J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

16

Latest post of the previous page:

Natasza pisze: Ale ja nie mówię o "znaniu" tylko zastanawiam się, co straciłam w nie-zachwycie Tolkienem!
Hmm, ciężko to ująć. Sądzę, że straciłaś możliwość oglądania, jak pod lupą, jak rozwija się nieznany świat przesiąknięty obcym językiem. A potem zbliżenia się do tego świata aż do poziomu poszczególnych osób. I zastanowienia się, dlaczego każdy świat wciąż upada.
Ale to nie każdy lubi, rozumiem. Ale w Śródziemiu nie czuje się fałszywie "wepchniętych" motywów z legend. Głównie przez to, że główni bohaterowie - Eldarowie - byli jednak zupełnie nową jakością.
Romek Pawlak pisze: Ja lubię twórczość Tolkiena, ale wątek dotyczy kwestii, czy on wciąż jest tak samo żywy dla czytelników, jak kiedyś. No nie jest...
To tylko stwierdzenie, mogę powiedzieć, że "jest" i pozostaniemy przy swoich odczuciach :) Tolkien zawsze był niestrawny dla wielu osób, z mojego pokolenia też. W klasie może 10% uwielbiało te książki. Pokolenie wcześniej, na studiach rodziców, podobnie - parę osób. Czy kiedykolwiek Tolkien w papierze wyszedł poza to 10%? I czy to mało?

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

21
Fascynację Tolkienem przeżyłem kiedy wyszła ekranizacja "Drużyny Pierścienia". To było chyba gimnazjum. Stwierdziłem, że skoro wszyscy zachwycają się filmem to warto i przeczytać książkę. Czytało się średnio, ale do dziś jestem pod ogromnym wrażeniem jego pracowitości i wyobraźni. Hobbit podobał mi się dużo bardziej; Władcę przeczytałem tylko raz i prawdopodobnie nigdy tego nie powtórzę. Kiedyś dostałem na urodziny "Dzieci Hurina" - była to moja książka do poduszki, nigdy nie dokończyłem pierwszej części nawet.

Z czasem taki styl pisania zaczął mnie po prostu denerwować. Trylogia i Hobbit zajmują poczesne miejsce w mojej bibliotece, ale tylko tyle.

Próbuję czasem edukować ludzi, że fantasy nie zaczyna się, ani nie kończy na Tolkienie - mam kilku opornych znajomych - jest tylu świetnych pisarzy w kraju i za granicą, ale nie... oni tylko Tolkien i Tolkien... Ale kropla drąży skałę :)
Moje serwisy: educover.pl oraz nowekorepetycje.pl

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

22
RebelMac_ Ale przecież Tolkienowski świat przemawia do nas mnogością języków przez niego skonstruowanych, nie tylko poprzez Quenyę i Sindarin. Poznajemy - cząstkowo - język Adûnaicki, Drúedainicki, Khuzdûl oraz kilka innych, konkretnie przypisanych do danego ludu. Przecież Rohirrimowie posługiwali się innym językiem niż ludzie z Gondoru, nie biorąc pod uwagę dialektów z pierwszej i drugiej ery świata, którymi posługiwały się szczepy Elfów rozproszone w Śródziemiu, czy ludzie po zatopieniu Numenoru. To właśnie jest współczynnikiem tworzącym klimat i realizm uniwersum.

Romek_ Nie stawiałbym tak pochopnego stwierdzenia. Wiele zależy od charakteru czytelnika, a tym samym od jego środowiska i wychowania. Nastolatek, który często imprezuje i jeździ na sportowym motocyklu inaczej podejdzie do książek Tolkiena, niż nastolatek spędzający wolne chwile na leśnych spacerach, czy wędkowaniu. Świat Tolkiena to m.in., wartości jakie z czasem zanikły w naszym świecie, a obecnie przybrały czysto materialny wyraz. Spotykamy się tam z wielkim honorem i oddaniem, miłością i wiernością, walką do ostatniej kropli krwi w dotarciu do wyznaczonego celu. Można to zbliżyć do cech rycerskości średniowiecznej. Ktoś, kto żyjąc w naszym świecie tęskni do w/w wartości sięgnie bardziej ochoczo po Silmarilion, niż ktoś, kto czuje się swobodnie i nie zdaje sobie sprawy z więzów jakie nas krępują, więzów materializmu i konsumpcyjności. Chociaż szczerze, Ja uważam, że każdy człowiek jest w stanie odnaleźć swój zakątek w tej baśniowej utopii.

Natasza_ Co straciłaś? Zajrzyj proszę do WP trzeciego tomu. Na końcu, w dodatkach jest zamieszczona krótka wersja historii Aragorna i Arweny. Zajrzyj do WP pierwszego tomu, do rozdziału "Ostrze w ciemnościach", gdzie Aragorn ćmiąc fajkę w gwieździstą noc opowiada zarys historii Berena i pięknej Luthien. To, w jaki sposób Tolkien opisuje uczucia m.in., międzyludzkie, jest wprost niesamowite. Dalszą refleksję pozostawiam już Tobie, chociaż niejedni wolą harlekin. :)
Odniesienie do kolejnej Twojej wypowiedzi, twierdzisz, że w jego powieściach odnajdujemy znajome twarze - dobrze. Zastanówmy się więc, gdzie znajomych archetypów nie znajdujemy? Przecież literatura to niemalże wciąż powielane motywy, które powstały w zamierzchłej przeszłości, a teraz są jedynie powtarzane ze mienionymi detalami - mimo to wciąż zachwycają. Jeżeli chcesz nowości, to Tolkien dostarcza ich pod wieloma kątami. Przecież "Ork" stworzenie na usługach zła, jest wymysłem Johna. "Smok" istniał wcześniej, nawet w samych mitach różnych kultur jako ogniste zwierze, czy może potwór niby piec na skrzydłach. Jednakże, jeśli mowa o Smokach to ja mam od razu przed oczami okładkę Hobbita, albo Krakowską opowieść, być może moja ogłada w literaturze ogranicza ten światopogląd, ale tak jest. Podam Ci przykład dla lepszego zrozumienia mojego przekazu.
Potop opisany w Biblii jest aluzją do wylewów Eufratu, które miały miejsce znacznie wcześniej i opisywane były jeszcze klinami, a później urzędowym językiem Akadyjskim na terenie całej Mezopotamii. Kolejny przykład? Sargon I Wielki, był dziedzicem Noego w bezpośredniej linii. Został zrodzony przez "Niepokalaną dziewicę" i powierzony nurtom rzeki. Blisko trzy tysiąclecia później podobnym tłem opatrzono historię Mojżesza.

Ps. Wybaczcie mi przykłady z Mezopotamii, lecz zajmuję się obecnie jej dziejami i to mi akurat przychodzi na myśl. :)

Galla_ Prawisz mądrze, lecz nie mogę się zgodzić z podziałem czytelników. Twierdzisz, że są Ci od WP, a także Ci od Silmarilionu. Ja bym bardziej powiedział, że są fani Władcy Pierścieni i Hobbita, oraz fani pozostałego (całego) uniwersum, które stworzył. Zaczyna się - zazwyczaj - od przeczytania Hobbita jako lektury, następnie dla dopełnienia wiedzy, czy może ciekawości podbija się stawkę Władcą Pierścieni, lecz zwykle na tym się kończy. Zauważmy, Hobbit ciekawa i intrygująca powiastka dla dzieci i młodzieży, pełna przygód, walki i skarbów. Ciekawość zbija nam sen z powiek, więc sięgamy po WP, czyli historię będącą ciągiem dalszym. Jesteśmy świadkami unicestwienia przedmiotu, na temat którego napisana jest trylogia (? - raczej zbiór sześciu ksiąg) i odpłynięcia Froda do nieśmiertelnych krain, tu się kończy i nie ma nic dalej. Niewielu zaś myśli, a raczej ma ochotę zainteresować się tym, czy było coś wcześniej. Mimo słów Elronda w rozdziale "Narada u Elronda", które dobitnie wskazują, że być może są inne dzieła o podobnej tematyce. Warto też zwrócić uwagę na to, że Silmarilion, Dzieci Hurina, Niedokończone Opowieści itd., są znacznie trudniejszymi w odbiorze materiałami niż sam Hobbit, czy WP. Wielu spośród zaczynających nie dociera nawet do połowy Silmarilionu.

Co do przejścia od Hobbita, do Władcy Pierścieni. Mnie się wydaje, że Tolkien zbyt poważnie podszedł do sprawy. Oczywiście był konsekwentny w swojej pracy, jednak pisząc Władcę wcielił w wątki zbyt wiele tematów egzystencjalnych, religijnych oraz światopoglądowych. Przede wszystkim poprzez usta Gandalfa wypowiadał własne myśli, które nie były już głosem rozsądku dla nastolatków, a bardziej rozbudowanymi przemyśleniami.

Co się tyczy Christophera, w Twojej wypowiedzi. Masz wiele racji, ale też nie doceniasz należycie pracy i serca jaka została włożona w przygotowanie obecnego wydania. Nikt inny na świecie nie byłby wstanie zrobić tego lepiej niż Syn pisarza w tamtych latach, bądź w teraźniejszości. Pokłady materiału, ogrom niedokończonych prac, wiele informacji rozesłanych po świecie w postaci listów był orzechem niemal nie do zgryzienia przez Christophera. Na szczęście pracował on wespół z Ojcem nad rodzinną mitologią i dzięki temu właśnie mógł opracować Silmarilion i pozostałe dzieła. Jego myśli niejednokrotnie przeplatały się z ojcowskimi co wykształciło w nim zbliżoną mentalność. Mimo to, czytając Silmarilion lub Dzieci Hurina, wyczuwalna jest wyraźna zmiana w pewnych miejscach, zmiana charakteru i stylu pióra co oznajmia o wkroczeniu w tekst przygotowany przez Syna. Odchodząc jednak od tematu, można sięgnąć po wydanie The History of Middle-Earth wydane w dwunastu tomach. Zawierają one publikacje wszelkich notatek (sporządzanych przez Johna) przez cały okres swojej pracy nad światem. Polecałbym to m.in., tym, którzy dobrze znają główną wersję uniwersum, ponieważ wiele z tych notatek jest bardzo młodych sięgających lat kiedy autor służył w wojsku, a Jego świat był naszkicowany zaledwie.

Damian.88_
Z czasem taki styl pisania zaczął mnie po prostu denerwować.

Takim stylem pisania warto się delektować, każdym słowem niby zwykłą zbitką liter, lecz piękną w swej prostocie. Tolkien nie pisał książek dla zabicia nudy czytelnika, tylko dla wzbudzenia w nim takich, a nie innych przemyśleń. :)

Ps. Mnie się wydaje, że uniwersum Tolkiena, jego świat i kosmogonia - to jeden wielki szyfr, którego nawet Masoneria jeszcze nie złamała. Żył w czasach wojennych, sam służył w armii, kto wie czy nie ukształtował obecnego stanu rzeczy tyle, że z upragnionym przez siebie końcem. :)
"Jest piękna, urocza! Czasem jak ogromne drzewo w kwiatach, czasem jak biały narcyz, drobny i smukły. Twarda jak diament, łagodna jak światło księżyca. Ciepła jak promień słońca, zimna jak gwiazda. Dumna i daleka jak szczyt w śniegach, wesoła jak wiejska dziewczyna, która wiosną wplata stokrotki w warkocze."

"My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano."

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

23
Izzaker pisze: Dalszą refleksję pozostawiam już Tobie, chociaż niejedni wolą harlekin. :)
że niby ja ten harlekin?? W łeb zdzielę i zobaczysz ;)

Added in 23 minutes 49 seconds:
Izzaker pisze: Zastanówmy się więc, gdzie znajomych archetypów nie znajdujemy? Przecież literatura to niemalże wciąż powielane motywy, które powstały w zamierzchłej przeszłości, a teraz są jedynie powtarzane ze mienionymi detalami - mimo to wciąż zachwycają. Jeżeli chcesz nowości, to Tolkien dostarcza ich pod wieloma kątami. Przecież "Ork" stworzenie na usługach zła, jest wymysłem Johna. "Smok" istniał wcześniej, nawet w samych mitach różnych kultur jako ogniste zwierze, czy może potwór niby piec na skrzydłach. Jednakże, jeśli mowa o Smokach to ja mam od razu przed oczami okładkę Hobbita, albo Krakowską opowieść, być może moja ogłada w literaturze ogranicza ten światopogląd, ale tak jest.
Pytanie: a jeśli znajdowałam to w innych - IMO dla mnie ważniejszych - pozycjach lekturowych? W Marquezie (wspomnianym) czy w Conradzie, Bułhakowie, Dostojewskim, Myśliwskim, Lemie, Faulknerze? Po prostu - Tolkien jest dla mnie jednym z wieli, dla mnie nie najwaznieszym pisarzem.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

24
Natasza pisze: Po prostu - Tolkien jest dla mnie jednym z wieli, dla mnie nie najwaznieszym pisarzem.
Oczywiście, że masz do tego prawo :D

Natomiast w Tolkienie jest niewątpliwie coś, czego nie znajdzie się u innych pisarzy. Vice versa oczywiście też - WP nie posiada w ogóle np. ducha Lema. Jak dorwę się do "Listów" to zacytuję, jak Tolkien sam postrzegał pisanie, bo to dość ciekawe.
A! Może i pamiętam. Chodzi o dwie kwestie: wszystkie mity świata zawierają w sobie odbicie Prawdy, dlatego tak nas poruszają (tym stwierdzeniem przekonał Lewisa do chrześcijaństwa); a druga - nosimy w sobie tęsknotę, żeby stworzyć coś, co istnieje i żyje - i takie "wtórne stwarzanie" całego świata ma miejsce w umyśle pisarza.

Wszyscy wymienieni przez Ciebie pisarze tworzyli, jak sądzę, z innych pobudek i mieli inne przesłanie do przekazania.

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

25
Izzaker, teraz Ty chyba trochę pochopnie stwierdzasz ;) Nie widzę siebie ani na imprezach, ani na sportowym motocyklu a jakoś fanem Tolkiena nie zostałam (chociaż znam sporo z tego, co zostało wydane w Polsce) i w dodatku czytałam w zupełnie innej kolejności, niż podajesz. U mnie najpierw był Silmarillion, potem WP, na końcu Hobbit, a potem inne teksty, jednak to Hobbita czytelniczo cenię najbardziej za, napiszę to tak: pewien „luz” oraz świeżość tej opowieści.
Generalnie u Tolkiena, na pewno doceniam ogrom pracy włożony w światotworzenie, w tym kreowanie sztucznych języków (w czym właśnie IMHO Tolkien jest mistrzem), natomiast z resztą przychylam się do zdania Romka z jego pierwszego postu. Nie czuję fascynacji Tolkienem, ponieważ preferuję opowieści inaczej budowane, co nie oznacza, że pozbawione wartości, o których wspominasz (z tym, że zniknęły z naszego świata się nie zgodzę, raczej zadam pytanie o ilość tych wartości teraz i ilość kiedyś – hm, w średniowieczu?... ;)).
Galla pisze: Natomiast w Tolkienie jest niewątpliwie coś, czego nie znajdzie się u innych pisarzy. Vice versa oczywiście też - WP nie posiada w ogóle np. ducha Lema.
O właśnie, może duch Tolkiena do mnie nie przemawia, przy całym szacunku do jego prozy :)
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

26
Pamiętam rozmowę między dwoma profesorami. Obaj panowie 60++, przyjaciele zresztą. Jeden zajmowal się wówczas teatrem i misteriami w starożytnej Grecji, drugi to mediewista, badacz wątków treściowych w sztuce średniowiecznej. Ten od Grecji okazał się zażartym wielbicielem Tolkiena, potrafił cytować z pamięci długie fragmenty WP i Sil, analizował rozdziały epizod po epizodzie, odkrywając w nich najróżniejsze wspaniałości czytelnicze. Drugi stwierdził pogodnie: a wiesz, mnie Tolkien nudzi. Czytałem WP, ale wcale mnie nie wciągnął.
No właśnie. Wydawałoby się, że taki mediewista-erudyta będzie z upodobaniem wychwytywał rozmaite smaczki tolkienowskiej prozy, te wszystkie tropy kulturowe, których w niej pełno, a które sam musiał znać z racji własnej pracy badawczej. A jednak nie. Jako czytelnik powieści najwyraźniej miał inne preferencje i inną wrażliwość czytelniczą. Dlatego wszelkie uogólnienia socjologiczne, kto wielbi, a kto odrzuca Tolkiena i z jakich powodów, traktowałabym z dużą ostrożnością.
Moich własnych doświadczeń czytelniczych nie chce mi się tu opisywać, powiem tylko tyle, że zawsze wielkie wrażenie robi na mnie wizualna wyrazistość jego świata. Tolkien, zwłaszcza w WP, bardzo swobodnie, jakby od niechcenia, tworzy niesłychanie sugestywne otoczenie, przez które prowadzi bohaterów. Natura jest u niego potężna, monumentalna i równocześnie bardzo malarska. Ale to, oczywiście, taki bonus dla tych, którzy wychwytują ten aspekt literatury.
A jeśli chodzi o oddziaływanie Tolkiena na potomnych, to chciałabym tu zwrócić uwagę na pewien negatywny aspekt tego zjawiska: rozmnożenie opowieści, w których bohaterowie chcą/nie chcą, ale muszą ocalić świat. Odyseusz nie miał takiego zamiaru, on chciał tylko wrócić do żony. Bohaterowie wojny trojańskiej chcieli odebrać Helenę Parysowi i przy okazji złupić Troję, rycerze okrągłego stołu chcieli odnaleźć Graala. Byli jeszcze tacy, którzy pragnęli zabić smoka i ocalić księżniczkę, ewentualnie strącić tyrana z tronu i samemu na nim zasiąść, wybudować operę w środku dżungli... Ratowanie świata w dniach Ostatecznego Starcia Potęg Dobra i Zła słusznie pozostawiali poza zasięgiem własnych możliwości. Tolkien rozegrał to znakomicie. Ale mroczne epigoństwo, w którym gra zawsze idzie o najwyższą stawkę, a potęgi miotają się w sposób cokolwiek nieskoordynowany, jest jednak nużące.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

J.R.R. Tolkien - mistrzem dla potomnych?

27
Rubia pisze: A jeśli chodzi o oddziaływanie Tolkiena na potomnych, to chciałabym tu zwrócić uwagę na pewien negatywny aspekt tego zjawiska: rozmnożenie opowieści, w których bohaterowie chcą/nie chcą, ale muszą ocalić świat.
Dodałabym jeszcze jedną rzecz. To, co jest siłą Tolkiena, to zakrojone na szeroką skalę światotworzenie, w naśladownictwie niekoniecznie musi się sprawdzić. Ile razy słyszałam (a pewnie i na Wery przemknęło), że ktoś, kto chce pisać fantasy zabiera się od stworzenia uniwersum z dokładnością do każdego przydrożnego kamienia. I, niestety, ten świat często jest sam dla siebie, a opowieści oraz bohaterowie (przyszłej trylogii zwykle :P) nie są w nim zakorzenione, tylko dołożone na zasadzie: "poszli tam, bo to fajne miejsce i trzeba je opisać."
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron