Paskudne przejawy - drabbelek

1
Gdy brałam prysznic, zauważyłam w kabinie pajęczysko. Było ohydne! Ciągle przebierało wielkimi odnóżami. Spłukałam TO wrzątkiem, wyobrażając sobie, jak pięknie ginie. Nie chciałabym zdechnąć w ten sposób. Potem, gdy jechałam autem, potrąciłam szczurzysko. W ostatniej chwili je zauważyłam. Pomyślałam, że nie chciałabym skończyć, jak to ścierwo. I dodałam gazu. Do pomieszczenia, w którym pracuję, wleciał trzmiel, wielki i kosmaty. Załatwiłam paskudztwo packą na muchy. Teraz – nareszcie cisza. Zabieram się do roboty. Pora sprawdzić nowe próbki, zebrane przez łazika ESA. Tak cię kocham, życie! Co ja bym dała, żeby cię odkryć. Na Marsie! Jak dla mnie, możesz być nawet słodziuchnym mikrobem.

Paskudne przejawy - drabbelek

2
Druga część tekstu, od słów: nareszcie cisza jest przegadana. Chyba lepiej by było rozbudować wstręt do pająka, szczura i trzmiela, a samą końcówkę skrócić do jednego zdania - wtedy wybrzmi mocniej. Podoba mi się, jak fajnie używasz zgrubień: pajęczysko, szczurzysko.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Paskudne przejawy - drabbelek

4
Dzięki, Thana i Czarna Emmo! Thana, zobaczę, co można zrobić z zakończeniem, by było krótsze i mocniejsze. Swoją drogą - to ciekawe, że wszyscy oczekują puenty w dribbelku, drabbelku, gdy tymczasem znane mi są szorty, w których autor posługuje się banalizacją, idzie w jakieś drobnostki, drobiazgi i rozmywa - jakby to ładnie powiedzieć - napięcie i zw. z nim kadencjonowanie. Przykłady? Po głowie chodzą mi niektóre z opowiadań Stachury, notatki w jego dzienniku oraz parę dosłownie utworów przedstawicieli tzw. małego realizmu.

Paskudne przejawy - drabbelek

5
Nie wiem, jak wszyscy ;) ale ja nie zawsze mam takie oczekiwania. Mam je co do tego konkretnego utworu. Bo tu by akurat, moim zdaniem, taka konstrukcja dobrze zagrała.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”