każda gadająca głowa rózna od pozostałych

2
Pierwsza zasada to chyba taka, że musisz "widzieć", "czuć" /czy jak to nazwiesz/ swoich bohaterów. Znać i charakter, wtedy kłopot z różnicowaniem jest mniejszy.
Słuchaj jak mówią różni ludzie wokół Ciebie i zastanawiaj się dlaczego ten styl mówienia do nich pasuje.
No i zawsze tez można wzorować się na kimś sobie znanym ;)

Added in 1 minute 45 seconds:
Aha - podobno czytanie na głos też pomaga.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

każda gadająca głowa rózna od pozostałych

3
Nie zróżnicujesz sposobu mówienia kilkunastu bohaterów. Ludzie mówią w różny sposób głównie ze względu na swoje a) pochodzenie (regionalizmy), b) wykształcenie (kolokwializmy, zasób słownictwa ubogi bądź szeroki), c) przynależność do grupy (slang młodzieżowy, zawodowy), d) indywidualne cechy charakteru (ktoś mówi szybko, wyrzucając z siebie potok krótkich zdań, ktoś inny z namaszczeniem księdza na ambonie, używając skomplikowanej składni). Jeśli się czyta solidne, realistyczne powieści obyczajowe, najlepiej takie XIX- i wczesne XX-wieczne, to łatwo zauważyć, że ich autorom najłatwiej przychodziło różnicowanie regionalne (w literaturze polskiej pięknie zaistniała np. gwara śląska) i społeczne (język tzw. ludzi prostych, w wielu odmianach). Inaczej mówi służba, zwracając się do swoich państwa, inaczej państwo między sobą. Ale jeśli masz grupę bohaterów w miarę podobnych do siebie, należących do tej samej grupy, to możliwości różnicowania są dość ograniczone. Przede wszystkim dlatego, że wewnątrz takiej grupy język się ujednolica (można np. zróznicować język rodziców i nastoletnich dzieci, ale pośród samych nastolatków różnice będą minimalne, przynajmniej pod względem słownictwa). Zwykle w takiej sytuacji tylko jedna albo dwie postaci wyróżniają się pod tym względem i to zależy głównie od ich temperamentu. Wkładanie w usta bohaterów jakichś charakterystycznych powiedzonek jest dość ryzykowne, gdyż szybko może zmęczyć czytelnika, a po drugie - to może być cecha jednego bohatera, ale już nie pięciu, bo wtedy zamieni się w nieznośną manierę.
Tak więc, ja bym się specjalnie nie przejmowała. O wiele ważniejsze jest, żeby dialogi brzmiały w miarę naturalnie, były zbliżone do rzeczywistego języka mówionego, choćby takiego uśrednionego, właściwego dla jakiejś grupy. Bo to jest trochę inna sprawa, takie wrażenie, że słucha się "prawdziwej" rozmowy, a nie zlepku zdań, których normalnie rozmawiając nikt by nie użył.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

każda gadająca głowa rózna od pozostałych

4
Rubia pisze: Nie zróżnicujesz sposobu mówienia kilkunastu bohaterów.
hmm, jeśli uczciwie zabierzesz się do roboty, czemu nie. każdy z bohaterów ma przecież jakis szablon, w którym się porusza, sposób bycia, przeszłość, itd.
jeśli tylko uda się autorowi stworzyc bohaterów na tyle prawdziwych i róznych od siebie, żeby czytelnik im uwierzyl, możliwe bedzie zawrzeć w charakterystyce również odrębny dla każdgo sposób wysławiania się, prowadzenia dialogu, etc. inaczej prowadzi rozmowę karczmarz, inaczej oficer Legionu, a inaczej np śmiertelnie chory książę :-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

każda gadająca głowa rózna od pozostałych

5
ravva pisze: inaczej prowadzi rozmowę karczmarz, inaczej oficer Legionu, a inaczej np śmiertelnie chory książę :-)
Inaczej markietanka, inaczej młodsza siostra tego księcia, inaczej jego matka, kiedy jest w dobrym humorze, bo gdy jest w złym, to jeszcze inaczej... Jasne. Teoretycznie, dałoby się ich wszystkich zróżnicować. W praktyce, nie pamiętam powieści, w których autor zindywidualizowałby pod tym względem grupę większą, niż 3-4 bohaterów.

Właściwie, można by przetestować możliwości takiego zróżnicowania językowego. Na przykład, wszyscy ci bohaterowie mogliby opowiedzieć własnymi słowami tę samą scenę. Powiedzmy, że oglądali pojedynek turniejowy dwóch zupełnie sobie obcych rycerzy. Obcych, żeby uniknąć nazbyt osobistego zaangażowania (żaden z tych dwóch nie będzie ukochanym księżniczki ani śmiertelnym wrogiem oficera Legionu). Tak więc, opowiadają o tym pojedynku: karczmarz, oficer, książę, jego siostra, matka i wreszcie markietanka. To jest tylko sześć osób, w dodatku bardzo zróżnicowanych. Do kilkunastu jeszcze daleko.

Bardzo byłabym ciekawa takiej próby. Oczywiście, bez wprowadzania aluzji do sytuacji narratorów, typu: rano medyk powiedział, że zostały mi tylko trzy dni życia, a tak chciałbym jeszcze dosiąść rumaka czy coś w tym guście. Nie, czysta obserwacja i wrażenia przekazywane zindywidualizowanym językiem. :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

każda gadająca głowa rózna od pozostałych

6
Rubia pisze:Właściwie, można by przetestować możliwości takiego zróżnicowania językowego. Na przykład, wszyscy ci bohaterowie mogliby opowiedzieć własnymi słowami tę samą scenę. (...)Tak więc, opowiadają o tym pojedynku: karczmarz, oficer, książę, jego siostra, matka i wreszcie markietanka. To jest tylko sześć osób, w dodatku bardzo zróżnicowanych. Do kilkunastu jeszcze daleko.
to jak czytać wszystkie tomy '50 shades of grey' :-D
Bardzo byłabym ciekawa takiej próby. Oczywiście, bez wprowadzania aluzji do sytuacji narratorów, typu: rano medyk powiedział, że zostały mi tylko trzy dni życia, a tak chciałbym jeszcze dosiąść rumaka czy coś w tym guście. Nie, czysta obserwacja i wrażenia przekazywane zindywidualizowanym językiem. :D
prawdopodobnie jakoś by to wyszło, ale - imo - strata czasu.
każdy bohater, który nam pojawia się na kartach maszynopisu, jest inny, a przynajmniej powinien być. jasnym jest, ze więcej uwagi poświęcamy głównej postaci/postaciom niż drugoplanowym, ale sztuczka polega na tym, żeby oni wszyscy byli wiarygodni w swoich rolach - na to składa się nie tylko sposób mówienia, ale cała charatkterystyka postaci i jej relacje z innymi.

btw - opisywanie tej samej sceny z punktu widzenia różnych bohaterów zarżnęłoby książkę :mrgreen:
ale jako ćwiczenie - czemu nie.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

każda gadająca głowa rózna od pozostałych

7
ravva pisze: sztuczka polega na tym, żeby oni wszyscy byli wiarygodni w swoich rolach - na to składa się nie tylko sposób mówienia, ale cała charatkterystyka postaci i jej relacje z innymi.
I dlatego pisarze nie przywiązują aż tak wielkiej wagi do różnicowania języka swoich bohaterów.
ravva pisze: opisywanie tej samej sceny z punktu widzenia różnych bohaterów zarżnęłoby książkę :mrgreen:
Zdarzało się - i opisywanie, i zarżnięcie. :) Ale zawsze można po to sięgnąć, gdy policja potrzebuje zeznań kilku naocznych świadków morderstwa w nocnym klubie.
A jako ćwiczenie - szybko można się dowiedzieć, jaki jest kres własnych możliwości w dziedzinie ekwilibrystyki językowej :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron