46

Latest post of the previous page:

btw fanpage Żulczyka jest świetny, on sam jest dobry, ale on, czego nie mam mu za złe, coraz mniej staje się powieściopisarzem, więc coraz mniej interesuje mnie on sam jak i jego wizja literackiej kariery
Żulczyk zaczął karierę od dwóch naprawdę dobrych, współczesnych powieści. Potem delikatne załamanie, literatura rozrywkowa (młodzieżowa), ale - jak sam mówi w wywiadach - na rozrywkowych powieściach nauczył się lepiej warsztatu i Ślepnąc od świateł jest kolejną pełnoprawną powieścią. Żulczyk dojrzał, opanował błyskotliwe wódolejstwo i napisał coś jeśli nie wybitnego, to na pewno bardzo dobrego. A to że jednocześnie pisze scenariusze, udziela się na fejsie i po prostu zarabia pieniądze, nie ma wpływu na jego pisanie. Czekam na kolejną powieść i na pewno kupię ją jak tylko wyjdzie.

Paul Auster w wywiadzie (jakiś Polak prowadził) mówił, że nie bardzo lubi wywiady, autopromocję i spotkania autorskie, ale żyje w czasach trudnych dla literatury (nigdy nie było takiej konkurencji, dziś dawkę kultury można sobie zaaplikować Breaking bad i jest to bardziej wartościowe niż czytanie pustej rozrywki) i robi wszystko, aby pomóc wydawcy.
ludzie cywilizują się nagminnie, a ja wciąż jestem dziki.

47
prowadzę bloga bo czasem chce powiedzieć ludziom co myślę o syfie w którym żyjemy...
literatura nie zawsze się do tego nadaje...

Ale ogólnie szkoda na to czasu.

48
Smoke pisze:(...)będziesz codziennie dostawał po kilka przynajmniej próśb o weryfikację, tyle samo o polubienie fp innych (od spawania aluminium, przez autorów opisywanych przez Pollaka, po prawdziwych pisarzy) - a spróbuj odmówić, albo zignorować- narazisz się na hejt i zemstę. Będziesz musiał wybierać- a to trwa, kosztuje nerwy i dekoncentruje. Będą pisać Ci łzawe prośby o recenzję, zamieszczenie posta etc, etc. A oprócz tego interakcje z innych kanałów i majacząca gdzieś w tle myśl, że do końca kwartału miałeś oddać powieść. A oprócz tego normalne interakcje z normalnymi fanami, czasochłonne. Ogólnie zajmie Ci to ze dwie godziny dziennie, ale mniejsza z czasem, to obciąża myśli i nie pozwala w pełni koncentrować się na rdzeniu działalności literackiej, a to najważniejsze- nie po to człowiek uwalnia się od stresu i czasu pracy zarobkowej, by mordować się w sieci.
Mam swój fanpage i fanpage mojego Uniwersum. I jeszcze jeden. Nie zaobserwowałem tych zjawisk i na pewno nie w takim natężeniu. Skąd ty masz takie traumatyczne doświadczenia? Czy to w ogóle są doświadczenia?

Chociaż przyznam bez bicia, że moje fp mają tak 500+, 2600+ i 4500+, więc może to kwestia skali?

49
Pisałem o fp kogoś na poziomie Pilcha, więc założyłem, że byłoby tego przynajmniej 100 tyś., więc, tak - chodzi o efekt skali. Przy tych wartościach dźwignia z udostępnienia obcych treści jest realna i znaczna, bo nie obejmuje jakiejś jednej zamkniętej grupy, lecz wiele różnych. I nie rozpatrywałbym tego w kontekście traumy, chodzi o czasochłonność.

51
znałem parę osób z socialu i przez ramię obserwowałem co się dzieje za kulisami profilu z ponad milionem lajków

52
No, to takie z drugiej ręki. Inna sprawa, że mówimy tutaj o raczej zjawiskach na skalę moich 4500+ (pokaż mi fantastę, co ma fp "na poziomie Pilcha" - cokolwiek to znaczy, bo chyba strasznie uwielbiasz tego autora).

Trochę to wygląda na rozmowę "robię prawo jazdy" - "o, człowieku, weź zapomnij, prowadzenie autokaru z 60 osobami na pokładzie to jest jakiś horror!" ;)

53
Czy aby czasem aktywność nie jest odwrotnie proporcjonalna do poziomu pisania?
Nie. Skoro olałeś temat Żulczyka, który jest dobrym przykładem polskiego pisarza w internecie, weźmy na warsztat Amerykanów. Np Palahniuk albo Bret Easton Ellis - pierwszy aktywnie udziela się na fejsie, drugi przez jakiś czas był królem Twittera. A obaj obok Wallece'a są uznawani za najlepszych ze swojego pokolenia.
Chodzi o niskie przełożenie wkładanych sił na efekt- przy takiej popularności każdy, kto czyta znałby cię, a kto cię zna i lubi nie opuściłby cię z powodu braku selfie czy podobnych bzdetów.
Ale tu nie chodzi o to, żeby kogoś czytać z powodu selfie czy "innych bzdetów". Żyjemy w erze internetowego podglądactwa i nie ma niczego złego, że pisarz wypowie się na fejsie na jakiś temat albo wstawi zdjęcie czy poleci serial. Większość ludzi nadal myśli, że pisarz musi być brudny, stary i oderwany od rzeczywistości, ale tak być nie musi. Zawsze możesz zostać Pynchonem Europy, bardzo proszę.
Twardoch nie lansuje się by zdobywać nowych fanów (bo każdy kto czyta musiał o nim słyszeć i bez jego lansu), on lansuje się, by kreować swój określony wizerunek- ma chłop pomysł na siebie i go realizuje, a to co innego niż autopromocja celem zaistnienia.
Chciałbym tylko zauważyć, że gdyby nie przemiana Twardocha ze skrościałego fantasty wyglądającego jak nauczyciel przyrody ze Skaryszewa w zadbanego, przystojnego faceta jest jedną z przyczyn jego (ponad)literackiego sukcesu. Twardoch sprzed kilku lat nie zostałby twarzą Mercedesa.
Pilch natomiast jest marką spoza fantastycznego poletka i "na poziomie Pilcha" dość jasno wskazuje klasę rozgrywek.
Tu zgoda. Z polskich tylko Pilcha, Twardocha i Żulczyka kupuję bez robienia akcji wywiadowczych po portalach książkowych.
ludzie cywilizują się nagminnie, a ja wciąż jestem dziki.

54
a w sumie sam już nie wiem, przecież każdy ma inne priorytety i dla jednego 50 tyś. lajków będzie sukcesem, a innemu będzie ciążyć, i w ogóle ja tu pitu pitu, a oni piszą :idea:

56
Pomijam fakt, że prowadzenie fanpage'a nijak nie przeszkodziło mi w napisaniu przez ostatnie dwa lata trzech książek i dwóch komiksów.

Ani robienie zdjęć, ani jazda na rolkach, ani picie piwa w lesie, ani chodzenie do pracy mi w tym nie przeszkodziło.

:P

58
Przeczytałam cały wątek i albo mi umknęło pomiędzy wierszami, albo nikt nie wspomniał o aspekcie najważniejszym - bezpośrednim kontakcie z czytelnikami, jaki umożliwiają nam profile na portalach społecznościowych czy blogi. Autopromocja autopromocją, ale dla wielu pisarzy i pisarek blog to coś znacznie więcej niż platforma promocyjno - ogłoszeniowa. Przykład Magdaleny Kordel, która bardzo aktywnie udziela się na swoim blogu i skupia wokół siebie spore grono fanek. Rozmawiają na blogu nie tylko o literaturze, ale także o zwykłych codziennych sprawach, współnie organizują akcje pisania tomików z opowiadaniami itp. Inny przykład? Beata Andrzejczuk i grono jej czytelniczek skupione wokół fanpage'a Pamiętnika Nastolatki. Przecież to jest praktycznie mała społeczność, a pani Beata codziennie otrzymuje listy od nastoletnich czytelniczek i pozostaje z nimi w bardzo bliskim kontakcie. Fanpage i blog służą nie tylko promocji. Dzięki nim mamy okazję porozmawiać z ludźmi, wysłuchać ich opinii, podłapać świetne pomysły, które możemy wykorzystać w naszej pracy twórczej. Stajemy się bardziej dostępni, przestajemy być jedynie nazwiskiem na okładce. Osobiście lubię czytać blogi i wpisy koleżanek i kolegów po fachu, poznawać ich od tej bardziej prywatnej strony. Poza tym żyjemy w dobie internetu i pisarz (szczególnie młody) bez strony, fanpage'a lub bloga, nieszukający kontaktu ze swoimi czytelnikami to moim zdaniem zjawisko trochę dziwne i nie do końca zrozumiałe.

59
Eve pisze:Poza tym żyjemy w dobie internetu i pisarz (szczególnie młody) bez strony, fanpage'a lub bloga, nieszukający kontaktu ze swoimi czytelnikami to moim zdaniem zjawisko trochę dziwne i nie do końca zrozumiałe.
A mnie z kolei dziwi, że od pisarza solidnie wykonującego swoją, niełatwą przecież, robotę oczekuje się jeszcze obowiązkowych kontaktów socjalnych. Pisarze jak to ludzie, są różni, i niektórzy z nich mogą na takie kontakty po prostu nie mieć ochoty.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

60
Godhand pisze:
A mnie z kolei dziwi, że od pisarza solidnie wykonującego swoją, niełatwą przecież, robotę oczekuje się jeszcze obowiązkowych kontaktów socjalnych. Pisarze jak to ludzie, są różni, i niektórzy z nich mogą na takie kontakty po prostu nie mieć ochoty.

G.
Być może oceniam według siebie, w końcu różne są osobowości i ludzie w różnym stopniu odczuwają potrzebę przebywania i kontaktowania się z innymi. Obowiązkowe kontakty socjalne - to brzmi strasznie ;D Kontakt z czytelnikami zawsze powinien być dobrowolny, w przeciwnym razie mija się z celem. Jak ktoś tego nie lubi, nie potrzebuje, nie ma na to czasu ani ochoty, to przecież nikt go do tego nie zmusi. To jedna z tych rzeczy, o których każdy pisarz decyduje sam (no, chyba że odniósł oszałamiający sukces, stał się postacią powszechnie rozpoznawalną, a czytelnicy oraz media dobijają się do niego drzwiami i oknami - wtedy to już inna historia) :lol:

61
Godhand pisze:A mnie z kolei dziwi, że od pisarza solidnie wykonującego swoją, niełatwą przecież, robotę oczekuje się jeszcze obowiązkowych kontaktów socjalnych. Pisarze jak to ludzie, są różni, i niektórzy z nich mogą na takie kontakty po prostu nie mieć ochoty.

G.
Znasz wesołego kierowcę autobusu? A jeżeli znasz, to ilu innych prócz niego? Ciężko, solidnie wykonujących swoją pracę?

Powiem tak - z tego, że napisałem książkę, dostałem jedno zaproszenie na konwent. Z tego, że mam stronę na FB, dostałem pięć.

Nie wiem, czy to ma sens i czy czemuś służy. W końcu ci czytelnicy, którzy poznali mnie na tych konwentach, i tak by mnie znaleźli, bo wykonuję swoją pracę, no nie?

;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”