Miejsce akcji - nasze miasto?

1
Chciałabym wiedzieć, co myślicie na temat tego, żeby akcja opowiadania działa się w waszym mieście.



Nie mówię tu o opowiadaniach fantasy, gdzie potrzebny jest cały indywidualny świat.

Ale wiele razy mamy małe [lub duże, to bez różnicy] opowiadanie w jakimś mieście. Wtedy zaczyna się kombinowanie - jakaś fajna nazwa, miejsce, legendy...?



A przecież możemy po prostu odwołać się do miejsca zamieszkania.

Sama stwierdziłam, że głupio robię, kiedy wymyślam jakieś zwykłe miasta, kiedy mieszkam w Bolesławcu, który ma, bądź co bądź, ciekawą historię. A duży nie jest. Wygodny.



Wtedy odchodzi nam problem super legend - bo one NA PEWNO są, nawet kiedy się mieszka w Wawie - pewnie są jakieś mniej znane.

Nie dość, że sami się dowiadujemy czegoś o naszym regionie, to jeszcze go reklamujemy.

Kiedy książka odniesie sukces - ktoś pewnie zainteresuje się danym miastem, prawda? ;)



A może się mylę?

Dopiero jestem w trakcie obmyślania tego projektu, który pasuje do mojego pomysłu na rozdziałową powieść...



Więc, co myślicie?

2
a dlaczego nie?

ja wielokrotnie osadzałem akcję w miejscach dobrze mi znanych.



miejsce akcji musisz znać od podszewki.

musi być albo dobrze poznane w realu albo dobrze wymyślone.

3
raz mi się zdarzyło - warszawa przedswiąteczna akurat była i to weszło w opowiadanie.

autobusy, hala marymoncka, awf, etc., do tego firma podobna do mojej ówczesnej.

no i bohaterka - rzecz rzadka, więc cenna, bo zwykle mam bohatera.



całosc się złożyla jak "na faktach"



chociaż przyznam, mam ciągoty do miejsc "pozawarszawskich", np. miasto z dokladnymi nazwami ulic, ale "jakieś miasto", nie musi być istniejące.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

6
a ja aktualnie siedze w klasztorze.

tez w mieście.

taka enklawa trochę, chociaż za murem, za to z czarodziejskim ogrodem :D

no, prawie czarodziejskim.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

7
To trochę zabawne, ale dopiero niedawno wpadłem na pomysł, żeby napisać coś dziejącego się w 'moich stronach' - nie konkretnym mieście, ale państwie, byłej Jugosławii. To kopalnia trudnych tematów, zwłaszcza w kontekście wojen jugosłowiańskich, a któż lepiej może o nich napisać, jak nie ktoś, kto stamtąd pochodzi i się tym wszystkim interesuje? Jest to swego rodzaju "nisza" (Kto dziś w Polsce pisze o Jugosławii? Nikt, prawda?), więc tym bardziej warta wykorzystania.



PS. Jakby ktoś był, niedawno trafiło tu moje pierwsze opowiadanie o tematyce jugosłowiańskiej, "List z wyspy Vis".
Nie ma emocji - jest spokój

Nie ma ignorancji - jest wiedza

Nie ma pasji - jest pogoda ducha

Nie ma chaosu - jest harmonia

Nie ma śmierci - jest Moc

8
Ja bardzo często daję jakieś tropy, albo podaję nazwę swojego miasta. Jednak gdy opisuję prawdziwe zdarzenia zmieniam nazwiska. Trochę boję się pisać o ludziach mi znanych.

9
Czasem pisze o moim mieście i to chyba normalne. łatwiej pisze sie o czymś znanym.



By pisać o miastach, miejscach w których sie nie było, należy je poznać (banał) w stopniu przynajmniej podstawowy.



Akcja jednego z moich niedokończonych jeszcze opowiadań, dzieje sie na cmentarzu na lipowiej w lublinie. Znaczy nie pisze ze to ten cmentarz, ale na nim sie wzorowałem, ze względu na klimat, który posiada. Ostatnio byłem na nim z 10 lat temu.



Jak wiec go opisać znając tylko jego klimat, ale bez konkretnego obrazu?



I tu są dwie szkoły?



1. Można ruszyć pośladki z krzesła i sie przejechać na lokacje, która zamierzamy opisać. Pochodzić, porobić zdjęcia, pochłaniać klimat, a może nawet porobić notatki głosowe na żywo.



2. Od czego są źródła, czyli np ksiązki, czy internet. Bieżemy google i lookamy. Zdjęcia, opisy , wspomnienia. W zależności od tego jak duża i dokładna jest scena dziejąca sie w danej lokacji, tym wiecej musimy o niej wiedzieć. Nazwy, charakterystyczne miejsca, sposób zachowania sie ludzi, odgłosy.



Napisanie opowiadanka dziejącego sie w danym miejscu, w zasadzie jest dosyć proste, bo na 20-30 stronach nie ma za dużo okazji by sie rozwodzić z opisami, od czasem jakiś wtręt opisowy, szczegół, spostrzeżenie.



Jeśli natomiast zamierzamy napisać cała powieść dziejąca się w mieście, którego na oczy nie widzieliśmy, np w Paryżu (bo jest magiczny, jak mówią sic) to szczerze odradzam stosowanie drugiej z proponowanych przeze mnie metod, a jeśli już to warto naczytać i naoglądać bardzo duzo, by ktoś znający choć pobieżnie miasto, "dał sie nabrać", że wiemy o czym piszemy i kupił cała historie. Bo przecież o to chodzi, by pokazywać magie, a karty nie były widoczne, gdy znikają w rekawach.



Reasumując:



Im krótsza forma tym mniej musimy znać realne miejsce w którym się dzieje akcja, im dłuższa to... wiadomo.







Co do miejsc wymyślonych całkowicie to najlepiej (jeśli nasi bohaterowie zamierzają np wielokrotnie biegać tymi samymi ulicami) narysować sobie plan, rozmieścić na nim miejsca charakterystyczne z opisami, by potem samemu się nie gubić i nie mylić nazw i lokacji. Tu zasada jest taka sama, im większa forma, tym bardziej szczegółowe opisy i więcej nakładu pracy trzeba włożyć w planowanie lokacji, od planu po klimat.



Mam nadzieje ,ze moje przemyślenia pomogły.
[img]http://qfant.pl/images/qfant-da.png[/img]

[img]http://jacekskowronski.com.pl/jacekuser.jpg[/img]

10
Mi się wydaje, że o miejscach, w których w ogóle nie byliśmy albo byliśmy, np. raz na wakacjach - w ogóle nie powinniśmy pisać.



W książkach wszystkiego nie piszą, a turystom wszystkiego nie pokazują. Wystarczy popatrzeć, jak dobrze znamy nasze rodzinne miejscowości, a jak mały procent tej wiedzy znajdziemy w przewodnikach, o klimacie nie wspominając...


by ktoś znający choć pobieżnie miasto, "dał sie nabrać", że wiemy o czym piszemy i kupił cała historie.


Ktoś, kto zna to miasto pobieżnie, może i da się nabrać, ale tubylcy... nie jestem przekonana :)

11
Margoś pisze:Mi się wydaje, że o miejscach, w których w ogóle nie byliśmy albo byliśmy, np. raz na wakacjach - w ogóle nie powinniśmy pisać.


Nie było by książek o stacjach kosmicznych, czy centrach wojskowych typu NORAD, gdyby pisać tylko o miejscach, w których się było. Miasto jest tylko tłem, jak ściana i trzeba pisać tak by czytelnik skupił się na akcji, dialogach, a nie liczył cegły w ścianie (patrz niżej) i porównywał ze stanem faktycznym.


Margoś pisze:W książkach wszystkiego nie piszą, a turystom wszystkiego nie pokazują. Wystarczy popatrzeć, jak dobrze znamy nasze rodzinne miejscowości, a jak mały procent tej wiedzy znajdziemy w przewodnikach, o klimacie nie wspominając...




Znasz w 100% swoje miasto? Po za tym nikt nie każe pisarzowi pisać słowami plan miasta. On ma urealniać tekst szczegółami typu: "ulica Zielona była zakorkowana, jak zwykle, bo jakiś chory planista skrzyżował ją z pięcioma innymi"



Dobrą pomocą są zdjęcia, plany, gogle earth (bardzo pomocne, można nawet zmierzyć odległości miedzy obiektami), oraz filmy dokumentalne, czy podróżnicze.


Ktoś, kto zna to miasto pobieżnie, może i da się nabrać, ale tubylcy... nie jestem przekonana :)



Przecież nikt nie każe ci liczyć cegieł w murze i pisać ich liczbę, czy opisywać wszystkie sklepy na danej ulicy. Piszesz tyle ile jest ci potrzebne (to czego jesteś pewny i nic ponadto).



Nie piszesz przecież książki podróżniczej, czy przewodnika, lecz powieść, albo opowiadanie.
[img]http://qfant.pl/images/qfant-da.png[/img]

[img]http://jacekskowronski.com.pl/jacekuser.jpg[/img]

12
Niezupełnie o to mi chodziło. :>



Założyłam, że skoro wybierasz jakieś konkretne miasto na miejsce akcji, to robisz to z jakiegoś powodu i w pewnym momencie np. pojawiają się jego mieszkańcy/ lokalne zwyczaje /język (slang) itp. Ulice wszędzie mogą być zakorkowane, więc co za różnica, czy rzecz ma miejsce w Paryżu/Moskwie/Władysławowie? Jak oddasz CHARAKTER?



Przykład - Gdańsk. Przyjeżdżasz, zwiedzasz, podziwiasz żuraw, poznajesz historię Jarmarku Dominikańskiego, wędrujesz ulicą Mariacką, zachwycasz się galeryjkami z bursztynem, chłoniesz "klimat".

A mi, po 20 latach mieszkania w Gdańsku, jako pierwsze przychodzi do głowy określenie: miasto dresiarzy...



:)

13
a dresiarzom przychodzi do głowy, ze Gdańsk to miasto ..... wstaw sobie coś.







Klimat. Paryż miasto miłości.

łódź, miasto fabryczne

Las Vegas - wiadomo.



Zwykle wystarcza wiedza potoczna, ew nieco odpowiednio pogłebiona. Natomiast gdy miast nie jest tłem, lecz gra ważna role, to musisz je odwiedzić i duzo o nim wiedzieć. Np gdy piszesz coś takiego, jak "Anioły i Demony" Browna i wtedy to faktycznie warto byś był ekspertem z wiedzy na temat miasta i był w nim parę razy, a najlepiej nieco pomieszkał.



Jeśli napiszesz zatrzymałeś się na Lubartowskiej w lublinie, obok uniwersytetu Marii Curie, to każdy lubliniak będzie wiedział ze bajki pleciesz, bo tam nie ma uniwerku.



O to mi właśnie chodzi.



Nie daj się złapać, że nie wiesz o czym piszesz.
[img]http://qfant.pl/images/qfant-da.png[/img]

[img]http://jacekskowronski.com.pl/jacekuser.jpg[/img]

14
Za Maćkiem Guzkiem ("Królikarnia") - parafraza jego wypowiedzi, bo nie nagrywałam na dyktafon i dosłownie przytoczyć nie mogę:P :

Miasto, w którym mieszkamy, jest świetnym miejscem do osadzenia w nim akcji. Szczególnie urban fantasy. (Oczywiście nie tylko;) ) Stworzenie miasta od podstaw jest niezwykle trudne, bo na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z wielu elementów, które składają się na jego obraz. Przy tworzeniu nowego miejsca łatwo pominąć jakiś istotny aspekt. Po rzeczywistym mieście można się nawet przejść, by zmierzyć, jak wiele czasu potrzeba, by dotrzeć z punktu A do B, oraz, czy w ogóle da się tam dojść tak, jak planowaliśmy:) Ważnym elementem są też architektoniczne potworki. Gdy wymyślamy jakieś nowe miejsce, wrzucamy w nie tylko te elementy, które nam się podobają. Błąd. W rzeczywistych miejscach często można natrafić na wręcz odstraszające budynki, które w żaden sposób nie pasują do otoczenia. I to właśnie tworzy klimat i sprawia, że nasza historia zyskuje na realności.



Mam nadzieję, że udało mi się trafnie oddać sens wypowiedzi p. Guzka. Starałam się;)



Pozdrawiam

kognitywna

15
No ja też tak myślę.

Ostatnio właśnie pisze o Szczecinie.Zapraszam!! :)



A, co do miast, w których nie byliśmy.Jak mi ktoś napisze opowiadanie o Szczecinie lub Koszalinie(a znam te miasta),a bohater wyjdzie z domu i gdzieś się uda. To mogę mieć ubaw.



Jasne, może być ulica, której nie ma, albo sklep, który w danym miejscu nie stoi.To jest normalne.

Jednak pomyślmy,że ktoś wsiada do tramwaju w Koszalinie,albo przemierza go w jeden dzień(chyba,że kulawy)to jak się nie śmiać. No, a przecież, umieszczanie dzielnicy willowej na Pomorzanach,albo slamsów na Pogodnie.Czy też powiedzmy clubbing w Szczecinie pieszo,to zajmuje trochę czasu(praktykowałem).



Jest cała masa szczegółów, które mogą zezłościć mieszkańca danego miejsca i ośmieszyć autora.



Więc ja radzę nie ryzykować, bo czytałem już kilka opowiadań amatorskich, gdzie akacja działa się w USA i śmiechu nie było końca.A np horror ma straszyć.Nie znam USA,ale Ci,autorzy tym bardziej,a jak ktoś z poza widzi różnicę, to dramat jest.



Ja uważam,że zdrowy rozsądek i odrobina pokory może pomóc w wybieraniu miejsca akcji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron