Honorata [opowiadanie]

1
Honorata
„To było wspaniałe lato”. Uśmiecha się sam do siebie. Jesienny deszcze bębni o parapet wysokiego okna, ale on wyraźnie czuje na skórze ciepło tamtego, czerwcowego słońca. Wzdycha i kręci głową. „Nie, nieprawda. Ciągle padało” – parska rozbawiony. Poprawia się w fotelu i opiera wygodnie głowę na poduszce.

Niebo było wtedy tak samo ołowiane jak dzisiaj, ale dzień był naprawdę wspaniały. Był taki, bo wtedy się poznali. Miała na imię Honorata. Tak naprawdę, tylko on ją tak nazywał. Wszyscy śmiali się, gdy słyszeli staromodne przezwisko, ale nie zwracał na to uwagi. Nazywał ją tak, bo była dla niego wyjątkowa. Pragnął, żeby wiedziała, jak bardzo doceniał to, że jest jego pierwszą. W jej życiu byli inni, ale dla niego, nie liczyło się to nawet odrobinę. To lato było tylko dla nich.

Przymyka oczy, wsłuchując się w szum deszczu. Powolutku wyciąga przed siebie dłonie. Zamiera na chwilę, a jego czoło przecinają bruzdy niepewności. „Nie pamiętam” – myśli zrezygnowany. Nie może sobie przypomnieć. Kontur wspomnień zatarł się, a kolory całkiem wyblakły. Wciąga z bólem powietrze i zaciska pięści. Bezsilny, zwiesza głowę. Już ma opuścić dłonie, gdy w palcach czuje znajome mrowienie. Zbiera się w sobie jeszcze raz, wzdycha i znowu zamyka oczy. Opuszkami wyobraźni przesuwa po smukłym grzbiecie. Palce same kreślą łuk, zamykając kształt w przestrzeni. Delikatnie, tak aby nie zerwać cieniutkiej materii myśli, wodzi dłońmi w powietrzu, rysując z pamięci jej obraz. Uśmiecha się lekko do siebie, nie otwierając oczu. Ujmuje go w dłonie, tak jak wtedy, gdy pierwszy raz wziął ją w ramiona.

To było właśnie TO wspaniałe uczucie. Tak można poczuć się tylko raz w życiu. Ten dzień był wyjątkowy, dlatego że ona taka była. Wzdycha z rozbawieniem, na myśl, jak bardzo był wtedy niezdarny. Drewniane ręce i nogi z galarety. Wszystko robił nie tak. A ona cierpliwie czekała. Nie poganiała go, nie strofowała. Po prostu czekała, aż będzie gotów.

Gdy wreszcie jej dorównał, nie posiadał się ze szczęścia. Życie otwarło przed nim całkiem nowy rozdział. Pojęcia, takie jak „czas” i „przestrzeń”, nabrały zupełnie innego znaczenia. Każda godzina z nią, była jak sekunda, a każda bez niej - jak tortura. Nie potrafił myśleć o niczym innym. Gdy pracował, starał się rzucić w wir wydarzeń, byle tylko zająć czymś głowę. Byle nie tęsknić. A ona zawsze była gdzieś obok. Cierpliwa, znosząca rozłąkę bez słowa skargi. Uwielbiał te zimne wieczory, gdy czekała na niego, aż skończy drugą zmianę. Zawsze w najciemniejszym rogu parkingu. Budził ją delikatnie, muśnięciem kciuka, a jej ciałem wstrząsał dreszcz... Uśmiecha się, na wspomnienie tego, jak wtedy mruczała. Wiedział, że powinien dać jej choć chwilę, by strąciła z siebie resztki zimnego snu, ale nie mógł się powstrzymać. Brał ją od razu w ramiona i wtuleni w siebie, powolutku odpływali w mrok.

Deszczowy wieczór. To była jego wina. Grymas bólu wykrzywia mu twarz. Wzdycha ciężko, a spod zamkniętej powieki wytacza się maleńka łza. Tak, mógł zrzucić winę na alkohol, ale wiedział, że nie wypił wtedy dużo. Po prostu przesadził. Zrobił coś, czego nie powinien. Coś, czego się nie wybacza. Stał nad nią i w bezsilnej złości zaciskał pięści, a ona leżała na mokrej ziemi u jego stóp. Opamiętał się szybko i rzucił się, by ją podnieść. Na usta cisnęło się mu „przepraszam”, odmieniane na wszystkie sposoby, jakie znał świat. Ale było już za późno. Żadne słowa nie mogły cofnąć tego, co się stało. Dłoń zamiera w powietrzu. Palce niepewnie błądzą, w ciemności, za zamkniętymi powiekami. Zagryza wargi, gdy pamięć natrafia wreszcie na nierówną krawędź Szramy. Pamiątkę jego głupoty.

Nie odwróciła się wtedy od niego. Tego wieczora wrócili do domu, a on ze wstydu ukrył się przed nią. Przez kilka dni unikał jej, jak tylko mógł. A ona czekała. Jak zawsze cierpliwa. Gdy wreszcie zdobył się na odwagę, powitała go jak zwykle, bez słowa skargi. Bał się, że już nigdy nie będzie jak kiedyś. Miał rację. Tylko, że Szrama zamiast podzielić, jeszcze mocniej ich połączyła. Nakreśliła granicę. Już wiedzieli, na ile mogą sobie pozwolić. Najgorsze już się wydarzyło, więc byli wolni od strachu.

Czas mijał, a on miał go coraz mniej. Kierat codzienności powoli wciągał między tryby. Już nie spędzał z nią całych dni. Teraz były to ledwie dwa, trzy kwadranse wyszarpane raz na tydzień. Bardziej z poczucia obowiązku, niż potrzeby serca. Ona nadal była tylko dla niego i oddawała mu się, za każdym razem, tak samo uległa. W końcu nie mógł tego znieść. Tego, jak patrzy na niego z ufnością, jak daje mu się prowadzić, jak czeka. Zdecydował, że zasługuje na więcej, niż on może jej dać. Zdecydował, że odda ją innemu mężczyźnie. Takiemu, który będzie potrafił docenić, będzie dla niej dobry. „Nie” – pomyślał wtedy - „wystarczy tylko, że będzie po prostu lepszy”.

Gdy tamten zabierał ją do siebie, nie pomachał im na do widzenia. Zniknęli za zakrętem drogi, a on zastanawiał się co czuje. „Tak naprawdę nigdy jej nie kochałem!” Ta myśl go przeraziła. Przez sekundę, zimną igiełką, przenikała do wnętrza serca. Zły na nią, czy bardziej na siebie, zabrał wielkie, tekturowe pudło i wrzucił do niego wszystkie przedmioty, które razem dzielili. Schował na dnie szafy i to samo zrobił w swojej pamięci. Nie był gotowy, żeby wyrzucić ją całkiem. Zbyt wiele razem przeszli. Dlatego czasem schodził do piwnicy i dotykał pamiątek. Nic innego nie bolało bardziej. Bo nie widział w nich jej, tylko samego siebie. Widział się takim, jakim ona go stworzyła. Nieustraszonym, pełnym życia.

Po niej przyszyły inne. Przewinęły się przez kalejdoskop pamięci, jedna za drugą. Piękne, wyzywające, śmiałe. I te szare, zwykłe, z głęboko ukrytą iskrą. Ale żadna nie rozbudziła już jego uczuć, tak jak Honorata.

W pokoju zapadł zmrok. Deszczowe chmury podstępnie skradły resztkę słońca, a dzień skończył się niepostrzeżenie. Opuścił ręce na oparcia fotela. „Lewa drży coraz bardziej”. Otworzył oczy i spojrzał na swoje chude, kościste palce, pokryte starczymi plamami. Był zmęczony. Ale to był dobry dzień.

Z korytarza dobiegają coraz głośniejsze kroki i gwar rozmowy. Drzwi otwierają się i do sali wjeżdża jego współlokator. Pielęgniarka pchająca wózek inwalidzki, uśmiecha się uprzejmie. „Jednym z tuzina wyuczonych, służbowych uśmiechów” – myśli w duchu. Odwdzięcza się jej tym samym. Uważa tylko, by nie rozciągnąć ust zbyt szeroko. Sztuczna szczęka została w pudełeczku, na nocnej szafce. Pielęgniarka pomaga wstać swojemu podopiecznemu i kładzie go, na plastikowej ceracie prześcieradła. Tamten mówi coś z wdzięcznością, gdy okrywa go grubą kołdrą.
- No dobrze panie M. – szczebioce, podchodząc do okna. – Pora na kąpiel.
Staruszek kiwa głową i drżącymi dłońmi zwalnia hamulce swojego wózka. Tylko tyle może zrobić, by pokazać że jest gotów. Otwór po tracheotomii świszcze wydychanym powietrzem. Pielęgniarka łapie za uchwyty i ruszają przez jasny, sterylny korytarz. Staruszek już tego nie widzi. Cofnął się, jak ślimak do skorupki i zamknął szczelnie drzwiczki w swojej głowie. Za chwilę, zespół pielęgniarzy wykona na nim te same, mechaniczne czynności. Rozbiorą go, spłuczą, namydlą i znowu spłuczą, a potem przebiorą w czystą, sztywną piżamę. Ale jego przy tym nie będzie. On to przeczeka w swojej skorupce i wyjdzie dopiero jak skończą. Za kwadrans znajdzie się w łóżku, a gdy tylko zgasną światła, ona znowu będzie przy nim. Jego Honorata. Jego motocykl.

Honorata [opowiadanie]

4
Ciężka sprawa.

Ciężka, bo z poczatki czytało się przyjemnie i gładko, potrafiłeś zainteresować i namalować miły dla oczu obraz. Przeszkadzały tylko błędy interpunkcyjne i wybrany sposób zapisu: IMHO fragmenty kursywą i antykwą powinny być zapisane odwrotnie. Ogólnie jednak początek robi bardzo pozytywne wrażenie.

Niestety w połowie opowiadania palisz pomysł, co sprawia, że czytanie reszty traci sens. Można tylko przescrollować do konca by upewnić się, że pointa się zgadza.

Honorata [opowiadanie]

5
Dobra, więc jestem. Gotowy? To czytamy!
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Jesienny deszcze bębni o parapet wysokiego okna, ale on wyraźnie czuje na skórze ciepło tamtego, czerwcowego słońca.
Po pierwsze - jesienny deszcze (XD). Po drugie - musiałam przeczytać to dwa razy, za pierwszym brzmiało mi jakby ten jesienny deszcz (jesienne deszcze?), czuł te ciepło.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) „Nie, nieprawda. Ciągle padało”
Cudzysłów i kursywa? Dlaczego? Jedno by w zupełności wystarczyło. W ogóle szalejesz z tym wszystkim w tekście...
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Miała na imię Honorata. Tak naprawdę, tylko on ją tak nazywał.
Może się czepiam, a może coś w tym jest, ale nie lepiej od razu napisać, że zwykł ją tak nazywać? Drugie zdanie przeczy pierwszemu.

Edit: Po przeczytaniu całości nadal nie wiem co o tym myśleć, ale zostawię, może jakoś Ci się to przyda.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) „Nie pamiętam” – myśli zrezygnowany. Nie może sobie przypomnieć.
To drugie zdanie jest niepotrzebne, bezsensowne powielanie, sam rozumiesz.
Ogólnie od połowy ten akapit mi się podoba. Fajnie to wszystko obrazujesz.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Życie otwarło
Ale to paskudnie brzmi, nie lepiej otworzyło?
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) „czas” i „przestrzeń”
Nie rozumiem czemu zastosowałeś taki zapis.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Każda godzina z nią, była jak sekunda, a każda bez niej - jak tortura
O to jest super, tylko ten dywiz razi.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Nic innego nie bolało bardziej. Bo nie widział w nich jej, tylko samego siebie.
Często robisz tak, że zdanie, które powinno być jednym, dzielisz na dwa.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) - No dobrze panie M. – szczebioce, podchodząc do okna. – Pora na kąpiel.
Dywiz
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Jego Honorata. Jego motocykl.
Ooo (i jeszcze milion o). Może jestem nieuważnym czytelnikiem. Może daje się łapać na takie rzeczy, ale zaskoczyło mnie to i tekst z raczej nudnego wskoczył na poziom - ej to w zasadzie jest dobre. Czytając, bałam się, że to po prostu kolejna, nudna opowieść o dramatycznej miłości, a tutaj takie coś. Fabularnie, gdyby nie końcówka, byłoby nudno. Teraz jest naprawdę nieźle, chociaż to nie moje klimaty. Najbardziej razi sama strona techniczna. Wszystkich potknięć nie wypisałam, bo nie byłam ich pewna. A i kilka powtórzeń się zdarzyło. Do najpoważniejszych należy nieszczęsne się. Naliczyłam ich 38, co moim zdaniem stanowi dużą liczbę na tak krótki tekst. Oby to nie była obietnica siękozy. Panuj nad tym. Jestem trochę wyczulona na się, bo sama mam z tym problem. Przy ostatnim tekście, który miał jakoś 10 tys. słów, pojawiło się aż 350 się (ostatecznie liczbę zredukowałam do 150). Twój tekst ma gdzieś z tysiąc słów, więc gdyby był obszerniejszy, pacząc statystycznie oczywiście, siękoza rozrosłaby się potężnie. A poza tym chyba nic więcej nie wyłapałam. Pamiętaj, że nie jestem znawcą, patrzę raczej luźnym okiem czytelnika, więc mam nadzieję, że ktoś szerzej się tym zajmie. Pisz s-f to się dogadamy. Trzymaj się! :D

Honorata [opowiadanie]

6
Dzięki Osobliwość, :D
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Po pierwsze - jesienny deszcze (XD).
Wiem, tanie chwyty, ale to moja specjalność. ;)
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Cudzysłów i kursywa? Dlaczego? Jedno by w zupełności wystarczyło. W ogóle szalejesz z tym wszystkim w tekście...
Tak sobie wymyśliłem . To co tu i teraz na twardo, prostym tekstem, a co w pamięci i wyobraźni - na lekko kursywą. Nie wiem, czy poprawnie. Pewnie zaraz mnie szefostwo ustawi do pionu :D
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) To drugie zdanie jest niepotrzebne, bezsensowne powielanie, sam rozumiesz.
W zamyśle miało być podkreślenie i spowolnienie. Też się zastanawiałem, czy zostawić. Bez tego, za szybko przechodzi się do następnego wątku, gdzie jednak sobie przypomina.
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Ale to paskudnie brzmi, nie lepiej otworzyło?
Hmm, sam nie wiem. Może masz rację. Dłuższe słowo lepiej by się tu skomponowało w opisowym zdaniu.
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Nie rozumiem czemu zastosowałeś taki zapis.
Rzucam wskazówkę :D
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) O to jest super, tylko ten dywiz razi.
Spokojnie, spokojnie :lol: , nie wiem nawet czy mój word ma takie opcje jak "dywizy". Jeszcze do tej wiedzy szamańskiej nie doszedłem :D.
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Często robisz tak, że zdanie, które powinno być jednym, dzielisz na dwa.
Tak, z premedytacją. Próbowałem wymusić akcenty dokładnie w tych miejscach, gdzie chciałem, żeby wybrzmiały. Też mi się pewnie za to dostanie, słusznie z resztą, ale zdania wielokrotnie złożone, po prostu mi tu nie grały jak czytałem na głos. Przecinki były dla mnie za słabe :/
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Ooo (i jeszcze milion o). Może jestem nieuważnym czytelnikiem. Może daje się łapać na takie rzeczy, ale zaskoczyło mnie to
Ha! Bardzo chciałbym się dowiedzieć jakie było twoje pierwsze słowo jak się zorientowałaś :clap: :twisted:
"Bo serce ułana,
Gdy położysz je na dłoń,
Na pierwszym miejscu panna,
Przed panną tylko koń!." - B. Wieniawa-Długoszowski

Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Naliczyłam ich 38, co moim zdaniem stanowi dużą liczbę na tak krótki tekst. Oby to nie była obietnica siękozy.
Tak, masz rację. Staram się do tego pozbyć jak: teraztozy, jużozy i wtemkozy. Jestem świadom swych wad i z nimi walczę :D
Osobliwość pisze: (sob 14 lis 2020, 17:26) Pisz s-f to się dogadamy. Trzymaj się!
Spokojnie, to nie był Utwór przez duże TFU, tylko szkolny tekst. Thana dała mi zadanie domowe, żebym napisał coś na poważnie.
Ani jednego mutanta, zombia, wybuchów, nawet jednego strzału z kałasza. Uhh, ciężko było ... :P

Honorata [opowiadanie]

7
MordercaBezSerca pisze: (sob 14 lis 2020, 19:20) Thana dała mi zadanie domowe, żebym napisał coś na poważnie.
Oj, że zaraz zadanie domowe... Po prostu Ty mi się kojarzysz trochę z Behemotem Bułhakowa, a pamiętasz, jaką on twarz pokazał w ostatnim rozdziale. Ciekawa jestem, czy też taką masz. W tym tekście nie. Motocykl - kobieta to strasznie wytarta metafora. Miałam identyczne odczucia jak Margot:
MargotNoir pisze: (pt 13 lis 2020, 15:51) Niestety w połowie opowiadania palisz pomysł, co sprawia, że czytanie reszty traci sens. Można tylko przescrollować do konca by upewnić się, że pointa się zgadza.
I jeszcze w tej końcówce walisz po oczach łopatologią, całkiem jakbyś tłumaczył sens dowcipu zaraz po jego opowiedzeniu. Nie, to nie to. Może kiedyś spróbujesz jeszcze raz. Poważnie. Naprawdę poważnie. I z opisami. Lubię Twoje opisy.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Honorata [opowiadanie]

8
Dzięki za ocenę :)
Thana pisze: (ndz 15 lis 2020, 11:04) Po prostu Ty mi się kojarzysz trochę z Behemotem Bułhakowa, a pamiętasz, jaką on twarz pokazał w ostatnim rozdziale.
To mi bardzo mi schlebia. Chyba, bo niestety nie nigdy doczytałem do końca :D. Trzy razy się zabierałem do Bułhakowa, ale jakoś nam nie po drodze.
Z rosyjskich fantastów to ja bardziej Strugaccy, a potem przeskok do Głuchowskiego, Noczkina, Wroczka, a trylogię Diakowa to jak mogę z pamięci i na wyrywki. Ale Bułchakowa niestety niet, nie nada
Thana pisze: (ndz 15 lis 2020, 11:04) Może kiedyś spróbujesz jeszcze raz.
Spróbuję. Ale dopiero za jakiś czas. Pisanie na poważnie kosztuje mnie na razie za dużo. Jak sobie wyhoduję grubszą skórę, to dopiero wtedy wyjdę zza mojego bezpiecznego kiczu i pastiżu. Ale jeszcze nie teraz :)

Honorata [opowiadanie]

9
MordercaBezSerca pisze: (wt 17 lis 2020, 12:37) Spróbuję. Ale dopiero za jakiś czas.
Kiedy spróbujesz chętnie przeczytam. Ten tekst wzbudził u mnie mieszane uczucia, ale ma potencjał, bo jednak przytrzymało mnie, przeczytałam i nawet nieźle widziałam te sceny.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Niebo było wtedy tak samo ołowiane jak dzisiaj, ale dzień był naprawdę wspaniały. Był taki, bo wtedy się poznali.
Tu mi się podobało.
MordercaBezSerca pisze: (czw 12 lis 2020, 16:56) Dłoń zamiera w powietrzu. Palce niepewnie błądzą, w ciemności, za zamkniętymi powiekami. Zagryza wargi, gdy pamięć natrafia wreszcie na nierówną krawędź Szramy. Pamiątkę jego głupoty.
I tu.
Tekst wydaje mi się za krótki, trochę "przeleciałeś się" , jakbyś spieszył się do puenty, która napisana w sposób łopatologiczny staje się banałem. Czekam na więcej. Jak ośmielisz się dotknąć czegoś poważnego. To trudne, bo wtedy jednak trzeba się trochę odsłonić - jako autor - ale zachęcam Cię do takich eksperymentów.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

Honorata [opowiadanie]

10
MordercaBezSerca pisze: (wt 17 lis 2020, 12:37) Spróbuję. Ale dopiero za jakiś czas. Pisanie na poważnie kosztuje mnie na razie za dużo. Jak sobie wyhoduję grubszą skórę, to dopiero wtedy wyjdę zza mojego bezpiecznego kiczu i pastiżu. Ale jeszcze nie teraz

No i masz babo placek, bo z marzeń o sławie, światłach kamer i romansie z Blanką ostał się ino smród porażki, a z twardziela Mordercy bez serca zrobił się Misio - Pysio...
Tu panie, przy tym pisaniu, to trzeba ostro za***przać, żeby błysnąć czmś fajowym :P
Wkleiłeś tu dwa czy trzy teksty i co??? Skórka na odwłoku zmiękła i łezka płynie szerokim strumykiem. Zobacz ile masz komentarzy, które powoli zaprowadzą cię na właściwą drogę i nauczą pisać ciekawie dla czytelnika. Wypisz sobie te wszystkie zarzuty dlaczego twój tekst nie wciąga i wysnuwaj wnioski. Podglądaj światowych asów od książek i ucz się od nich. Pewnie masz ulubionego. Wybierz scenę z jego książki i napisz po swojemu, starając się zachować poziom tamtego. Pomyśl, czytając jego tekst, co czyni go tak wyjątkowym. Sadząc po twoich niektórych komentarzach, to piszesz nie tak wcale źle. Są dużo lepsze od twoich tekstów, więc warto zastanowic się dlaczego. Gdzieś tam już cos masz i trzeba tylko znaleźć sposób, żeby to wydobyć.

Honorata [opowiadanie]

11
tomek3000xxl pisze: (wt 17 lis 2020, 13:51) No i masz babo placek, bo z marzeń o sławie, światłach kamer i romansie z Blanką ostał się ino smród porażki, a z twardziela Mordercy bez serca zrobił się Misio - Pysio...
Łoj ta joj, to się nazywa konstruktywny oper...ol , :D . Dziękuję wam obojgu. Rzeczywiście musze popracować nad tą moją jasnością wypowiedzi. Nie chodziło mi o to, że przestaję pisać całkiem, tylko na razie sobie odpuszczę poważne teksty. Po prostu za wysokie progi. Zostanę na razie przy tych moich kałasznikowach i mutantach i jak doszlifuje warsztat to dopiero się będę mierzyć wzdłuż i wszerz z literaturą aspirującą.
Spokojnie, spokojnie - mordulce się tak szybko nie poddają i ja się nigdzie nie wybieram :D

Honorata [opowiadanie]

12
MordercaBezSerca pisze: (wt 17 lis 2020, 14:04) Nie chodziło mi o to, że przestaję pisać całkiem, tylko na razie sobie odpuszczę poważne teksty. Po prostu za wysokie progi. Zostanę na razie przy tych moich kałasznikowach i mutantach i jak doszlifuje warsztat to dopiero się będę mierzyć wzdłuż i wszerz z literaturą aspirującą.
Jakie za wysokie progi...Na mutantach to właśnie ciężko dotknąć czegoś ...wiesz...prawdziwego:) Także w sobie :P
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

Honorata [opowiadanie]

13
MordercaBezSerca pisze: (wt 17 lis 2020, 12:37) Spróbuję. Ale dopiero za jakiś czas. Pisanie na poważnie kosztuje mnie na razie za dużo. Jak sobie wyhoduję grubszą skórę, to dopiero wtedy wyjdę zza mojego bezpiecznego kiczu i pastiżu. Ale jeszcze nie teraz
W porządku, rozumiem. Poczekam. A "Mistrza i Małgorzatę" dokończ. Warto.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”