wieczór
czeka w przedsionku
noc na sznury ulic nawleka arie świateł
patrz
wieżowce
migoczą piętra
wyciągnięte dłonie z bransoletami
do nieba
zmruż oczy
na rzece pierścienie
wysadzane błyszczą
mosty pomiędzy
odległymi brzegami
nie wystarczą
obserwowałem cię
pragnęłaś zedrzeć migoczący dywan znad głowy
i rzucić sobie pod nogi
tylko tyle
zmęczony oparłem się o balustradę
w dole rzeka jak smoła
w parku spóźniony rowerzysta
spomiędzy drzew błysnął
noc puszcza oko
City-Zen
3Wieczór jest przed nocą, a tu czeka w przedsionku, kiedy ona nawleka... A może coś źle zrozumiałam...
pierścienie wysadzane błyszczą* nasuwa mi się pytanie czym wysadzane?
W niektórych miejscach przestawiłabym szyk np. błysnął spomiędzy drzew*
Podoba mi się treść i przekaz. Wiersz jest też bardzo nastrojowy, ma piękny klimat i pobudza wyobraźnię:)
Pozdrawiam:)
pierścienie wysadzane błyszczą* nasuwa mi się pytanie czym wysadzane?
W niektórych miejscach przestawiłabym szyk np. błysnął spomiędzy drzew*
Podoba mi się treść i przekaz. Wiersz jest też bardzo nastrojowy, ma piękny klimat i pobudza wyobraźnię:)
Pozdrawiam:)
City-Zen
4Jeśli chodzi o mój osobisty odbiór tego wiersza, to najlepiej pasuje określenie - progresywny. Mówiąc prostym językiem - każdy kolejny wers (tzn. "linijka", skoro prostym) wydaje mi się lepsza od poprzedniej. Początek wydaje mi się prostą kliszą rzeczy już kiedyś widzianych, ale im dalej tym lepiej. Może nie trzeba było kończyć?
Wiem, że język poezji nie może być wolny od abstrakcji, ale jednak nie potrafię sobie wyobrazić nawlekania (czynność fizyczna) arii (dzieło sztuki formalnej). Niech będzie to odebrane jako moje umysłowe ograniczenie, ale to zdanie wybitnie do mnie nie przemawia.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski
Robert Brylewski