Thana pisze: Nie koś. Pisz.
Zaczęłam ogarniać moje prywatne, post-apokaliptyczne otoczenie, powstałe przy pisaniu i publikacji ostatniej książki. I, o dziwo! zauważyłam że najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy przy sprzątaniu, albo na spacerach. Jest na to wytłumaczenie naukowe, prawdopodobnie moją modalnością jest kinestetyka (są wzrokowcy, słuchowcy i kinestetycy). Agata Christie chciała wymordować rzesze ludzi przy zmywaniu naczyń i właśnie podczas tej czynności najwięcej pomysłów miała. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Wydaje mi się, że najlepiej połączyć pisanie z "życiem na pełnych obrotach", nawet jeśli to tylko obroty kosiarki, mielące biedną żabę (księciunia), tak, aby mieć o czym pisać.
Piszę też o tym dlatego, że kiedyś miałam lepszy poziom pisania niż obecnie, ale rzuciłam pisanie żeby zająć się życiem. Stwierdziłam, ze niewiele o nim wiem i nie mam tematów do opisywania. To był częściowo błąd. Kilka lat przerwy w pisaniu tutaj, tam i zostałam prawie wtórnym analfabetą. Tematów się uzbierało. Ale do rzeczy - uważam, że należy wprowadzić harmonię - nie siedzieć tylko i wyłącznie w wolnym czasie przy biurku, ale też zachwycać się życiem. Obserwować siebie i innych w różnych sytuacjach. Prowadzić spekulacje, "co by było, gdyby..." na temat widzianych tego dnia ludzi. I nie tylko. Zwierzęta to też charakterniki.
W czasie jednego ze spacerów koleżanka wyciągnęła mnie do koni, które wypatrzyła z autobusu. Miała dwie siatki marchewki. Jeden z koni się obraził, że nie dostał wszystkich marchewek sam. A na dodatek ta kobieta poszła z marchewką kilkanaście metrów dalej i się obżerała jeżynami. Wróciłyśmy do tego "Obrażalca" z trawą i marchewką. Udał, że nas nie widzi. Koleżanka machała marchewkami, rzucała je na pastwisko - zero reakcji. Inne konie miały mniej uraz do nas i ruszyły w kierunku rewiru "Obrażalca" aby pożreć rzuconą tam marchewkę. Wtedy "Obrażalec" zapomniał o dumie. Szybko ruszył w kierunku rzuconych marchewek i je zjadł.
Gdybym siedziała przy biurku, taka historia nigdy nie przyszłaby mi do głowy.
Stąd morał - kosić i pisać o koszeniu.
UFF. Ale się rozpisałam.
Jeśli chodzi o mój urobek - powstają kolejne rozdziały zamówionej książki. Przy drugiej - zbieram dane dopiero. A moje własne? Przed snem pojawiłą się zagwozdka fabularna. A poszłam spać późno, więc mój nagły rechot o drugiej w nocy obudził sąsiada. Gipsowe ściany nie zapewniają tutaj prywatności. Zagwozdka mnie rozśmieszyła, gdy wyobraziłam sobie całą scenę i reakcję głównego bohatera.
zmykam ją zapisać, bo pamięć - przynajmniej moja - ulotną jest.