Nulla dies sine linea!

391

Latest post of the previous page:

Poprawiałem prace, ale w międzyczasie coś tam też skrobałem. 240k.

Ale jestem niezbyt zadowolony. Po pierwsze, to miała być proza czysto rozrywkowa, a tymczasem, czystym przypadkiem, nagle pojawił się temat ważny, który mnie chyba przerasta. Główny bohater to najemnik, a jacy byli najemnicy, wiadomo - trudno robić z nich świętych, ale z drugiej strony trudno też, pokazując realistycznie najemników, wzbudzić do nich sympatię. Co dziwniejsze, ten sam temat wyszedł niejako równolegle w dwóch liniach narracyjnych i w obu jestem w kropce, bo jakoś planując tekst nie widziałem problemu, dopiero podczas pisania zacząłem się zastanawiać i nagle pojawiły się postacie dyskutujące i reagujące inaczej, niż chciałem. Główna postać żeńska albo straci na wiarygodności, albo powinna zachować się kompletnie inaczej niż według planu.

Po drugie, do tej pory przy innych powieściach nawet na etapie surówki wracałem i niektóre fragmenty czytałem zadowolony, że coś tam nieźle mi wyszło. Tutaj tak nie mam. Gadające głowy, mało akcji, drętwo to wszystko jakoś napisane. Grafomania okropna. Nie wiem, czy ciągnąć dalej i potem szlifować, czy rzucić w diabły i zacząć coś nowego.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

396
Póki zbieg okoliczności nie staje się głównym bohaterem, to można sobie pozwolić. W końcu w życiu się czasem baaardzo nieprawdopodobne zbiegi okoliczności przydarzają.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Nulla dies sine linea!

397
Adrianna pisze: W końcu w życiu się czasem baaardzo nieprawdopodobne zbiegi okoliczności przydarzają.
Prawda, czasami zdarzają się w życiu takie rzeczy, że gdy potem je wykorzystać w powieści, wszyscy by się pukali w głowę, że autor przesadził (np. w jednej książce czytałem, że po wygranej bitwie francuski dowódca zobaczył ocalały skwadron hiszpańskiej piechoty, wycofujący się z pobojowiska; generał bez namysłu zaszarżował na czele świty przybocznej z oczywistym rezultatem - ktoś by uwierzył w coś tak głupiego?)

Tymczasem: 1.8k. Powolutku, bardzo powolutku do przodu. Chyba zaczynam wychodzić z dołka. Chronologia coraz bardziej uporządkowana, wpadłem na kolejny pomysł, jak zapewnić zachowanie logiki. Pozostało ponownie przemyśleć relacje bohaterów, bo niektóre rzeczy logiczne na etapie planowania teraz mi nieco szwankują podczas pisania.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

399
Pomalutku do przodu. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna pominąłem scenę, z którą miałem problemy i zamiast tego poza kolejnością napisałem inną, która napisała się sama. Może jeszcze dzisiaj dopiszę jedną króciutką scenkę. Jutro jadę do domu na przedmieściach, jak już tam skoszę trawnik i ogarnę dom przed przyjazdem rodziców będę miał czas, by napisać nieco więcej
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

400
No, popchnęliśmy dosyć mocno. 338k znaków. Cofałem się też, poprawiałęm tu i tam i chyba jednak nie wszystko jest całkiem złe, jest też dużo całkiem przyzwoitych fragmentów i kilka, z których jestem zadowolony. Niemniej mnóstwo pracy mnie czeka, nim całość doprowadzę do końca i w miarę dobrego poziomu.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

402
Coś koło siedemnastu tysięcy znaków, plus poprawki tu i tam. Patrzę na plan: potrzebuję jeszcze minimum dziewięćdziesięciu tysięcy znaków, zapewne więcej. Gorzej, że mam strasznie zaburzoną strukturę tekstu. Gdy skończę surówkę, trzeba będzie ją mocno redagować, nie tylko heblując jakieś tam akapity, ale też ostro ciąć i przenosić całe fragmenty, a może i modyfikować całe ciągi narracyjne.

Pozytyw taki, że już niedługo będę miał więcej, niż w surówkach niektórych poprzednich projektów. Międzyświat miał 394k surówki; Międzybrzask 369k, Tęcza 419k. Tylko Pożar był większy, no ale Bastianoza to Bastianoza. Patrząc, ile jeszcze jest do napisania, oraz biorąc pod uwagę, że tekst zawsze puchnie, zakładam, że całość tym razem spokojnie może przekroczyć pół miliona znaków. Jak dobrze pójdzie i będę miał czas na pisanie, to surówkę powinienem mieć skończoną do połowy listopada, zaś wersję po pierwszych dwóch iteracjach poprawek - do końca grudnia. Z czego wynika dalej, że w marcu/kwietniu będę słał wydawnictwu (lub wydawnictwom, zobaczymy - pierwszeństwo dam GC). Albo, jeżeli uznam, że się pewnych rzeczy nie da naprostować i że wyszedł mi gniot, to rzucę w szufladę i wezmę się za coś innego.

Póki co, 362k znaków
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

405
Wczoraj troszeczkę, a dzisiaj 9k znaków. Nie jest źle z ilością, gorzej z jakością. Wciąż nie mam pomysłu, jak rozwiązać problem zaburzenia struktury. Przesunięcie rozprawy z Wielkim Złym na koniec nie miałoby sensu, burzyłoby logikę tekstu. Może na razie skończę i zobaczę, co wyjdzie.

Zostało jakieś 70-80k. Jeżeli faktycznie tyle (bo może mi się spuchnie, ale wprost przeciwnie, skróci) to teoretycznie surówkę miałbym do końca października - o ile dam radę pisać w tym tempie. To może być trudne, bo jutro i pojutrze mogę nie mieć czasu, a przynajmniej - nie tyle czasu ile bym chciał.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

406
Nieco ponad 6k. Teraz jest nudnie, ale nie wiem, czy da się to przeskoczyć; należy pokazać upływ czasu, do tego mam nadzieję okazja pokazania, że bohaterka się zmieniła. Rozmiar tekstu przekroczył rozmiar surówki dla Międzybrzasku i zbliżył się do Międzyświata.

Zobaczymy, czy jutro coś zdołam. Możliwe, że będą mnie molestować studenci, do tego muszę przygotować miejsce pod posadzenie grabików - a jeżeli jutro graby dotrą, to od razu trzeba je będzie posadzić. Na pisanie nie zostanie zbyt wiele, ale mam nadzieję, że może uda się tego jednego Nava wyciągnąć. Później weekend - a chociaż będę też musiał przygotowywać zajęcia, to o ile nie rozłoży mnie choroba (bo piekielnie boli mnie głowa i cieknie z nosa), to powinienem mocno popchnać całość do przodu.

No cóż. Następny raport albo w piątek, albo w niedzielę.
http://radomirdarmila.pl

Wróć do „Maraton pisarski”