Nulla dies sine linea!

61

Latest post of the previous page:

imadoki pisze: świadomość jakiejś dziury w rozdziale przychodzi do mnie podczas obierania ziemniaków, gdzie totalnie wyłączam umysł i skupiam się tylko na mechanicznych czynnościach. I wtedy pojawia się olśnienia
Mechaniczne czynności, nie-myślenie, chwilowe odcięcie się od tworzenia i rozkładania tekstu na czynniki pierwsze - bardzo, bardzo pomaga. Zwłaszcza, jak mózg jest wymęczony pracą twórczą. :lol: Popieram.
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Nulla dies sine linea!

62
Jason pisze: Mnie drażni, gdy w książce początek jest barwny, rozbudowany, a końcówka pośpieszna, jakby autor już nie miał sił i jedyne co chciał to wreszcie skończyć.
Właśnie dokładnie o to chodzi. Narracja nagle mi skacze z jednego wydarzenia w drugie, brakuje wypełniacza.
Imadoki pisze:
,
Izabella pisze:
, dzięki za podsunięcie pomysłu. Spróbuję.

Tymczasem, wczoraj wieczorem i dzisiaj siedziałem nad rozdziałami numer siedem i osiem. Rozdział ósmy próbowałem rozdzielić na dwa, ponieważ są w nim przygotowania do bitwy i sama bitwa. Niestety, chociaż dopisałem kilka stron, całość nie bardzo idzie podzielić - rezultat byłby zbyt krótki. Może to odłożę i wrócę jeszcze raz w sobotę, zawsze coś może mi przyjdzie do głowy.

Tak czy inaczej, 80k znaków dołącza do przeheblowanej porcji.

I teraz niby zostały mi ostatnie trzy rozdziały i to dosyć krótkie, ALE to właśnie są te rozdziały, gdzie narracja mi skacze, pędząc na złamanie karku do zakończenia. Przydałoby się więc tam dopisać kilka stron, mam nawet ogólny pomysł, ale trzeba to jeszcze dokładniej rozplanować.

Niestety, jutro jadę na budowę, malować ze szwagrem ściany. W niedzielę z kolei od rana do wieczora w pracy. Później z kolei początek nowego semestru, może być gorzej ze znalezieniem czasu. Mimo tego, wciąż mam nadzieję, że mój oryginalny plan - mieć wersję dla beta-czytelników do końca marca - pozostaje realny.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

63
szopen pisze: Niestety, jutro jadę na budowę, malować ze szwagrem ściany.
Dlaczego niestety? To jest szansa na odmóżdżenie, tylko weź ze sobą kawałek kartki i ołówek, żeby zapisać w skrócie myśl, która sama wpadnie Ci do głowy.
Everything happens for a reason

Nulla dies sine linea!

64
Mój patent na takie wykończenia to przejrzenie tekstów, czy gdzieś nie zabrakło opisu sytuacji. Parę razy zdarzyło mi się, że pomijałam scenerię, żeby przejść do akcji/dialogów, a to jednak są istotne rzeczy, które nie są osią fabuły, ale sprawdzają się jako wypełniacze. Może akurat gdzieś uda Ci się wcisnąć jakiś opis?
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Nulla dies sine linea!

65
Poprawiłem dzisiaj kolejne trzy rozdziały. Dopisałem dwa duże fragmenty, nawstawiałem poprawek, na koniec dokleiłem słowniczek trudniejszych pojęć (i tych prawdziwych, jak ambrazura, i tych wymyślonych, jak mgielnik), na początek wstawiłem notę do czytelnika i ...

Mam już 499k znaków. Został przede mną najgorszy fragment. Aby nie było skoków w narracji, muszę dopisać jakieś 20-30k znaków. Mam konkretny pomysł na razie na 10k. Potem zaś już dwa ostatnie rozdziały.

Chociaż, jak oglądam ostatni rozdział, tam też akcja idzie chyba trochę za szybko i zbyt gęsto. Zastanawiam się, czy tez jeszcze nie dopisać tam kilku tysięcy znaków.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

66
Praca wre. Dzisiaj prawie 6Nv (a więc mniej, niż zakładałem), a łącznie mam obecnie ponad 517k znaków, tym 7k znaków to słownik i nota do czytelnika. Jutro poprawię końcówkę jedenastego rozdziału. Potem zaś ostatnie dwa rozdziały. Zastanawiam się, czy zakończenie nie rozczarowuje za bardzo, zarówno nagłością, jak i formą. Być może należałoby ostatni rozdział podzielić na dwa, dopisać wtedy by trzeba co najmniej 30k.... prześpię się z tym, zobaczę. Oczywiście jest jeszcze o czym myśleć po dzisiejszej rozmowie z Romkiem na SB na temat tego, czy warto dzielić historię na dwa tomy, czy może jednak dopisać te 200-300k znaków i zrobić jedną całość.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

67
No, to najpierw dobre (dla mnie) wiadomości. Skończyłem pierwszy hebel, w którym dopisywałem brakujące sceny, usuwałem niespójności, dodawałem nieco opisów, usuwałem najgorsze babole i tak dalej. Razem z wstępem "do czytelnika" i słowniczkiem mam dokładnie 527 080 znaków.

Teraz gorsze: początek na pewno do przeróbki, bohater, za radą Augusty, ma być "utwardzony", ma być mniej gadania o niczym i więcej akcji. Czy mocno zmienię - nie wiem. Może wpadnie mi do głowy coś, co nie rozwali linii fabularnej, a pozwoli zdynamizować nieco tekst.

Do tego koniec - wciąż mam wrażenie, że obecne zakończenie rozczarowuje, że najpierw jest wspinaczka na alpejski szczyt, z trudem, powolna, po to tylko, by na górze zobaczyć hotel z sektorem dla Polaków, piwem, disco polo i grilami. Brakuje czegoś po BANG, bo mam potem tylko trzy strony epilogu. Szczerze mówiąc, patrząc czysto "Strukturalnie", akcję ostatni rozdział należałoby podzielić na dwa + epilog, co wymagałoby dopisania z 40k znaków najmniej. Tylko, że nie mam na nie pomysłów, a boję się też trochę, że doklejanie tam czegoś na siłę poskutkuje pogorszeniem, a nie polepszeniem jakości.

Na pewno zmienię nazwę rasy z Ekrale na jakąś inną, bo już druga osoba mówi, że kojarzą się z Eklerkami.

No nic. Do wtorku jeszcze kilka poprawek, potem drukuję ostatnie rozdziały i daję żonie. Wyślę też tekst mojej siostrze, która bywa dość krytyczną czytelniczką. Jeżeli ktoś poza Escortem (scheduled na 15tego marca) i Wolhą jeszcze chciałby pomóc, przyjmę ofertę z wdzięcznością. Ochotnicy na priva albo w shoutboxie :D
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

68
Ci, co byli na shoutboxie już wiedzą. Cztery godziny skracałem pierwszy rozdział, tnąc niemiłosiernie, chociaż nad niektórymi zdaniami płakałem, tak mi się podobały... Nie wiem, czy jeszcze dalej nie jest zbyt rozgadany. W każdym razie, potem nie wiem, jak to się stało, ale nagle po czterech godzinach efekty mojej pracy znikły. Musiałem więc pracę wykonać od nowa. Tym razem już wiedziałem co ciąć i gdzie, więc poszło szybciej. Po kolejnej godzinie wyrzuciłem 2,5k znaków. Może nawet więcej, bo parę znaków tu i ówdzie dopisałem, poprzerabiałem, zmieniłem nieco ton wypowiedzi i takie tam.

Kolejny rozdział może być gorszy - tam znowu gadanina, trzeba będzie mocniej ciąć, by nie nudzić czytelnika. Wciąż nie mam pomysłu, jak to rozwiązać inaczej, nie chciałbym drugi raz wprowadzać bijatyki ...
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

69
Ja bym pewnie stracił ochotę i musiałbym odetchnąć. Plus taki, że na świeżo szybciej Ci poszło za drugim razem, bo pamiętałeś co, gdzie, jak...
Czekam na efekty. Chętnie przeczytam całą powieść, bo rozdziały mnie nie rajcują, tj. po jednym rozdziale niewiele Ci powiem. Nikogo nie zadowala 'fajne/niefajne' :P Bywają teksty, które po dwóch stronach zachwycają, ale wolałbym całość, więc chętnie luknę i ocenię :)
Pisarz miłości.

Nulla dies sine linea!

71
Dzisiaj drugą rundę poprawek przeszedł piąty rozdział. Tymczasem spływają do mnie opinie pierwszych czytelniczek - pierwszy rozdział był czytany już przez, niech policzę pięć osób, same kobiety, ale prawie każda inną wersję. Drugi rozdział przejrzały w całości dwie czytelniczki (plus jedna profesjonalistka pierwszy podrozdział), trzeci i czwarty jedna.

Moja siostra radzi mi wydłużyć czwarty rozdział, bo się zbyt raptownie kończy. Ciekawe, co powie na piąty, gdzie ja sam przez kilka dni szukałem sposobów wydłużenia akcji tak, by zarazem nie pozabijać bohaterów...
Do tego wciąż mam wątpliwości na temat zakończenia książki jako takiej - tym razem nawet samej puenty jako takiej, nie tylko jej szybkości
http://radomirdarmila.pl

Wróć do „Maraton pisarski”