Słyszałem później, że nasza walka trwała trzy dni i trzy noce. Nie chcę tutaj nikomu zarzucać kłamstwa; mi wydawała się krótsza. Prawdą jest jednak, że czas płynie zupełnie inaczej, gdy metal brzęczy o metal, czoło zalewa pot i krew, a przed sobą widzi się wyszczerzone zęby przeciwnika.
Redszter był dzielnym wojownikiem, sprawnie władającym mieczem. Gdyby nie brakło mu doświadczenia, mógłby zwyciężyć. Sądzę, że mnie zlekceważył, pomimo całej mojej sławy, boć w końcu całe życie go uczono, że Seweragom nie sprosta w boju żaden białoskóry.
Ostatecznie wygrałem, chociaż nie było to łatwe zwycięstwo. Kiedy powaliłem Redsztera na ziemię, gdy przydusiłem kolanem jego pierś i przyłożyłem mu nóż do gardła, nie mogłem złapać oddechu, a wszystkie mięśnie dygotały w moim ciele. Z nim było tak samo. Żaden z nas nie był w stanie wydyszeć nawet jednego słowa. Trwaliśmy tak więc dłuższą chwilę, on z rękoma odrzuconymi na boki, plecami dotykający matki ziemi, ja z krwią kapiącą z czoła, podczas gdy nad naszymi głowami przelatywały ptaki.
— Czego się szczerzysz, białoskóry? — zapytał wreszcie Redszter. Myślę jednak, że wiedział. On sam także się śmiał. Zapewne każdy by się śmiał, widząc nas w tej chwili.
Zamiast odpowiedzi, uderzyłem go dwoma palcami w szyję, w miejsce, w którym tętnice pulsują tuż pod skórą. Później pięścią dotknąłem jego piersi i wstałem.
— Jeden cios w gardło, by pozbawić życia. — powiedziałem. — Drugi prosto w serce, by odebrać imię.
Redszter pomasował się po szyi i podniósł się z trudem.
— To jakieś wasze czary? — zapytał podejrzliwie. — Dla twojej wiadomości, czuję się całkiem dobrze.
— Twoje życie należy do mnie — odparłem. — Odebrałem ci je w równej walce. Chyba nie zaprzeczysz, że przegrałeś?
— Przegrałem — zgodził się Sewerag, błyskając zębami. — Niech cię diabli, białoskóry.
— Zgodzisz się także, że walczyliśmy na śmierć i życie? I że niemożliwością jest, by Prawdziwy Człowiek darował życiem Seweraga pokonanego w walce tego rodzaju?
— Prawdziwy... A, masz na myśli siebie? Jesteś szalony. Przecież ty właśnie darowałeś mi życie.
— Nie, szaraku. Odebrałem ci je i jeżeli jest w tobie chociaż trochę honoru, przyznasz mi rację. Redszter nie żyje.
— Naprawdę jesteś szalony. — Sewerag roześmiał się, bijąc po udzie z uciechy.
— Odebrałem ci życie i imię — powtórzyłem. — Należą do mnie. Od tej pory nie nazywasz się już Redszter z rodu Rosomaków. Należysz do mnie, więc ode mnie otrzymasz nowe imię. Będziesz się zwał od tej pory Czerwonym Wilkiem.
Sewerag spoważniał i pokręcił głową.
— Nie ma nic cenniejszego dla mężczyzny niż jego imię, Karwulfie.
— W takim razie klęknij i odsłoń gardło. A jeżeli brak ci do tego odwagi i honoru, łap za nóż i walczmy jeszcze raz. Gdy ciebie pokonam, opowiem później wszystkim historię o tym, jak darowałem życie Redszterowi z rodu Rosomaków, i o tym, jak on, zamiast uznać przegraną, rzucił się ponownie do boju.
— Niech cię diabli, białoskóry — powiedział Sewerag, poważniejąc. — Niech cię wszystkie demony porwą.
— Już ci mówiłem, że moja skóra jest ciemniejsza od twojej — odparłem. — Więc jak będzie, Czerwony Wilku?
Sewerag wyciągnął do mnie dłoń zaciśnietą w pięść. Przyłożyłem do niej swoją pięść. W ten sposób właśnie narodził się Czerwony Wilk, mój brat, mój towarzysz i najwierniejszy przyjaciel.
Mieszaniec (krótki fragment)
1
Ostatnio zmieniony ndz 17 sty 2016, 12:33 przez szopen, łącznie zmieniany 1 raz.