Nulla dies sine linea!

376

Latest post of the previous page:

Misieq79 pisze: Kapralstwo nie pasuje ponieważ brzmi jakby podoficerowie szli osobną kupą a nie każdy że swoim pododdziałem
No właśnie, czyli skojarzenia zupełnie nie te. Po prostu, dzisiaj na słowo "kapralstwo" nikomu nie przyjdzie historycznie poprawna nazwa oddziału dowodzonego przez kaprala (18-42 ludzi). W ogóle zastanawiam się, czy też nie zrezygnować z samego "kaprala", bo też brzmi dzisiaj zupełnie nie tak, jak bym chciał.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

377
Nawet dzisiaj nieźle, chociaż nieco kulawo miejscami. Osiem tysięcy znaków, jutro trochę będę poprawiał, ale nie dużo, bo jednak chcę się najpierw wciągnąć w stare tempo pracy - a poprawianie w kółko tego samego tekstu to jednak trochę gonienie własnego ogona.

Tymczasem szukam zamienników dla brygada - rota - kolumna - kompania - kapralstwo - szereg (glida). Rota historycznie bywała też i nazwą pododdziału mniejszego niż kompania, ale skojarzenia jednak budzić będzie inne. Skwadron - piękna nazwa, ale jednak wszyscy zaraz myślą o jeździe, zamiast jednostce piechoty.

Added in 21 minutes 5 seconds:
A może tercja jako jedna-trzecia kompanii?

Added in 12 minutes 29 seconds:
Panie i panowie, radźcie! Bo dostałem ostrego ataku wątpliwości przy nazewnictwie. Miałem je już ustalone, ale w czasie pisania, gdy rozmawia główny bohater z podwładnym, nagle zaczęły mnie nazwy stopni strasznie kłuć.

Mamy fantasy z arkebuzami i muszkietami lontowymi, rajtarami i kartaunami.

Mamy szeregi po sześciu ludzi; cztery szeregi tworzą jednostkę A. Jak ją nazwać? Tercja, dywizjon, rota, kapralstwo? Dowodzi nią kapral, szarżant, sierżant? Liczebność: 24.

Trzy jednostki A (trzy tercje) tworzą jednstkę B. Jak ją nazwać? Kompania? Rota? Batalion? 72 do 120 ludzi - dowodzi sierżant, porucznik?

Dwie lub więcej jednostki B tworzą ad hoc kolumnę. Jeden z dowódców jednostki B zostaje dowódcą kolumny. Porucznik? Sierżant-porucznik? Kapitan?

Tuzin jednostek B tworzy dużą jednostkę organizacyjną i zwykle także taktyczną, ponad tysiąc trzystu ludzi. Rota? Regiment? Dowodzi rotmistrz? Kapitan?

Trzy duże jednostki tworzą bardzo dużą jednostkę: brygada? Regiment? Dowodzi oberszter, pułkownik, regimentarz?
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

378
A to w ogóle jest ważne z punktu widzenia czytelnika? Opisujesz manewry z dokładnością do położenia kolumny ludzi względem traktu na Frombork?

Bo z punktu widzenia czytelnika ja to widzę tak: potrzebna jakaś nazwa na małą jednostkę i jakąś nazwę na dużą jednostkę, z tekstu powinno się dać wywnioskować, która jest która i absolutnie mnie nie interesuje, ile ludzi na kolumnę, kolumn na regiment, pensów na funt i stóp na milę.

Jeśli te wszystkie organizacyjne szczegóły, o ktorych tu piszesz znajdą się w tekście, to go zabiją, ciążąc mu u szyi jak kamień młyński, a jeśli się nie znajdą, to po kij dla nich szukać nazw?

Nulla dies sine linea!

379
MargotNoir pisze: A to w ogóle jest ważne z punktu widzenia czytelnika? Opisujesz manewry z dokładnością do położenia kolumny ludzi względem traktu na Frombork?
Ja to muszę wiedzieć - wprawdzie szczegółów w tekście nie będzie, ale ja muszę dla własnego spokoju takie rzeczy rozpisać. Czytelnik zaś ostatecznie będzie widzieć, że bohater ma stopień X i dowodzi jednostką Y, a jego przełożony to Z. I tutaj te nazwy stworzą część klimatu, bo co innego kapral, sierżant i porucznik, a co innego rotmistrz, gefrajter albo szykowy. Przy pisaniu "Pożaru" miałem rozpisane wagi statków powietrznych, udźwigi (wyliczane na podstawie fikcyjnego gazu opartego o Hel-3), liczebność załogi i tak dalej, i chyba nigdzie się to nie pojawiło - ale dzięki temu ja wiedziałem, co może zrobić jeden statek, a co ich tuzin. Czułem tamten świat. I po to są takie szczegóły.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

380
Tercja, pluton (skoro mamy broń palną), kompania, rota, regiment
sierżant/wachmistrz, porucznik kapitan, rotmistrz, pułkowniki/oberszter
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nulla dies sine linea!

381
Dobrze idzie. Wpadłem na pomysł, co zrobić z imperatorem, by jego postać było nieco ciekawsza, nieco zmieniłem Annę Jankę. Na początku jest nieco infodumpów, ale nie szkodzi, na razie idę z wiatrem, nie poprawiam, by nie stracić tempa. Później się będzie zmieniać.

W tym tempie do końca sierpnia będę miał 80k znaków (totalnej surówki). Później niestety się zacznie - sesja, zajęcia i nie sądzę, bym mógł codziennie pisać, niemniej mam nadzieję, że do końca grudnia skończę pierwszą wersję. Heblowanie przypadnie już na luty-marzec, a całość będzie skończona przed przyszłymi wakacjami. Teoretycznie może być lepiej, ale to zależy od tego, czy utrzymam tempo przez najbliższych parę dni.

Największy problem to chyba znowu liczba bohaterów. Powinienem ich liczbę zredukować o tak z jedną trzecią. Plus - zawiązanie akcji jest znacznie bardziej leniwe, niż zwykle.

Aha - jeszcze planom może stanąć na przeszkodzie redakcja Między brzaskiem a świtem, bo skoro wydawca chce puścić to w tym roku, to pewnie w ciągu dwóch-trzech miesięcy czeka mnie dłubanie nad tamtym tekstem, a z opowieści innych wnoszę, że to też może być bardzo pracochłonne. Poza tym, ogródek trza popielić, kuszą nieprzeczytane książki, nieobejrzane filmy i seriale... No nic, z czegoś trzeba będzie zrezygnować.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

382
Już nie drażnij. Ilu z Wery chciałoby mieć Twoje zmartwienia... :evil2:
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nulla dies sine linea!

384
Piszę szybko, ale jakość taka sobie. Nie chcę się jednak zatrzymywać i poprawiać nawet oczywistych baboli, bo krystalizuje mi się charakter postaci oraz przychodzą do głowy nowe pomysły na elementy świata, inne niż wcześniej zaplanowane, ale wystarczająco ciekawe, by je zachować. Bez problemu będę miał 80k do końca sierpnia, a jak bardzo dobrze pójdzie, to nawet lepiej. Niestety, praca domaga się uwagi, przez co dzisiaj co chwilę musiałem się odrywać, gdyby nie to, mówiłbym nawet o stu tysiączkach do końca sierpnia.

Gorsza jakość wynika z tego, że piszę bez metody karteczek i z mniej szczegółowym planem. Powoduje to nieco większy chaos, nagle wskakują mi sceny, których początkowo miało nie być (kłótnia o miejsce w szyku, na przykład) i które może potem w drugiej iteracji będę wycinał.

Najważniejsze jednak, że wreszcie, po tylu miesiącach nieróbstwa, znowu ruszyłem do przodu.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

385
Dobrze idzie. Dwadzieścia tysięcy znaków. Rodzina nawet bardzo nie przeszkadza. Największy problem, że akcja dość się wlecze, za dużo chyba rozważań o tym, co może się stać i innych takich dupereli, przypominających najgorsze fragmenty z literatury polecanej mi kiedyś przez żonę, ale trudno. To się będzie potem skracać, szuflować, dynamizować - a w najgorszym razie wrzucę wszystko do szuflady :D

Przy okazji nie mogłem się powstrzymać, by nie wstawić czegoś nawiązania do poprzedniej powieści :D Zdanie podkreślone do poprawki, ale na razie nie mam na nie pomysłu, więc zostaje.
— No cóż — rzekła Milezja. — Tak naprawdę to chciałam powiedzieć, że ja też myślałam, no wiecie, skończyć z tym wszystkim. Co? Co tak patrzycie? Myślicie, że ja tu biegam, bo kocham obozowe smrody? Ech, żołnierzu… Chciałabym leczyć ludzi, ale tak zwyczajnie, w mieście. Zbijać gorączkę dzieciom i dawać ziółka staruszkom na reumatyzm. Ale nikt nie chciał do mnie przychodzić. Bo młoda. Do tego niedoświadczona. A na koniec: nie dość, że młoda i niedoświadczona, to jeszcze kobieta. Ech… Ale teraz będzie inaczej. Osiądę gdzieś wokół morza środkowego, może w Laskawii, tam ludzie mniej uprzedzeni… Założę praktykę. Ale potrzebny mi będzie partner do spółki. I ochroniarz.

— O.

Spojrzał na nią tak, jakby ją widział po raz pierwszy. Niemłoda już, z pierwszymi zmarszczkami wokół oczu i na czole. Czarne włosy bez śladu siwizny, ale kobieta o magicznych umiejętnościach bez problemu potrafiłaby ją zamaskować. Ładna, bez wątpienia.


— To są oświadczyny? — zapytał w końcu.

— Jeżeli trzeba, to tak! — roześmiała się Milezja. — Ale jeżeli nie trzeba, żołnierzu, to niekoniecznie. To nie tak, że przeszkadza mi wasza podziobana gęba. Gorsze blizny w życiu widziałam. Tylko, widzicie, ja potrzebuję funduszy, nie męża. Wspólnika do spółki. Dużo mi nie brakuje, ledwo może z tysiąc marek, ale mi żaden bank nie da pożyczki.

— Ledwo tysiąc marek — powtórzył Derek i roześmiał się.

— Wiem, że trochę zaoszczędziliście, żołnierzu.

— Ale nie aż tyle.

— Nie? — zdziwiła się. — To za co wyście chcieli kupić tę farmę, za śrut wydłubany z mordy?
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

386
Kto na wojnie strzela śrutem? Ołów lepiej wybrzmi
Morze Środkowe raczej z wielkiej
Wreszcie, dej co masz bo mi pług rdzewieje
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nulla dies sine linea!

387
Misieq79 pisze: Kto na wojnie strzela śrutem? Ołów lepiej wybrzmi
Morze Środkowe raczej z wielkiej
Wreszcie, dej co masz bo mi pług rdzewieje
Tak naprawdę wyobrażam sobie, że nie ma śrutu, tylko drobinki prochu wżarte w skórę. Przyłożył muszkiet, odpalił, buchło w twarz.

Dać nie mam co na razie, bo to surowizna straszna i już widzę, że muszę się cofnąć i przepisać parę scen wcześniej, bo zmieniła mi się koncepcja. No i miejscami za dużo pensjonarskiej ekscytacji chyba. BYś się tylko wkurzył, że ci daję takie coś niedorobione... Na takim etapie jeszcze chyba nigdy nie widziałeś mojej pisaniny :D Chyba, że obiecasz się nie wkurzać, wtedy z wdzięcznością podeślę, ale może dopiero w czwartek.

A tak w ogóle, sam byś swoje skończył. Romecki dobrze prawi.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

388
Jak na razie dzisiaj 16k, coś jeszcze dopiszę wieczorem. Niestety, jedna ze zwrotnych scen, mająca budzić emocje, zaskakiwać i przyciągać uwagę czytelnika... rozpełzła się na kilka ciągnących się, nudnych stron. Reportaż o smażeniu frytek, taki mniej więcej poziom emocji. Trudno, poprawiać będziem potem.

Ilościowo źle nie jest, choć jakość bywa, kuleje. Czwartego września egzamin, potem będę sprawdzał prace i raczej nie miał dłuższy czas na cokolwiek nie związanego z pracą, więc tymczasem trzeba pisać, ile się da. Do środy powinienem co nieco jeszcze popisać, zwłaszcza, że rodzina wróci do mieszkania razem z siecią, więc nie będzie mnie miało co rozpraszać.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

389
18k jak dotąd, po przerwie pewnie nastuka ze trzy do pięciu tysięcy. Trochę tracę rozpęd; przeglądając plan, wychodzi mi także, że może całość będzie zbyt krótka. Szacując według tego, co już wykonałem i co jeszcze chcę napisać, wyszłoby jakieś trzysta, trzysta dwadzieścia tysięcy znaków. Bardzo, bardzo kiepsko. Co gorsza, bohaterom brakuje na razie indywidualnych rysów, są dwa-trzy typy, które mówią mniej więcej tak samo. Co jescze gorsza, zauważyłem, że główny bohater oscyluje między tym, jak go zamierzyłem na początku, a sposobem mówienia paru innych, wcześniej przeze mnie stworzonych postaci.

To trzeba będzie potem mocno przerabiać.

Póki co - zaraz zabierają sieć i zostaję na dwa dni sam, więc pewnie nastukam więcej, niż dzisiaj. Zacznę może też robić jakieś takie "sanity check", wstępnie uspójniać i takie tam. Zobaczymy. Jak dobrze pójdzie, do wieczora 3.09 mogę mieć 180 tysięcy znaków.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

390
Łącznie 220k znaków i na razie straciłem parę. Tego się nie da się też na razie pokazywać. Przeprowadziłem wstępny "sanity check", pozmieniałem parę nazw, zmieniłem jedną scenę, by pasowała do reszty, poprawiłem co nieco... ale nie jestem zadowolony.

Niestety, teraz nie będę miał za dużo czasu pisać. Egzaminy. Może czasami tysiąc czy dwa tysiące znaków, ale wątpię, bym przez najbliższe dwa tygodnie dużo projekt popchnął do przodu.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

391
Poprawiałem prace, ale w międzyczasie coś tam też skrobałem. 240k.

Ale jestem niezbyt zadowolony. Po pierwsze, to miała być proza czysto rozrywkowa, a tymczasem, czystym przypadkiem, nagle pojawił się temat ważny, który mnie chyba przerasta. Główny bohater to najemnik, a jacy byli najemnicy, wiadomo - trudno robić z nich świętych, ale z drugiej strony trudno też, pokazując realistycznie najemników, wzbudzić do nich sympatię. Co dziwniejsze, ten sam temat wyszedł niejako równolegle w dwóch liniach narracyjnych i w obu jestem w kropce, bo jakoś planując tekst nie widziałem problemu, dopiero podczas pisania zacząłem się zastanawiać i nagle pojawiły się postacie dyskutujące i reagujące inaczej, niż chciałem. Główna postać żeńska albo straci na wiarygodności, albo powinna zachować się kompletnie inaczej niż według planu.

Po drugie, do tej pory przy innych powieściach nawet na etapie surówki wracałem i niektóre fragmenty czytałem zadowolony, że coś tam nieźle mi wyszło. Tutaj tak nie mam. Gadające głowy, mało akcji, drętwo to wszystko jakoś napisane. Grafomania okropna. Nie wiem, czy ciągnąć dalej i potem szlifować, czy rzucić w diabły i zacząć coś nowego.
http://radomirdarmila.pl

Wróć do „Maraton pisarski”