Będę pomijał oczywistości, jak walka dobra ze Złym Mrocznym Władcą, albo Niepozorne, Ale Cholernie Potężne Przedmioty, które trzeba opisywać co parę stron w książce i które nazwiemy jakoś tak fajnie, żeby móc od nich zatytułować cały cykl.
[Bierze głęboki oddech]
Bardzo proszę, oto parę ciekawszych "wtórności" i głupot które udaje mi się zauważyć w fantasy:
1) koleś walczący dwoma sejmitarami [mniejsza o poprawność nazwy tej broni] "bo tak" - źródło: Drizzt Do'Urden
Walka dwoma egzemplarzami broni białej długiej jest fizycznie nieefektywna. Co innego taki rapier-lewak, albo dwa krótkie ostrza. Tak lepiej. Ale na przykład dwa klasyczne, długie miecze? Bez sensu. Z tym nie da się wyprowadzić sensownej postawy, a ostrza będą co rusz na siebie wpadać.
W każdej sztuce walki bronią, od Azji po Europę, jeśli walczymy dwoma ostrzami, to albo są to ostrza krótkie, albo jedno jest długie, a drugie pomocnicze. Rapier i lewak, albo katana i wakizashi. Nie dwie katany, i nie dwa rapiery!
2) wojownik z białymi włosami i dziwnymi oczami - źródło: Wiedźmin
No tak. Nasz wojownik ma być wyjątkowy, co nie? No to zróbmy mu fiołkowe/białe/czerwone oczy i jakieś dziwne włoski. No. Teraz jest to na pewno niepowtarzalny bohater.
3) Duży i silny = głupi i powolny - fałszywe źródło: Conan.
Czemu fałszywe? Bo każdy, kto czytał Howarda wie, że Conan był cholernie inteligentny, bystry i miał "refleks górskiego kota".
4) Piękne, seksowne, szczupłe kobietki - świetne wojowniczki - źródeł od cholery, ale ostatnia fala zaczęła się od pierwszego Tomb Raidera i Lary Croft (sic!)
Byzydy-ura.
Jeśli kobieta jest już jakimś cudem wojowniczką to musi mieć mięśnie, blizny, i najczęściej wrodzone predyspozycje (urodziła się większa, silniejsza i najczęściej brzydsza niż koleżanki) choć nie koniecznie. Im mniejszy biust - tym lepiej. łatwiej dopasować pancerz, lepiej można złapać równowagę, no i nie trzeba się bawić w Amazonkę i wypalać sobie piersi żeby móc lepiej strzelać z łuku.
Kobieta jako wojownik niestety odpada w porównaniu z mężczyznami. Jest po prostu fizycznie słabsza, i wbrew popularnym dziś mitom - mniej odporna fizycznie.
Może za to nadrobić gibkością i zręcznością - jednak to będzie skuteczne tylko jeśli opanuje styl walki wykorzystujący te cechy. Słabsza kondycja powinna je też dopingować do jak najszybszego zakończenia walki. Na przykład - w dzisiejszych czasach kobiety - szermierze (mam na myśli ten sport, no wiecie) są często lepsze niż faceci.
Inną cechą
in plus jest to, że naukowo potwierdzono iż kobiety potrafią być bardziej bezwzględne. Na przykład amerykańscy antyterroryści mają przykazane, aby w miarę możliwości eliminować terrorystki-kobiety jako pierwsze, bo te mogą zaskoczyć nagłym, brutalnym atakiem.
Zobaczmy co nam wychodzi - tyczka o szerokich ramionach i wąskich biodrach, umięśniona, o skórze ogorzałej od słońca i wiatru, bardzo krótkich włosach (bez żartów - nawet dłuższa grzywka przeszkadza w prostym karate, a co dopiero szermierce), z kilkoma bliznami na twarzy, kilkunastoma na ramionach i dłoniach (75% trafień w walce na broń białą to ręce) i praktycznie bez biustu, wredna, mająca niedomytą krew za połamanymi paznokciami i wciąż czująca smak przegryzionej ostatnio tętnicy wroga.
Podsumowanie - to jak w biznesie: baba wojownik musi być wredniejsza, groźniejsza i bardziej bezwzględna niż chłop wojownik.
"
A co z księżniczkami uczącymi się szermierki w pałacach?" - Nico. Albo jesteś księżniczką, albo wojowniczką. Albo uczysz się całe życie walczyć, albo trwonisz czas na lekcje etykiety, łażenia w gorsecie i plotkowania o fryzurach. Okej, nauczysz się fechtować na poziomie adepta (przez kilka minut, bo kondycja nie wyrobi), super. Ale co się stanie, jeśli przyjdzie czas, że nie będziesz miała pół godziny na przebranie się i przygotowanie, na związanie włosów, wybranie sobie szpadki, poprawienie rękawiczki i napicie się wina dla kurażu, hmm...?
Więc sprawa jest prosta - albo lalka, albo zdolna wojowniczka. Wybór należy do Ciebie. Ale nie obie te rzeczy na raz.
5) Niedocenianie łuków - źródło: praktycznie wszędzie.
Ustalmy fakty. Dostałeś strzałą w korpus/szyję/głowę - to znaczy że jesteś martwy. Kropka. W nogę/rękę? Jesteś wyłączony z walki.
Broń dystansowa to największy z wynalazków w rozwoju broni. O ile łuki trzeba jeszcze było umieć napiąć, oraz umieć ocenić odległość i wycelować, o tyle kusza po raz pierwszy sprawiła, że byle kto mógł zabić ruchem palca na spuście wojownika lepszego od siebie. O broni palnej nie wspomnę.
Ale wracając do łuków: Wsadźcie między bajki (czytaj: nie do fantasy) bohaterskie szarże naszpikowanych strzałami wojowników. Wsadźcie między bajki wyniesione z gier wrażenie, że strzały to takie cienkie żądełka, co trochę pobolą i tyle.
Przebite płuca, rozprute serce, rozszarpana wątroba, lub nerka (tych przynajmniej są dwie), przedziurawiony żołądek lub jelita i kał oraz rozdrobniony pokarm dostające się do krwi - to wszystko oznacza, że trafienie w korpus jedną strzałą to w 50% natychmiastowa śmierć, a w 35% powolna, okrutna męka i długie umieranie, i w 5% zakażenie, które rozwali Cię w tydzień, może dwa.
Pozostałe 5% to farciarze, którzy stracą nerkę, którzy oberwą nad obojczykiem i nie rozpruje im tętnicy, albo ci, których mostek, żebra, lub miednica zdołają przyjąć na siebie cały impet.
6) Mieszana drużyna, klasycznie woj, mag, łotrzyk itepe. - źródło: Erpegi, a jako pierwowzór: Drużyna Pierścienia (wcześniej w fantasy dominował motyw samotnego kowboja... tfu - herosa z mieczem)
Wojownicy trzymają się razem. Magowie trzymają się razem. Złodzieje trzymają ze złodziejami. Trzeba czegoś więcej niż hasła "chodźmy questować" żeby związać na całe życie taką bandę.
I choć wielu autorów fantasy o tym pamięta, to było już tyle naprędce skleconych mieszanych tzw. "drużyn" że rzygać się chce. Zobaczcie u Sapka - co prawa on podał oczywiście bardzo ciekawe powody dołączania poszczególnych postaci do ekipy Geralta. Ale nawet u niego zobaczcie jak to wygląda z zewnątrz: Wiedźmin - mutant i samotnik, rycerz wrogiej armii, wampir, rudowłosa wieśniaczka - genialna łuczniczka (no proste, do tego biuściasta)... Normalnie brakuje jeszcze ludzika Michelin.
Fajnie, że wszyscy wiedzą, że pięć postaci jest ciekawszych niż jedna. Ale kurde, dobierzcie je nieco bardziej logicznie, nie na chybił trafił. Nawet gdyby była to grupa samych Wiedźminów to można by ich charaktery zróżnicować tak, żeby każdy się wyróżniał i mógł zyskać czyjąś sympatię, nie?
O wiele łatwiej i chyba ciekawiej pisać więc o małych grupach wojowników, grupach magów, i grupach złodziei.
7) Używanie nazw własnych przedmiotów/miejsc/czynności, które nie mają miejsca w naszym świecie. - źródło: Erpegi znowuż.
Gdzieś już o tym pisałem.
Claymore to nie typ miecza. To nazwa własna Szkotów, oznaczająca broń do walki wręcz, tłumaczona na "miecz". Miecz Claymore
ergo Miecz miecz. Nie róbcie tego. W świecie, gdzie nie istnieje język i kultura Szkotów nie ma miejsca na "Claymore". Tak samo w świecie, gdzie nie ma feudalnej Japonii nie ma mowy o żadnych katanach. Zapamiętajcie to raz na zawsze.
Tak samo wojownicy nie będą ćwiczyli "kata" - walki z cieniem. Ani nikt nie będzie praktykował Zen. Ani kapłani nie będą nosić znaków krzyża w świecie, w którym Jezus na nim nie umarł. łapiecie?
Chcecie mieć "miecz, który wygląda jak Claymore"? Opiszcie go i dajcie mu własną nazwę. Albo nazwijcie go po prostu mieczem dwuręcznym i z głowy.
8 )... Więcej grzechów nie pamiętam. Przynajmniej na razie. Może później coś dorzucę.