[W] W przestrzeni - fantastyka

1
Unosiła się w lekko różowej, przeźroczystej bańce stazy, zawieszonej gdzieś w pustce kosmosu, i śniła swój sen o przeszłości.
Ziemia była jednym z wielu, i wcale nie najważniejszym, zamieszkałym miejscem w kosmosie. Prawdę powiedziawszy, już dawno straciła na znaczeniu i pozostała tylko zapomnianym zaściankiem znanego świata. Zacofana technologicznie i ignorowana przez wyżej rozwinięte rasy, planeta z wolna pogrążała się w chaosie.
Miała na imię Gerda i była damą dworu i towarzyszką królowej, władczyni pewnego królestwa, którego dni świetności dawno już minęły. Mimo to, w tych niepewnych, ponurych i pełnych zamętu czasach, królowa nadal była cenna, choć i jednocześnie zbędna, by pełnić jakąś ważną funkcję. Stała się więc symbolem, dumą, ale też i więźniem własnego świata. Tak więc ona i jej dwórki spędzały swe dni jakby zamknięte w złotej klatce. Żyło im się wygodnie, wręcz dekadencko, ale to było też wszystko na co mogły liczyć, nie miały innego wyboru, to było ich miejsce i ich przeznaczenie, więc przy niewielkich możliwościach i w ograniczonej przestrzeni starały się by czas upływał im w miarę przyjemnie i beztrosko. Co nie znaczy, że zupełnie bezczynnie, królowa nadal spełniała swoje ceremonialne powinności, nawet jeśli już i tak niewielu przywiązywało do tego w ogóle jakąkolwiek wagę.
Gerda, wierna swojej pani akceptowała tę sytuację, w jej życiu był jednak jeszcze ktoś: Michael. Łączyła ich silna więź, głębokie uczucie dające im szczęście, spokój i pewność, i gdy tylko mogli, korzystali z tych niewielu momentów jakie były im dane, jakby przeczuwając, podobnie jak i reszta społeczeństwa, że ta ulotna egzystencja nie może trwać wiecznie
I rzeczywiście, pewnego dnia wszystko się skończyło. Ich staroświecki, ograniczony i kruchy świat nagle przestał istnieć gdy na zapomnianą i nikomu nie potrzebną Ziemię przylecieli obcy, i to nie po to by zwiedzać. Przybyli tysiącami jak szarańcza i zupełnie nie zwracając uwagi na mizerne próby oporu Ziemian, zaczęli rabować naturalne zasoby planety, jakby ta w ogóle nie była zamieszkana. Bo życie ludzkie nie miało dla nich żadnej wartości. Nielicznych, być może uważanych za pożytecznych, zabierali ze sobą w kosmos, resztę zaś traktowali jak zbędne śmieci. A gdy już skończyli, Ziemia stała się spustoszoną i praktycznie nie nadającą się do życia czarną pustynią.
Królową z jej towarzyszkami jako jedną z nielicznych, w ostatniej chwili ewakuowano na inne światy, ale dla losów planety nie grało to już żadnej roli. A one, skazane na wygnanie straciły wszystko, zwłaszcza Gerda, gdy krótko przed ich odlotem na jej oczach zginął jej ukochany. Głupia i bezsensowna śmierć jak większość takich na Ziemi – pewien obcy przypadkiem natknął się na niego i tak po prostu go zabił. Ale nie było czasu na rozpacz, nie ona jedna straciła w ten sposób kogoś bliskiego, zresztą, i jej własne życie też już nie miało większego znaczenia. Jej królowa była nią już tylko z nazwy, nie było nad czym panować, a żyjąc na wygnaniu, przenoszone z miejsca na miejsce, czuły się jak ubogie krewne, zbędne, pogardzane, wyklęte.
Została im więc tylko jedna droga – z powrotem na Ziemię. Wiedziały, że tak właściwie to już nie ma do czego wracać i że tam ostatecznie też czeka je śmierć, ale tylko tam było ich miejsce, wśród ludzi. I to nie była jakaś heroiczna, szlachetna decyzja, po prostu tylko to im pozostało – podzielić losy reszty ludzkości.
Leciały więc przez kosmos upakowane w wielkim, zdezelowanym transportowcu, gdy nagle Gerda zobaczyła... Michael? Ale to nie mógł być on, i też nie był, tylko ktoś bardzo do niego podobny, obcy człowiek i ona też była mu obca. Pojawił się tu i w tym momencie, ale potem ich drogi znów się rozejdą. Może, gdyby mieli więcej czasu... Ale teraz to i tak nie miało już większego znaczenia. Nic nie miało.
Po zaledwie kilku dniach podróży doszło do poważnej awarii i pożaru, który błyskawicznie opanowywał coraz to nowe sekcje statku, doprowadzając w końcu do utraty integralności kadłuba. Zaraz potem czarną pustkę kosmosu przeszyła potężna świetlista eksplozja.
W ostatniej chwili zdołano jeszcze wystrzelić kilka kapsuł ratunkowych, ale tylko jednej z nich udało się przetrwać w nienaruszonym stanie.
Zawieszona gdzieś w pustce kosmosu, w lekko różowej przeźroczystej bańce stazy, śniła swój sen o przeszłości.

To było wszystko co jej pozostało.

Przyszłość nie istniała.
Dream dancer

W przestrzeni - fantastyka

3
Dzięki,
Z tymi "nie" to małe przeoczenie (a komputer nie podkreślił, dziiwne :) )
No i "i" masz rację, czasem coś mnie tak nachodzi, jak rym w wierszu, i się powtarzam.
Ale tutaj akurat to tak trochę wynika z rodzaju tekstu: coś (i znowu :) ) jak oniryczny sen, ciągnie się, powtarza i czasami nie wie jak skończyć.
Dream dancer

W przestrzeni - fantastyka

5
Niestety słabe.
Masz skłonność do lania wody vel łopatologii. Czyli, kilkukrotnie przekazujesz tę samą informację różnymi słowami.
Np tu:
Medea33 pisze: Ziemia była jednym z wielu, i wcale nie najważniejszym, zamieszkałym miejscem w kosmosie. Prawdę powiedziawszy, już dawno straciła na znaczeniu i pozostała tylko zapomnianym zaściankiem znanego świata. Zacofana technologicznie i ignorowana przez wyżej rozwinięte rasy, planeta z wolna pogrążała się w chaosie.
Zapomniana - ignorowana. Zaścianek - zacofana.
I jakim chaosie, zwłaszcza że później o rzeczonym chaosie (przed inwazją ofkz) ani słowa? "W stagnacji" bym zrozumiał.
Medea33 pisze: Mimo to, w tych niepewnych, ponurych i pełnych zamętu czasach, królowa nadal była cenna, choć i jednocześnie zbędna, by pełnić jakąś ważną funkcję. Stała się więc symbolem, dumą, ale też i więźniem własnego świata. Tak więc ona i jej dwórki spędzały swe dni jakby zamknięte w złotej klatce. Żyło im się wygodnie, wręcz dekadencko, ale to było też wszystko na co mogły liczyć, nie miały innego wyboru, to było ich miejsce i ich przeznaczenie, więc przy niewielkich możliwościach i w ograniczonej przestrzeni starały się by czas upływał im w miarę przyjemnie i beztrosko. Co nie znaczy, że zupełnie bezczynnie, królowa nadal spełniała swoje ceremonialne powinności, nawet jeśli już i tak niewielu przywiązywało do tego w ogóle jakąkolwiek wagę.
W skrócie: dobrze - ale źle. Dobrze - ale źle. Dobrze - ale źle. I tak w kółko.
Kiepskim pomysłem jest też umieszczenie akcji historii na Ziemi. Opisujesz planetę składającą się najwyraźniej z jednego królestwa, co przywodzi na myśl planetki rodem z Małego Księcia, tylko ciut większe. No ewentualnie ze Star Wars gdzie każda planeta ma jedną jedyną strefę klimatyczną. A Ziemia - to Ziemia, wszyscy ją znamy i wygląda inaczej.
Medea33 pisze: Gerda, wierna swojej pani akceptowała tę sytuację, w jej życiu był jednak jeszcze ktoś: Michael. Łączyła ich silna więź, głębokie uczucie dające im szczęście, spokój i pewność, i gdy tylko mogli, korzystali z tych niewielu momentów jakie były im dane, jakby przeczuwając, podobnie jak i reszta społeczeństwa, że ta ulotna egzystencja nie może trwać wiecznie
Opis, opis! A nie raport.
Medea33 pisze: zaczęli rabować naturalne zasoby planety, jakby ta w ogóle nie była zamieszkana. Bo życie ludzkie nie miało dla nich żadnej wartości
Znowu dwukrotne powtórzenie tej samej wiadomości.
Medea33 pisze: A gdy już skończyli, Ziemia stała się spustoszoną i praktycznie nie nadającą się do życia czarną pustynią.
Spustoszona pustynia.
Medea33 pisze: przenoszone z miejsca na miejsce, czuły się jak ubogie krewne, zbędne, pogardzane, wyklęte.
Zbędne, zgoda (jakby przed inwazją było inaczej). A czemu pogardzane i wyklęte?
Medea33 pisze: Została im więc dlaczego? tylko jedna droga – z powrotem na Ziemię. Wiedziały, że tak właściwie to już nie ma do czego wracać i że tam ostatecznie też czeka je śmierć, ale tylko tam było ich miejsce, wśród ludzi jakich ludzi?.
Medea33 pisze: Ale to nie mógł być on, i też nie był, tylko ktoś bardzo do niego podobny, obcy człowiek i ona też była mu obca. Pojawił się tu i w tym momencie, ale potem ich drogi znów się rozejdą. Może, gdyby mieli więcej czasu... Ale teraz to i tak nie miało już większego znaczenia. Nic nie miało.
No OK ale z tego fragmentu nic nie wynika. Tu akurat warto by poświęcić więcej znaków.
Medea33 pisze: Przyszłość nie istniała.
'nuff said.
Sporo pracy przed Tobą. Powodzenia.
M79
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

[W] W przestrzeni - fantastyka

6
Udało Ci się trafić pod względem rozwlekłości dokładnie pomiędzy streszczenie a opowiadanie. Jak na streszczenie/opowieść postaci do wstawienia w większy tekst/prolog/cokolwiek w tym stylu rzeczywiście zbyt rozwlekłe - rację ma Misieq, że parafrazujesz sama siebie.

Jak na opowiadanie - za mało. Nie ma postaci, nie ma realiów, nie ma scen, nie ma dialogów, nie ma czegoś, co można by samemu obejrzeć, ocenić, wyciągnąć wnioski, poczuć. Jest po prostu skrót historii opatrzony komentarzem, któremu musimy zaufać na słowo i rozdmuchany do rozmiarów miniatury powtórzeniami i pleonazmami (jak choćby "niepotrzebne śmieci" - widział ktoś kiedyś potrzebne?)

Proponuję pewną zabawę. Trafiłaś w środek, sprobuj pójść w stronę obu skrajności.
Dla inspiracji:
Z jednej strony wiersz z Cyberiady Lema o miłości, zdradzie, zróżnicowaniu klasowym, muzyce, cierpieniu, filozofii, kazirodztwie, rasizmie, wyższych sferach, na maksymalnie sześć linijek, a wszystkie wyrazy na literę C. Sama znajdziesz.
Z drugiej strony coś Azjatyckiego lub Faulkner. Całe akapity, nawet strony tekstu, na przestrzeni których nie dzieje się zupełnie nic. Przykuwają uwagę opisem, utrwaleniem pewnego obrazu, wrażenia, stanu psychicznego.

Poczytaj, zobacz, o co chodzi.

[W] W przestrzeni - fantastyka

7
Dziękuję bardzo za odpowiedź i za cierpliwość. Zdaję sobie sprawę że jestem „trudnymi” klientem.
Masz skłonność do lania wody vel łopatologii
Zgadza się, lubię lać wodę i się powtarzać, chyba skrzywienie zawodowe (nauczycielstwo), i ciężko mi cokolwiek na to poradzić. Można coś powiedzieć tylko raz i nawet wyraźnie, ale czy jest się wtedy właściwie zrozumianym? Różnie z tym bywa. Ja zwykle nie jestem.
Ale postaram się, trzeba będzie (z ciężkim sercem ;)) co nieco powyrzucać.
I jakim chaosie, zwłaszcza że później o rzeczonym chaosie (przed inwazją ofkz) ani słowa?
Zacofana technologicznie i ignorowana przez wyżej rozwinięte rasy, planeta z wolna pogrążała się w chaosie.
No wyobraźmy sobie Ziemię, taką zadufaną w sobie, z dumą sięgającą gwiazd, a tu nagle okazuje się że jesteśmy nic nie warci, że psa z kulawą nogą nie obchodzi co robimy, a na inne planety to już przedszkolaki latają. Więc po co w ogóle się starać? Po co w ogóle wstawać z łóżka? – o takim chaosie tu mówię, totalny upadek wartości.
Opisujesz planetę składającą się najwyraźniej z jednego królestwa, co przywodzi na myśl planetki rodem z Małego Księcia, tylko ciut większe.
Rzeczywiście skrót myślowy, ale ta historia dzieje się z perspektywy tylko Gerdy i jej otoczenia, a dla nich to królestwo to był ich „cały” świat.
Zbędne, zgoda (jakby przed inwazją było inaczej). A czemu pogardzane i wyklęte?
j.w., okazuje się że jesteśmy nic nie warci, że psa z kulawą nogą nie obchodzi co robimy, dla innych ras jesteśmy właściwie podludźmi, i do tego pozwoliliśmy się pokonać („ofiary losu" :snooty: ), to jest jak piętno (są społeczeństwa gdzie gdy ktoś choruje albo przydarza mu się coś złego uważa się taką osobę za przeklętą, że to jej wina i kara za jej grzechy).
Została im więc dlaczego? tylko jedna droga – z powrotem na Ziemię. Wiedziały, że tak właściwie to już nie ma do czego wracać i że tam ostatecznie też czeka je śmierć, ale tylko tam było ich miejsce, wśród ludzi jakich ludzi?.
Tak, tu też się zastanawiałam, chciałam dodać coś więcej, ale nie chciałam zapychać tego miejsca, bo to nie jest najważniejsze. Ale jeśli koniecznie:

- Została im więc dlaczego? tylko jedna droga – bo nikt inny ich nie chciał.

- ale tylko tam było ich miejsce, wśród ludzi jakich ludzi? - tej resztki Homo Sapiens dogorywającej na planecie. Dla królowej było to jak kapitan na statku który ostatni schodzi z pokładu po katastrofie, Gerdzie było wszystko jedno.

Ten utwór jest właściwie (jak już to wcześniej wspomniałam) rodzajem onirycznego snu, niekończącego się koszmaru jednej osoby, która miotana kolejnymi porywami losu przypatruje im się tylko jakby z boku, nie mając na nic wpływu. Chciałam tu przekazać raczej pewną wizję, stan ducha, niż same wydarzenia, bo te dzieją się jakby przypadkiem i są tylko rejestrowane.
Dream dancer

[W] W przestrzeni - fantastyka

8
Zainteresowała mnie uwaga o pleonazmach (dziękuję MargotNoir :) ). Przyznaję, że nie myślałam o tym zbytnio w moich tekstach, i dlatego dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi. Mogę prosić o więcej przykładów? Ja jakoś ich nie zauważam, a chcę uczyć się na błędach.

Jest to jednak bardziej skomplikowany temat. Bo (nie powinno się zaczynać zdania od „bo” a i tak się to robi, bo czemu nie? ):
- pleonazm to coś (w skrócie) nielogiczne, niepotrzebne powtórzenie, jak „masło maślane”, mówimy tu więc o zasadzie, regule gramatycznej, ale
- zasady swoje a życie swoje. My tu na Very to raczej nie lingwiści i puryści, ale amatorzy pisania i używania języka. I nic nie poradzimy na to, że od pleonazmów aż się roi w codziennym języku, usuwanie ich więc na siłę z tekstów wydaje się też co nieco nielogiczne i wręcz sztuczne. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście powinno się na to zwrócić baczniejszą uwagę.

A co do podanego przykładu – „zbędne śmieci”: no, zgadza się, jak byk pleonazm. Tylko że w tym tekście nie chodziło mi o śmieci jako o odpadki, to miało zabrzmieć jak inwektyw, jak: jesteś zwykłym śmieciem, wyrażenie więc pełne pogardy, a „zbędne” – że irytujące, nachalnie pętające się pod nogami, że nic tylko kopnąć w tyłek. Ale intencja sobie, a czytelnicy mieli całkowite prawo tego nie zauważyć. Tylko, jak inaczej wyrazić tę pogardę?
Dream dancer

[W] W przestrzeni - fantastyka

9
Medea33 pisze: nosiła się w lekko różowej, przeźroczystej bańce stazy, zawieszonej gdzieś w pustce kosmosu, i śniła swój sen o przeszłości.
Added in 2 minutes 30 seconds:
Widzisz na górze jest, że to ty piszesz. Najedź kursorem na tekst, który chcesz zacytować i nacisnij ten cudzysłów po prawej stronie.

[W] W przestrzeni - fantastyka

10
Ok, to zacznijmy od przykładów.
Zapomniany zaścianek - pleonazm
Dama dworu i towarzyszka królowej - też
Zamkniete w złotej klatce / żyło im się wygodnie, ale dekadencko - autoparafraza
Niespokojne czasy pogrążone w chaosie - pleonazm
Głęboka więź, silne uczucie - autoparafraza
Zapomniana i nikomu niepotrzebna Ziemia - autoparafraza treści, które są dosłownie akapit wyżej .

I tak dalej i tak dalej.

Co do niepotrzebnych śmieci - coś Ci dzwoni, ale diabeł tkwi w szczegółach.

Po pierwsze niezależnie, czy użyjesz wyrazu "śmieć" dosłownie, czy w przenośni, "zbędny śmieć" to nadal pleonazm, a przymiotnik przy nim potrzebny, jak świni dzwonek. "Jak zwykłe śmieci" - tutaj już "zwykłe" wzmacnia przekaz, oddaje emocje. Zwykłe, a nie zbędne, bo wyraz "zwykłe" bardzo często pojawia się w mowie potocznej w wyrażeniach typu "potraktował mnie jak zwykłego śmiecia/zwykłą szmatę/zwykłego idiotę" i służy właśnie wzmacnianiu siły przekazu.

Tak na marginesie "zbędny" wcale nie znaczy, że coś przeszkadza, irytuje, nachalnie plącze się koło nóg. Dzieci są irytujące i nachalne, ale zbędne raczej nie, za to stary kabel na dnie szuflady nikogo nie irytuje.

Jeśli już konieczne chcesz okrasić te śmieci jakimś przymiotnikiem, poszukaj takiego, który wyraża to, co chcesz wyrazić.
Tylko, jak inaczej wyrazić tę pogardę?
Sama sobie odpowiedziałaś.

[W] W przestrzeni - fantastyka

11
Mimo to, w tych niepewnych, ponurych i pełnych zamętu czasach, królowa nadal była cenna, choć i jednocześnie zbędna, by pełnić jakąś ważną funkcję.
- Była cenna, choć zbędna, by pełnić funkcję. Boże.
Wystarczyło to zdanie, by mnie całkowicie zniechęcić do dalszego czytania ;)

[W] W przestrzeni - fantastyka

12
anowi pisze: Wystarczyło to zdanie, by mnie całkowicie zniechęcić do dalszego czytania
Przykro mi że tak to widzisz, tzn że po jednym (ale wiem że nie jedynym ;) ) kawałku już się zniechęcasz. Tylko, czy dotyczy to tylko tych stylistycznych potworków czy też całego tekstu? Mogę jedynie powiedzieć, że mamy inne gusty i nie dziwi mnie to. Ale masz też trochę racji, pisałam to parę lat temu w okresie "depresyjnego romantyzmu" i wtedy mi to pasowało. Teraz już też trochę mniej. A tu, na Wery potraktowałam ten tekst jako ćwiczenie, widzę teraz wiele problemów, na które wcześniej nie zwracałam uwagi (dzięki, MargotNoir :) ).
a co do
- Była cenna, choć zbędna, by pełnić funkcję - bo zrobili z niej symbol, mieli swoją królową na znaczkach i niech by tylko spróbowała abdykować to roznieśli by ją na widłach. Ale od prawdziwego rządzenia wara! Miała tylko pięknie "pachnieć". Ale rozumiem, że miałeś tu na myśli raczej budowę zdania niż jego sens i tu się zgadzam
Dream dancer

[W] W przestrzeni - fantastyka

13
Medea33 pisze:
anowi pisze: Wystarczyło to zdanie, by mnie całkowicie zniechęcić do dalszego czytania
Przykro mi że tak to widzisz, tzn że po jednym (ale wiem że nie jedynym ;) ) kawałku już się zniechęcasz. Tylko, czy dotyczy to tylko tych stylistycznych potworków czy też całego tekstu? Mogę jedynie powiedzieć, że mamy inne gusty i nie dziwi mnie to. Ale masz też trochę racji, pisałam to parę lat temu w okresie "depresyjnego romantyzmu" i wtedy mi to pasowało. Teraz już też trochę mniej. A tu, na Wery potraktowałam ten tekst jako ćwiczenie, widzę teraz wiele problemów, na które wcześniej nie zwracałam uwagi (dzięki, MargotNoir :) ).
a co do
- Była cenna, choć zbędna, by pełnić funkcję - bo zrobili z niej symbol, mieli swoją królową na znaczkach i niech by tylko spróbowała abdykować to roznieśli by ją na widłach. Ale od prawdziwego rządzenia wara! Miała tylko pięknie "pachnieć". Ale rozumiem, że miałeś tu na myśli raczej budowę zdania niż jego sens i tu się zgadzam
Gdy widzę taki potwór już na początku, to nie widzę powodu, by poświęcić czas na kolejne słowa i wyszukiwanie kolejnych potworów. To tak, jakbyś otworzył książkę w księgarni i przeczytał tego typu zdanie. Kupiłbyś tę książkę czy poszukał innej? To pytanie retoryczne oczywiście ;)
Medea33 pisze:Ale masz też trochę racji, pisałam to parę lat temu w okresie "depresyjnego romantyzmu" i wtedy mi to pasowało.
Mnie jest przykro, że ktokolwiek wrzuca tak bardzo niedopracowany tekst i oczekuje, że ludzie będą marnowali czas na wyszukiwanie i pokazywanie błędów.
Medea33 pisze:(ale wiem że nie jedynym ;) )
Teraz, chcąc zachęcić (chyba) mnie do przeczytania kolejnych tekstów, piszesz, że "mamy inne gusty". Gusty mamy inne? Naprawdę? Mamy inne GUSTY? To też jest pytanie retoryczne.

[W] W przestrzeni - fantastyka

14
Dialogi, dialogi, dialogi... aby nadać życia opowiadaniu są potrzebne dialogi, które pokazują nam osobowość bohaterów, tworzą napięcia w tekście i sprzedają emocje. Poza tym są dobrym sposobem aby unikać określeń w świecie, które można włożyć w usta bohaterów.

Drugie. Przeciętne zdanie wypowiadane w naszym normalnym życiu ma od 5 do 20 słów. Nie ma sensu pisać zdań wielokrotnie złożonych, bo może i ładnie wyglądają, nadając tekstowi "profesjonalizmu", ale się je poprostu źle czyta. Sama historyjka to raczej romans okraszony fantasy.

Nie jest to złe. Wystarczy rozbudować.

[W] W przestrzeni - fantastyka

15
Jeżeli gustujesz w tych klimatach, przeczytaj sobię jakąś książkę Grocholi lub Sage "Zmierzch". Masz to samo tylko w innej oprawie.

Added in 54 minutes 20 seconds:
A i jeszcze jedno. Słowaz "zbędny śmieć" w odniesieniu do człowieka nie jest masłem maślanym. Człowiek niepotrzebny to główny motyw w rosyjskiej literaturze XIX wieku. Na podstawie tego motywu powstał choćby "Dziennik człowieka niepotrzebnego" Turgieniewa. Poza tym nie brałbym komentarzy na portalach literackich zbytnio do siebie. Z reguły wiedza z dziedziny literatury jest tu raczej marna, a góruje czepianie się słówek. Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”