Dziennik katamorion - podejście trzecie.

632
Potrafić pisać zawsze i wszędzie - sztuka, którą opanowali nieliczni. Zapalenie zatok, zapalenie ucha plus ból zęba to pakiet 3 w 1 który odstraszy każdą Muzę, Wenę, a nawet zwyczajną myśl o otworzeniu pliku tekstowego, czy chwyceniu za przybory pisarskie. Gdzieś tam tli się myśl o tym pilnym zleceniu napisania tekstów na stronę internetową. Przegania ją myśl o innym zleceniu. Rozpoczyna się galopada i plejada myśli wszelakich. Dzisiaj wszystkie gabinety stomatologiczne w okolicy są zamknięte. Na koniec pojawia się myśl o opisaniu bólu zęba. I w tym waśnie momencie silny lek przeciwbólowy zaczyna działać. Nici z opisów. Nici z pisania. Nici ze spania. Pozostaje tylko się męczyć następnych kilka dni i zadręczać postami niewinnych forumowiczów.
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

633
Z dni chyba zrobią się tygodnie. W przychodniach stomatologicznych w okolicy nikt nie chce mnie przyjąć. Nic to, boli, nie boli, trzeba pisać. Skończyłam jedno zlecenie - teksty na stronę internetową, aczkolwiek perfekcjonizm mówi mi, że mogłabym to zrobić lepiej. Skończyłam jeden rozdział książki pisanej jako ghostwriter. Moja własna książka ... powiedzmy, że dojrzewa, niczym francuskie sery. Ból z tępego zamienił się w pulsujący i w rytmie tyrolskiego jodłowania wciąż ubarwia mi życie... Po lekach przeciwbólowych nadeszły kolorowe sny, o ile ząb pozwala zasnąć. Snuję się więc po nocach. Sąsiad zgłosił mnie do tutejszej gminy, za "głośne stąpanie o nocnej porze". W ramach zemsty, dotąd szanująca zasady ciszy nocnej, puszczam od czasu do czasu specjalnie dla niego "Sepulturę". Sąsiad w rewanżu buchnął mi kosz na śmieci, który trzeba było podstępem odbijać. Tak więc zamiast tańców, hulanek i swawoli moje życie ubarwia jedynie ból zęba i wojna sąsiedzka. Postaram się dzisiaj mimo cierpień napisać kilka stron.
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

634
Z tej wojny sąsiedzkiej, to by, widzę, ładna opowieść mogła być. :P
A tak serio, to życzę powodzenia w pisaniu mimo niedogodności. No i zdrówka. :)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

637
Piszę. To najważniejsze. Zaczęłam też tworzyć nową powieść - bo pomysł utkwił mi w głowie. Niestety, piszę ją w zeszycie. Jeśli szybko nie przeniosę tego na papier, to moje medyczne pismo utrudni mi po czasie odczytanie poszczególnych jego hieroglifów.
Co ciekawe, po raz pierwszy historia ukazała mi się jako całość - z zakończeniem. Wprawdzie jako ogólny zarys, ale jednak jest to cała linia fabularna. Historia mnie zaintrygowała. Jest też duże pole do popisu i manewrów przy opisach obyczajowości. Tak, jak unikam opisów zbliżeń cielesnych, tak tutaj będą nieuniknione. I to w takiej ilości, że boję się, że pod pornografię może być książka zaliczona. Wiadomo, że liczy się sposób opisu. Czy jednak jest też jakiś procentowy udział takich opisów w książce, który jakoś kwalifikuje albo dyskwalifikuje? Oto jest dziwne pytanie. Póki co zabieram się do pisania.
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

638
Wojna sąsiedzka rozprzestrzeniła się. "Wolnoć Tomku w swoim domku" nie działa tutaj, jeśli chodzi o ogródki. Beztroska dżungla z żabami hodowlanymi (teraz już tylko jedną) była solą w oku sąsiadów z drugiej strony. Na szczęście wojownicze okrzyki sąsiadów ze mnie zgłoszą do gminy były tak głośne, że w ciągu dwóch dni zbierałam siły, a na trzeci dzień dżungla została skoszona (kosztem jednej z żab, o ile to, co ujrzałam na trawniku było posoką tego nieszczęsnego płaza - kto wie, może to był mój zaklęty książę?). Wyczyny w ogródku dodały mi energii. Druga z żab wielkimi susami zwiała do drugiego sąsiada. Częściowo nie chciałam kosić trawy ze względu na te żaby. Ale skoro pierwsza zabita żaba już za mną, czas zacząć kosić trawnik regularnie o ósmej rano w co drugą niedzielę. Nikt w ten sposób nie przeoczy mojej aktywności ogródkowej. Piszę to wszystko ze względu na prokrastynację, bo właśnie powinnam pisać coś innego.
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

639
Żaby żal. Ale Ty chyba jesteś w dobrej formie. Nie koś. Pisz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

640
Thana pisze: Nie koś. Pisz.
Zaczęłam ogarniać moje prywatne, post-apokaliptyczne otoczenie, powstałe przy pisaniu i publikacji ostatniej książki. I, o dziwo! zauważyłam że najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy przy sprzątaniu, albo na spacerach. Jest na to wytłumaczenie naukowe, prawdopodobnie moją modalnością jest kinestetyka (są wzrokowcy, słuchowcy i kinestetycy). Agata Christie chciała wymordować rzesze ludzi przy zmywaniu naczyń i właśnie podczas tej czynności najwięcej pomysłów miała. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Wydaje mi się, że najlepiej połączyć pisanie z "życiem na pełnych obrotach", nawet jeśli to tylko obroty kosiarki, mielące biedną żabę (księciunia), tak, aby mieć o czym pisać.

Piszę też o tym dlatego, że kiedyś miałam lepszy poziom pisania niż obecnie, ale rzuciłam pisanie żeby zająć się życiem. Stwierdziłam, ze niewiele o nim wiem i nie mam tematów do opisywania. To był częściowo błąd. Kilka lat przerwy w pisaniu tutaj, tam i zostałam prawie wtórnym analfabetą. Tematów się uzbierało. Ale do rzeczy - uważam, że należy wprowadzić harmonię - nie siedzieć tylko i wyłącznie w wolnym czasie przy biurku, ale też zachwycać się życiem. Obserwować siebie i innych w różnych sytuacjach. Prowadzić spekulacje, "co by było, gdyby..." na temat widzianych tego dnia ludzi. I nie tylko. Zwierzęta to też charakterniki.

W czasie jednego ze spacerów koleżanka wyciągnęła mnie do koni, które wypatrzyła z autobusu. Miała dwie siatki marchewki. Jeden z koni się obraził, że nie dostał wszystkich marchewek sam. A na dodatek ta kobieta poszła z marchewką kilkanaście metrów dalej i się obżerała jeżynami. Wróciłyśmy do tego "Obrażalca" z trawą i marchewką. Udał, że nas nie widzi. Koleżanka machała marchewkami, rzucała je na pastwisko - zero reakcji. Inne konie miały mniej uraz do nas i ruszyły w kierunku rewiru "Obrażalca" aby pożreć rzuconą tam marchewkę. Wtedy "Obrażalec" zapomniał o dumie. Szybko ruszył w kierunku rzuconych marchewek i je zjadł.
Gdybym siedziała przy biurku, taka historia nigdy nie przyszłaby mi do głowy.

Stąd morał - kosić i pisać o koszeniu.

UFF. Ale się rozpisałam.

Jeśli chodzi o mój urobek - powstają kolejne rozdziały zamówionej książki. Przy drugiej - zbieram dane dopiero. A moje własne? Przed snem pojawiłą się zagwozdka fabularna. A poszłam spać późno, więc mój nagły rechot o drugiej w nocy obudził sąsiada. Gipsowe ściany nie zapewniają tutaj prywatności. Zagwozdka mnie rozśmieszyła, gdy wyobraziłam sobie całą scenę i reakcję głównego bohatera.
zmykam ją zapisać, bo pamięć - przynajmniej moja - ulotną jest.
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

641
katamorion pisze: W czasie jednego ze spacerów koleżanka wyciągnęła mnie do koni, które wypatrzyła z autobusu. Miała dwie siatki marchewki. Jeden z koni się obraził, że nie dostał wszystkich marchewek sam. A na dodatek ta kobieta poszła z marchewką kilkanaście metrów dalej i się obżerała jeżynami. Wróciłyśmy do tego "Obrażalca" z trawą i marchewką. Udał, że nas nie widzi. Koleżanka machała marchewkami, rzucała je na pastwisko - zero reakcji. Inne konie miały mniej uraz do nas i ruszyły w kierunku rewiru "Obrażalca" aby pożreć rzuconą tam marchewkę. Wtedy "Obrażalec" zapomniał o dumie. Szybko ruszył w kierunku rzuconych marchewek i je zjadł.
Gdybym siedziała przy biurku, taka historia nigdy nie przyszłaby mi do głowy.
Lubię takie historie! :) Przekonałaś mnie. Koś. Ale zaraz potem pisz!
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

643
Jeśli mnie nie ma, to znaczy ze coś knuję. Przetłumaczyłam zbiór opowiadań. Opublikowałam. Siostra mnie ochrzaniła ze bez redakcji. Dałam do redakcji. Na całą książkę gdzieś z pięć czasowników było w złym czasie - aczkolwiek dyskutowałabym, kilkadziesiąt przecinków i brak "a" i "the", co jest akurat moją piętą achillesa. Nie jest źle. Poprawiłam plik i wstawiłam na Amazon. Teraz dręczy mnie jakość okładki, którą zrobiłam sama. Oczywiście, mogłabym czekać kilka lat, aż uzbieram kasę na lepszego tłumacza, ale w moim wieku czeka się głównie na napady frustracji :) Oto link do ebooka, dajcie znać, czy zmienić okładkę - bo jeszcze mogę. Dręczą mnie zwłaszcza litery...
https://tiny.pl/tpd73
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik katamorion - podejście trzecie.

644
Hej,
A takie trzy grosze ode mnie:
1. Okładka nie podoba mi się wcale ale to w ogóle. Nie o litery tu chodzi. Efekt końcowy jest niezadowalający. Okładka niczym się nie wyróżnia, ginie w morzu innych.
2. Przeczytałam opis twoich opowiadań, od razu widać, że warto byłoby zapłacić za profesjonalne tłumaczenie i zaangażować grafika.
3. Aczkolwiek świetnie rozumiem i sympatyzuję, jak chodzi o napady frustracji.
3 i pół. Kupiłam twoje opowiadania. Poczytam. Gratuluję wytrwałości w pracy. Powodzenia.
No one said that would be easy.

Wróć do „Maraton pisarski”

cron