RebelMac_ Ale przecież Tolkienowski świat przemawia do nas mnogością języków przez niego skonstruowanych, nie tylko poprzez Quenyę i Sindarin. Poznajemy - cząstkowo - język Adûnaicki, Drúedainicki, Khuzdûl oraz kilka innych, konkretnie przypisanych do danego ludu. Przecież Rohirrimowie posługiwali się innym językiem niż ludzie z Gondoru, nie biorąc pod uwagę dialektów z pierwszej i drugiej ery świata, którymi posługiwały się szczepy Elfów rozproszone w Śródziemiu, czy ludzie po zatopieniu Numenoru. To właśnie jest współczynnikiem tworzącym klimat i realizm uniwersum.
Romek_ Nie stawiałbym tak pochopnego stwierdzenia. Wiele zależy od charakteru czytelnika, a tym samym od jego środowiska i wychowania. Nastolatek, który często imprezuje i jeździ na sportowym motocyklu inaczej podejdzie do książek Tolkiena, niż nastolatek spędzający wolne chwile na leśnych spacerach, czy wędkowaniu. Świat Tolkiena to m.in., wartości jakie z czasem zanikły w naszym świecie, a obecnie przybrały czysto materialny wyraz. Spotykamy się tam z wielkim honorem i oddaniem, miłością i wiernością, walką do ostatniej kropli krwi w dotarciu do wyznaczonego celu. Można to zbliżyć do cech rycerskości średniowiecznej. Ktoś, kto żyjąc w naszym świecie tęskni do w/w wartości sięgnie bardziej ochoczo po Silmarilion, niż ktoś, kto czuje się swobodnie i nie zdaje sobie sprawy z więzów jakie nas krępują, więzów materializmu i konsumpcyjności. Chociaż szczerze, Ja uważam, że każdy człowiek jest w stanie odnaleźć swój zakątek w tej baśniowej utopii.
Natasza_ Co straciłaś? Zajrzyj proszę do WP trzeciego tomu. Na końcu, w dodatkach jest zamieszczona krótka wersja historii Aragorna i Arweny. Zajrzyj do WP pierwszego tomu, do rozdziału "Ostrze w ciemnościach", gdzie Aragorn ćmiąc fajkę w gwieździstą noc opowiada zarys historii Berena i pięknej Luthien. To, w jaki sposób Tolkien opisuje uczucia m.in., międzyludzkie, jest wprost niesamowite. Dalszą refleksję pozostawiam już Tobie, chociaż niejedni wolą harlekin.

Odniesienie do kolejnej Twojej wypowiedzi, twierdzisz, że w jego powieściach odnajdujemy znajome twarze - dobrze. Zastanówmy się więc, gdzie znajomych archetypów nie znajdujemy? Przecież literatura to niemalże wciąż powielane motywy, które powstały w zamierzchłej przeszłości, a teraz są jedynie powtarzane ze mienionymi detalami - mimo to wciąż zachwycają. Jeżeli chcesz nowości, to Tolkien dostarcza ich pod wieloma kątami. Przecież "Ork" stworzenie na usługach zła, jest wymysłem Johna. "Smok" istniał wcześniej, nawet w samych mitach różnych kultur jako ogniste zwierze, czy może potwór niby piec na skrzydłach. Jednakże, jeśli mowa o Smokach to ja mam od razu przed oczami okładkę Hobbita, albo Krakowską opowieść, być może moja ogłada w literaturze ogranicza ten światopogląd, ale tak jest. Podam Ci przykład dla lepszego zrozumienia mojego przekazu.
Potop opisany w Biblii jest aluzją do wylewów Eufratu, które miały miejsce znacznie wcześniej i opisywane były jeszcze klinami, a później urzędowym językiem Akadyjskim na terenie całej Mezopotamii. Kolejny przykład? Sargon I Wielki, był dziedzicem Noego w bezpośredniej linii. Został zrodzony przez "Niepokalaną dziewicę" i powierzony nurtom rzeki. Blisko trzy tysiąclecia później podobnym tłem opatrzono historię Mojżesza.
Ps. Wybaczcie mi przykłady z Mezopotamii, lecz zajmuję się obecnie jej dziejami i to mi akurat przychodzi na myśl.
Galla_ Prawisz mądrze, lecz nie mogę się zgodzić z podziałem czytelników. Twierdzisz, że są Ci od WP, a także Ci od Silmarilionu. Ja bym bardziej powiedział, że są fani Władcy Pierścieni i Hobbita, oraz fani pozostałego (całego) uniwersum, które stworzył. Zaczyna się - zazwyczaj - od przeczytania Hobbita jako lektury, następnie dla dopełnienia wiedzy, czy może ciekawości podbija się stawkę Władcą Pierścieni, lecz zwykle na tym się kończy. Zauważmy, Hobbit ciekawa i intrygująca powiastka dla dzieci i młodzieży, pełna przygód, walki i skarbów. Ciekawość zbija nam sen z powiek, więc sięgamy po WP, czyli historię będącą ciągiem dalszym. Jesteśmy świadkami unicestwienia przedmiotu, na temat którego napisana jest trylogia (? - raczej zbiór sześciu ksiąg) i odpłynięcia Froda do nieśmiertelnych krain, tu się kończy i nie ma nic dalej. Niewielu zaś myśli, a raczej ma ochotę zainteresować się tym, czy było coś wcześniej. Mimo słów Elronda w rozdziale "Narada u Elronda", które dobitnie wskazują, że być może są inne dzieła o podobnej tematyce. Warto też zwrócić uwagę na to, że Silmarilion, Dzieci Hurina, Niedokończone Opowieści itd., są znacznie trudniejszymi w odbiorze materiałami niż sam Hobbit, czy WP. Wielu spośród zaczynających nie dociera nawet do połowy Silmarilionu.
Co do przejścia od Hobbita, do Władcy Pierścieni. Mnie się wydaje, że Tolkien zbyt poważnie podszedł do sprawy. Oczywiście był konsekwentny w swojej pracy, jednak pisząc Władcę wcielił w wątki zbyt wiele tematów egzystencjalnych, religijnych oraz światopoglądowych. Przede wszystkim poprzez usta Gandalfa wypowiadał własne myśli, które nie były już głosem rozsądku dla nastolatków, a bardziej rozbudowanymi przemyśleniami.
Co się tyczy Christophera, w Twojej wypowiedzi. Masz wiele racji, ale też nie doceniasz należycie pracy i serca jaka została włożona w przygotowanie obecnego wydania. Nikt inny na świecie nie byłby wstanie zrobić tego lepiej niż Syn pisarza w tamtych latach, bądź w teraźniejszości. Pokłady materiału, ogrom niedokończonych prac, wiele informacji rozesłanych po świecie w postaci listów był orzechem niemal nie do zgryzienia przez Christophera. Na szczęście pracował on wespół z Ojcem nad rodzinną mitologią i dzięki temu właśnie mógł opracować Silmarilion i pozostałe dzieła. Jego myśli niejednokrotnie przeplatały się z ojcowskimi co wykształciło w nim zbliżoną mentalność. Mimo to, czytając Silmarilion lub Dzieci Hurina, wyczuwalna jest wyraźna zmiana w pewnych miejscach, zmiana charakteru i stylu pióra co oznajmia o wkroczeniu w tekst przygotowany przez Syna. Odchodząc jednak od tematu, można sięgnąć po wydanie The History of Middle-Earth wydane w dwunastu tomach. Zawierają one publikacje wszelkich notatek (sporządzanych przez Johna) przez cały okres swojej pracy nad światem. Polecałbym to m.in., tym, którzy dobrze znają główną wersję uniwersum, ponieważ wiele z tych notatek jest bardzo młodych sięgających lat kiedy autor służył w wojsku, a Jego świat był naszkicowany zaledwie.
Damian.88_
Z czasem taki styl pisania zaczął mnie po prostu denerwować.
Takim stylem pisania warto się delektować, każdym słowem niby zwykłą zbitką liter, lecz piękną w swej prostocie. Tolkien nie pisał książek dla zabicia nudy czytelnika, tylko dla wzbudzenia w nim takich, a nie innych przemyśleń.
Ps. Mnie się wydaje, że uniwersum Tolkiena, jego świat i kosmogonia - to jeden wielki szyfr, którego nawet Masoneria jeszcze nie złamała. Żył w czasach wojennych, sam służył w armii, kto wie czy nie ukształtował obecnego stanu rzeczy tyle, że z upragnionym przez siebie końcem.
