Czołem!

17
Dla mnie jest zgodne z prawem. Były już nawet orzeczenia sądów w tej sprawie ;)

Czołem!

18
Chętnie zobaczę orzeczenie sądu, w którym np. Ty napisałeś pracę magisterską, podpisał ją jako swoją student, na tej podstawie został magistrem, a nikt nie uważa, że oszukał uczelnię. Serio, ja znam te dyskusje, argumenty obu stron - bliska mi osoba pracuje na jednej z uczelni :) no i wiesz, tam za odkrycie pisania przez kogoś studenta się kasuje, a na policję składa odpowiedni wniosek :)
Alle nie upieram się, że tak jest zawsze i wszędzie :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Czołem!

19
Licencjant albo magistrant na pierwszej stronie, tuż po karcie tytułowej, umieszcza informację, że przedstawiona praca jest jego autorstwa. W razie wykrycia, że było inaczej, to domniemany autor ponosi odpowiedzialność karną za poświadczenie nieprawdy. Z tego samego powodu można nawet odebrać nadany już tytuł zawodowy. Współudział "ghostwritera" w tym procederze jest trudny do oszacowania, więc i jego odpowiedzialność się rozmywa, nie jest to jednak ten rodzaj pisarstwa, którym warto byłoby się chwalić.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Czołem!

20
@Romek Pawlak. Jak znajdę, to podeślę. Nie pamiętam dokładnie, czy to był wyrok sądu, czy opinia prokuratury, ale faktycznie jakaś instytucja wypowiadała się w tej sprawia i pisanie tego typu prac jest jak najbardziej legalne. Z tego też powodu jest mnóstwo zarejestrowanych działalności, które się tym zajmują.

Pokrótce postaram się wyjaśnić, chociaż nie lubię tego robić, bo do większości ludzi to po prostu niestety nie dociera. Tutaj jednak z całą pewnością nie mam do czynienia z tzw. większością, więc... czemu nie spróbować ;)

Rzecz sprowadza się do braku zdefiniowanego w prawie pojęcia plagiatu. A właściwie nawet nie plagiatu, lecz ,,pracy samodzielnej". Nie ma podanego procentowego przedziału, odkąd zaczyna się takie zjawisko jak wspomniana ,,praca samodzielna". Czy jak Ci kolega napisze jedną stronę, a Ty sam zrobisz 49, to będzie to praca samodzielna? I można iść dalej. Czy 10 na 50 stron napisanych przez kogoś to praca samodzielna? Dlatego też ghowst writerzy często nie używają określenia ,,pisanie prac lic.", ale ,,pisanie WZORÓW prac lic.". De facto nie jest to potrzebne, chociaż czasami się stosuje.

Teraz idziemy dalej. Co zrobić, jeśli taki student napisze pracę, ale będzie ona zupełnie nienadająca się do zaakceptowania? Cóż, wtedy KAŻDY promotor zaleca wysłanie jej do jakiegoś redaktora, żeby ją poprawił. Czy to zatem jest praca samodzielna? Widziałem wiele prac i niektóre naprawdę nie powinny być w ogóle brane pod uwagę, ponieważ nie mają z pracami naukowymi absolutnie nic wspólnego. Ale w takich sytuacjach promotorzy zalecają wysyłanie ich do redaktorów, co absolutnie nie budzi żadnych kontrowersji. Tutaj można sobie zadać kolejne pytanie: czy ja praca jest bardziej samodzielna? Człowieka, który zebrał wszystkie materiały, ale zlecił napisanie czy może kogoś, kto napisał 50 stron totalnego lania wody z kilkoma zaledwie przypisami i mnóstwem błędów merytorycznych, co potem zostało poprawione przez jakiegoś redaktora?

I to tyle, jeśli chodzi o prawo.

Warto przy tym podkreślić, że kadra akademicka nie bardzo ma ochotę na normalizowanie tej kwestii, bo jakby ich prace naukowe prześwietlić... to mogłyby być problemy ;)

I nie mówię tu bynajmniej o jakimś masowym kupowaniu prac. Nie w tym rzecz. Po prostu w pracach naukowych profesorów nawet roi się od ,,zapożyczeń", czyli kopiowania dużych części tekstu z prac innych autorów (często biorą np. prace anglojęzyczne, tłumaczą i później po polsku jota w jotę wrzucają we własny tekst).

Idziemy dalej. Kolejna strona tego samego medalu. Co zrobić, jeśli się pisze na temat, który został już opisany wielokrotnie? Ano nic, nie ma innego wyjścia, jak napisać po prostu to samo, tylko innymi słowami. Czy to jest plagiat? Czy to jest ,,praca samodzielna"? Właśnie. Problem nie tylko leży w tym, że nie ma zapisów prawnych odnośnie tego, czym jest ,,praca samodzielna", ale przede wszystkim w tym, iż takich zapisów prawnych zwyczajnie NIE DA się stworzyć. Niemożliwe jest wyznaczenie jednoznacznej granicy w tym aspekcie. Takie problemy są nie tylko przy pisaniu prac naukowych, ale również prozy czy przy tworzeniu muzyki. Przy czym w muzyce były jakieś procentowe przedziały, ale o ile można je zastosować do muzyki klasycznej, to nie ma opcji, żeby użyć ich przy popie. Bo w utworach pop są powiedzmy 3-4 ścieżki dźwiękowe, więc nie da się niekiedy nie popełnić plagiatu. I na YT możecie sobie znaleźć porównania popularnego autora disco polo do innych utworów istniejących wcześniej :P

Dobra, kończę. Można tutaj jeszcze wiele aspektów sprawy poruszyć, ale wyjdzie wypracowanie (i tak już wyszło :D). Z opisanych powyżej względów żadne sądy jak dotąd nie czepiały się osób piszących, mimo że jest mnóstwo studentów skazanych za kłamstwa w tej materii.

A w ogóle tutaj nie wspomniałem jeszcze o rozbudowanym problemie samej pracy ghowst writera w Polsce, bo tutaj też się często ,,specjaliści" wypowiadają, że działamy nielegalnie, bo nie ma w tej materii żadnych zapisów prawnych. Trzeba wszystko obchodzić mocno naokoło, jakieś umowy o poufności... bla, bla, bla :D


EDIT

Wybaczcie mój nieco poirytowany ton, ale strasznie mnie denerwują ludzie, którzy mi ze względu na moją pracę próbują jakieś morały prawić. Wolałbym, żeby pisali komentarze pod remixami albo coverami, których na YT jest mnóstwo. Niech tam idą straszyć ludzi sądami i prowadzić jakieś etyczne dysputy na temat praw autorskich ;)

Czołem!

21
Galzag, sorry, ale jednak jest różnica w poprawieniu (stylistycznym, ortograficznym, interpunkcyjnym) przez inną osobę samodzielnie napisanej przez studenta pracy, a podłożeniu kupionego gotowca :roll: I mów co chcesz - ale takie kupowanie gotowych prac, niezależnie od legalności procederu, jest po prostu nieuczciwe i (delikatnie mówiąc) moralnie brzydkie.
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Czołem!

22
Galzag pisze: Wybaczcie mój nieco poirytowany ton, ale strasznie mnie denerwują ludzie, którzy mi ze względu na moją pracę próbują jakieś morały prawić.
Wybacz, ale ja jestem promotorką. I nie przyjmuję wyjaśnień, że gdyby tak pogrzebać w tym, co sama napisałam, to też niejedno dałoby się znaleźć. A kiedy pomyślę, że mój magistrant (bo o doktorantach nawet nie ma co wspominać) mógłby otrzymać dyplom na podstawie pracy napisanej przez kogoś innego, to komentarz nasuwa mi się tylko jeden: "a takiego...". I Isabel napisała trafnie: jest zdecydowana róznica pomiędzy poprawieniem/zredagowaniem gotowego już tekstu, a kupieniem sobie pracy cudzego autorstwa. Nawet gdyby temu "ghostwriterowi" dostarczyło się wcześniej bibliografię.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Czołem!

23
@Isabel - absolutnie nic nie zrozumiałaś z tego, co napisałem. Poprawianie pracy, która ma na 50 stron kilak przypisów to faktyczne robienie jej od zera. Wprost to napisałem w tekście, więc nie rozumiem, dlaczego przekręcasz moje słowa?

Cóż, myślałem, że jednak coś tam dotrze...
Wybacz, ale ja jestem promotorką. I nie przyjmuję wyjaśnień, że gdyby tak pogrzebać w tym, co sama napisałam, to też niejedno dałoby się znaleźć.
Kolejny przykład tego, co napisałem powyżej. Nie przeczytałaś moich słów ze zrozumieniem. Podając ten przykład nie usprawiedliwiałem studentów, którzy składają fałszywe oświadczenia, ale pisał, dlaczego kadra profesorska nic z tym nie będzie robiła. Naprawdę ciężko mi się czyta takie rzeczy, bo wkładasz w moje usta słowa, których nie powiedziałem. I to ze strony osoby, która jest promotorem. Szkoda, szkoda.
I Isabel napisała trafnie: jest zdecydowana róznica pomiędzy poprawieniem/zredagowaniem gotowego już tekstu, a kupieniem sobie pracy cudzego autorstwa.
Obiektywnie nie ma absolutnie żadnej różnice między pisaniem pracy od zera, a ,,poprawianiem" tekstu naukowego, w którym zawarte jest zaledwie kilka przypisów i który napisany jest łamaną polszczyzną. W obu przypadkach wykonuje się wszystkie czynności od początku.


Podsumuję to jakoś. Szkoda, że nie obie Panie nie pomyślały nad moim wywodem ani przez moment. Nie obrażam Was, naprawdę, więc nie bierzcie tego do siebie. Po pierwsze: nie napisałem ani jednego słowa, które usprawiedliwiałoby studentów kupujących ode mnie takie teksty. Jak składają na podstawie tego fałszywe oświadczenia, to ich problem. Jest to nielegalne i wielokrotnie było karane sądownie, o czym także chyba wspomniałem. W pierwszej części zawarłem kwestie prawne, w drugiej opisałem, dlaczego kadra akademicka nic z tym nie będzie robić, a w trzeciej nawiązałem do szerszej problematyki związanej z ochroną praw autorskich. I tyle. Spodziewałem się po ,,zawodowcach" czegoś więcej, dlatego w ogóle próbowałem wyjaśnić zagadnienie.

Czołem!

24
Galzag pisze: Jak składają na podstawie tego fałszywe oświadczenia, to ich problem.
To jest tak samo jak pójść na zwolnienie lekarskie, mimo że jest się zdrowym, i w związku z tym pobieranie zasiłku. Czyli kradzież.
Wykorzystujesz słabość w materii prawnej, nic Cię nie usprawiedliwia. Najlepiej byłoby się tym nie chwalić, że oszukujesz.
Po prostu oszukujesz.
Galzag pisze: Obiektywnie nie ma absolutnie żadnej różnice między pisaniem pracy od zera, a ,,poprawianiem" tekstu naukowego
Sam pomagam w poprawianiu kilku prac dyplomowych (bezpłatnie, żeby zniszczyć Twój rynek) i jest ogromna różnica, bo mam tekst.
Więcej nie wchodzę w dyskusje, po prostu warto nie wspominać o swoich grzechach.
Oczywiście nie miałem zamiaru Cię obrażać, tylko wyraziłem swoje zdanie. Miłego.
Pisarz miłości.

Czołem!

25
Galzag, zmień ton. I nie oczekuj, że ktokolwiek będzie cię tu głaskał po główce za uprawianie procederu nagannego moralnie. Swoją drogą - po co chwalisz się robieniem czegoś, o czym wiesz, że jest nielegalne?
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Czołem!

26
Galzag pisze:Spodziewałem się po ,,zawodowcach" czegoś więcej, dlatego w ogóle próbowałem wyjaśnić zagadnienie.
No to się zawiodłeś. O ile pisanie w imieniu jakiegoś celebryty czy grafomana można potraktować z przymrużeniem oka, to tworzenia prac naukowych już nie. Bo w ten sposób ktoś otrzymuje stopnień naukowy, a potem obejmuje nienależne mu stanowisko, stanowisko wymagające wiedzy i umiejętności których nie posiada. A to jest społecznie szkodliwe, a może być i niebezpieczne. Szkoda, że tego nie pojmujesz.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Czołem!

27
Galzag pisze:Po pierwsze: nie napisałem ani jednego słowa, które usprawiedliwiałoby studentów kupujących ode mnie takie teksty. Jak składają na podstawie tego fałszywe oświadczenia, to ich problem. Jest to nielegalne i wielokrotnie było karane sądownie, o czym także chyba wspomniałem.
Twoje tłumaczenia nie są nawet śmieszne. Są żałosne - niby po co pisałeś te prace, żeby studenci trzymali je w szufladach?
Podobnie marna jest próba skierowania dyskusji na kwestię plagiatu. Nikt nie twierdzi, że to plagiatowanie.
Natomiast co do braku wyroków to się mylisz, niektóre prokuratury kierowały do sądów wnioski ze względu na współudział w oszustwie - i ja znam dwa wyroki, skazujące, choć tylko z grzywną. Więc możesz sobie opowiadać co chcesz, ale to tylko ratowanie twarzy. Sobie przeczytaj ostatnie paragrafy tego artykułu: https://www.e-korepetycje.net/artykuly/ ... sanie-prac Da się, tylko najczęściej wymiarowi sprawiedliwości się nie chce.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Czołem!

28
Galzag, rozśmieszyłeś mnie tym tekstem, że jesteś "ghostem".
No, naprawdę, gdybym sam zajmował się takim procederem, to raczej bym się tym nie chwalił, i raczej nie mówił że param się "ghostwritingiem", bo nie ma to, z owym nic wspólnego. O ile w prywatnych rozmowach, ktoś może machnąłby ręką, to jednak nie liczyłbym na taką reakcję na publicznym forum. Szczególnie, że na Wery pojawiają się pracownicy akademiccy, i to jest trochę tak, jakbyś pokazał im środkowy palec, i powiedział: ale o co wam chodzi?

Z drugiej strony: osobiście znam jedną osobę, która "kupiła" sobie magisterkę, ale nie przyszło mi do głowy, żeby na nią donosić na policję.

To tyle w temacie.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Czołem!

29
Galzag pisze: Wybaczcie mój nieco poirytowany ton, ale strasznie mnie denerwują ludzie, którzy mi ze względu na moją pracę próbują jakieś morały prawić. Wolałbym, żeby pisali komentarze pod remixami albo coverami, których na YT jest mnóstwo. Niech tam idą straszyć ludzi sądami i prowadzić jakieś etyczne dysputy na temat praw autorskich
No to źle trafiłeś, bo na Wery znajdziesz głównie takich denerwujących ludzi :cry:

Czołem!

30
Galzag pisze: Spodziewałem się po ,,zawodowcach" czegoś więcej, dlatego w ogóle próbowałem wyjaśnić zagadnienie.
Dostałeś taką reakcję, a nie inną, właśnie dlatego, że wszedłeś na forum które zrzesza wielu twórców, pisarzy i akademików, a nie "zawodowców" jak ich ślicznie nazwałeś z cudzysłowem. To ludzie którzy z tego żyją i to w sposób całkowicie legalny.

Jeśli nie widzisz różnicy między napisaniem pracy naukowej, pod którą ktoś się nielegalnie podpisze, a zajęciem redaktora, to jest to twój problem, a nie nasz.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Czołem!

31
Witaj

Dodam coś od siebie, ponieważ, nie ukrywam, też studiowałem i z procederem miałem styczność.

Po pierwsze, nawet jeżeli piszesz prace dyplomowe na zlecenie, to się tym nie chwalisz. Legalne, nielegalne, szara strefa, "Co nie jest zakazane, jest dozwolone"... być może, ale jeśli studentowi się udowodni, że kupił pracę, to jest skreślony. Tobie spoko, bo hajs się zgadza, ale posmak kupy w buzi pozostaje.

Po drugie, porównanie że ktoś tam wykorzystał czyjś tekst z tym, że ktoś napisał całą pracę, jest bez sensu, bo to dwie kompletnie inne rzeczy. Kiedy bierzesz czyjś tekst, to albo go przeredagowujesz i dajesz stosowny przypis, albo cytujesz. Wówczas wprowadzasz cytat, oznaczasz cudzysłowem i w przypisie piszesz: "Cytat za...", a dopiero potem źródło. Tym sposobem unika się plagiatu. Ale skoro zajmujesz się tym zawodowo, powinieneś to wiedzieć. A kiedy piszesz za kogoś... tutaj bodajże chodzi o prawa autorskie. Materialne prawa (dystrybucja, osiąganie korzyści, prawa do ekranizacji) można zbyć i tego m. in. dotyczą umowy wydawnicze. Natomiast osobistych praw autorskich nie można ani sprzedać, ani kupić. Esencją całego tematu jest to, że praca dyplomowa jest autorstwa studenta, magistranta, a skoro autorstwa pracy nie można kupić, to jak ta praca ma być jego?
Z tego też powodu głośno się o tym nie mówi. Studenci nie chcą, żeby im ktoś zakwestionował pracę. Ghotwriterzy nie chcą popsuć sobie reputacji. Ale to też powinieneś wiedzieć.

Po trzecie, to że osoby z tytułem/stopniem profesora czy doktora kopiuje lub tłumaczy cudze prace i podaje jako swoje, nie usprawiedliwia procederu. I wierz mi, kiedy tylko ktoś wykryje u nich plagiat i zechce im narobić sromu, zrobi się naprawdę nieprzyjemnie. Gdzieś w wiadomościach kiedyś podawali, że rektor którejś uczelni splagiatował dysertację doktorską, poleciał ze stanowiska i chyba stopień mu odebrali. Mogę się mylić co do szczegółów, a nie chce mi się szukać. Ogólnie było niemiło.

Edit.: Dla własnego spokoju i satysfakcji radziłbym zaprzestać obstawania przy swoim stanowisku, że można i że i tak będziesz to robił, bo tak, bo ci nikt nie udowodni. Szkodzisz sobie i swoim klientom. Ktoś kiedyś zechce Ci nabruździć i będziesz miał nieprzyjemności. I na przyszłość - raczej się nie chwal swoją profesją. To przyjacielska rada, nie przytyk.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
Zablokowany

Wróć do „Tu się przedstawiamy ...”