coś jest nie tak w jakimś aspekcie, poprawiam, doskonalę, zmieniam - a gdy zaczynam pisać coś nowego - na podstawie tych opinii dokonuję ekstrapolacji trendów, że tak to ujmę.

Szczerze mówiąc, sięgając po jakąkolwiek książkę nigdy nie kierowałam się pozytywną opinią fachowców od literatury. Zaglądam na fora dyskusyjne (czytelnicze), czytam recenzje na blogach, opinie na LC i to jest dla mnie najistotniejsze i śmiem twierdzić, że większość ludzi czytających dla rozrywki postępuje podobnie. A co można powiedzieć o kimś, kto w doborze lektury kieruje się wyłącznie opinią krytyków literackich? Gdy jest negatywna (kicz, tandeta, grafomania) - nie sięga po książkę? Czyżby sam nie był w stanie ocenić lektury? Sam wyrobić sobie zdania?

Gdy chcę sprawdzić jak coś smakuje czy jest dobre - sięgam po to i zjadam. Dopiero wtedy mogę powiedzieć, że coś jest dobre/smakuje mi/nie smakuje/jest obrzydliwe. Nie na podstawie opinii fachowców/smakoszy/krytyków kulinarnych.

A jeśli chodzi o naukę, rozwój - pełna zgoda. To bardzo ważne, o ile nie najważniejsze. Bez względu z jakiego pułapu się startuje i w jakiej branży się obraca.

[ Dodano: Sob 25 Kwi, 2015 ]
Marcin Dolecki pisze:Augusto, czego dotyczy Twoja książka? :)
Dotyczy?
Hm...
Może o czym jest?
To powieść obyczajowa, współczesna, romans, historia dwójki ludzi :)
Pozwolę sobie zacytować fragment jednej z recenzji/opinii mojej Czytelniczki Beta:
"jest to historia o odnajdywaniu własnej drogi życia, o radzeniu sobie z emocjami, o przezwyciężeniu strachu, zaufaniu, o różnych rodzajach miłości."

61
Augusta pisze:Szczerze mówiąc, sięgając po jakąkolwiek książkę nigdy nie kierowałam się pozytywną opinią fachowców od literatury.
to znaczy, że sięgałaś i się nie kierowałaś? Czy że nie zaznasz/ nie poznałaś fachowych wypowiedzi krytycznych?
W sumie pytanie jest w pustym miejscu. Wycofuję
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron