Latest post of the previous page:
Jeszcze nie przeczytałam ani jednej mojej książki, która ukazała się drukiem (już takiej gotowej)

Powąchać mogę, selfie z książką chętnie, ale czytać? Nigdy

Po redakcji nie mogę patrzeć na powieść

Latest post of the previous page:
Jeszcze nie przeczytałam ani jednej mojej książki, która ukazała się drukiem (już takiej gotowej)
Nie ma w takiej sytuacji niebezpieczeństwa, że redaktor się "znieczuli" na pisarza, do którego przez lata przywykł i na równi z autorem może pewnych spraw nie dostrzegać?
W moim przypadku: plik tekstowy+śledzenie zmian+komentarze wewnątrz pliku. Redaktorka wprowadza swoje zmiany, wysyła mi. Ja je akceptuję albo nie, piszę nowe, komentarze, odpowiadam na stare. Wprowadzam własne poprawki. Wysyłam. Redaktorka sprawdza, znowu poprawki, komentarze, plik wraca do mnie. Akceptuję, odrzucam, komentuję... Po ósmej wersji roboczej włącza się autorowi tryb "rzygam tym tekstem".
Czemu miałby tego nie robić?
Oż kurde, toś mnie zaskoczyłuniwers pisze: Redaktorka wprowadza swoje zmiany, wysyła mi. Ja je akceptuję albo nie, piszę nowe, komentarze, odpowiadam na stare. Wprowadzam własne poprawki. Wysyłam. Redaktorka sprawdza, znowu poprawki, komentarze, plik wraca do mnie. Akceptuję, odrzucam, komentuję... Po ósmej wersji roboczej włącza się autorowi tryb "rzygam tym tekstem".
Potem wersja po korekcie - śledzenie zmian, ja akceptuję odrzucam, potem redaktorka, znowu ja...
Potem wersja po składzie. Ja czytam, redaktorka, ja, koniec.
Łamanie tekstu (właściwie przerzucenie tekstu do InDesigna) to generator potencjalnych problemów, bo ginie całe formatowanie. Mi np. wywaliło wszystkie wyrazy z rozstrzeloną czcionką. Był też problem z dzieleniem niektórych wyrazów, bo program nie wiedział, jak to ugryźć z uwagi na brak tych wyrazów w słowniku. No i wyłapaliśmy na tym etapie jeszcze trochę powtórzeń, bo zmieniła się konfiguracja tekstu.