181

Latest post of the previous page:

To także nie forum o gospodarce i przemyśle. Co nie znaczy, że nie można tutaj o tym pisać.
Ależ my rozmawialiśmy o wydawaniu książek, więc oczywiste, że nie chodziło o tereny, tylko o ludzi.


A ty chyba starasz się być nad wyrost "mądralski", bo moja wypowiedź miała mieć wydźwięk bardziej żartobliwy niż poważny.
Otóż to, odczułem ją (jak widać mylnie) negatywnie, co też było skutkiem zbędnego komentarza. Prosiłbym, abyś następnym razem wyraźniej zaznaczała owy żartobliwy wydźwięk, bo akurat Ja jak widać jestem zbyt toporny, aby zauważyć tak subtelne przesłania. :twisted: Natomiast jak mówiłem, na kraj bynajmniej nie narzekam, ironizowałem. Zresztą wcześniej pisałem już, iż nie praktykuje użalania się. :wink:


A co do edukacji - wszystko zależy od rodziców, mogliby się starać zamknąć dziecko w złotej klatce i z nikim nie poznawać. Różnie bywa. Mówię tylko byście nie uogólniali - niewiele na tym świecie jest czarne czy białe, większość rzeczy jest niestety szara.
To, że żyjemy w szarzyźnie to chyba każdy zdążył już zauważyć. :D

A co do naszej dyskusji to po prostu mówiliśmy o tym, że w edukacji źle się dzieje, co jest zresztą zjawiskiem powszechnym i wierz mi, nie jest to marudzenie, a zwykłe obiektywne stwierdzanie faktów, dlatego też nie ciągnęliśmy tego w nieskończoność i przeszliśmy do zadawania dalszych pytań Andrzejowi :D.



Więc może chociaż kotku, lub słoneczko? :D Oczywiście żartuje.



Nieco za dużo tych emotek jak dla mnie, ale mam nadzieje, że zlikwidują one odczucie "mądralskości" w moich wypowiedziach. Wpakuje na koniec jeszcze jedną, od tak, dla stworzenia klimatu. :wink:

182
Jestem jak najbardziej za nauką w domu, wiele dobrego o niej czytałem i na chwilę obecną jestem zdania, że daje to kilkakrotnie lepsze efekty, aniżeli szkolna edukacja.


Zgadza się, musi dawać lepsze efekty, bo nauczający pracuje indywidualnie z uczniem, a jak powszechnie wiadomo im większa grupa tym bardziej można sobie pozwolić na mniejszą koncentrację i zaangażowanie.

Jak ktoś, kiedyś powiedział: Jesteś w grupie 20 osób słuchającej wykładu, to skupiasz się w jednej dwudziestej tego co powinieneś, odpowiedzialność zrzucasz na pozostałych. Wniosek, im mniejsza grupa tym lepsze efekty, chociażby z tego względu.



A z drugiej strony to szkoła jest dobra pod względem chociażby wiedzy ogólnej, która każdy powinien posiąść, bo później są takie kwiatki w cywilizowanych krajach, gdzie od samego początku skupiasz się na jakiejś specjalizacji, a reszta jest olewana i później taki osobnik nie potrafi powiedzieć co to Londyn i w jakim kraju leży. :D
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

183
Dogen pisze:
Jestem jak najbardziej za nauką w domu, wiele dobrego o niej czytałem i na chwilę obecną jestem zdania, że daje to kilkakrotnie lepsze efekty, aniżeli szkolna edukacja.
Zgadza się, musi dawać lepsze efekty, bo nauczający pracuje indywidualnie z uczniem, a jak powszechnie wiadomo im większa grupa tym bardziej można sobie pozwolić na mniejszą koncentrację i zaangażowanie.
Nie, nauczanie domowe nie da lepszych efektów z prostego powodu - uczą wtedy rodzice. A oni nie są w stanie nawet zbliżyć się do tego poziomu wiedzy jaki maja nauczyciele, ani pod względem pedagogicznym ( tzn. jeśli chodzi o sposoby przekazywania wiedzy), ani pod względem merytorycznym. To jest oczywista, bijąca po oczach prawda, dlatego na chwilę obecną, nauczanie domowe dotyczy w Polsce ok. 30 osób... A Andrzej mimo marudzenia i narzekania na szkołę, zaczyna przebąkiwać, że jednak nie będzie uczył domowo... I słusznie, bo zrobiłby dużą krzywdę własnemu dziecku. Propagowanie nauczania domowego z powodu, że czasem zdarzają się wredni czy niekompetentni nauczyciele, to taka sama głupota, jak propagowanie samoleczenia, bo i wśród lekarzy nie każdy wykonuje swoje obowiązki, tak jak powinien. Osobiście jestem z wykształcenia nauczycielem, mam dwadzieścia lat praktyki w zawodzie i tytuł doktora nauk humanistycznych, jednak nigdy nie uczyłbym swojego dziecka "domowo". Bo mógłbym tego dokonać w zakresie dwóch, może trzech przedmiotów, z reszty bym się skichał, już na poziomie gimnazjum. W takiej przykładowo Danii, jest możliwość „załatwienia” własnemu dziecku nauczania domowego w dużo prostszy sposób niż w Polsce, wystarczy deklaracja rodzica, że woli uczyć dzieciaka w domu. I jest to największy straszak na rodziców… Bo dzidziuś w wieku ok. 15 lat przechodzi egzamin państwowy, który musi zdać. Państwu wisi kto go uczy, czy szkoła czy rodzic, ale egzamin musi dziecko zaliczyć. Odpowiadają za to rodzice. Jeżeli dziecko go nie zda, są karani wysoka grzywną. Bo tam się uważa ( odwrotnie niż np. w Polsce, że odpowiedzialność za proces wychowania i nauczania spoczywa nie na szkole, a na rodzicach). Tak więc wszyscy niemal rodzice chcą, aby ich dziecko było uczone przez fachowców w szkole. Bo przyjęcie innego wariantu może zaboleć…
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

184
Nie, nauczanie domowe nie da lepszych efektów z prostego powodu - uczą wtedy rodzice.


Ale jeśli nie uczą rodzice, tylko wykwalifikowani nauczyciele?

Chodziło mi tylko o to, że praca w mniejszych grupach wprost proporcjonalnie da lepsze efekty, dlatego takie indywidualne zajęcia, prowadzone przez odpowiednich ludzi, dadzą mimo to lepsze efekty, choćby ze względu na zlikwidowanie tego symptomu "zbiorowej odpowiedzialności".
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

185
Dogen pisze:
Nie, nauczanie domowe nie da lepszych efektów z prostego powodu - uczą wtedy rodzice.
Ale jeśli nie uczą rodzice, tylko wykwalifikowani nauczyciele?"
W nauczaniu domowym uczą rodzice, to jest istota tej formy nauki.
Dogen pisze:
Chodziło mi tylko o to, że praca w mniejszych grupach wprost proporcjonalnie da lepsze efekty, dlatego takie indywidualne zajęcia, prowadzone przez odpowiednich ludzi, dadzą mimo to lepsze efekty, choćby ze względu na zlikwidowanie tego symptomu "zbiorowej odpowiedzialności".
Jeśli chodzi o pracę w mniejszych grupach, to zgoda, korzyści z tego są oczywiste, ale nie ma to nic wspólnego z nauczaniem domowym. Po prostu trzeba dążyć do tego, aby liczebność uczniów w klasie/ grupie nie przekraczała 15 osób. 10 - 15 osób to optimum, bo istnieją też pewne korzyści z pracy w grupie, dlatego jest to lepsza forma nauczania niż np. kiedy nauczyciele/ guwernerzy uczą jedną czy dwie zaledwie osoby.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

186
Osobiście jestem z wykształcenia nauczycielem
Od razu widać.


Nie, nauczanie domowe nie da lepszych efektów z prostego powodu - uczą wtedy rodzice. A oni nie są w stanie nawet zbliżyć się do tego poziomu wiedzy jaki maja nauczyciele...

...To jest oczywista, bijąca po oczach prawda...
Błędne rozumowanie, wyuczony sceptycyzm, o ile nie cynizm.

Po pierwsze, radziłbym najpierw głębiej zapoznać się z informacjami o tym jak to wygląda i jakie daje efekty, a później się wypowiadać, bo choć sam tego nie stosuje i nie wiem jak to wygląda w praktyce to zwykłem nie wypowiadać się w dziedzinach o których nie mam pojęcia. Jak dotąd osoby, które podjęły się tego sposobu kształcenia uzyskują o wiele lepsze efekty od swoich rówieśników w szkołach, więc prawdą jest, że nie "zbliżą się do poziomu nauczycieli", oni go przewyższają. Więc proszę nie mówić, że nie daje to efektów, bo wyniki mówią coś zupełnie innego.


...dużą krzywdę własnemu dziecku. Propagowanie nauczania domowego z powodu, że czasem zdarzają się wredni czy niekompetentni nauczyciele, to taka sama głupota, jak propagowanie samoleczenia, bo i wśród lekarzy nie każdy wykonuje swoje obowiązki, tak jak powinien.
Tak jak wyżej wspomniałem, rzeczywistość pokazuje rzecz odmienną, Ty zaś krytykujesz system, o którym jak widać nie wiesz nic. Można było nieco o tym poczytać i zobaczyć jak to wygląda od drugiej strony, a nie bezpodstawnie negować. To samo zresztą tyczy się innych dziedzin jak medycyna niekonwencjonalna, o której również wypowiadasz się nie mając pojęcia i tu ewidentnie to widać. Stosowałem i znam efekty, zapewniam, że są bardzo dobre. Nikt tu nie propaguje nauczania domowego z powodu niekompetencji nauczycieli, lecz dlatego, iż jest to bardzo dobrą alternatywą.



śmieszą mnie wypowiedzi ludzi, którzy wyuczeni przez kogoś, samemu nie poznawszy zagadnienia i nie wyrobiwszy sobie własnego zdania orzekają w sprawach dla nich zupełnie obcych i nieznanych. Sam nie jestem specjalistą w żadnej z wyżej wymienionych rzeczy, ale przed wypowiedzią staram się wgłębić w temat i o ile nie mogę poznać samemu, to przynajmniej zapoznaje się z opiniami obu ston i próbuje patrzeć obiektywnie, a tobie tego obiektywizmu wyraźnie brakuje.

187
Deeriox pisze:
Osobiście jestem z wykształcenia nauczycielem
Od razu widać.
Dasz radę kontynuować bez wycieczek osobistych?
Deeriox pisze:

Błędne rozumowanie, wyuczony sceptycyzm, o ile nie cynizm.
Błędne rozumowanie, bo jestem innego zdania niż Ty?
Deeriox pisze:

Po pierwsze, radziłbym najpierw głębiej zapoznać się z informacjami o tym jak to wygląda i jakie daje efekty, a później się wypowiadać, bo choć sam tego nie stosuje i nie wiem jak to wygląda w praktyce to zwykłem nie wypowiadać się w dziedzinach o których nie mam pojęcia.
No własnie wynika z tego, że zwykłeś. Widać to powyżej. Polemizujesz z moim zdaniem, nie mając jak sam twierdzisz żadnej konkretnej wiedzy na temat nauczania domowego. Ja zetknąłem się z trzema przypadkami nauczania domowego, a w szkole uczę jak zaznaczyłem 20 lat. Stąd mogę porównać oba systemy. Może te trzy przypadki nie wyglądają zbyt imponująco, ale taka jest nasza rzeczywistość, w Polsce nauczanie domowe to skrajny margines.
Deeriox pisze:
Jak dotąd osoby, które podjęły się tego sposobu kształcenia uzyskują o wiele lepsze efekty od swoich rówieśników w szkołach, więc prawdą jest, że nie "zbliżą się do poziomu nauczycieli", oni go przewyższają. Więc proszę nie mówić, że nie daje to efektów, bo wyniki mówią coś zupełnie innego.
Poprozę o dane źródłowe. Obiektywne badania porównujące poziom dzieci uczonych "domowo" i tradycyjnie. Bo osobiście z takowymi się nie zetnąłem. Dwie znane mi pary rodzicielskie zaprzestały właśnie nauczania domowego, stwierdziwszy, że ich dzieci odstają in minus od rówieśników. Pewien samotny ojciec kontynuuje, mimo, że wyniki testów jego dzieci są podobne, ale tu w grę wchodzą względy religijne...



Naprawdę sądzisz, że przeciętny ( a nawet nieprzeciętny) rodzic jest w stanie przekazać swoim dzieciom wiedzę z kilkunastu przedmiotów na podobnym lub wyższym poziomie jak zawodowi nauczyciele po kilkuletnich studiach specjalistycznych? To jest dopiero science fiction :lol: Pomijam już tu oczywisty fakt, że taki rodzic o ile nie jest nauczycielem, nie ma przygotowania pedagogicznego, które w procesie przekazywania wiedzy jest niemal równie ważne jak wiedza merytoryczna, że każdy czlowiek ma pewne predyspozycje, i przykładowo, niemal nigdy się nie zdarza, aby nawet wybitny humanista był równie dobrym ścisłowcem... To są fantazje i teoretyzowanie. Pomijam też cały aspekt dotyczący kontaktów międzyludzkich, ktorych jest pozbawione dziecko nauczane domowo, a które są także bardzo ważne dla rozwoju jego osobowości.
Deeriox pisze:Tak jak wyżej wspomniałem, rzeczywistość pokazuje rzecz odmienną, Ty zaś krytykujesz system, o którym jak widać nie wiesz nic.
Jak napisałem, wiem zdecydowanie więcej o nauczaniu domowym, niż przeciętny krytyk nauczania tradycyjnego :)
Deeriox pisze:
Można było nieco o tym poczytać i zobaczyć jak to wygląda od drugiej strony, a nie bezpodstawnie negować. .
Czytałem, lecz najwyraźniej w odróżnieniu od Ciebie, odróżniam propagandę sukcesu od realiów :) W każdym kraju jest mnóstwo bogatych osób, które chcą, by ich dzieci były świetnie wykształcone i stać ich na to, by zrealizować to pragnienie nie licząc się z kosztami. Gdyby nauczanie domowe było takie skuteczne jak twierdzisz, owi bogacze stosowaliby je w stosunku do swoich pociech, co najwyżej zatrudniając zawodowych nauczycieli ( przez co odpadałby problem ich poziomu wiedzy, braku przygotowania pedagogicznego itp.). Niestety - nie zatruniają, wysyłają swoje dzieci do szkół o tradycyjnym modelu nauczania, tyle, że elitarnych, tzn. takich gdzie uczą lepsi niż przeciętnie nauczyciele i więcej od uczniów się wymaga.
Deeriox pisze:
Sam nie jestem specjalistą w żadnej z wyżej wymienionych rzeczy, ale przed wypowiedzią staram się wgłębić w temat i o ile nie mogę poznać samemu, to przynajmniej zapoznaje się z opiniami obu ston i próbuje patrzeć obiektywnie, a tobie tego obiektywizmu wyraźnie brakuje.


Zapoznałem się z oboma wariantami i myślę, że moja opinia jest względnie obiektywna. Nie twierdzę przecież, że szkoły/ programy/ nauczyciele są idealni. Nie są. Jednak od tego daleko do gloryfikacji systemu w którym rodzice będący ekspertami w ograniczonym obszarze wiedzy, uczyliby dziecko wszystkiego - a jakże - z sukcesami... System w którym mawiano, że" nie matura lecz chęć szczera zrobią z ciebie... przeminął. A nauczanie domowe funkcjonuje na bardzo zbliżonej zasadzie. Osobiście chciałbym poznać i uścisnąć dłoń człowiekowi, który byłby w stanie przekazać komuś wiedzę z zakresu kilkunastu rozmaitych przedmiotów, chocby na poziomie gimnazjum.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

188
Błędne rozumowanie, bo jestem innego zdania niż Ty?
Błędne rozumowanie, czyli nie obiektywne, jak zresztą później wyraźnie zaznaczyłem. :wink:


No własnie wynika z tego, że zwykłeś. Widać to powyżej. Polemizujesz z moim zdaniem, nie mając jak sam twierdzisz żadnej konkretnej wiedzy na temat nauczania domowego.
Za źródła brałem sobie serwisy o edukacji domowej, gdzie były wypowiedzi ludzi to stosujących. Ba, oglądałem jakiś czas temu reportaż o tym, gdzie uczeń na poziomie liceum kształcący się w domu, uzyskiwał lepsze efekty, aniżeli jego rówieśnicy ze szkoły. Więc nie zwykłem i nie wdałem się w polemikę, nie posiadając żadnej wiedzy na ten temat.


Poprozę o dane źródłowe. Obiektywne badania porównujące poziom dzieci uczonych "domowo" i tradycyjnie. Bo osobiście z takowymi się nie zetnąłem. Dwie znane mi pary rodzicielskie zaprzestały właśnie nauczania domowego, stwierdziwszy, że ich dzieci odstają in minus od rówieśników.


Nie wspominałem o żadnych badaniach, a dane brałem jak już wspomniałem z serwisów i reportażu, serwisy nie trudno znaleźć, z reportażem gorzej, bo oglądałem go bodaj parę miesięcy temu na jednej z stacji publicznych, więc o jego zdobycie musisz się już sam pofatygować.


Naprawdę sądzisz, że przeciętny ( a nawet nieprzeciętny) rodzic jest w stanie przekazać swoim dzieciom wiedzę z kilkunastu przedmiotów na podobnym lub wyższym poziomie jak zawodowi nauczyciele po kilkuletnich studiach specjalistycznych? To jest dopiero science fiction Laughing


Jak również wcześniej zaznaczałem, nie mówiłem o przeciętnym rodzicu. Zresztą zdolny uczeń potrafi przyswoić materiał samodzielnie i bynajmniej nie jest to science fiction. A co do przygotowania pedagogicznego to nie rozśmieszaj mnie, bo jakoś tego kompletnie nie widać. Poza tym kilkakrotnie byłem świadkiem, gdzie uczniowie niczego z lekcji przez 45 minut nie zrozumieli mimo, iż zrozumieć próbowali, a potem im koleżanki w parę minut wszystko przystępnie wytłumaczyły, zaznaczę, że jest to dość powszechne, więc tu również się nie zgodzę.



Jeszcze w kwestii specjalizacji, często bywa tak, że mimo specjalizacji nauczycielskiej nie pracuje w swoim zawodzie i na odwrót, więc, tu także nie jest idealnie jak mówisz.

Co do kształcenia osobowości to czytałem gdzieś artykuł wpajaniu wartości i różnicach między szkołą, a sposobem domowym i tam również mieli odmienne zdanie.


Jak napisałem, wiem zdecydowanie więcej o nauczaniu domowym, niż przeciętny krytyk nauczania tradycyjnego Smile
Nie istnieje pojęcie przeciętnego krytyka, zresztą nie ma nawet przeciętnych ludzi, każdy jest na swój sposób indywidualny. A Ja jak już wspominam po raz setny, nie wypowiadam się nic nie wiedząc, bo jednak artykuły, wypowiedzi osób to stosujących i reportaż to według mnie całkiem sporo.


Czytałem, lecz najwyraźniej w odróżnieniu od Ciebie, odróżniam propagandę sukcesu od realiów Smile
Nie, zamiast odróżniać, Ty po prostu negujesz to co Ci nie odpowiada, nawet jeśli to prawda.




Gdyby nauczanie domowe było takie skuteczne jak twierdzisz, owi bogacze stosowaliby je w stosunku do swoich pociech
Mówisz, jakbyś sam nie znał realiów. Choćby kursy szybkiego czytania. Są naprawdę skuteczne i dają ogromne efekty, a mimo to nie są stosowane przez każdego bogacza, czy nawet przeciętnie zarabiającego (bo tych też w sumie na nie stać), z prostej przyczyny - nie wiedzą o nich, a nawet jeśli to tylko coś tam zasłyszeli, a wiadomo, że człowiek nie rzuca się na wszystko o czym powie się dobre słówko. Mogłeś przynajmniej dać jakąś prawdopodobną hipotezę.



A co do nauczania ogólnie, to ciekawym wydał się pomysł Grzesiaka, eksperta w dziedzinie nlp, również radziłbym się zapoznać.

189
Deeriox pisze:
Błędne rozumowanie, bo jestem innego zdania niż Ty?
Błędne rozumowanie, czyli nie obiektywne, jak zresztą później wyraźnie

zaznaczyłem. :wink:
No cóż, masz prawo miec własne zdanie na temat mojego nastawienia, żyjemy w wolnym kraju :)
Deeriox pisze:
Za źródła brałem sobie serwisy o edukacji domowej, gdzie były wypowiedzi ludzi to stosujących. Ba, oglądałem jakiś czas temu reportaż o tym, gdzie uczeń na poziomie liceum kształcący się w domu, uzyskiwał lepsze efekty, aniżeli jego rówieśnicy ze szkoły. Więc nie zwykłem i nie wdałem się w polemikę, nie posiadając żadnej wiedzy na ten temat.
Primo - serwisy propagujące ten rodzaj nauczania nie są obiektywnym źródłem, są źródłem subiektywnym. Kiedyś np. trafiłem przypadkowo na serwis "pozytywnych pedofili" ( motylek - coś tam), gdzie udowadniano "naukowo", że "pozytywna" pedofila jest cool, a takowy pedofil to prawdziwy przyjaciel dzieci... Przepraszam z góry za porównanie, bo oczywiście nie ta szkodliwość społeczna, ale tak mi się nasunęło.

Secundo - te dane i reportaże, najprawdopodobniej dotyczyły USA, gdzie nauczanie domowe jest najbardziej popularne ( ok. 1% dzieci), jednak nie jest to dobry przykład. Poziom nauczania w Stanach jest żałosny. Niewyobrażalnie żałosny. Aż do poziomu doktoratu, gdzie z grubsza zrównuje się ze światowym. Niedawno w telewizji omawiano sondę uliczną, która przeprowadzono na kilkuset Amerykanach z wyższym wykształceniem, mieli odpowiedzieć na pytanie: Czy znasz jakieś państwo na U?" żaden nie odpowiedział USA/ United States... żaden. Dwóch zaliczyło poprawne odpowiedzi ( Uganda i Urugwaj). Na kilkuset ankietowanych... Wreszcie "badania" porównawcze są tam często robione na podstawie stopni jakie mają dzieci uczone "domowo" i "normalnie". W tym pierwszym przypadku oceny te wystawiają rodzice... A oceny sa przeważnie maksymalne, bo tam do szkół średnich a nawet na uniwersytety nie ma egzaminów wstępnych ( wyjątki są nieliczne. Podobno dopiero ostatnio rodzice nieco zbastowali z tymi ocenami. Wreszcie przeciętna rodzina nauczająca "domowo" w Stanach to radykalni chrześcijanie ( najczęściej używany argument za domowym nauczaniem w Stanach to: "chęć nauczenia dzieci, że Jezus powinien być panem ich życia"). Od kilku lat pojawia się jednak coraz więcej rodzin które uczą dzieci w domu ze względu na wyznawaną ideologie w typie New Age...



Jeszcze przykład poziomu, rodem z przewyższającej grubo jakością nauczania USA, Danii. Test z geografii na poziomie naszej klasy szóste/ pierwszej gimnazjum;

1. Czy znasz jakieś owoce egzotyczne?

2.. Jakie z nich jadłeś?

3. Które ci smakowały?



I nie, to nie jest dowcip. Testów przeprowadzonych obiektywnie, w krajach o wyższym standardzie nauczania niż USA - brak. Znam tylko wyrywkowe przypadki z Polski ( na kilka przypadków o których słyszałem, ale nie miałem do czynienia osobiście, jedna dziewczynka miała wyniki lepsze niż przeciętni rówieśnicy, tzn. chodziło o średnia ocen, inni mieli gorsze, ale zaznaczam, że to nie są całościowe dane). Problemem jest też to, że często porównuje się wyniki uzdolnionego, nauczanego w domu dziecka z wynikami przeciętnymi, średnia krajową. Nie porównuje się wyników wybitnego ucznia nauczanego w domu, z równie wybitnym, uczonym tradycyjnie. A to właśnie tak trzeba by było. Porównać poziom wiedzy ogólnej i inteligencji przed rozpoczęciem nauki, a potem skonfrontować.
Deeriox pisze:
Jak również wcześniej zaznaczałem, nie mówiłem o przeciętnym rodzicu.
Jeśli mówimy ogólnie o tym, że nauczanie domowe jest lepsze czy gorsze od tradycyjnego, to siłą rzeczy mówimy o przeciętnym uczniu i przeciętnym rodzicu. Bo ja np. niegdzie nie stwierdziłem, że nie ma takich jednostek, dla których domowe nauczanie byłoby lepsze niż tradycyjne. Na pewno są. Jednak IMO - nieliczne.
Deeriox pisze:
Zresztą zdolny uczeń potrafi przyswoić materiał samodzielnie i bynajmniej nie jest to science fiction.
Jest. Nie przyswoi sobie samodzielnie języka obcego, fizyki czy matematyki na poziomie gimnazjum czy tym bardziej liceum. Mam do czynienia z takimi uczniami na codzień. Owszem, czasem zdarza się taki talent, który z jednego przedmiotu jest w stanie pewne kwestie sobie przyswoić, Tez nie wszystkie. Np. w olimpiadach przedmiotowych biora udział wyjątkowo uzdolnione dzieci i młodzież, nie znam wypadku, aby wygrał ktoś, kto przygotowywał się do takiej olimpiady samodzielnie. Zawsze miał wsparcie i pomoc nauczyciela.
Deeriox pisze:
A co do przygotowania pedagogicznego to nie rozśmieszaj mnie, bo jakoś tego kompletnie nie widać. Poza tym kilkakrotnie byłem świadkiem, gdzie uczniowie niczego z lekcji przez 45 minut nie zrozumieli mimo, iż zrozumieć próbowali, a potem im koleżanki w parę minut wszystko przystępnie wytłumaczyły, zaznaczę, że jest to dość powszechne, więc tu również się nie zgodzę.
Powszechne? W ilu szkołach to zaobserwowałeś? Na przestrzeni ilu lat? :)

Uogólniasz wnioski wynikające z kilku pojedynczych obserwacji. To co napisałeś nie jest żadnym argumentem, ani odkryciem Ameryki. Są nauczyciele którzy nie potrafią uczyć, są uczniowie którzy przechodzą z klasy do klasy z takimi brakami ( z winy nauczycieli chcących mieć z nimi "święty spokój"), że nawet najlepszy nauczyciel nie nauczy ich wiele.


Deeriox pisze:
Jeszcze w kwestii specjalizacji, często bywa tak, że mimo specjalizacji nauczycielskiej nie pracuje w swoim zawodzie i na odwrót, więc, tu także nie jest idealnie jak mówisz.
Nie, to Ty nie wiesz co mówisz. Owszem, nauczyciel może pracować poza swoim zawodem. Natomiast nie może ( przynajmniej na razie) wykonywać zawodu nauczyciela ktoś, kto nie ma do tego przygotowania. Wyjątki w tej kwestii niemal nie istnieją, np. jeśli ktoś zaczął pracować w czasie studiów pedagogicznych ( jak brakuje nauczycieli w danym rejonie, to czasem się tak robi) musi uzupełnić swoją edukację w ściśle określonym terminie, inaczej traci pracę. Tak samo jeśli ktoś dłuższy czas nie pracował jako nauczyciel ( mimo, że ma stosowne wykształcenie), to traci prawo do wykonywania zawodu.
Deeriox pisze:
Co do kształcenia osobowości to czytałem gdzieś artykuł wpajaniu wartości i różnicach między szkołą, a sposobem domowym i tam również mieli odmienne zdanie.
NIe wątpię, zapewne na stronie propagującej nauczanie domowe :)
Deeriox pisze:
Nie, zamiast odróżniać, Ty po prostu negujesz to co Ci nie odpowiada, nawet jeśli to prawda.
Nie, osobiście kwestia nauczania domowego mi wisi :) Z moim wykształceniem sobie poradzę nawet jak cała Polska na to przejdzie.
Deeriox pisze:A co do nauczania ogólnie, to ciekawym wydał się pomysł Grzesiaka, eksperta w dziedzinie nlp, również radziłbym się zapoznać.
Nie wiem co ma wspólnego z nauczaniem domowym programowanie neurolingwistyczne? Bo to chyba o to Ci chodzi? Może trzymajmy się tematu? Bo NLP to jeszcze inny problem i warto byś Ty z kolei poczytał trochę głosów krytycznych na ten temat? Psychologów, psychiatrów, lekarzy psychoterapeutów... Chyba, że z góry stwierdzisz, że nie warto :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

190
Tenshi pisze:Info czym kogo a się spić zawsze może się przydać :>
ten-mądrala w myślach czyta. :twisted:
ten pisze:Ja mam zamiar, ale nie wiem kiedy znajdę tyle czasu (bo to i skomentować porządnie trzeba, nie?)
zapraszam, chociaż kawałek został exmitowany do "zweryfikowanych".

zdaje się, ze za mało błędów było, a co za tym idzie za mało radości w znecaniu sie nad autorem :D przyznam sie (pochwalę, a co!), ze częśc poprzednia opowieści o arturze gordonie dostała dwie gwiazdki czerwone na fabryce librorum, a ta powstaje dzięki weryfikatorium i waszym dobrym radom, tudzież rozpierdzieleniu na drobne mitu o wenie. i chwała wam za to.



dee - jeśli o mnie chodzi, moze być 'księzniczka', to miłe w sumie :)


dogen pisze:Jesteś w grupie 20 osób słuchającej wykładu, to skupiasz się w jednej dwudziestej tego co powinieneś, odpowiedzialność zrzucasz na pozostałych.
yyy? to bełkot jakiś.
navajero pisze:A Andrzej mimo marudzenia i narzekania na szkołę, zaczyna przebąkiwać, że jednak nie będzie uczył domowo... I słusznie, bo zrobiłby dużą krzywdę własnemu dziecku.
andrzej ma paskudne wspomnienia ze szkoły, więc nie dziwne, ze chce uchronić swoje dzieci przed czymś takim, ale przecież nie wszystkie szkoły sa tak paskudne, i nie wszyscy nauczyciele to sfrustrowani psychopaci.
navajero pisze:W nauczaniu domowym uczą rodzice, to jest istota tej formy nauki.
w linku podanym przez andrzeja jak wół jest, ze rodzice albo inni rodzice, jeśli wiecej dzieciaków jest w grupie, ergo dla tych innych dzieciaków ów obcy rodzic JEST NAUCZYCIELEM bardziej niz rodzicem.

jesli wiesz, co chce powiedzieć.





znajoma z pracy zna rodzinę amiszów i - co by nie mówić - poziom wiedzy ich dzieci, bo mamusia amiszowa sama je kształci jest NIżSZY od poziomu wiedzy przecietnych dzieciaków edukowanych w szkole.

to pojedyńczy przykład, ale potwierdza teorie navajero.



no nie wiem - pamiętam szkołę, bywało paskudnie, mam jakieś kulawe wspomnienia, ale mam tez mase dobrych, sporo znajomych (raczej z liceum, ofc. niż z podstawówki), ale myślę, ze sporo się zmieniło.



panowie, icepack?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

191
ravva pisze:
navajero pisze:A Andrzej mimo marudzenia i narzekania na szkołę, zaczyna przebąkiwać, że jednak nie będzie uczył domowo... I słusznie, bo zrobiłby dużą krzywdę własnemu dziecku.
andrzej ma paskudne wspomnienia ze szkoły, więc nie dziwne, ze chce uchronić swoje dzieci przed czymś takim, ale przecież nie wszystkie szkoły sa tak paskudne, i nie wszyscy nauczyciele to sfrustrowani psychopaci.
To samo staram się Andrzejowi wytłumaczyć od dłuższego czasu, z pewną nieśmiałością :) A.P. to przypadek ekstremalny. Ja także miałem kiepskich i wrednych nauczycieli, i moje dzieci miały... Jednak nie przekroczyło to pewnego poziomu. Zresztą, rodzice są min. od tego, aby nie przekroczyło.


ravva pisze:
navajero pisze:W nauczaniu domowym uczą rodzice, to jest istota tej formy nauki.
w linku podanym przez andrzeja jak wół jest, ze rodzice albo inni rodzice, jeśli wiecej dzieciaków jest w grupie, ergo dla tych innych dzieciaków ów obcy rodzic JEST NAUCZYCIELEM bardziej niz rodzicem.

jesli wiesz, co chce powiedzieć.
Wiem Księżniczko :D To pomysł oparty na bazie amerykańskich "grup wsparcia". Zasada polega na tym, że niby w grupie rodziców mamy ekspertów różnych specjalności, więc możemy wyłonić z nich grono prawie - nauczycielskie... Tyle, że to teoria, a ci rodzice ( w większości) są jedynie ersatzem nauczycieli. I wtedy z nauczania "domowego" robi się niemal tradycyjne, gdzie mamy do czynienia z grupą dzieci ( jak w zwykłej klasie), tyle, że owe dzieci uczą się w domu, bez żadnych lub prawie żadnych pomocy naukowych, zaplecza, bez prawdziwych nauczycieli. Jedynym oczywistym plusem tej sytuacji, jest brak szkolnej przemocy. To chyba zresztą najmocniejszy argument na rzecz nauczania domowego.
ravva pisze:panowie, icepack?
Trochę żeśmy naspamowali :D Ja i tak będę się musiał ograniczyć w tej dyskusji, bo trzeba napisać te swoje parę tysięcy znaków, bo terminy mnie gonią.

Na zakończenie;

Naprawdę nie jestem jakimś fanatycznym wrogiem nauczania domowego, po prostu uważam, że to się nie sprawdza. To tylko moje osobiste zdanie, oparte na pewnych doświadczeniach, ale nie uważam się za osobę nieomylną.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

192
Navajero pisze: A.P. to przypadek ekstremalny. Ja także miałem kiepskich i wrednych nauczycieli, i moje dzieci miały... Jednak nie przekroczyło to pewnego poziomu. Zresztą, rodzice są min. od tego, aby nie przekroczyło.
wiesz co, nav, to nie zawsze jest tak, ze mozna przypilnowac, co się w szkole dzieje. Dzieci się kłóca, jedno prowokuje drugie, a jak tamto zareaguje, wychodzi, ze agresywne, etc.

sa nauczyciele, których osobiście mam ochotę pod kilem przeciągnąc i niekiedy faktycznie nauczanie w domu wydaje sie niezłym wyjściem.



albo lekcje karate.
nav pisze:Wiem Księżniczko :D
słodkie :)


nav pisze:Jedynym oczywistym plusem tej sytuacji, jest brak szkolnej przemocy. To chyba zresztą najmocniejszy argument na rzecz nauczania domowego.
brak przemocy jakiej - nauczyciel-uczeń?

uczeń-uczeń?



nawet rodzicowi mogą nerwy puścic, jak ma gorszy dzień, okres albo zwyczajnie wylazi zmęczenie materiału.

a dzieciaki, jak to dzieciaki, równie dobrze mogą się "uwziąć" na slabszego nawet w małej grupie równieśniczej.



jasne, prawdopodobieństwo jest mniejsze, ale wykluczyć się tego nie da.

zgadzam się, ze optymalnie byłoby, gdyby nauczyciel przyapdał na 10-15 uczniów, ale myśle, ze oboje wiemy, ze jest to marzenie ściętej głowy.

pozostaje wybrac najlepszą szkołe w okolicy i miec nadzieje, ze nasze dziecko sobie poradzi i trafi na a)dobrych pedagogów, b) normalnych kolegów.


nav pisze:Trochę żeśmy naspamowali :D Ja i tak będę się musiał ograniczyć w tej dyskusji, bo trzeba napisać te swoje parę tysięcy znaków, bo terminy mnie gonią.
pisz, ale nie zostawiaj nas, bo ciekawie mówisz, słodki książę. ( :D )

rozsądnie i do rzeczy.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

193
Deeriox pisze:
Czyli mimo głębokiej niechęci do szkolnej edukacji, zamierzasz kształcić swoje pociechy tradycyjnymi sposobami - wysłaniem do szkoły?


w Polsce edukacja domowa jest szykanowana i prawdopdobnie niebawem ostatecznie ją zdelegalizują.

Dodane po 14 minutach:
ravva pisze: ale masz grafików, których prace ci sie podobają bardziej niż innych?


w zasadzie nie - ale i w gorączce i w krokach były były fajne obrazki - mam tu zaufanie do wydawcy.


a, jeszcze coś -> komixy - czytywałeś? może czytasz?


Thorgala ale zszedł na psy, Tytusa - ale zszedł na psy, Kajak i Kokosza - al się skończyli, Kleksa - ale to dla dzieci raczej...



Andreas the best :wink:


i wpadł mi do glowy pomysł jakiś czas temu, coby znajomych uszczęśliwiać własnie książkami na róznej maści i rodzaju rocznice


to mi przypomina ksiażkę którą keidyś mogłem kupić za raptem 100 tyś starych zło - ale pożałowałem i teraz żąłuję...



książka była w miarę zwyczajna - chyba jkaieś socrealistyczne pwieścidło ale piekna była dedykacja: "Towarzyszowi XXXX z okazji 70 urodzin tow. Stalina, książkę ofiaruje gminny seketarz PZPR w XXX tow Xxx"


andrzej - tak na imprezach - piwo czy wódka?


ostatni kwas chlebowy - mam szlaban na alkohol.

dawniej piwo.

Dodane po 15 minutach:
Deeriox pisze: Przepychanie się po autograf, wyczekiwanie, by przez te parę sekund zobaczyć kogoś sławnego, słuchanie jego wypowiedzi jak prawd objawionych uważam za śmieszne. Owszem z chęcią porozmawiam, bo wiem, że osoba taka może przekazać mi wiedzę, którą będę mógł później wykorzystać i za to mogę czuć do kogoś szacunek. .


Ujmijmy to tak: są ludzie którzym łatwo zaimponowac - wystrczy nawtykac sobie kolczykówi przefarbowac włsy na różowo.



My jesteśmy na nieco innym poziomie intelktualnym - więc siłą rzeczy potrzebujemy silniejszych "bodźców".



Miałem coś takiego na studiach - wiekszośc wykładowców była taka sama ajk studenci tylko trochę mądrzejsza. Ale człowek czuł że jak sie wykuje i ze dwadziescia lat pokopie to bedzie na tym poziomie.



A czasem pojawiał sie ktoś taki jak prof Suchodolski, czy prof. Niwiński.

i człowei kzdawał sobie sprawę że może kuć całe życie a i tak im nie podskoczy.



w literaturze mam podobnie - są pisarze tacy jak Grżędowicz - którym jak się sprężę to podskczę i tacy jak Huberath którm nie podskoczę.



Szacunek tu generowany jest u mnie przez ocenę szans w starciu :twisted:

wiem ze nie wygram więc uznaję ich za autorytety :wink:



Nie szanuję Wisniewskiego bo nie uprawiam muzyki :wink:

194
ravva pisze:wiesz co, nav, to nie zawsze jest tak, ze mozna przypilnowac, co się w szkole dzieje. Dzieci się kłóca, jedno prowokuje drugie, a jak tamto zareaguje, wychodzi, ze agresywne, etc.

sa nauczyciele, których osobiście mam ochotę pod kilem przeciągnąc i niekiedy faktycznie nauczanie w domu wydaje sie niezłym wyjściem.
Najłatwiejszym, ale pozornie. Ja też znam nauczycieli których bym pod kilem... :D
ravva pisze:
albo lekcje karate.
Był realnie taki epizod na Okinawie, w początkach rewolucji Meiji, zniesiono status samurajów i uczniom z samurajskich rodów zabroniono nosić specjalne uczesanie. Strzyżono ich na krótko. Protestowali, a ponieważ znali karate, do strzyżenia wybierano takich nauczycieli, którzy też je znali. Np. twórcę nowoczesnego karate sportowego - Funakoshiego :)



Na poważnie - jeśli uczeń obroni się zbyt skutecznie przed agresorem - jest problem. Kiedyś przez dwie godziny urabiałem radę pedagogiczną która chciała ukarać obu: agresora i broniącego się, bo ten co się bronił rozbił łobuzowi ryjek "z główki". Ponieważ cieszyłem się opinią "znawcy" w kwestii sztuk walki, moja opinia, uniewinniająca ucznia który się tylko bronił przeważyła, ale momentami było ciężko :)
ravva pisze:
nav pisze:Wiem Księżniczko :D
słodkie :)
Na tę prowokację nie odpowiem, bo jeszcze żona przeczyta :P
ravva pisze:
brak przemocy jakiej - nauczyciel-uczeń?

uczeń-uczeń?
żartujesz sobie? Oczywiście uczeń - uczeń. Kiedyś naćpane "dziecko" ( prawie osiemnastolatek) zaatakowało mnie bo nie pozwoliłem mu bić młodszego kolegi. Wiele mu nie zrobiłem, ale wiesz ile się musiałem natłumaczyć,dlaczego, że nie dałem mu się udusić? Przemoc nauczyciel - uczeń, to ( generalnie) mit. Znam z dwudziestoletniej praktyki tylko kilka takich wypadków, w 100 % sprowokowanych przez uczniów, przeważnie nauczyciel musiał interweniować fizycznie w przypadku uczniowskich bójek, a wtedy jak dotknął, szarpnął, przewrócił - robiła się straszna chryja. Chyba, że mówimy o przemocy psychicznej, tu faktycznie, szczególinie w szkołach średnich zdarzyło się w mojej okolicy kilka nieciekawych historii. Natomiast jeśli chodzi o powstrzymanie przemocy uczeń - uczeń, to szkoła ma niewielkie pole manewru, można agresorowi wpisać uwagę, obniżyć stopień z zachowania, ew. przenieść karnie do innej klasy ( do innej szkoły już nie, tzn. na poziomie podstawówka - gimnazjum, bo ze średniej można wywalić). Jak się trafi jakiś przerośnięty chuligan, to na takie "środki dyscyplinujące" sobie leje. Tu nauczanie domowe ma realny plus w porównaniu z tradycyjnym.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

195
Primo - serwisy propagujące ten rodzaj nauczania nie są obiektywnym źródłem, są źródłem subiektywnym.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że to źródło subiektywne, tak samo jak i opinia nauczyciela. :wink:
Secundo - te dane i reportaże, najprawdopodobniej dotyczyły USA
Mylisz się, polski, reportaż przeprowadzony na terenie III RP i na polskiej rodzinie.
Poziom nauczania w Stanach jest żałosny.
Akurat o poziomie wiem z pierwszej ręki, znam osobę, która się tam uczyła przez pół roku, zresztą już wcześniej wiedziałem, że nie jest u nich z tym najlepiej. Ale jak się okazało np. informatykę mają o wiele lepszą od nas, bez porównania. Uczyli rzeczy, których nie ma u nas na studiach, a w mojej opinii powinny być podstawą, ale ogólnie zgadza się, poziom jest kiepski.


Niedawno w telewizji omawiano sondę uliczną, która przeprowadzono na kilkuset Amerykanach z wyższym wykształceniem
Oglądałem, w Polsce też były sondy, nie wypadliśmy w nich o wiele lepiej, więc nie ma co się cieszyć, czy tym bardziej naśmiewać.


Jeśli mówimy ogólnie o tym, że nauczanie domowe jest lepsze czy gorsze od tradycyjnego
Nie i wcześniej już o tym wspominałem, nie mówimy ogólnie, rozmawiamy, że dla wielu osób, ale mimo wszystko jest to i tak jedynie jakaś część. Większość uczniów nawet by się nie nadawała do takiego nauczania.


Jest. Nie przyswoi sobie samodzielnie języka obcego, fizyki czy matematyki na poziomie gimnazjum czy tym bardziej liceum.
Ależ owszem, zresztą był nawet film dokumentalny o osobie, która chodziła tylko dwa razy w roku do szkoły, na egzaminy - nikt jej nie uczył, samouk. Był film na faktach, o dziewczynie, która zaliczyła 3 lata w jeden. Wreszcie, sam znam osobę, która na poziomie gimnazjalnym sama, podkreślam to wyraźnie, sama wyrobiła sobie dykcje bardzo zbliżoną do brytyjskiego, opanowała cały materiał z angielskiego i przeogromne słownictwo ponad, bez jakiejkolwiek pomocy nauczyciela, dalej, nie chodziła na żadne kursy, nie była też nigdy w USA, czy UK. Owszem zgadza się, angliści sami nie mogli w to uwierzyć, ale musieli. Heh, pamiętam jak kiedyś polonistka powiedziała, że przez wakacje uczeń nie może wznieść się o dwa poziomy wyżej, owszem z dwójek, na trójki tak, ale nigdy o dwa, bo to po prostu niemożliwe. Tyle, że pewna osoba przez wakacje, a dokładniej z dnia na dzień, dosłownie, z ucznia całkowicie dwójkowego miała same piątki, a nawet szóstki. Przeszła z 2 na 5 i 6, czyli o 3, 4 poziomy wyżej, z dnia na dzień. Dla nauczyciela o dwa to niemożliwe, a o 3, czy 4? To chyba istny cud. Reasumując nie ma rzeczy niemożliwych, osobiście się o tym przekonałem. Najgorsze, że szczególnie wielu nauczycieli nie potrafi tego pojąć.


Powszechne? W ilu szkołach to zaobserwowałeś? Na przestrzeni ilu lat? Smile
W kilku szkołach, na przestrzeni paru lat, nawet w tych bardziej renomowanych.


Nie, to Ty nie wiesz co mówisz.
Mówił mi to historyk - wieloletni nauczyciel. :wink:


Nie wiem co ma wspólnego z nauczaniem domowym programowanie neurolingwistyczne? Bo to chyba o to Ci chodzi? Może trzymajmy się tematu? Bo NLP to jeszcze inny problem i warto byś Ty z kolei poczytał trochę głosów krytycznych na ten temat? Psychologów, psychiatrów, lekarzy psychoterapeutów... Chyba, że z góry stwierdzisz, że nie warto Smile
To, że głównym wątkiem ostatniego tematu przewodniego nie była dysputa z tobą o wyższości jednego nad drugi, lecz ogólnie o edukacji, więc jak najbardziej trzymam się tematu.

Akurat o nlp wiem całkiem sporo, znam ludzi, praktyków, mam za sobą kilka przeczytanych publikacji, dyskusji na ten temat i wymiany poglądów, wydaje mi się, że jednak wiem wystarczająco wiele, a Ty?

No chyba, że zaskoczysz mnie, iż pisałeś z tego doktorat. :lol:

Akurat miłym zaskoczeniem było to, że znasz przypadki co do nauczania domowego w Polsce i coś jednak na ten temat wiesz, dzięki temu polemika nie wydała się bezsensowna, a wręcz przeciwnie, całkiem intrygująca. :wink:



Gadamy i gadamy, a światła w tunelu nie widać, w sumie może to i lepiej, nigdy nie wiadomo, czy tym światłem nie byłby pociąg. :twisted:

Z drugiej strony zabieramy Andrzejowi jego własny temat. :D


w Polsce edukacja domowa jest szykanowana i prawdopdobnie niebawem ostatecznie ją zdelegalizują.
Oj, nie prędko. Ale na pytanie nadal nie odpowiedziałeś, zresztą zawsze możesz się wymigać, że nie mógłbyś jednocześnie pisać i uczyć, lub nie masz do tego predyspozycji. :D


Ujmijmy to tak: są ludzie którzym łatwo zaimponowac - wystrczy nawtykac sobie kolczykówi przefarbowac włsy na różowo.
Ano masz racje, są.


w literaturze mam podobnie - są pisarze tacy jak Grżędowicz - którym jak się sprężę to podskczę i tacy jak Huberath którm nie podskoczę.



Szacunek tu generowany jest u mnie przez ocenę szans w starciu Twisted Evil

wiem ze nie wygram więc uznaję ich za autorytety Wink



Nie szanuję Wisniewskiego bo nie uprawiam muzyki Wink
Ciekawe... co do podskakiwania, to w jaki sposób określasz, czy komuś podskoczysz, czy nie? Bo chyba nie na podstawie wydrukowanych nakładów. Nic jeszcze nie wiadomo, za kilka lat możesz okazać się drugim Lemem, tyle, że w fantasy. Być może będąc w Japonii zobaczę na półkach twoją książkę. :twisted:

196
Dogen pisze:


A z drugiej strony to szkoła jest dobra pod względem chociażby wiedzy ogólnej, która każdy powinien posiąść,


noi i tu jest pytanie czy każdy powinien posiąść.



zastanawiam się nad tym problemem od dawna - jak selekcjonować informacje doi npo programów nauczania. \



no i popatrzmy na amerykanców - durnie, niedouki ale i bogaci i szczesliwi :wink: w doidatku mają inny sotosunek do życia i jego celów. Z drugiej storny to dziwaczne społeczeństwo.

Dodane po 9 minutach:
Navajero pisze:
Nie, nauczanie domowe nie da lepszych efektów z prostego powodu - uczą wtedy rodzice. A oni nie są w stanie nawet zbliżyć się do tego poziomu wiedzy jaki maja nauczyciele


tu bym polemizował. nauczyciele w wiekszości przypadókw są głupsi i gorzej przygotowani niż średnia populacji. Ja w każdym razie nie spotkałem belfrów mądrzejszych od moich Rodziców.



Pozatym - pole do popisu dla prywaciarzy - przygotwać npo wykłady na płytach DVD.


dlatego na chwilę obecną, nauczanie domowe dotyczy w Polsce ok. 30 osób...


raczej około 200.


A Andrzej mimo marudzenia i narzekania na szkołę, zaczyna przebąkiwać, że jednak nie będzie uczył domowo...


zamierzamy posłać córkę do szkoły muzycznej. Tu niestety potrzeba prawdziwych fachowców.


I słusznie, bo zrobiłby dużą krzywdę własnemu dziecku.


nie powtarzaj bredni najemnych popagandystów z MEN.

A jeśli już nie możesz sie powtrzymać to uzasadnij


. jednak nigdy nie uczyłbym swojego dziecka "domowo". Bo mógłbym tego dokonać w zakresie dwóch, może trzech przedmiotów,


daje się dziecku podręcznik...


Bo dzidziuś w wieku ok. 15 lat przechodzi egzamin państwowy, który musi zdać. Państwu wisi kto go uczy, czy szkoła czy rodzic, ale egzamin musi dziecko zaliczyć. Odpowiadają za to rodzice.


zastanawiam się właśnie czy język duński jest trudny :wink:


Bo tam się uważa ( odwrotnie niż np. w Polsce, że odpowiedzialność za proces wychowania i nauczania spoczywa nie na szkole, a na rodzicach).


w polse zdaje się nie spoczywa na nikim - bo szkoła się odcięła...

Dodane po 23 minutach:

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX\



dobra. podsumujmy dyskusję bo ten wątek miał chyba do czego innego służyć :wink:



1) dla mnie edukacja domowa jest dobrą i ciekawą alternatywą i jestem za utrzymaniem jej legalności orz dalszym rozwojem. Także dla tego że gdyby moja córka trafiła na nauczycieli psycholi bedę mógł plunąc im w gębę i trzasnąc drzwiami raz na zawsze.



Grupy wsparcia rodziców fachowców pojawią się gdy metoda się upowszechni.

trzewbaprzekorczyć pewien próg.



2) szkoła wymaga reformy. Zacząłbym od ostrej selekcji kadr i przywrócenia wilczego biletu. Znósłbym obowiązek nauki - nie podoba się w szkole? To spadaj. Wolisz zostać 14 letnim murzarzem? Twoja wola - spadaj. Wreszcie wprowadziłbym odpłatność za szkołę - ludzie nie szanują tego co mają za darmo. Jednocześnie pojawiła by się świadomość: płacę mam prawo wymagać. Mam prawo zaadać wywalenia nauczyciela który jest chamem lub sadystą.



3) Zdaję sobie sprawę że moje doświadczenia były eksteremalne i że inni trafili lepiej. Jednocześnie czytając dyskusje na portalu nasza-klasa widzę że niektórzy psychole są wyklinani przez uczniów np 20 różnych roczników. Zatem moje obserwacje potwierdzaja niezależne źródła.



4) Fakt że jedna z moich nauczycielek przodująca w rankingu znienawidizonych belfrów mojego liceum jest głównym metodykiem nauczania w MEN sprawia że chwiowo skreślam cały polski system szkolny.



Na szczęscie jest jeszcze kilka lat zanim moja córka osiagnie wiek szkolny.

Wróć do „Strefa Pisarzy”