Ja też widzę spory kontrast między pierwszą a drugą częścią i mam podobne odczucia jak Sarah, choć nie identyczne - przeszkadza mi nie wygląd opisanego pana, a sam opis.
Druga część: choć nie do końca pochodzi mi sytuacja, sam tekst jest spokojny, stonowany (no może poza tą śmiercią).
Pierwsza część mocno mnie zastanawia wobec takiego zakończenia. Sama w sobie jest dość zabawna, widzę tu sprawnie nakreśloną karykaturę, celną parodię dziewczęcych ochów i achów. Potem jednak dostajemy drugą część, raczej melancholijną i szczerą (chyba?). Czy wobec tego opis ładnego pana należy traktować poważnie, czy też w drugiej części też jest humor, którego nie dostrzegam? Czy zabawne ma być to, że bohaterka aż tak dramatycznie przeżywa przelotny romans sprzed dekad? Pogubiłam się.
Edit:
Nie chciałam pisać o dzieleniu się ciałem, ale faktycznie mało to zgrabne
I tutaj:
Za firanką w oknie zgarbiona postać śledzi splecione ręce roześmianych nastolatków.
Pomyślałabym nad pozbyciem się trzech epitetów pod rząd.