Latest post of the previous page:
Strona na FB to coś, co się długo rozkręca, analogicznie długo do samej kariery pisarskej. To też forma długiego marszu. Należy być przygotowanym na moment, kiedy nastąpi autorskie boom, fanpejdż już wtedy powinien hulać. ŁĄtwo to przegapić, a szkoda, żeby któryś z tysiąca czytelników powieści się dziwił, że jest dopiero dziesiątym lajkującym i w dodatku lajkuje stronę, na której nic nie ma. Czytelnik po lekturze choćby pierwszej książki powinien mieć możliwość odnalezienia pisarza w sieci i skontaktowania się z nim. Nie zrobi tego po pół roku, kiedy emocje związane z lekturą nie są żywe i świeże, najwcześniej przy kolejnej premierze ponowi poszukiwania, ale wtedy może zbyt malo wiedzieć o nowej pozycji, żeby ją nabyć - to raz, dwa - skoro wcześniej nie znalazł autora, będzie sądził, że ten unika istnienia w przestrzeni wirtualnej i nawet się nie pofatyguje i nie wpisze jego nazwiska do wyszukiwarki raz jeszcze, przypuszczając, że nadal go nie ma w tej przestrzeni. Zasada: nie tworzę muru między mną a czytelnikami, nie zasłaniam się z mojej perspektywy się sprawdza. Sprawdza się, odkąd mam na fanpejdżu już jakieś materiały na swój temat. Internauci widzą, że jeśli się ze mną skontaktują, pewnie zareaguję, bo bywam na stronie, moja aktywność jest widoczna.17
Zgadzam się z tym, że książki dla dzieci dobrze się sprzedają np. na Targach - byłam tym naprawdę zaskoczona. Jednocześnie, siedząc na Targach dla dzieci i młodzieży nie mogłam polecać rodzicom np. 8-latków mojej książki - ginie w niej kilka osób, łącznie z małą dziewczynką, kogoś zasztyletowano itd. Nie mówiąc już o tym, że 8-latek niekoniecznie załapie aluzje do Pratchetta czy skojarzy analogię między imperialistycznymi zapędami rosyjskiego cara po "magicznej stronie", a "naszą" historią w realnym świecie. Stąd zastanawiałam się czy nie lepsza jest obecność na Targach Książek dla wszystkich grup wiekowych. Jednak będąc między dziecięcym a dorosłym czytelnikiem zawsze będę mieć tego typu dylematy.
Wracając do wątku spotkań autorskich debiutantów - zaskakuje mnie taka idea, gdy nikt człowieka praktycznie nie zna. Z drugiej strony widziałam takie spotkania - wydawnictwo, które naprawdę lubię, podejmując decyzję o jego zorganizowaniu najwyraźniej widziało zasadność takiego ruchu. Jaką, nie wiem?
A co do Facebooka - bywa i tak, że znany już autor zakłada profil i w szybkim tempie jego czytelnicy zaczynają go lajkować, wszystko idzie właściwym torem, a założenie profilu jest naturalne. Tymczasem ja zakładając dziś taki profil może otrzymałabym 10 lajków od znajomych ale potem kiszka. Tak czy owak pierwsi czytelnicy będą widzieć tych 10 lajków a nie 1000. Zdania na ten temat są podzielone.
No nic, wydawca oczekuje ode mnie dalszego pisania, a nie gruntownej analizy marketingowej, nie mniej jednak zagadnienie jest ważne i jak widać po naszej dyskusji nie ma jednej gotowej recepty na promocję książki. W każdym razie chętnie wysłucham przemyśleń mniej lub bardziej doświadczonych autorów.
Wracając do wątku spotkań autorskich debiutantów - zaskakuje mnie taka idea, gdy nikt człowieka praktycznie nie zna. Z drugiej strony widziałam takie spotkania - wydawnictwo, które naprawdę lubię, podejmując decyzję o jego zorganizowaniu najwyraźniej widziało zasadność takiego ruchu. Jaką, nie wiem?
A co do Facebooka - bywa i tak, że znany już autor zakłada profil i w szybkim tempie jego czytelnicy zaczynają go lajkować, wszystko idzie właściwym torem, a założenie profilu jest naturalne. Tymczasem ja zakładając dziś taki profil może otrzymałabym 10 lajków od znajomych ale potem kiszka. Tak czy owak pierwsi czytelnicy będą widzieć tych 10 lajków a nie 1000. Zdania na ten temat są podzielone.
No nic, wydawca oczekuje ode mnie dalszego pisania, a nie gruntownej analizy marketingowej, nie mniej jednak zagadnienie jest ważne i jak widać po naszej dyskusji nie ma jednej gotowej recepty na promocję książki. W każdym razie chętnie wysłucham przemyśleń mniej lub bardziej doświadczonych autorów.
18
W moim przekonaniu takie spotkanie autorskie jest całkowicie zasadne. Czytelnicy nie podbijają sprzedaży, nie zauważają, że dany autor to perełka? W takim wypadku wydawca im to udowodni, organizując właśnie takie spotkanie. Pokaże w ten sposób, że ten autor się dla niego liczy, najwyraźniej ma potencjał, rokuje, ma przed sobą karierę, świetlaną przyszłość. I nawet jeśli na spotkanie przyjdą trzy osoby, to ślady po takim spotaniu zostaną w sieci, a autor coraz ładniej będzie się pozycjonował w Googlach.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.
19
No to jedziemy.
1) nie myśl w kategoriach "jedna książka". Myśl w kategoriach "w trzy lata napiszę pierwsze 10" Po prostu - PRAWO SERII. Wrzucasz kolejne tomy z regularnością maszyny - przyzwyczajasz czytelnika. "O wiosna jest, zazwyczaj wiosną jeest nowy Pilipiuk - trzeba pogrzebać". W dodatku nowa książka zachęca wydawcę by wznowić starą.
****
2) wydawnictwa przeważnie robią bokami i tna koszta - promocję robią w 3 przypadkach:
a) wydali zagraniczniaka którego agent zażądał konkretnej promocji za konkretną kasę i jeszcze sukinsyn regularnie sprawdza czy się wywiązują.
b) wydali córkę/wnuczkę/zonę/ciotkę/kuzynkę/kochankę szefa i cała rodzina żąda sukcesu
c) trafił im się genialny maszynopis na którym postanowili zrobić mega kasę. (przypadek debiutu p.Masłowskiej).
****
3) Promocja na targach - tak ale z głową. siądziesz jak sierotka - przejdą jak obok sierotki. Przebież się jakoś od czapy. R.Kosik swój cykl Felix Net i Nika promował w sposób bardzo prosty - pisze opowiadanie (potem wrzuca je jako rozdział do kolejnego tomu), wydaje je w postaci książeczki i na targach jego Żona wyławia z tłumy przechodzącego dzieciaki w wieku "targetowym" i wręcza im po egzemplarzu.
23 lata temu podobnie zrobiła Pol-nordica - zrobili broszurę bodaj pierwsze 60 stron Sagi o ludziach lodu - natłukli tego kilkadziesiąt tyś i w księgarniach można było dostać jako gratis. wymaga to inwestycji.
****
4) strony www. blogi, fejsy etc - czemu nie - zależy ile czasu zeżrą.
*****
5) kluczowe dla Ciebie jest zdobycie 10 tyś wiernych czytelników którzy kupią każdą następną książkę - bo sprzedaż 10 tyś szt. rocznie daje Ci możliwość wyżycia z pisania. Życie z pisania daje większa wydajność bo nie piszesz 15 min. dziennie po 10 godzinach za ladą biedronki, tylko wypoczęta i kilka godzin.
*****
6) Kalendarzyki. Takie małe wielkości wizytówki. wydrukowanie 1000 szt. kosztuje grosze. nikt tego nie używa ale każdy chętnie bierze i wtyka w portfel. Cholera wie po co. Na kalendarzyku możesz umieścić co zechcesz. Swoje zdjęcie w odczapowym stroju. Kilku znajomych upozowanych w scenę z książki. Obrazek okładki. Do tego adres www strony, fejsa etc. Oczywiście rozdasz 1000, na stronę wejdzie 200 i ci znajdą tam fragment "dzieła" a książkę i tak kupi może 10-ciu.
*****
Małymi krokami - wysiłek się akumuluje. Daj sobie 10 lat na ostry marsz pod górę. w rządzie lecą głowy, jesienią wybory - może i naszej branży zaświeci wreszcie cieplejsze słoneczko?
[ Dodano: Śro 10 Cze, 2015 ]
Ad 2.b - to tez nie zawsze działa - bo z tego co mi się o uszy obiło szef Albatrosa wydał powieść M.Olszańskiej bo to jakaś rodzina - i niestety mógł być megahicior (potencjał i powieści i autorki ogromny) a wyszła klaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaapa totalna.
Brak redakcji, brak promocji i tragiczna okładka.
Płakałem czytając to to nie ze śmiechu.
1) nie myśl w kategoriach "jedna książka". Myśl w kategoriach "w trzy lata napiszę pierwsze 10" Po prostu - PRAWO SERII. Wrzucasz kolejne tomy z regularnością maszyny - przyzwyczajasz czytelnika. "O wiosna jest, zazwyczaj wiosną jeest nowy Pilipiuk - trzeba pogrzebać". W dodatku nowa książka zachęca wydawcę by wznowić starą.
****
2) wydawnictwa przeważnie robią bokami i tna koszta - promocję robią w 3 przypadkach:
a) wydali zagraniczniaka którego agent zażądał konkretnej promocji za konkretną kasę i jeszcze sukinsyn regularnie sprawdza czy się wywiązują.
b) wydali córkę/wnuczkę/zonę/ciotkę/kuzynkę/kochankę szefa i cała rodzina żąda sukcesu
c) trafił im się genialny maszynopis na którym postanowili zrobić mega kasę. (przypadek debiutu p.Masłowskiej).
****
3) Promocja na targach - tak ale z głową. siądziesz jak sierotka - przejdą jak obok sierotki. Przebież się jakoś od czapy. R.Kosik swój cykl Felix Net i Nika promował w sposób bardzo prosty - pisze opowiadanie (potem wrzuca je jako rozdział do kolejnego tomu), wydaje je w postaci książeczki i na targach jego Żona wyławia z tłumy przechodzącego dzieciaki w wieku "targetowym" i wręcza im po egzemplarzu.
23 lata temu podobnie zrobiła Pol-nordica - zrobili broszurę bodaj pierwsze 60 stron Sagi o ludziach lodu - natłukli tego kilkadziesiąt tyś i w księgarniach można było dostać jako gratis. wymaga to inwestycji.
****
4) strony www. blogi, fejsy etc - czemu nie - zależy ile czasu zeżrą.
*****
5) kluczowe dla Ciebie jest zdobycie 10 tyś wiernych czytelników którzy kupią każdą następną książkę - bo sprzedaż 10 tyś szt. rocznie daje Ci możliwość wyżycia z pisania. Życie z pisania daje większa wydajność bo nie piszesz 15 min. dziennie po 10 godzinach za ladą biedronki, tylko wypoczęta i kilka godzin.
*****
6) Kalendarzyki. Takie małe wielkości wizytówki. wydrukowanie 1000 szt. kosztuje grosze. nikt tego nie używa ale każdy chętnie bierze i wtyka w portfel. Cholera wie po co. Na kalendarzyku możesz umieścić co zechcesz. Swoje zdjęcie w odczapowym stroju. Kilku znajomych upozowanych w scenę z książki. Obrazek okładki. Do tego adres www strony, fejsa etc. Oczywiście rozdasz 1000, na stronę wejdzie 200 i ci znajdą tam fragment "dzieła" a książkę i tak kupi może 10-ciu.

*****
Małymi krokami - wysiłek się akumuluje. Daj sobie 10 lat na ostry marsz pod górę. w rządzie lecą głowy, jesienią wybory - może i naszej branży zaświeci wreszcie cieplejsze słoneczko?
[ Dodano: Śro 10 Cze, 2015 ]
Ad 2.b - to tez nie zawsze działa - bo z tego co mi się o uszy obiło szef Albatrosa wydał powieść M.Olszańskiej bo to jakaś rodzina - i niestety mógł być megahicior (potencjał i powieści i autorki ogromny) a wyszła klaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaapa totalna.
Brak redakcji, brak promocji i tragiczna okładka.
Płakałem czytając to to nie ze śmiechu.
20
A czy nie chcą nam właśnie wprowadzić stałej ceny książki?Andrzej Pilipiuk pisze: może i naszej branży zaświeci wreszcie cieplejsze słoneczko?
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)
21
Stała cen w zamyśle ma trochę podciąć skrzydełka marketom. Pewnie jak zwykle - pomysł jakoś tam wydaje się dobry a wyjdzie jak zwykle...
*
na zniesienie podatku vat na książki obawiam się nie ma co liczyć.
*
Liczę natomiast że nastąpią przetasowania kasy rządowej "na kulturę" mniej pójdzie na lewicowe happeningi a więcej trafi do bibliotek na zakupy...
Liczę też na koniec kryzysu gospodarczego. Wzrost zamożności społeczeństwa powinien i nam pomóc.
zobaczymy.

*
na zniesienie podatku vat na książki obawiam się nie ma co liczyć.
*
Liczę natomiast że nastąpią przetasowania kasy rządowej "na kulturę" mniej pójdzie na lewicowe happeningi a więcej trafi do bibliotek na zakupy...
Liczę też na koniec kryzysu gospodarczego. Wzrost zamożności społeczeństwa powinien i nam pomóc.
zobaczymy.
22
Hm, serio? Mnie z obliczeń wychodzi, że musiałoby to być jakieś 20 tyś. ale może mam gorsze umowy...Andrzej Pilipiuk pisze: 5) kluczowe dla Ciebie jest zdobycie 10 tyś wiernych czytelników którzy kupią każdą następną książkę - bo sprzedaż 10 tyś szt. rocznie daje Ci możliwość wyżycia z pisania. Życie z pisania daje większa wydajność bo nie piszesz 15 min. dziennie po 10 godzinach za ladą biedronki, tylko wypoczęta i kilka godzin.
23
Odpowiedź na pytanie postawione w wątku zależy od tego, czy celem jest pisanie, czy napisanie.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words
24
Anneke - nie obraź się - są pewne nazwijmy ot szczeble awansu - jak w każdej pracy.
Na uczeni są asystenci, samodzielni pracownicy naukowi, kierownicy katedr, profesorowie.
U szewca są terminatorzy do zamiatania warsztatu, czeladnicy, szewcy i majstrowie.
W Fabryce są pomocnicy ślusarscy, ślusarze, majstrowie ślusarscy i ślusarze narzędziowi.
Po 14 latach pracy dla jednego wydawcy i odstawieniu 31 maszynopisów faktycznie mam ciut lepsze warunki niż początkujący.
ergo:
zdobądźcie te 10 tyś wiernych fanów.
wydajcie co najmniej dwie książki rocznie.
I będzie dobrze a z czasem pewnie coraz lepiej.
[ Dodano: Pią 12 Cze, 2015 ]
Wydać książkę i co dalej?
Wydać kolejne.
Najtrudniej napisać pierwsze 10
Na uczeni są asystenci, samodzielni pracownicy naukowi, kierownicy katedr, profesorowie.
U szewca są terminatorzy do zamiatania warsztatu, czeladnicy, szewcy i majstrowie.
W Fabryce są pomocnicy ślusarscy, ślusarze, majstrowie ślusarscy i ślusarze narzędziowi.
Po 14 latach pracy dla jednego wydawcy i odstawieniu 31 maszynopisów faktycznie mam ciut lepsze warunki niż początkujący.
ergo:
zdobądźcie te 10 tyś wiernych fanów.
wydajcie co najmniej dwie książki rocznie.
I będzie dobrze a z czasem pewnie coraz lepiej.
[ Dodano: Pią 12 Cze, 2015 ]
Wydać książkę i co dalej?
Wydać kolejne.
Najtrudniej napisać pierwsze 10
25
Nie obrażam się, wiem, że różne stawki ma bestsellerowy autor piszący od lat, inne debiutant, a jeszcze inne średniak (czyli piszący dłużej, ale nie topowy). Tylko że wypowiedź wyżej była sformułowana tak, że zrozumiałam, że te 10 tys. wystarczy dla każdego, dlatego się zdziwiłam. Jeśli chodzi o to, że trzeba mieć 10 tys. czytelników PLUS status piszącego długo bestsellerowca, to ok, wszystko się zgadza.
26
Powiedzmy 10 tyś czytelników razy 2 książki rocznie = 20 tyś szt sprzedanego nakładu a' np. 1.20 zł/egz. to już wychodzi mediana zarobków "etatowych".
10 tyś razy 1 książka - tu faktycznie może być kuso. Choć gdzieś na wsi 1000 miesięcznie to nadal jest niezły pieniądz.
[ Dodano: Pią 12 Cze, 2015 ]
dodam jeszcze że moje zarobki przez 14 lat wzrosły o pewien procent nie odzwierciedlający poziomu inflacji (nawet tej oficjalnie mierzonej) - ale szybki wzrost nakładów do czasu ładnie to zrekompensował.
Gdyby nie sztucznie wywołany kryzys gospodarczy vat wprowadzone tu przez pewnego (----!)(----!!)(----!!!) to jak sądzę byłbym w stanie dziś bez problemu wyłożyć z własnej kieszeni kasę np. na nakręcenie 40 minutowego filmu o Stormie lub Wędrowyczu...
10 tyś razy 1 książka - tu faktycznie może być kuso. Choć gdzieś na wsi 1000 miesięcznie to nadal jest niezły pieniądz.
[ Dodano: Pią 12 Cze, 2015 ]
dodam jeszcze że moje zarobki przez 14 lat wzrosły o pewien procent nie odzwierciedlający poziomu inflacji (nawet tej oficjalnie mierzonej) - ale szybki wzrost nakładów do czasu ładnie to zrekompensował.
Gdyby nie sztucznie wywołany kryzys gospodarczy vat wprowadzone tu przez pewnego (----!)(----!!)(----!!!) to jak sądzę byłbym w stanie dziś bez problemu wyłożyć z własnej kieszeni kasę np. na nakręcenie 40 minutowego filmu o Stormie lub Wędrowyczu...

29
Pracować, być może. Ale nie żyć. Wątpię, żeby kwota 1000 zł była gdziekolwiek odbierana jako "spora kasa". Np. ceny lekarstw czy usług medycznych wszędzie są takie same. A ludzie za pracą wyjeżdżają i z miasta. Z mojego pogranicza do Niemiec.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
30
Andrzej Pilipiuk pisze:No to jedziemy.
1) nie myśl w kategoriach "jedna książka". Myśl w kategoriach "w trzy lata napiszę pierwsze 10" Po prostu - PRAWO SERII. Wrzucasz kolejne tomy z regularnością maszyny - przyzwyczajasz czytelnika. "O wiosna jest, zazwyczaj wiosną jeest nowy Pilipiuk - trzeba pogrzebać". W dodatku nowa książka zachęca wydawcę by wznowić starą.
****
2) wydawnictwa przeważnie robią bokami i tna koszta - promocję robią w 3 przypadkach:
a) wydali zagraniczniaka którego agent zażądał konkretnej promocji za konkretną kasę i jeszcze sukinsyn regularnie sprawdza czy się wywiązują.
b) wydali córkę/wnuczkę/zonę/ciotkę/kuzynkę/kochankę szefa i cała rodzina żąda sukcesu
c) trafił im się genialny maszynopis na którym postanowili zrobić mega kasę. (przypadek debiutu p.Masłowskiej).
****
3) Promocja na targach - tak ale z głową. siądziesz jak sierotka - przejdą jak obok sierotki. Przebież się jakoś od czapy. R.Kosik swój cykl Felix Net i Nika promował w sposób bardzo prosty - pisze opowiadanie (potem wrzuca je jako rozdział do kolejnego tomu), wydaje je w postaci książeczki i na targach jego Żona wyławia z tłumy przechodzącego dzieciaki w wieku "targetowym" i wręcza im po egzemplarzu.
23 lata temu podobnie zrobiła Pol-nordica - zrobili broszurę bodaj pierwsze 60 stron Sagi o ludziach lodu - natłukli tego kilkadziesiąt tyś i w księgarniach można było dostać jako gratis. wymaga to inwestycji.
****
4) strony www. blogi, fejsy etc - czemu nie - zależy ile czasu zeżrą.
*****
5) kluczowe dla Ciebie jest zdobycie 10 tyś wiernych czytelników którzy kupią każdą następną książkę - bo sprzedaż 10 tyś szt. rocznie daje Ci możliwość wyżycia z pisania. Życie z pisania daje większa wydajność bo nie piszesz 15 min. dziennie po 10 godzinach za ladą biedronki, tylko wypoczęta i kilka godzin.
*****
6) Kalendarzyki. Takie małe wielkości wizytówki. wydrukowanie 1000 szt. kosztuje grosze. nikt tego nie używa ale każdy chętnie bierze i wtyka w portfel. Cholera wie po co. Na kalendarzyku możesz umieścić co zechcesz. Swoje zdjęcie w odczapowym stroju. Kilku znajomych upozowanych w scenę z książki. Obrazek okładki. Do tego adres www strony, fejsa etc. Oczywiście rozdasz 1000, na stronę wejdzie 200 i ci znajdą tam fragment "dzieła" a książkę i tak kupi może 10-ciu.![]()
*****
Małymi krokami - wysiłek się akumuluje.
Dzięki, Andrzej, za powyższe rady. Moja powieść to pięciotomowy cykl - w dniu premiery wydawca powiedział, że czas zacząć pisać drugi tom. Motywacja podwójna. A co będzie, zobaczymy.