Niczego nie zarzucam, ale - czy to jest fanfic? Jest taka seria, którą otwiera książka "Miasto kości". Nie pamiętam nazwy sagi. Tak również występują Łowcy, wampiry. Nie rozpoznaje użytych imion, więc obstawiam, że jeśli faktycznie trafiłam to piszesz w uniwersum.
A więc, "Oddech przeznaczenia". Fragment, który podrzuciłaś czytało się bardzo szybko. Jeśli ma być to jakiś dłuższy tekst, taki początek nie jest zły. Jeśli opowiadanie, trochę za mało się dzieje.
Wyczuwam wątek romantyczny, więc trzeba było jakoś Romka i Julkę spiknąć. Mają dość interesującą fuchę, więc mogłaś ich przedstawić sobie w jakiejś bardziej ambitnej walce. A tu, rach ciach i po wszystkim.
O Dante za wiele nie wiadomo, ale Chloe już działa mi na nerwy. Dobra psiapisa, która wszystkim pomoże. Zbuntowana, niezależna, do szkoły chodzić nie chce, bo po co jej to. Może, gdyby poznać jej motywacje czy marzenia, polubiłabym ją. Chociaż ja mam w ogóle problem z kreacją głównych bohaterów, więc pewnie i tak znalazłabym coś, czego mogłabym się uczepić.
Jeśli chodzi o twoje pisanie, przeszkadzają mi te części, w którym masz ciąg różnych czynności. "Otworzyłam drzwi, pomogłam jej wsiąść, otworzyłam bagażnik, wrzuciłam torbę. usłyszałam głos, pobiegałam, strzeliłam, rzuciłam szalik".
Pod spodem kilka szczegółowych uwag:
Luciferia pisze: do momentu dojścia do auta
"że kiedy dojdziemy do samochodu, nie będzie już miała czym wymiotować" // pomijając żółć, o której już kolega wspomniał
Luciferia pisze: Właśnie wtedy usłyszałam ciche głosy, dobiegające gdzieś z ciasnej uliczki pomiędzy dwoma blokami naprzeciwko parkingu
Nie pasuje mi to zdanie. Powinno bardziej budować napięcie.
Luciferia pisze: W dziwny sposób artykułowała wyrazy. Bardzo charakterystyczny.
Przymiotnik "charakterystyczny" używamy kiedy mówimy o czymś specyficznym, co od razu kojarzy nam się z określoną osobą lub ewentualnie grupą osób. "Agata ma charakterystyczny śmiech" - kiedy usłyszymy ten śmiech wiemy, że to Agata się śmieje. Skoro więc sposób mówienia jest charakterystyczny, znaczy, że powinna rozpoznać mówiącego. Obstawiam, że to jakaś cecha wampirów, ale powinnaś o tym wspomnieć.
Luciferia pisze: następnie w obrocie rozciął gardło kobiecie.
Moim zdaniem "obracając się" brzmiałoby lepiej.
Luciferia pisze: Na niego trysnęła krew, a ona na zmianę wyła i syczała, wyciągając w jego stronę ręce.
To nie powinno być jedno zdanie.
Luciferia pisze: Wziął do ręki szalik, ale patrzył się to na niego, to na mnie, jakby nie do końca wiedział o co mi chodzi.
Rzuciła mu szalik, który wziął w kolejnym akapicie. Szalik leciał w slow motion czy wziął go z ziemi? W ogóle, brzydkie zdanie.
Luciferia pisze: Właśnie spędziłam kilka godzin w klubie, a teraz musiałam ratować tyłek jakiemuś niedouczonemu typkowi, który, jeśli okaże się słabym egzemplarzem, najprawdopodobniej umrze mi w aucie.
Kilka godzin w klubie to męczarnia dla niej, tak? To wynika z kontekstu. Ale dlaczego jest męczarnią?
Luciferia pisze: Musiał mieć przynajmniej dwa metry wzrostu, nie cechowała go jednak niezgrabność, jak to czasami się dzieje w przypadku tak wysokich osób.
Gdyby był niezgrabny, napisałabyś o tym. Nie musisz pisać jaki nie jest (chyba, że to jakaś strasznie istotna cecha). Polecam poćwiczyć opisywanie postaci.
Luciferia pisze: Jednak pogorszenie stanu mogło nadejść w każdym momencie. Już teraz wyglądał gorzej, niż jeszcze chwilę temu.
Skoro wyglądał gorzej, jego stan się pogorszył. Nie musiał od razu skonać.
Luciferia pisze: Na szczęście mój niespodziewany pasażer nie planował na razie umierać, choć jego oddech stał się płytki do tego stopnia, że byłam zmuszona przystawać, aby upewnić się, że oddycha.
Gdyby przestał oddychać w drodze, wyrzuciłaby go na pobocze i nie jechała do myjni, tak? Trochę komicznie wyobrażam sobie tę sytuacje.
Luciferia pisze: Nie czarujmy się – powinnam być zdziwiona, że zaczęła siać spustoszenie w jego organizmie dopiero teraz.
Źle. Trucizna zaczęła siać spustoszenie, ale takie substancje nie działają od razu, raczej stopniowo osłabiają zatrutego. Szybciej lub wolniej. Chyba, że to jakaś fantastycznie inna trucizna, ale nic o tym nie napisałaś. "Powinnam być zdziwiona, że wytrzymał tak długo" brzmi lepiej. W ogóle, określenie "siać spustoszenie w jego organizmie" brzmi jakby zrobiła prześwietlenie lub rozkroiła go i sprawdziła, czy wszystko ok.
Luciferia pisze: Nie byłam wprawdzie ekspertem od tych spraw, ale wydawało mi się, że jeszcze trochę i nawet Klony będą sprawniejsze intelektualnie od niego.
To zabija czy uwstecznia intelektualnie? I jeśli już "nie jestem wprawdzie ekspertem", chyba, że zdobyła jakiś tytuł naukowy w między czasie.
Luciferia pisze: Odrzuciłam bezużyteczny przedmiot w bok i odpięłam jego pasy, które zwinęły się z cichym świstem.
1. na bok 2. pasy przedmiotu?
Luciferia pisze: Na szczęście chwilę wcześniej Steph włączyła ogrzewanie, bo już zaczynałam szczękać zębami.
Kiedy się obudziła, żeby to zrobić?
Luciferia pisze: Z reguły nie pracowałam w niedzielę, aby w poniedziałek bez problemu wstać do szkoły. I nie żeby to był mój pomysł, bo gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym rzuciła naukę.
"I nie żeby to był mój pomysł" wyraźnie odnosi się do pracy w niedzielę. Poza tym, "rzuciłabym" > "bym rzuciła".
Luciferia pisze: Osunęłam się po drzwiach na podłogę, siadając w kucki z przeciągłym westchnięciem. Oparłam czoło o kolana.
Siad w kucki lub inaczej kucanie wygląda tak, że stopy dotykają ziemi, nogi są zgięte, pupa wisi w powietrzy nad stopami. Kiedy oparła czoło o kolana musiało być jej strasznie niewygodnie.
Byłoby więcej takiego czepialstwa, ale cytowanie wszystkich fragmentów jest dość upierdliwe. Wybacz. Powodzenia w dalszym pisaniu!