Latest post of the previous page:
Kiedy z niej schodził, nienawidziła siebie. Tej słabości, z którą nie umiała sobie poradzić. Nikt tak jak on, nie deptał jej uczuć, z drugiej strony nikt tak jej nie znał.Nikomu też nie przyszło wcześniej na myśl, kupić sobie jej miłość...
Pokłóciła się z mężem i wściekła wybiegła z domu. Chodziła po plaży. Morze było spokojne, fale delikatnie uderzały o brzeg, tylko w niej sztorm. Miała dość skurwiela. Układała, że wróci, spakuje go i niech spieprza.
Dzisiaj ją dobił. Nie ma firmy, nie ma kasy i trzeba zaczynać od nowa. Przegrał wszystko, a tyle razy zapewniał, że już z tym skończył.
Usiadła na mokrym piasku, zimno pobudzało szare komórki. Wiedziała, że tym razem nie może się ugiąć. Zresztą nie ma już co ukrywać. Jutro o ich bankructwie będą widziały wszystkie spojrzenia zza firanek. Najbardziej bała się poklepywania po plecach, oznak pocieszenia i zrozumienia. Zbyt dobrze to znała; gdzie kończą się pieniądze, ludzie tracą na wartości.
Z zamyślenia wyrwało mocne szarpnięcie za ramię. Nie zdążyła podnieść głowy, a już leżała na brzuchu. Ktoś bezceremonialnie zadarł jej spódnicę. Z przerażenia nie była w stanie wydusić z siebie słowa, krzyk zawirował i skonał.
Tymczasem napastnik ściągnął majtki i atakował z furią. Ból rozlał się i narastał.
Raptem zmienił taktykę, zwolnił, zaczął dotykać niczym czuły kochanek. Nie wiedziała co się dzieje, czuła tylko, że to dziwne, odczuwać przyjemność. A jednak... Wtedy usłyszała jego śmiech. Przewrócił ją na plecy.
– Witaj, skarbie.
Aksamitna barwa głosu, ręce dosłownie wszędzie i ogień. Zamknęła oczy…
Po wszystkim pomógł jej wstać, nie była w stanie utrzymać się na nogach. Przytulił i pocałował.
– Widziałem jak chodzisz w kółko i się wściekasz, jak miota tobą gniew. Pamiętasz, kiedyś to zaczęliśmy, ale nie dane nam było skończyć.
Ostatni rok studiów. Impreza w akademiku i szept Roberta, że jest najpiękniejsza. Tańczyli. Kiedy przejechał ręką po kręgosłupie, myślała, że to trzęsienie ziemi, później mieli iść do pokoju.
Z transu wybudził jednak telefon od matki. Ojciec umierał.
Dzisiaj, po latach znowu stał przed nią. Tak samo przystojny.
Patrzyła i nie mogła zrozumieć, dlaczego posunął się do gwałtu? Wyrzucała pytania serią, jak z karabinu.
– Twój mąż był mi winien dużą kasę. Zrzekł się ciebie.
Zamilkła. Znowu nie miała nic, runął domek z ostatniego rozdania.
Poprawiłam. Starałam się dopasować każdą sugestię od Was. Nie wiem czy teraz jest lepiej, czy lepiej nie mówić? Wydaje mi się, że łatwiej się pisze niż poprawia.
 Kompletnie niewiarygodna  scena!  A  przynajmniej  jest taką według mnie.
  Kompletnie niewiarygodna  scena!  A  przynajmniej  jest taką według mnie. 

