
Gatunek: OPOWIADANIE
P.S Wiem, że będą błędy.
Gdybym mógł mówić.
Dni poprzedzające owo zdarzenie niczym nie różniły się od innych. Aż pewnego poranka, kiedy dorosły mężczyzna prowadził kolejny samotny trening w parku, dobiegając między starymi drzewami do małego stawu, nagle się zatrzymał i tego dnia jego życie przybrało inne barwy.Był on zaniepokojony widokiem czarnego worka toczącego się niezgrabnie brzegiem stawu, osuną się szybko po zapadniętej ziemi i pochylając się nad wodą złapał za czarny worek i nieświadom do końca jeszcze tego co posiadał w głębi duszy poczuł niespodziewane uczucie radości, kiedy ujrzał co kryje czarne, szeleszczące opakowanie. Od tamtej chwili ten człowiek został jego właścicielem, był jednym z nielicznych i nie zostawił na pastwę losu porzucone zwierzę, które wyłoniło swój mały łebek z uwięzi. Od razu się zaprzyjaźnili. On nie potrafił inaczej postąpić, dał swojemu przyjacielowi na imię Lucky. Patrząc na siebie w chwili, kiedy zdobyli swoje serca, stworzenie patrzyło małymi, ciemnymi ślepiami na właściciela:
- Gdybym mógł mówić – oznajmił Lucky – chciałbym żebyś wiedział, że dziękuję za zatrzymanie mnie. Dziękuję za twoją miłość.
- Nie bój się już nie bój, zabieram cię stąd. – wyszeptał mężczyzna.
Popatrzył raz jeszcze na Lucky-ego i nie zastanawiając się dłużej zabrał zabrudzonego błotem kumpla, kierując się szybkim krokiem w stronę swojego domu. Kiedy tak szli i w oddali było widać już dom, mężczyzna zatrzymał się, ściągną rzemyk ozdobny który nosił na szyi i zawiesił na nim pierścionek który miał w dresowych spodniach schowany, po czym zawiązał go na szyi podopiecznego. Dalej poszedł powolnym krokiem w amoku obaw, gdyż zastanawiał się co powie jego wybranka, ponieważ jego poranny samotny trening miał mu pomóc ochłonąć i zebrać myśli. Przebył resztę drogi, a na swoim podwórku przed domem, stała ona. Wręczył swojej przyszłej kobiecie pierścionek. Nie spodziewała się zaręczyn, była mocno zaskoczona, gdyż stanowiło to ważną decyzję w jej życiu, lecz bez długiego namysłu przytuliła ich mocno i z uśmiechem na twarzy popatrzyła w oczy stworzenia, które nie do końca wiedziało co oznacza to wszystko. I tak mijały lata, on i ona zakochani w sobie mieszkali razem, między czasie na świat przyszła córka już małżonków, której lata towarzyszył u boku Lucky. Dorastali razem biegali, ganiali za piłką, czytali książki. Spędzali każdą wolną chwilę, aż przyszedł i czas na niego Lucky-ego. To był ten dzień gdy odpoczywał już na tylnim siedzeniu auta w drodze na pożegnanie:
- Pamiętam wszystkie rzeczy, które robiliśmy razem przez wszystkie lata – pomyślał Lucky – chciałbym, żebyś wiedział że doceniam wszystko co dla mnie zrobiłeś – dodał patrząc na prowadzącego samochód pana.
- Rozumiem, że to już czas – powiedział rozpaczliwym głosem mężczyzna, skierował smutne spojrzenie na przednie lusterko w którym widział cierpiące zwierzę.
- Bawiliśmy się zawsze wspaniale. Widziałem cię zakochanym i mieliśmy rodzinę. – dyszał już ciężko – Patrząc w przyszłość czułem, że to będzie trwać wietrznie.
Dobrze już wiemy, iż były to ostatnie chwile przyjaciela:
- Teraz jestem stary, zmęczony – ledwo oddychał.
- Ja też cierpię! – wtrącił mężczyzna krzycząc w duszy.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną! – pies patrzył ślepiami na swojego pana – gdybym mógł mówić, ponieważ teraz jesteś smutny, naprawdę chciałbym ci powiedzieć jak cię kocham i dziękuję ci za wszystko…to były cudowne lata…- dodał umierający Lucky.
- Nie bój się – mówił Bogdan spokojnym głosem kierując się do weterynarza z psem, na którego czekała już tylko śmierć.
- Nie boje się…- oznajmił pies – podrapiesz za uchem tak jak lubię? - ostatnim tchnieniem zapytał Lucky psim spojrzeniem swojego właściciela.
- Już dobrze, wszystko będzie dobrze…śpij…- odparł mężczyzna.
Stary pies zmarł zanim dokończył swoją historię. Nigdy nie dowiedziałam się, czy odnalazł swoich bliskich. Jeszcze wiele razy próbowałam wyobrazić sobie, jak potoczyło się jego życie. Śmierć dokończyła jego historię.
To nie przypadek, że najlepszy przyjaciel człowieka nie może mówić.