61

Latest post of the previous page:

Augusta pisze:Szczerze mówiąc, sięgając po jakąkolwiek książkę nigdy nie kierowałam się pozytywną opinią fachowców od literatury.
to znaczy, że sięgałaś i się nie kierowałaś? Czy że nie zaznasz/ nie poznałaś fachowych wypowiedzi krytycznych?
W sumie pytanie jest w pustym miejscu. Wycofuję
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

62
To znaczy dokładnie to, co napisałam.
Nie kieruję się opinią krytyków literackich.
Załóżmy mam ochotę kupić sobie z 10-15 książek (kupuję "hurtem" bo prawie zawsze zaopatruję się via Internet, koszty wysyłki są wówczas mniejsze), wchodzę na jakieś forum dyskusyjne (np.dział Kulturalnie forum wizaż), szukam wątku o tym, co ostatnio czytają Wizażanki (zwykłe Czytelniczki, takie jak ja), czytam ich opinie i na tej podstawie dokonuję wyboru, kupuję, czytam, wyrabiam sobie opinię własną, którą odzwierciedlam w postaci gwiazdek na LC. Tyle.

63
Navajero,
jest tyle książek, że nikt nie da rady przeczytać.
Ja sięgam nowości według klucza - znam autora i go lubię, poleciły mi to osoby, które szanuję i z ich opinią się liczę(raczej realne czy znane jako znawcy :P), książka ma ciekawa prasę. Tym samym czytam z opóźnieniem ok 2-5 lat. To daje mi jakąś gwarancję, że nie trafię na badziewie. Czasami - szukam w księgarni - czytam fragmenty i jeśli mnie zaciekawią - kupię. I od 3 lat nie kupuję samizdatów. Never.

[ Dodano: Sob 25 Kwi, 2015 ]
Augusta pisze:Nie kieruję się opinią krytyków literackich.
wiem.
pamiętam, jak Sepa wyśmiałaś.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

64
Natasza pisze:pamiętam, jak Sepa wyśmiałaś.
Pamięć wybiórcza? ;)
Nie liczę się z opinią osób, które obrażają mnie personalnie. Ot i cała filozofia.
Jeśli ktoś mi powie, że nie zgadza się z tym co napisałam/mówię/twierdzę etc... - wtedy ok, porozmawiam chętnie, ale gdy ktoś mi zasuwa z tekstem: "jesteś głupia", sorry ale nie zamierzam z nim dyskutować.
:)
Tak samo, jak nie rozmawiam/unikam rozmów z osobami wpierającymi mi coś, czego nie powiedziałam, jak nie myślę etc.
Dlatego z Tobą porozmawiam, z Navem też, ale z niektórymi nie.

A co do twojego klucza, też kupuję wszystkie książki danego autora, jeśli załóżmy jedna czy dwie mi się spodobały. Opinią znajomych też się kieruję - choć to zwykli Czytelnicy, nie znawcy.
A gdy zdarzy mi się kupić coś, co mnie nie uwiodło (nie spodobało mi się, lektura męczyła) - oddaję do biblioteki. Po co ma się kurzyć u mnie w domu? Może komuś się spodoba :)

65
Natasza pisze:Navajero,
jest tyle książek, że nikt nie da rady przeczytać.
Ale można się starać :) Bywają dni, kiedy czytam 2 - 3 książki.

Augusta - Polska to nie angielskojzyczna strefa językowa, tu bez minimalnego choćby uznania krytyki nikt raczej nie odniesie sukcesu merkantylnego. Znaczy polski autor, bo obcy w Polsce i owszem.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

66
Uznanie krytyki literackiej w każdym kraju, w którym panuje wolność słowa, ma ogromne znaczenie. Na rynku anglojęzycznym osiągnięcie "spontanicznego" sukcesu (tzn. bez wsparcia wpływowych fachowych recenzentów oraz bez poważnych środków na reklamę), jest podobnie prawdopodobne jak zdobycie majątku w totolotku. "Od zera do bohatera" - tak się nie da. Słowa te wziąłem w cudzysłów, bo cytuję jednego z użytkowników wery, który je kiedyś odniósł do mnie, gdy opowiedziałem mu o planach starania się o wydanie powieści za granicą.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

67
Widzę, że dyskusja, jak często na Wery, rozpełzła się już w rozmaitych kierunkach i zeszła na przytyki osobiste. Pozwolę więc sobie wrócić do spraw bardziej ogólnych. Chciałabym jedynie nieśmiało zauważyć, że sukces ma nie tylko wielu ojców, ale i wiele twarzy. Może nie aż tyle, co Grey, lecz też sporo.

Sukces debiutu. Najlepiej, żeby w wydawnictwie, gdzie tekst przechodzi przez normalne sito odsiewu.
Bo jednak ktoś doświadczony, a nie przyjaciółka/mama/ koleżanka, która lubi czytać uznał, że warto tekst udostępnić szerszemu gronu.

Sukces publikacji w renomowanym wydawnictwie. Nie ma się co łudzić, że to jest bez znaczenia. Złośliwi wprawdzie powiedzą, że wydawnictwo już dawno zeszło na psy, ale co marka, to marka.

Żeby nie było nieporozumień: mało znane wydawnictwa też publikują wartościowe książki. Prestiż wydawnictwa nie musi być skorelowany z jego ofertą.

Sukces czytelniczy – kiedy książka „się sprzedaje” i ma odbiorców. Nie będę tu pisała, co na to wpływa, bo to nie jest post o strategiach marketingowych. Ale: nie jest prawdą, że im więcej czytelników, tym lepsza książka. To tak, jakby twierdzić, że matura ma większą wartość, niż doktorat, bo więcej osób ma maturę.

Sukces kolejnej publikacji. Czyli po prostu wydanie drugiej książki. Bardzo często uważane za ważniejsze, jeśli chodzi o dalsze perspektywy autora, niż debiut.

Sukces u krytyków. Ma znaczenie, nie ma się co zapierać, że nie, i twierdzić, że krytycy to odrębny gatunek człowieka: złośliwy, próżny i zadzierający nosa, krytykowaniem leczący własne kompleksy. Ogólnie – chodzi o uznanie ludzi z branży. To jest jednak pewien rodzaj nobilitacji. I bardzo pomaga. Vide – Masłowska. Ale to dotyczy również literatury gatunkowej. Nie na darmo w różnych wspominkach weteranów Wery przewija się stwierdzenie, że jeśli Parowski tekst zaakceptował, to było to coś. Tutaj uwaga: krytycy to nie są ludzie, którzy sobie piszą i krytykują. To są często redaktorzy i osoby w rozmaity sposób powiązane z wydawnictwami, więc ich opinia może przekładać się na przyjęcie/odrzucenie książki jeszcze na etapie kwalifikacji do druku.
W przypadku braku pozytywnego oddźwięku u krytyków, zawsze można sobie powiedzieć, że to przecież sitwy i koterie, a o akceptacji początkującego pisarza decydują względy pozaliterackie.

No i jest jeszcze ten sukces, o którym pisała Natasza. Czyli trwałe miejsce w odbiorze czytelniczym. Tutaj bardzo trzeźwiąco działa lektura. Ot, choćby Piotra Kuncewicza – o historii literatury polskiej po 1918 roku. Ile tam nazwisk bardzo poczytnych niegdyś pisarzy, o których dziś pamięta może paru historyków literatury…
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

68
Navajero pisze:nikt raczej nie odniesie sukcesu merkantylnego. Znaczy polski autor
Dobrze, że napisałeś "raczej" ;)
Oj, znam ja takich, którzy sukces odnieśli, a nie znalazłam ani jednej świetnej opinii znawców literatury (choć może nie szukałam wystarczająco dobrze, albo i nie trafiłam na takową).

W zasadzie, gdzie Wy znajdujecie tych krytyków literackich? Gdzie oni pisują? (Poza wery oczywiście)

I jeszcze jedno pytanie: dlaczego tutaj (gdzie jest sporo osób naprawdę dobrze znających się na literaturze, również zawodowców, fachowców) - nie ma recenzji konkretnych powieści?
Dlaczego nikt nie weźmie na tapetę powieści jakiejś polskiej autorki i nie dokona analizy? Nie napisze, dlaczego to kicz, grafomania, i że nie warto czytać? Lub odwrotnie: poleci, opisze, że cud, że wartościowe itd.?
Skoro wery poświęcone jest głównie polskiej literaturze, na niej jest skupione, popiszcie o niej :)

69
Augusta pisze:Oj, znam ja takich, którzy sukces odnieśli, a nie znalazłam ani jednej świetnej opinii znawców literatury
rzuć konkretnym przykładem, proszę!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

70
Rubia pisze:Najlepiej, żeby w wydawnictwie, gdzie tekst przechodzi przez normalne sito odsiewu.
Zgoda. To b.ważne.
Rubia pisze:Sukces publikacji w renomowanym wydawnictwie.
Może nie sukces, a raczej wydanie w takim wydawnictwie. To też b.istotne. Dlatego jeszcze raz gratki dla Basi :)
Rubia pisze:nie jest prawdą, że im więcej czytelników, tym lepsza książka
Znów wracamy do punktu wyjścia, co to znaczy lepsza?
Każdy ma swoje kryteria oceny, dla jednego będzie lepsza, dla drugiego gorsza.
Rubia pisze:Sukces kolejnej publikacji.
Też b.ważne. Zgoda.
Rubia pisze:Ma znaczenie, nie ma się co zapierać, że nie, i twierdzić, że krytycy to odrębny gatunek człowieka: złośliwy, próżny i zadzierający nosa, krytykowaniem leczący własne kompleksy
Ja tak nie twierdzę, to Twoje słowa. Ja jedynie nie przedkładam ich opinii (krytyków literackich) przed opinię zwykłego Czytelnika. To jego zdanie uważam za istotniejsze, znacznie bardziej niż krytyka literackiego. Wolno mi? Wolno :)
Rubia pisze:Ile tam nazwisk bardzo poczytnych niegdyś pisarzy, o których dziś pamięta może paru historyków literatury…
Nie każdy ma aspiracje aż tak wyryć się w pamięci ludzi, żeby pamiętali o nim setki następnych lat.
Udało się to w zasadzie jedynie Bogu :)
Wszak chyba wszyscy (mówię o krajach cywilizowanych i nie tylko) słyszeli o Biblii.
I prawidłowo.
Zresztą, taki trend się rozwija.
Ilu świetnych kompozytorów współczesnych ma szansę na setki lat wyryć się w pamięci słuchaczy jak chociażby Bach czy Mozart? Czy to powinno ich zniechęcać? Uważam, że nie, bo ich dzieła też są piękne, wywołują emocje.

71
Ja uwielbiam ją. Ona tu jest
i tańczy dla mnie,
bo dobrze to wie, że porwę ją
i w sercu schowam na dnie. /x2

Moja dziewczyna patrzy często w oczy me
i nie ukrywam sprawia to przyjemność.
Jak ją kocham tylko moje serce wie,
gdy mnie całuje, oddałbym niejedno.

Jej ramiona ukojeniem dla mnie są,
bo przy niej czuję jak smakuje miłość
i każdą chwilę pragnę ofiarować, bo
jest tego warta, nic się nie zmieniło,
bo ja pragnę jej jej, bo pragnę jej jej, booo..

Ja uwielbiam ją. Ona tu jest
i tańczy dla mnie,
bo dobrze to wie, że porwę ją
i w sercu schowam na dnie. /x2

Boo, ja pragnę jej jej, bo pragnę jej jej, booo..

ha i emocje jak sie patrzy :)
Ostatnio zmieniony sob 25 kwie 2015, 11:16 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

72
Natasza pisze:
Augusta pisze:Oj, znam ja takich, którzy sukces odnieśli, a nie znalazłam ani jednej świetnej opinii znawców literatury
rzuć konkretnym przykładem, proszę!
Oj, tak ostro?
;)
Ten wykrzyknik wskazuje na ton rozkazujący, a ja nie przepadam za tym, żeby ktoś mi wydawał polecenia :P

Co do sukcesu - uściślijmy, to była odpowiedź do Nava i obejmuje tylko i wyłącznie sukces merkantylny (dokładnie taki, jak określił to Nav), dokładnie o takim przypadku mówiłam.
Widzę, że czas najwyższy znów zwinąć żagle, trochę Was zreanimowałyśmy (Basia i ja), wystarczy może tego dobrego :P

74
Augusta pisze:Dlaczego nikt nie weźmie na tapetę powieści jakiejś polskiej autorki i nie dokona analizy? Nie napisze, dlaczego to kicz, grafomania, i że nie warto czytać?
Ja to bym nawet miała ochotę :P Tylko nie chciałabym wciągać Wery w jakieś karczemne awantury, kiedy autorka poczuje się dotknięta. Zawsze charakter nieskłonny do konfliktów przeważa u mnie nad ostrością wypowiedzi ;D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

75
Augusta pisze: Ja tak nie twierdzę, to Twoje słowa. Ja jedynie nie przedkładam ich opinii (krytyków literackich) przed opinię zwykłego Czytelnika. To jego zdanie uważam za istotniejsze, znacznie bardziej niż krytyka literackiego. Wolno mi? Wolno :)
Augusto, "zwykły czytelnik" to właściwie fikcja, podobnie jak "statystyczny Polak" (który powinien mieć np. jeden jajnik i jedno jądro :) ).
Opinia każdego czytelnika jest ważna dla autora, jeśli nie jest podyktowana czynnikami pozamerytorycznymi, jednak trudno jest osiągnąć sukces bez przychylnych recenzji fachowców. Czasami udaje się, ale przypomina to górską wędrówkę po kamieniach.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

76
Natasza pisze:Bo nie znasz ...takiego przykładu. I tyle.
Znam :)
Przez ostatni tydzień leciała w TV reklama cyklu powieści takiego autora ;)
Niewątpliwy sukces merkantylny. Można je (książki) kupić wszędzie, również w kiosku z gazetami.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron