16

Latest post of the previous page:

Matio.K pisze:Ale o ile mnie pamięć nie myli, planowała ukazać czytelnikom nawet jego życie PO wyjściu z Hogwartu :wink:


No i seria tomików o jego dorosłym życiu. Ale teraz kiedy kąpie się w funtach, może sobie to spokojnie odpuścić 8)

17
początkowo mówiła o 13 tomach Harry'ego - było to jakoś po sukcesie pierwszej części...



Swoją drogą pisanie kolejnych tomów jego przygód robiła by tylko dla przyjemności... Ciekaw jestem jak dłuuuuuuuugo potomkowie Rowling będą czerpać z jej fortuny? co najmniej kilkadziesiąt pokoleń.



Może doczekamy się, że u nas ktoś osiągnie równie oszałamiający sukces.
jestem, więc pisze...


Jedni myślą, że piszą. Drudzy piszą, że myślą.

18
Hairoth pisze: Ciekaw jestem jak dłuuuuuuuugo potomkowie Rowling będą czerpać z jej fortuny? co najmniej kilkadziesiąt pokoleń.


niekoniecznie - zalezy od tego jak zadba o edukację swoich dzieci i ewentualnych wnuków. Przechlanie czy roztrwonienie miliarda funtów nie jest łatwe ale bywały podobne przypadki.



Co do praw autorskich - w UE 70 lat po smierci twórcy



jest wyjatek - czasem ktoś zapisuje w testamencie prawa organizacjom charytatywnym (np Conan Doyle zapisał tak prawa do Scherlocka Holmesa) - prawo tego nie reguluje inaczej ale przyjęte jest że wszyscy wydawcy traktują to jakby organizacja dzierżyła je wieczyście.

19
a to nie jest tak, że prawa autorskie zostają w rodzinie pisarza, zależy kogo tam wskaże?
jestem, więc pisze...


Jedni myślą, że piszą. Drudzy piszą, że myślą.

21
no tak. A po tych 70-ciu latach od śmierci twórcy? - jeśli nikomu nie zapisze praw.



Co do "masy spadkowej", to prawa do książek można przekazywać tak długo jak tylko się da, jeśli dobrze rozumiem
jestem, więc pisze...


Jedni myślą, że piszą. Drudzy piszą, że myślą.

22
Hairoth pisze:no tak. A po tych 70-ciu latach od śmierci twórcy? - jeśli nikomu nie zapisze praw.


nawet jak komuś zapisze to 70 lat jest granica.

potem drukuje kto chce.



jesli pisarz umrze bezpotomnie a nikomu nie zapisał to teoretycznie skarb państwa.

24
co do popularności Rowling to w sumie Hp nie jest dziełem wybitnym ale nikt tego od niego nie oczekiwał. Zresztą dzieci przygniecione czytaniem lektur typu Pan Tadeusz z radością rzuciły się na taką książkę. Osoby które mają teraz 13, 14 lat bardzo sobie tę książkę cenią, a jak ktoś ma 21 jak ja, to już dostrzega pewne nieścisłości i niedoróbki. I nie łudźmy się, żeby przeczytać opisy Tolkiena trzeba być entuzjastą, moja koleżanka ostatnio się przyznała że ,,Przeczytała WP ale tylko dlatego, że omijała opisy i czytała same dialogi".

25
icy_joanne pisze:co do popularności Rowling to w sumie Hp nie jest dziełem wybitnym ale nikt tego od niego nie oczekiwał. Zresztą dzieci przygniecione czytaniem lektur typu Pan Tadeusz z radością rzuciły się na taką książkę.


I tak można by to podsumować - lektury dla dzieci, pozostawmy w ocenie tymże właśnie. Ja swoją przygodę skończyłem na V tomie, ale ciekaw jestem jak wyglądałoby to dziś, gdy mam już za sobą stos ksiąg, znacznie bogatszych merytorycznie. Ale jednego tej pani nie odmówię na pewno - wyobraźni.

27
Wracając do samego tematu wątku- zakwestionuję sformułowanie pytania. Czy ta pani rzeczywiście jest popkulturowym fenomenem, czy może przeciwnie- typowym produktem naszej konsumpcyjnej epoki?
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

28
Może i jest produktem, ale zauważ że wielu próbowało pisać książki tego typu a jednak tak daleko nie zaszli. I nie jest to wyłącznie kwestia marketingu, ponieważ przeczytałam kilka książek tego typu, a potem książki Rowling (pierwsze 3 tomy i to jeszcze zanim nastał na nie taki szał) i naprawdę wolałam jej książki. Taki Dan Brown stworzył i sprzedał produkt, po czym powstało mnóstwo książek(aż do obrzydzenia), które były w podobnym klimacie i pełno tytułów takich jak Tajemnice Kodu, Kłamstwa Kodu itd.



Sądzę że tacy pisarze jak Rowling czy Brown, cokolwiek by nie mówić o ich książkach są pewnego rodzaju pionierami, a produktami są wszyscy ci, którzy potem powielają ich pomysły i próbują to sprzedać.

29
Nie uważam i nigdy nie uważałem Harrego Pottera za dobrą książkę. Jest lekka -fakt. łatwo się czyta - prawda. Szybko zapomniałem - bywa.



Ale kiedy lata temu, przeczytałem w jakimś amerykańskim dzienniku, że za oceanem ( a Anglii ) zaczyna panować Potteromania, sądziłem, że wreszcie powstała książka, która obudzi we mnie dziecko i niespełnione marzenia. Tak się nie stało, gdy przeczytałem pierwszy tom. Przede wszystkim nie dotarło do mnie oddzielenie Hoghwartu od świata rzeczywistego - czyli walki Pottera (jako młodego adepta sztuki magii) z jego przeciwnikami. Fakt, że udało mu się parę razy użyć magii w świecie normalnym nie podniósł notowań owej opowieści. Tworzenie sztucznego świata z jego sztucznymi problemami jakoś mnie nie przekonało. Nie wróciłbym do tej książki (a takie The Goonies- to jest coś!) :))





PS: jest jeszcze jedna straszna rzecz. Wpierw - zanim przeczytałem I tom Harrego, i postanowiłem poznać jego losy poprzez książkę, zobaczyłem Film z dubbingiem. To jest traumatyczne przeżycie. Podczas lektury wspomnianego tomu, CAłY czas miałem w głowie głos dubbingu :(



Sądzę (co pisałem nie raz), że na sukces tej serii nałożyły się dwie rzeczy:

Pierwsza, to luka jaka w tym czasie panowała w literaturze dziecięcej. Górowały stare i "sprawdzone" bajki, oraz miniatury nowych autorów (często byli to autorzy "wynajęci" do pisania konkretnych tematów), a obok tej półki niepodzielnie rządziły bajki animowane (nazywane "odmóżdżaczami"), które po prostu stały się nieodłączną częścią dzieciństwa (czasem, zbyt wcześnie na nieszczęście dzieci). Stąd też nowa, jakże świeża pozycja stała się z marszu pozycją obowiązkową w domowych biblioteczkach - najwyraźniej była to doskonała łatka, na wspomnianą lukę.



Drugą rzeczą, to zdecydowanie marketing: sztab ludzi zajmujący się tym, wiedział o panującej luce - a że w Ameryce można sprzedać wszystko, co się reklamuje to Harry Potter właśnie tam zaczął swoje podboje. Produkt, który a Ameryce odniósł niewyobrażalny sukces ( jak na swoją branże i target) musiał prędzej czy później zawitać do Europy. Tak też się stało.



Chciałbym (Kurde! I to jak BARDZO!!!), aby kiedyś, któraś z moich post-apokaliptycznych powieści załatała taką lukę :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

30
Motyw samego Hogwartu jako szkoły magii był ciekawy, tylko że inaczej bym to wykorzystała, klimat bardziej mroczny, i akcja nie toczyłaby się współcześnie i żadnych cholernych mugoli...



Zastanawiam się zawsze, kiedy można mówić o inspiracji a kiedy już o plagiacie?

31
Przeczytałam wszystko co tutaj piszecie i tak się delikatnie uśmiechnęłam. Na to forum trafiłam z Mirriel - forum potterowskiego.

To prawda, że Harry Potter jest napisany w taki sposób, że czyta się lekko, płynnie. Teraz, dostrzegam pewną naiwność w tych książkach. Ale z drugiej strony w pełni ją rozumiem. Przecież to lektura zarówno dla dzieci jak i dla starszych i chcąc ją uczynić dla wszystkich zrozumiałą tak właśnie musi być. Strasznie mnie zdenerwowało zakończenie siódmego tomu (nie będę spoilerować, jakby ktoś nie czytał, a planował). Wtedy właśnie zaczęłam szukać po necie czegoś fajniejszego i trafiłam na forum. I tak odkryłam fan fiction. I na nowo polubiłam Harrego Pottera, tylko tym razem w wersji ff.



Pozdrawiam
Allouette, gentile allouette,

Allouette, je te plumerais.

Je te plumerais la tete... et la tete...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”