151

Latest post of the previous page:

Wtrącę swoje trzy grosze, jako że właśnie kończę studia ze specjalnością krytyczną (wprawdzie nie literacką). Nie żebym miała zamiar się tym parać, żeby było jasne ;)
Augusto, mam wrażenie, że operujesz nieco dziwną definicją krytyka:

"Rubia napisał/a:
a on sięgnął i też go wciągnęła ta lektura

Wówczas nie byłby krytykiem, a zwykłym-niezwykłym (bo dla mnie Czytelnicy są niezwykle ważni) Czytelnikiem. "

Z tego wnioskuję, że według ciebie krytyk to ktoś, kto czyta z przymusu i absolutnie nie może mieć emocjonalnego stosunku do lektury. Jak ma, to przestaje być krytykiem. Nieprawda! Że zacytuję jednego z moich profesorów - najważniejszym narzędziem krytyka (w tym akurat wypadku teatralnego) są plecy. Jak ma dreszcze, to znaczy, że ogląda coś naprawdę niesamowitego.

Z drugiej strony, krytyk powinien dobrze znać zasady rzemiosła literackiego, aby umieć wskazać błędy. I nie, nie chodzi tu o bezrefleksyjne trzymanie się skostniałych wyznaczników "bo jak nie będzie przecinka i budowy trójaktowej, to tekst do kosza". Dobry krytyk jest trochę jak pisarz - on po prostu czuje, w którym miejscu tekst nie gra, kuleje, gdzie coś zgrzyta. I umie ten zgrzyt nazwać. Ja sama na przykład, gdy czytam swoje stare teksty, które kiedyś wydawały mi się dobre, rozumiem nagle że gdzieś wprowadziłam niepotrzebnego bohatera, który niczego nie wnosi do akcji, albo konstrukcja tekstu się sypie. Dobry krytyk potrafi wskazać takie rzeczy... Ale i opisać wrażenia, często emocjonalne, które towarzysza lekturze. Wbrew obiegowej opinii trzeba być wrażliwym i rzetelnym, żeby parać się tą robotą.

No dobrze, mógłby ktoś powiedzieć, ale to jest stan idealny. Takich krytyków nie ma. Odpowiadam: są. Może jest ich mało, ale są. Zresztą nie ma nawet czegoś takiego jak jeden właściwy wzór krytyka. Są, że tak powiem, różne szkoły. W ciągu dwóch ostatnich semestrów miałam zajęcia z dwoma kompletnie różnymi krytykami teatralnymi. Jeden obraził się na teatr współczesny i kpi ze wszystkiego, co nie przypomina teatru ubiegłego wieku, drugi we wszystkim stara się znaleźć światełko, zrozumieć autora, drąży. Obaj są profesjonalistami z ogromną wiedzą teoretyczną i znajomością zasad rzemiosła.

Czy krytykom zdarzają się pomyłki? Niesprawiedliwe oceny? Oczywiście! A komu się nie zdarzają?

152
Jasne, ale warto wiedzieć, kogo się prosi, wiedzieć co dana osoba może Ci dać jako autorowi "ludycznemu". Ty nie proś ani Jastrzębskiego, ani Fiuta. :) Co innego uderzyć do Sęka. :) Wbrew pozorom, w gatunku, w którym tworzysz, w targecie dla którego tworzysz Sęk da Ci więcej konstruktywnych uwag niż Fiut. I odwrotnie: u mnie też poproszenie Ciebie o ocenę ma większy sens niż mieszanie w ten rodzaj literatury badaczy literatury. Warto pytać tych, którzy ocenią twórczość nie na podstawie własnych, bardzo wysublimowanych kryteriów badawczych, ale Twojej grupy czytelniczej. Tych, którzy ocenią powieść, biorąc pod uwagę, jaki rodzaj sukcesu chcesz osiągnąć. Czyli krytycy odpadają, bo jak bodaj Rubia wspominała ich te kryteria nie interesują (kryteria okołoliterackie takie jak: potencjał komercyjny). Oni Ci jedynie wskażą w jaki sposób masz pisać dla profesorstwa. :) Nic z tego nie wyjdzie. Prawdopodbnie właśnie z takich względów obie dostałyśmy tu baty za teksty, a nie przeszkodziło nam to w publikacji. :) Zapytałyśmy osoby, które oceniają teksty innymi kryteriami niż te potrzebne nam do wtargnięcia na rynek wydawniczy. Dlatego warto być ostrożnym w pytaniu i proszeniu, bo jeszcze po czyjejś niepochlebnej i niekoniecznie potrzebnej opinii zrezygnujesz z czegoś, co wydawcom bardzo by się przydało (o tym w wątku o mnie pisał Leszek - podejrzewał, że po fali tutejszej krytyki porzucę projekt).

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Ale to taki offtop w sumie, bo Ty nie pisałaś, że chcesz prosić badaczy. Taka ogólna refleksja dotycząca tego, gdzie byłby Andrzej, gdyby sugerował się krytyką literacką. Na przykład Andrzej.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

153
Do Phea:

Może nie z przymusu, raczej zawodowo. A co do tego, że nieraz robi się coś zawodowo i z przyjemnością - pewnie, że to możliwe, czemu nie?
:)

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Sękówka pisze:Ty nie proś ani Jastrzębskiego, ani Fiuta.
Ale mówiłam do Nataszy, że skoro dla niej recenzja Pana Jastrzębskiego byłaby spełnieniem marzeń, dlaczego nie poprosi o nią (zaproponuje)?
Ja bym zaproponowała :)

154
Augusta pisze:Ale mówiłam do Nataszy, że skoro dla niej recenzja Pana Jastrzębskiego byłaby spełnieniem marzeń, dlaczego nie poprosi o nią (zaproponuje)?
Primo - zawodowcy raczej nie krytykują na zamówienie, a pozycje które w jakiś sposób się wyróżniają ( np. jest szum, nominacje, chwalą,, więc krytyk sięga)
Secundo - proszenie o przysługę kogoś stojącego wyżej w hierarchii społecznej jest nieco dwuznaczne

Chuck Norris nie prosiłby miss świata o seks, czekałby, aż ona się na niego rzuci :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

155
Rubio, sądzisz, że autor nie ma zdolności konstruktywnego przesiewania krytyki?
Nic nie sądzę na temat tego, co autor ma, a czego nie ma.

Zapytałam konkretnie Augustę, gdyż tak entuzjastycznie przyjęła opinię Andrzeja na temat krytyków. Ale, jak rozumiem, krytyk, który będzie miał o Jej książce dobre zdanie, opuści to paskudne grono i przejdzie do cenionej grupy Czytelników ;D
Można i tak pozycjonować sobie zwolenników/przeciwników.

Przypomniałam sobie przy okazji, że książki Małgorzaty Musierowicz bardzo cenił profesor Raszewski, a on na pewno nie należał do grupy docelowej jej czytelniczek. Upodobania czytelnicze chodzą różnymi drogami, więc nie odrzucałabym całkowicie możliwości, że któryś ze znanych i uznanych krytyków literackich ukradkiem pożera literaturę YA :wink:
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

156
Nav, idealnie to ująłeś.
Rubio, z naciskiem na ukradkiem. :) Albo idealistycznie tak jak ci krytycy, których miała okazję spotkać Phea. :)
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

157
Navajero pisze:proszenie o przysługę kogoś stojącego wyżej w hierarchii społecznej jest nieco dwuznaczne
Nie rozumiem?
Chyba ten kto stoi wyżej może coś zaoferować temu, który stoi niżej (biedniejszy, głupszy, mniej doświadczony, słabszy, z mniejszym talentem etc...) i co w tym dwuznacznego, że się prosi o pomoc?
Pytam, bo ostatnio Ciebie poprosiłam o pewną pomoc :D ze skutkiem wiadomym (nam li tylko i wyłącznie) i co w tym dwuznacznego?

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Rubia pisze:krytyk, który będzie miał o Jej książce dobre zdanie, opuści to paskudne grono i przejdzie do cenionej grupy Czytelników
Gdy krytyk powie: super fabuła, wciągnęła mnie, czytałem z przyjemnością, płakałem gdy byłem na fafnastej stronie itd... - jak inaczej mogę odebrać takiego człowieka? Tylko jako Czytelnika, a recenzję jako czytelniczą.
A gdy krytyk rozbije powieść na atomy, wskaże błędy, przeleci jak husaria po stylu, itd... - wtedy to będzie krytyk i recenzja krytyczna, profesjonalna, literacka.

158
Augusta pisze:
Navajero pisze:proszenie o przysługę kogoś stojącego wyżej w hierarchii społecznej jest nieco dwuznaczne
Nie rozumiem?
Chyba ten kto stoi wyżej może coś zaoferować temu, który stoi niżej (biedniejszy, głupszy, mniej doświadczony, słabszy, z mniejszym talentem etc...) i co w tym dwuznacznego, że się prosi o pomoc?
Pytam, bo ostatnio Ciebie poprosiłam o pewną pomoc :D ze skutkiem wiadomym (nam li tylko i wyłącznie) i co w tym dwuznacznego?
To nie jest dobry przykład :) I zależy o jaką pomoc. Możesz poprosić jakiegoś pisarza o opinię czy pomoc warsztatową i to jest ok. Najwyżej odmówi powiedzmy z braku czasu. Gdyby Cię zauważył znany krytyk, od razu przeskoczyłabyś kilka pięter literackich. W pierwszym wypadku pomoc mieści się w granicach przyzwoitości, w drugim nie. Chyba, że ktoś dąży do sukcesu za wszelką cenę i wszystko mu jedno.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

159
Oj - chodzi mi o zwykłą prośbę typu: proszę przeczytać moją powieść i jeśli można, zaopiniować jaka jest wg Pana/Pani zdania.

Co w tym dwuznacznego i złego?
Przecież taki ktoś (proszony o przysługę) może po prostu powiedzieć: niestety muszę odmówić, bo nie mam czasu, albo nie zajmuję się takimi rzeczami. I już. tematu nie ma.
Co w tym dwuznacznego?

Nas (mnie i męża) też co chwilę ktoś o coś prosi, a to o pracę, a to o sfinansowanie czegoś, sponsorowanie, współpracę blogerską, etc... i nie odbieramy tego dwuznacznie. Zgadzamy się albo i nie. Tyle.

160
Za Nav. Wydawca, pisarz inna bajka. Proszenie o opinię krytyka to jak proszenie skarbówki o kontrolę. :)

[ Dodano: Wto 28 Kwi, 2015 ]
Krytyk to nie jest osoba, która ma w założeniu pomoc, współpracę, a właśnie kontrolę i klasyfikację. Za wstępną klasyfikacje przyjmuje się samo zainteresowanie krytyka, dlatego on sam decyduje o doborze lektur. Odstępstwem może być sytuacja, gdy redakcja pisma, w którym publikuje, narzuca mu lektury. Zakładanie, że krytyk ma czas na dobrą wolę raczej nie jest realne. No i jeszcze jedno: blogerzy współpracują z wydawnictwami, zawodowcami nie są, dostają jedynie egzmeplarze. Natomiast krytyk jako profesjonalista pobiera wynagrodzenie. Kto miałby mu zapłacić za ocenę Twojej powieści, jeśli nie a) uczelnia, zamawiająca publikację badawczą, teoretycznoliteracką b) pismo, w którym publikuje.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

161
Basiu :D - 15 lat stażu jako gł.księgowy - ręczę, że gdybyś poprosiła US o kontrolę (swojej firmy) - nie ma bata, żeby przyszli. Bo i po co?
Zresztą po co ich o to prosić?

162
Ja ręczę, że gdybyś poprosiła krytyka o opinię - nie ma bata, nie wyraziłby jej. Bo i po co? Zresztą po co go o to prosić? :) :) :)
Żadna gratyfikacja dostać to, o co się prosiło. Krytyk to kontroler. Nie wchodzi w bizenesy z autorami: wyświadczy przysługi.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

163
Sękówka pisze:Kto miałby mu zapłacić za ocenę Twojej powieści
Ja.
Ja proszę o ekspertyzę, ja płacę za ekspertyzę.
Przecież to naturalne.
Sękówka pisze:Zakładanie, że krytyk ma czas na dobrą wolę raczej nie jest realne
Rubia założyła taką sytuację, podała jako przykład: córka krytyka czyta powieść, a później jej ojciec czyta, bo sięgnął z ciekawości i stwierdza, że mu się podobało (wciągnęło).
To nie było moje założenie.
Też nie sądzę, żeby taka sytuacja była prawdopodobna.

164
Ano widzisz, to nie jest naturalne, ponieważ krytk nie pobiera wynagrodzenia od autorów tylko od redakcji pism, od wydanictw itd. To by rzutowało na krytyce, gdyby nie było pośredników. Już jest z tym problem. Dlaczego nie ma negatywnych recenzji w prasie? Bo często za publikację o powieści płacą wydawnictwa, a jak płacą, to trzeba książce zapewnić sprzedaż. I śmierc krytyki. Już jest przekupna przez media. Jeszcze brakuje, żeby autorzy dokladali do tego swoją cegiełkę. Pomijanie naturalnej drogi - proponowanie krytykowi lektury - jest jak załatwianie interesu pod stołem, z pominięciem pewnej etykiety środowiskowej. Czyli trochę "na lewo".
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

165
Sękówka pisze:Ja ręczę, że gdybyś poprosiła krytyka o opinię - nie ma bata, nie wyraziłby jej. Bo i po co? Zresztą po co go o to prosić?
Po co?
Po to żeby poznać (samemu i dla własnej wiedzy) opinię o powieści.
Przecież po to się prosi o ekspertyzy?

Do US też wysyła się zapytania i to często.
Pytasz pisemnie, przedstawiasz problem, swoją interpretację a oni odpowiadają pisemnie czy Twoja interpretacja jest słuszna. Jeśli tak - potwierdzają (stanowisko podatnika w kwestii .... jest prawidłowe), albo nie potwierdzają i przedstawiają prawidłową z ich punktu widzenia. I na taką ekspertyzę można się powoływać.
Mniej więcej tak to wygląda.

166
Dobra, przełożę to na inne realia. Założenie: gram w teatrze, jestem aktorką. Zamiast iść na casting do roli, idę za kulisy do Klaty i mówię: "czy chciałby pan poznać mój talent, moje predyzpozycje?" Wrzucam mu kilka groszy do kieszeni i lecę pokazać swoje interpretacje do niego do domu, a nie na oficjalną selekcję, gdzie tysiące ludzi czeka w kolejce z pustką w portfelu.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron