Nulla dies sine linea!

421

Latest post of the previous page:

Escort pisze: (wt 20 paź 2020, 18:53) Skoro udaje Ci się wykręcać wyniki na poziomie dwucyfrowym, i to na Twoim poziomie <czyli wydawalnym>, to jesteś przykładem, że się da. Da się? Się da czy się nie da?
Ale to akurat, c teraz piszę, wymagac będzie naprawdę sporej pracy jeszcze, nim dojdzie do poziomu tego, co wysyłałem wydawnictwo. Pewnie tak z dwa miesiące dość regularnej pracy.

Adrianno, dziękuję, poszedł email.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

422
szopen, nie sugeruję, że napisane już jest wyszlifowane i gotowe tylko do redakcyjnej jazdy. Chodziło o powalenie bezsensownego mitu o tym, że można klepać tylko do 3-5k, a więcej nie można, bo to już będzie słabe albo miałkie. Chodzi o grunt. Da się albo siędasię. :)
Pisarz miłości.

Nulla dies sine linea!

423
Uff. 19k, ponad. Teraz została mi lista 29 pozycji w "TODO" (takich mniejszych), potem uspójnianie, potem przepisywanie niektórych fragmentów i pierwsze delikatne szlify. Potem trzeba będzie odłożyć i zastanowić się, czy i jak poprawić konstrukcję książki. A może nie poprawiać, tylko rzucić w szufladę, a zabrać się za co innego...

Dodano po 30 sekundach:
Aha, razem 587k. No, no. Nie spodziewałem się.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

427
595k. Z listy TODO jedne rzeczy skreślam, inne dodaję. To są rzeczy naprawdę różne, od sprawdzenia, czy oberszter nie jest raz opisywany raz jako łysol, a raz jako z gęstą czupryną; ile Derek ma zaszytych dukatów i inne takie - na przykład ostatni rozdział, zajmujący sto tysięcy znaków, podzieliłem na trzy :D

Uff, no i w sumie nawet udało się wstawić zrzynkę z Ksenofonta :D Druga rzecz, która ocalała z pierwotnego zamysłu, hehe
Maszerowali gotowi do boju, w pancerzach, w podwójnej kolumnie. Co czwarty muszkieter trzymał zapalony lont. Obok truchtała arkebuzeria i resztki jazdy Niezłomnych. Maszerowali długo, bez śpiewu, w tempie odbierającym oddechy. Krok za krokiem, bez przerwy, chociaż buty ciążyły jakby obłożono je ołowiem, chociaż bolały otarte stopy.

Naraz od czoła nadbiegły wołania, najpierw ciche i nieliczne. Ludzie podnosili głowy, ich oczy ożywały.

— Tjaleri! Rzeka! Rzeka!

Kolejne szeregi wchodziły na wzniesienie i widziały daleko pod sobą szeroką, rozlaną wstęgę Tjaleri. Kolejne szeregi krzyczał z radości, powtarzając to samo słowo: rzeka! Rzeka! Nogi same przyśpieszały, płuca przestawały boleć. Rzeka!

Rzeka, a więc ocalenie. Koniec wielodniowego marszu. Granica, a za nią Guilkorta, kraina wroga Baruzyjczykom, wierna imperium — nawet jeśli wierna tylko w deklaracjach. Koniec nocnych ataków, koniec strachu wiszącego ciągle w powietrzu — rzeka, rzeka, rzeka!
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

429
614k. Na liście TODO piętnaście pozycji, ale niektóre dość nieprecyzyjne : więcej postaci X! Uspójnić grzeczności!

Próbuję pokazać, że bohaterowie mają się ku sobie, ale chyba na razie nie do końca mi to wychodzi. No nic, przeszlifujemy, wyjdzie w praniu. Na razie jeszcze sporo roboty zanim się za szlifowanie weźmiemy...
http://radomirdarmila.pl

Wróć do „Maraton pisarski”

cron