Przyjaciółka [psychologiczne]

1
Przyjaciółka
Patrzę, patrzę na ciebie, widzę cię, widzę w całości, mój wzrok ogarnia całe twoje mięso. Stoisz bez ruchu przed lustrem, wbijasz swoje wyblakłe, ledwo żywe ślepia w mgliste, zamazane odbicie, bierze cię obrzydzenie gdy po kolei badasz oczami każdy zakątek swojego chuderlawego, pokrytego strupami ciała. Ja też na nie patrzę, stoję, za tobą, trzymam dłoń na twoim ramieniu. Nie widzisz mnie. Tylko siebie samego, okropnego, prawie umarłego. Jestem przy tobie mój ukochany, bardzo blisko, a już za niedługo, ach, będziemy jednością. Jeszcze trochę, chwila. Moment.
Pamiętasz kiedy pierwszy raz mnie ujrzałeś? O nie, na pewno nie, nigdy się nad tym nie zastanawiałeś. Ale ja wszystko mam zapisane w głowie, jak to mówicie czasem, pamięć fotograficzna. Miałeś dziesięć lat i bawiłeś się w domu dziadków, dużym, dwupiętrowym, betonowym klocu postawionym w jakiejś wiosce, pośrodku niczego. Udawałeś, że jesteś myśliwym, błąkasz się po afrykańskiej dżungli w poszukiwaniu zwierzyny. Obserwowałam cię wtedy z daleka, nie chciałam być zauważona. Pamiętam jak wpadłeś do niewielkiej, chłodnej kuchni, wziąłeś drewnianą szczotkę z długim kijem, a następnie wybiegłeś na duże podwórko, chowałeś się między drzewami owocowymi i udawałeś, że strzelasz. Twoja dziecięca twarz, pełna niewinności i zaufania do świata, jestem w stanie przywołać każdy jej szczegół. I ten moment, wtedy, gdy zachciało ci się pić, gardło suszyło, upominało się o wodę, jak wyschnięte koryto rzeki. Rzuciłeś szczotkę na ziemię, wróciłeś do kuchni. Wyjąłeś szklankę w kwieciste wzory, podłożyłeś pod kran, nalałeś wody. Lała się, wypełniła naczynie po brzegi. Chciałeś się napić, tak bardzo. Już podnosiłeś ją do wyschłych ust, gdy nagle usłyszałeś huk. Przestraszyłeś się. Ja też na początku, nie spodziewałam się, ale to tylko moja koleżanka, po chwili zrozumiałam. Dopełniła się, dzięki temu my mogliśmy się narodzić. Dźwięk dobiegł z góry, z pierwszego piętra. Postanowiłeś tam pójść, sprawdzić co się stało. To już chyba pamiętasz, prawda? Wchodziłeś powoli po schodach, skrzypiały, bałeś się. Zapach twojego strachu, tamtego dziecięcego, wciąż go czuję. Słodka, piękna woń. Gdy byłeś już na górze miałeś do wyboru wiele dróg, ale wiedziałeś gdzie iść. A w zasadzie nie wiedziałeś, ale ja już zaczęłam działać, postanowiłam nam pomóc. Wskazałam ci właściwe drzwi, te białe z jedną, czerwoną plamką, po zabitym komarze. Pchnęłam cię lekko w ich stronę, poszedłeś. Twoja niewinna dłoń owinęła palce na zimnej klamce. Nacisnąłeś na nią i otworzyłeś. Otworzyłeś wrota do naszej wspólnej przyszłości. Gdy to ujrzałeś, ja objęłam cię od tyłu i pocałowałam w policzek. Mój ukochany przyjacielu. To chyba pamiętasz? Twoja skóra na twarzy była taka ciepła i słona. Obróciłeś głowę. Zobaczyłam wówczas po raz pierwszy w twoich oczach, że mnie dostrzegasz.
Coś błysnęło, grzmot, z nieba zaczął padać deszcz. Wybudzasz się z transu, odwracasz głowę od lustra, podchodzisz do okna. Patrzysz na purpurowe niebo, przecinane co jakiś czas białymi strzałami. Wyjmiesz czy nie wyjmiesz? Przecież wiem, że wyjmiesz. Sięgasz do kieszeni brudnych spodni, twoje chude palce wyłaniają po chwili zmiętego papierosa. Wkładasz go do ust, widzę to. Podchodzę do ciebie, całuję w czoło. Zapalasz go zapalniczką, tą samą, którą dostałeś od M. Wspominam ją z czułością, dzięki niej jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Palisz. Powoli wypuszczasz dym ze swoich popękanych ust. Oplata moją twarz, przechodzi przeze mnie. Jak dobrze. Widzisz, jesteśmy dla siebie stworzeni.
Od tamtej pory, odkąd ujrzałeś mnie po raz pierwszy, chodziłam za tobą, krok w krok, zawsze bardzo blisko. Towarzyszyłam ci wszędzie, w każdym momencie. Pamiętam gdy dostałeś swoją pierwszą gitarę na trzynaste urodziny, i gdy dziesięć lat później, tę samą gitarę, roztrzaskałeś na setki kawałków, waląc nią o mokry od deszczu bruk. Byłam przy tobie gdy przyprowadziłeś pod nieobecność rodziców do mieszkania tę rudą, niewysoką dziewczynę. Widziałam jak nieumiejętnie ściągałeś ubranie z jej samiczego, młodego mięsa, a potem jak próbowałeś zmieścić swoje samcze genitalia w jej jeszcze dziewiczej dziurze. Stałam w rogu pokoju i dokładnie wszystko obserwowałam, notowałam każdy szczegół. Dotykałam twoich krótkich, czarnych włosów gdy leżałeś pijany na zarzyganej podłodze i trzymałam twoje ramię, gdy dowiedziałeś się o śmierci przyjaciela. Nieustannie ci towarzyszyłam.
Był tylko jeden moment, gdy przez chwilę czułam zaniepokojenie. Krótki okres zwątpienia w ciebie, mój ukochany przyjacielu. Było lato, jasna koszula przyklejała ci się do spoconego ciała. Stałeś nad Wisłą, z puszką piwa w ręku, wtedy po raz pierwszy ją zobaczyłeś. Poznałeś M. Serce zaczęło ci szybciej bić, w głowie pojawiły się pozytywne myśli. Tak bardzo mnie raniły. Zbliżyliście się do siebie, pamiętam, wspólne rozmowy, spacery we dwoje, przechadzki po lesie i spontaniczne wycieczki w nieznane pierwszym, złapanym autobusem. Bałam się, muszę to przyznać. Ale potem wszystko wróciło do normy. Powiedziałeś jej, że ją kochasz, ona milczała. Wasze drogi się rozeszły, ona wpadła w sidła narkotyków, dziwacznych związków i pręg na ciele, a Ty przyjacielu zbliżyłeś się do mnie jak nigdy dotąd. Wcześniej nienawidziłam M., ale teraz ją naprawdę kocham, darzę głębokim, ciepłym uczuciem. Dzięki niej, mam ciebie i wiem, że mnie już nigdy nie porzucisz.
Dopalasz papierosa, zgasiłeś. Nadszedł już czas, wiem co chcesz zrobić. Narasta we mnie podniecenie, nie mogę doczekać się naszego połączenia. Podchodzisz wolnym krokiem do szafy, wyjmujesz z ostatniej szuflady już wcześniej przygotowany sznur, z pętlą na końcu. Na bardzo podobnym wisiał twój dziadek, gdy go odkryłeś wówczas mając lat dziesięć. Wyglądają praktycznie identycznie, dobra robota, jestem z ciebie dumna kochany. Trzymasz go w dłoni i zmierzasz do kuchni, wynosisz z niej niewielki taboret, który podstawiasz pod zwisający z sufitu w salonie hak. Wszystko przygotowujesz, a ja patrzę zachwycona. Jesteś taki wspaniały gdy stoisz na tym chwiejnym krzesełku i zakładasz przez głowę lnianą pętlę. Cudowny. Chcę ci towarzyszyć. Podchodzę do ciebie, przytulam się do twojego jeszcze żywego, odpychającego ciała najmocniej jak umiem. Zróbmy to razem, skoczmy, teraz. Trzy. Dwa. Jeden. Świst powietrza, huk, ekstaza. Przepełnia mnie niemożliwa do opisania przyjemność, wyginam się w spazmie rozkoszy. Zerkam na twoje wytrzeszczone oczy. Jesteś taki piękny.

Przyjaciółka [psychologiczne]

3
No więc. Rozumiem, że miały być przedstawione spersonifikowane myśli samobójcze człowieka, który zdecydował się je wcielić w czyn. Nawet z efektem zaskoczenia: przeskok z niewinnego dziecka do zdesperowanego dorosłego plus ważna informacja na końcu (że znaleziony dziadek) ujawnia, że za kompozycją kryje się przemyślany autorski zamysł. Mówiąca śmierć, jako stała towarzyszka - trafia to do mnie. Jest w tym jakieś igranie miłości ze śmiercią, temat, który dobrze pociągnięty, działa u wielu autorów.
Temat ciężki, ważny. Niestety, wykonanie sprawiło, że nie wybrzmiał, a szkoda. W kilku punktach, dlaczego nie wyszło.
1. Trzymanie się na sztywno zasady decorum, że o poważnych sprawach tylko na poważnie. Nadmiar powagi przeradza się w swoje przeciwieństwo, czyli niezamierzoną śmieszność. A więc, napuszony język, dramatyczne sceny, takie jak ta: Pamiętam gdy dostałeś swoją pierwszą gitarę na trzynaste urodziny, i gdy dziesięć lat później, tę samą gitarę, roztrzaskałeś na setki kawałków, waląc nią o mokry od deszczu bruk. Rozumiem, że to miało ukazywać konflikty wewnętrzne, ale w pierwszej chwili pomyślałam: kurde, głupi człowiek, szkoda gitary, czemu swój protest wyraził tak po szczeniacku? No i kwiatki w rodzaju próbowałeś zmieścić swoje samcze genitalia w jej jeszcze dziewiczej dziurze przekombinowanie, nadmiar dramatyzmu, który w efekcie dał mojego facepalma ;)
2. Zbytnia dosłowność. Serce zaczęło ci szybciej bić, w głowie pojawiły się pozytywne myśli. Zapewne były pozytywne, ale można je opisać inaczej, lepiej.
3. Wasze drogi się rozeszły, ona wpadła w sidła narkotyków, dziwacznych związków i pręg na ciele, Klisza, klisza, klisza. Znaczy, ja wiem, to jest taki obrazek, tnący się ludzie, narkotyki jako symbol dna i w ogóle (żeby było jeszcze dramatyczniej, są wymiociny podczas otrzymania wiadomości o śmierci przyjaciela). No i ta klisza: scena z lustrem. Żeby mocniej podkreślić odrealnienie i oderwanie od człowieczeństwa, pada słowo "mięso". Ok, jest dramatycznie, znowu lustro jako symbol (ach, to decorum), tyle że nie.
Cóż mogę rzec. Może na chwilę zrezygnuj z dramatycznych opisów dramatycznych stanów świadomości, a zaczniej tak po kronikarsku opisywać zwyczaje rzeczy wokół Ciebie.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Przyjaciółka [psychologiczne]

5
Aj waj.

Pierwszy plus - pomysł. Pomysł w rozumieniu najogólniejszego zarysu, tego pierwszego "aha!" które pojawiło się w Twojej głowie.

Drugi plus - narrator. Zarówno w sensie wyboru postaci (śmierć) jak i sposobu prowadzenia narracji (2 osoba).

Nie widzę błędów gramatycznych czy składniowych.

Jeśli chodzi o styl - są plusy dodatnie i plusy ujemne.

Na plus - słownictwo i rytm.

Na minus - nadprzymiotnikoza (tutaj mamy jej kliniczny przypadek) oraz zaimkoza (wypuszczasz dym ze swoich popękanych ust - to jeden przykład, ale jest tego więcej)

Co do nadprzymiotnikozy, spójrz chociażby na ten fragment:
bierze cię obrzydzenie gdy po kolei badasz oczami każdy zakątek swojego chuderlawego, pokrytego strupami ciała.
Czy nie lepiej byłoby:
"Bierze cię obrzydzenie, gdy badasz każdy zakątek ciała, wystające kości, strupy" czy cokolwiek w ten deseń?

No i nieszczęsna scena erotyczna. "Dziura" razi i razić mnie będzie nieodmiennie, ale może to moja fanaberia, natomiast "genitalia" są ewidentnym błędem rzeczowym, gdyż prawdę rzekł pewien klient Biedronki do pewnej kasjerki gdy ta biadoliła, że jajka jej nie wchodzą. A rzekł on: "Wie pani? Jajka zazwyczaj nie wchodzą".

Co do treści...

Tekst w obecnej formie nadawałby się na szoker. Dodajesz mu jednak szyld "psychologia", a tej deklaracji tekst już nie realizuje.

Bo tak naprawdę dlaczego śmierć miałaby towarzyszyć bohaterowi? Jej trwanie przy nim, oczekiwanie na spotkanie odbieram jako wskazówkę, że postać jest w jakiś sposób wyróżniona, że samobójstwo jest nieuniknione. Niespecjalnie umiem to sobie jednak wytłumaczyć. Widzę kilka możliwości, ale żadna się nie broni.

Opcja 1: Bohater odziedziczył po dziadku skłonności samobójcze. OK, to jest dziedziczne, ale to oznacza istotną statystycznie korelację, a nie prosty zerojedynkowy związek oznaczający, że jedno samobójstwo w rodzinie to wyrok śmierci dla wszystkich potomków. To, że dziadek się powiesił absolutnie nie znaczy, że wnuk na sto procent musi tak skończyć.

Opcja 2: Każdy kiedyś umrze, śmierć towarzyszy bohaterowi tak samo, jak każdemu z nas. OK, sensowne, ale w takim razie 70% tekstu jest niepotrzebnym biciem piany, bo śmiertelnikiem jest każdy i nie trzeba jakoś tego szczególnie uzasadniać.

Opcja 3: Bohater boryka się z problemami psychicznymi, bo ma traumę po tym, jak zobaczył zwłoki dziadka. Niby ma sens, ale to też tak nie działa. Zgadzam się, że być świadkiem samobójstwa członka rodziny to nic przyjemnego, ale to też nie znaczy, że absolutnie każdy, kto to przeżyje może już się żegnać z życiem, bo na bank sam też się zabije.

Opcja 4: Być może o tę Ci chodziło. Bohater ma problemy psychiczne, depresję, stany lękowe, skłonności samobójcze, pod górkę w życiu i ogólnie nędza jego egzystencji sprawia, że samobójstwo wydaje się dobrym wyjściem, a śmierć tylko czeka na oblubieńca. Świetny pomysł. Tak zbudowany tekst na pewno zrealizowałby zadanie ukryte pod hasłem "psychologiczny". Problem polega na tym, że tego nie robi. Tu nie ma żadnej pogłębionej psychologicznej analizy problemów bohatera. Poza samobójstwem dziadka i tym, że bohater nie przepada za swoją fizjonomią nie ma tutaj nic, co mogłoby sugerować, że jego los jest jakoś szczególnie mało godny pozazdroszczenia. Z każdym dziewczyna zerwała, brzydkich ludzi sporo na tym świecie, samobójstwo dziadka i śmierć przyjaciela mogły być przykre, ale to nie są powody, żeby się wieszać. Owszem, istnieją ludzie, którzy wieszają się bez obiektywnego powodu bo po prostu są w tak głębokiej depresji, ale Twój bohater może jest jednym z nich, a może nie jest. Nie wiadomo, bo nic na temat jego psychiki nie napisałeś. Niby są jakieś strupy, więc może się okalecza, ale po pierwsze równie dobrze mógł się wywrócić na rowerze a po drugie nawet, jeśli, to ten wątek rodzi dokładnie te same pytania, co wątek samobójstwa: Dlaczego? Co mu nie pasuje? Z czym on ma problem? Dlaczego śmierć miałaby jakoś szczególnie sobie go upodobać?

Najprościej rzecz ujmując: zasygnalizować, że postać ma problemy a je ciekawie, twórczo i ze zrozumieniem ludzkiej psychiki przeanalizować to dwie różne rzeczy. Taki uproszczony schemat nadałby się do większego tekstu, gdybyś potrzebował pobocznego, maksymalnie skróconego wątku będącego pretekstem do wprowadzenia jakichś zmian w życiu głównych bohaterów czy nowej postaci, ale jako materiał na samodzielny tekst i to jeszcze aspirujący do miana psychologicznego to o wiele, wiele za mało.

Przyjaciółka [psychologiczne]

6
Amhyr, jeśli wiek, który podałeś przy rejestracji trzy lata temu, był prawdziwy - to napisałeś dobry tekst.
Pełen niezręcznosci i pokręconych myśli, wymagający czyszczenia - ale o mocnym, głębokim przekazie.
Nie zmarnuj tego czegoś, co w Tobie drzemie, bo tylko warsztatu Ci brakuje.
Wrażliwość i łatwość pisania masz.
Ta miniatura jest dużo lepsza niż poetycka próba.
Tylko nie trzymaj się kurczowo mrocznych emocji. Spróbuj trochę lżejszych opowieści.
Może poćwiczyłbyś w naszej drabelinie?
Napisać sto słów to niezłe wyzwanie.
Zapraszam tu :
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... 33&t=21590
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Przyjaciółka [psychologiczne]

7
Tekst fajny, klimatyczny, wciągający, ale... kurcze pieczone nie przekonuje mnie ta końcówka. Rozumiem, że śmierć szła z bohaterem przez życie i on gdzieś w swojej podświadomości ją czuł - wyobrażam sobie, że człowiek może mieć taki stan umysłu, ale ta Śmierć tutaj jest jakaś mało przekonująca, a wręcz banalna. Ale może ja niepotrzebnie próbuję doszukać się jakiegoś kopa ;), a nie o kopa tu chodzi.
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Przyjaciółka [psychologiczne]

8
Zdecydowanie jestem na tak, podoba mi się Twoje opowiadanie. Fajny pomysł z multipersonifikacją śmierci ( koleżanka). Wyobraziłem sobie zaraz, że każdy człowiek, tak jak ma własnego Anioła Stróża, posiada również swoją osobistą śmierć, towarzyszącą mu od urodzenia i czyhającą na okazje do jak najszybszego "wrogiego przejęcia" . I ta niechęć prawdziwej bohaterki opowiadania do cielesności , tego mięsa uniemożliwiającego dobranie się do "duszy" , i jej obawy, kiedy pojawiła się Miłość.

Natomiast ... Obiecuję, że wyręczę bohaterkę i zabiję Cię jak będziesz w taki sposób pisał o seksie! Rozumiem, że takie czynności mogą być z perspektywy śmierci odrażające - choć przecież potencjalnie prowadzą do przedłużenia jej misji, bo kiedy zabraknie życia, śmierć umrze- jednak w tym miejscu poczułem dysonans. Szkoda, bo szło Ci naprawdę dobrze.

Poza tym, przymiotniki. Zwróć na to uwagę. Wklejam jeden przykład, ale jest tego więcej. Za dużo.
Amhyr pisze: a następnie wybiegłeś na duże podwórko, chowałeś się między drzewami owocowymi
Opowieść nie ucierpiałaby, gdy to było po prostu podwórko i drzewa.Tak sądzę.No ale może w grę wchodzą jakieś Twoje wspomnienia...

Byłoby mi miło , gdybym mógł przeczytać w niedalekiej przyszłości coś pogodniejszego by Amhyr. Może jakaś udana randka z M? Namiot , gitara odbijająca w blasku ogniska dwa splecione ciała? Więcej nie napiszę, bo mnie śmierć zabije :)
Ale pisz koniecznie! Myślę, że może Ci to być pisane.
Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest źle lub nie działa na nich, prawie zawsze mają rację.Natomiast kiedy mówią ci, co dokładnie nie działa, i radzą, jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.
Neil R. Gaiman

Przyjaciółka [psychologiczne]

10
Witam,

Ciekawy oddech śmierci na ramieniu.
Podoba mi się nawiązanie do dziadka. Ma to uzasadnienie psychologiczne jak i genetyczne.
Śmierć jak czarna dziura wciąga bohatera w swoją pętle.

Pozdrawiam
„Nikt nie przychodzi na świat jako gotowy mistrz".
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”