(1) Każdy chyba ma jakieś przeczucie, że jego idylla może w rzeczywistości być nie tak piękna. Pozwolę sobie zacytowac coś, co usłyszałem w jakimś filmie i niestety nie pamiętam w jakim: "trawa zawsze wydaje się bardziej zielona, gdy patrzymy na nią z oddali". I właśnie żeby nie zatracić uroku idealizmu, czasem lepiej traktować go jako utopię.
(2) No i ma to jeszcze jedną dobrą stronę - do takiej utopii możemy dążyć całe życie, a gdybyśmy idealizm spełnili, zatrzymalibyśmy się w miejscu.
AD1. Większość ma takie idylle - niektórym za idealizm starcza pragmatyzm czy inne takie - to jest ich cel do którego dążą i dążą - także po trupach (trafne choć wyświechtane).
AD2. Nie koniecznie byśmy się zatrzymali. Nasza natura jest taka, że gdy dojdziemy już do czegoś chcemy więcej. A. Dumas we
Władcy Wilków, słowami czarnego wilka (diabła) opisał to mniej więcej tak:
Na początku chciałeś tę nieszczęsną sarnę, a gdybyś ją już dobył zapragnąłbyś do niej odpowiednich naczyń ze srebra i złota, a to musiałby Ci podać sługa w pięknej liberii, a tego nie znalazłbyś w swej chacie tylko w bogatym domu
coś koło tego - chodziło, że główny bohater szewc ma diabelską moc - spełniają się jego wszystkie życzenia o ile dotyczą krzywdy innych no i ambicja pchała go dalej - z domu młynarki do domu sędziego, z tamtąd do hrabiów i książąt... Ale mu się nie udawało .
Krótko: człowiek jeśliby doszedł do swej utopii szukałby nowej do której chciałby iść (taka natura). Paradoksalnie ta nowa utopia mogłaby być światem/stanem z jakiego przeszedł do aktualnego.