Przyjaciel [fantasy]

1
Opowiadanie... a raczej coś w rodzaju małej scenki. To są moje pierwsze wypociny, w zasadzie podaję ją tu, by oceniono, nad czym powinienem jeszcze popracować. Jest z lekka wyrwane z kontekstu, bo to coś w rodzaju "wyrwańca" z większego opowiadania, a więc nie zawiera opisów postaci.

No i imiona były wymyślane "na szybko" :P

Proszę o surową, uzasadnioną krytykę.

---



 Zbliżali się powoli do miejsca, w którym prawdopodobnie powinien przebywać ich kolega Thidus. Drogę naznaczała zaschnięta na trawie krew, a nozdrza drażnił roznoszący się w okolicy zapach zwłok i palonego mięsa. W końcu dojrzeli młodzieńczą sylwetkę ich przyjaciela, jednak nazwanie tej postaci Thidusem było jedynie przypomnienie, do kogo kiedyś to ciało należało. W tej chwili w nabiegłych krwią oczach nie było nic, co mogłoby przypominać dawny blask ich wesołego przyjaciela. Kryjówka, a raczej legowisko potwora było jednym wielkim składowiskiem zwłok- niektóre bez głów, niektóre z porozdzieranymi klatkami piersiowymi, a znaczna większość obdarta ze skóry i ponapalana zapewne pochodniami. Poza tym, część postaci zwisało bezwładnie z drzew, zarzucone niczym prześcieradła na gałęziach, inne były poprzybijane ostrymi kołkami do pni z rozpostartymi dłońmi. Stał zgarbiony, w podartych, zabarwionych szkarłatem krwi ubraniach nachylony nad ciałem żołnierza, który prawdopodobnie musiał przypadkowo przechodzić przez las, patrolując okolicę.

 Potwór wyciągnął lewą, silniejszą rękę, po czym błyskawicznym ruchem uderzył na klatkę piersiową żołnierza, rozrywając ją kompletnie. Minął dosłownie moment, po którym w lewej dłoni Thidusa już spoczywał najważniejszy organ tego człowieka- jego serce. Demon, który najwyraźniej nie zauważył grupki młodzieży czającej się w krzakach, odrzucił mięsień na gnijącą stertę innych organów, jakby wyrwał je jedynie dla zabawy. Był to widok tak traumatyczny i przerażający, że młoda psychika grupki przyjaciół uległa znacznemu uszkodzeniu. Nie dziw, że kilka minut potem najsłabszy psychicznie Gahnam wyskoczył z krzaków i rzucił się bezmyślnie na Thidusa, miotając w niego potężnymi kulami ognia. Potwór, niewzruszony, jednym machnięciem ręki zdmuchnął płomienie, jakby były dla niego jedynie świeczkami. Chłopak zawahał się i zatrzymał- widząc ogrom mocy opanowanego przez demona kolegi, w ułamku sekundy zniknęła jego odwaga i pewność siebie, a powrócił strach i zwątpienie. Potwór nie miał czasu na obserwacje emocjonalnych rozterek i jednym uderzeniem dłoni wyrzucił chłopaka 2 metry w powietrze, który mdlejąc, uderzył w miękką trawę.

- A niech to, Gahnam!- krzyknął z paniką w głosie Adekusa, wystraszony i niemalże pewien, że za chwilę podzieli los swojego przyjaciela, jeśli czegoś nie zrobi, gdyż Thidus-demon zbliżał się w jego stronę. Nie zastanawiając się ani trochę, pobiegł dokładnie w jego stronę, wyskoczył w powietrze, po czym odbił się od głowy demona i wylądował na stercie zwłok.

- Jestem w domu- powiedział z uśmiechem, a następnie położył rękę na piersi nieżywego żołnierza. - Mortis, samak 'ker abraah! - wykrzyknął, po czym ciała, na których niedawno stał, zaczęły się poruszać, podnosić, po czym stanęły na własne nogi i zaczęły pewnym krokiem ruszać na Thidusa. Niewzruszony potwór, pojedynczymi uderzeniami odrzucał gnijące zombie na boki, które ku jemu zdziwieniu- kontynuowały swój atak, nawet poprzecinane i rozpłatane na połówki . Tymczasem kierujący nimi Adekus stał w bezruchu, rozmyślają nad dalszą strategią.

- Cholera, nie byłem przygotowany na tego typu walkę. Mój poziom nekromancji jest podstawowy, potrafię jedynie wskrzeszać kilkanaście śmiesznych zombiaków i jeszcze jestem ograniczony ilością swej many, której... nie mam za dużo- myślał chłopak, podczas gdy Thidus był zajęty walką z przyzwańcami młodzieńca. - No nic, pozostaje grać na zwłokę, dopóki Archella nie przybiegnie- ostatnie słowa wypowiedział głośno, po czym wyjął zza pasa swój krótki nóż bitewny i rzucił się wprost na powstrzymywane od ataku monstrum. Celny rzut i ostrze wbiło się w brzuch potwora, który następnie został powalony kopniakiem na ziemię. Adekus złapał za miecz i rozerwał fragment brzucha.

- Thidus mnie zabije za to, co zrobiliśmy z jego ciałem, ale niech to- to wszystko dla jego dobra.- mruknął pod nosem, po czym wyjął zza pazuchy butelkę wypełnioną przezroczystym płynem.- Ciekawe, czy to zadziała, moim zdaniem to zabawne, ale... - przerwał w połowie zdania i nalał do otwartej rany potwora ów płyn. Potwór wytrzeszczył nabiegłe krwią gałki oczne, po czym wybuchł okrutnym, demonicznym śmiechem i jednym celnym ciosem powalił na ziemię cały oddział zombie i Adekusa, którego potem jeszcze trafił w lewy bark jego nożem, który wyjął z krwawiącego rozcięcia. Chłopak uderzył o pień drzewa, po czym stwierdził, że ta metoda to ciemnota i zabobon i powrócił do klasycznych metod walki, o ile „klasycznymi” można nazwać używanie stada posłusznych żywych trupów przeciwko wypełnionemu demoniczną mocą nastolatkowi. Jednak, zawahał się. Nie był pewien, ile jeszcze może przeciągnąć tę walkę oraz czy w ogóle ją przeżyje na dłuższą metę. Dopatrzył się odpadających kończyn u jego „armii”, co oznaczało kończącą się manę, a zarazem jego bliski koniec. Jego przemyślenia przerwał potężny kopniak w głowę, który ogłuszył go tak mocno, że przez kilkanaście sekund nic nie słyszał. Ale nie było dla niego czasu na okazywanie bólu, bowiem potwór kroczył już pomiędzy leżącymi na ziemi ciałami- Adekus nie był w stanie ich już kontrolować. Demon nachylił się nad chłopakiem, wyciągnął lewą, zakrwawioną dłoń i wycelował ją prosto w młodą pierś...

- A więc to koniec? Tak mam zginąć? Zabity przez najlepszego przyjaciela? Nie... nie pozwolę...

Jego rany krwawiły, obraz przed oczami rozmywał się, na twarz kapała mu ciepła ślina z otwartych ust Thidusa. Potwór wydawał się zastanawiać- z poprzednim żołnierzem nie patyczkował się, zabił go po kilku sekundach. Ta zwłoka kosztowała go sporo. Chwilę potem ogromna, lodowato zimna wodna kula trafiła go w głowę, odrzucając go na ziemię. Gahnam, z krwawiącym czołem stał z wyprostowaną przed siebie ręką, z której przed chwilą wypuścił płomieniste zaklęcie. Widząc oszołomienie potwora, skorzystał z niego i podbiegł do niedoszłej ofiary potwora.

- Adekus, cholera, wstawaj! Ostatnie zaklęcie, użyj mojej many, proszę cię, wiesz co masz zrobić, on nas tu wszystkich pozabija, zrób to, wiem, że tego nie opanowałeś, ale to ostatnia szansa!- mówił klęczący przy nim przyjaciel, z wyraźną paniką w głosie. Adekus otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się półgębkiem. Wyciągnął minimalnie swoją prawą rękę przed siebie, kierując ją na potwora, podczas gdy dłoń drugiej położył na leżących obok żołnierzach. W międzyczasie, Gahnam trzymał dłoń na jego czole, pozwalając mu korzystać z pokaźnych zasobów jego many.

- Kahars.... Zuma...- wymruczał, po czym zemdlał.

Ale zaklęcie już działało poprzez manę jego kolegi, więc nie trzeba było jego przytomnego udziału. Thidus zdziwiony sytuacją i najwyraźniej rozbawiony rzekomo nieudanym zaklęciem (oszołomienie już go opuściło), rzucił się przed siebie na Gahnama. Ale wtedy właśnie czar zaczął działać. Z ciał wojaków zaczęły wyrywać się kości i zwartym kręgiem otoczyły chłopaka-demona, po czym utworzyły swoistą klatkę. Nie była to byle jaka wapienna klatka- było to wzmocnione maną i piekielną mocą nekromancji Kościane Więzienie. Dopóki moc magiczna Gahnama trwała, dopóty Thidus był uwięziony w niezniszczalnej pułapce z kości. Nawet moc demona nie była na tyle potężna, by przeciwstawić się jej- potwór rzucał się jak szalony i odbijał od wapiennych krat. Tymczasem uradowany chłopak, usiadł na ziemi, ciężko wzdychając.

- To koniec. Teraz wystarczy poczekać na pomoc. A w międzyczasie... pierwsza pomoc dla Adekusa- powiedział i podsunął się do nastoletniego nekromanty. Położył rękę na jego ranach, wymruczał proste inkantacje i zatamował krwawienie, zabliźniając z lekka rany.

- Będziesz żył. A na razie sobie odpoczywaj.- powiedział mag i chwilę potem rozległo się głośne chrapnięcie śpiącego Adekusa, który pozbawiony wszelkiej energii potrzebował kilku godzin na regenerację.

Godzinę potem przed postaciami dwóch chłopaków zjawiła się młoda dziewczyna, odziana w swe zwyczajowe lekkie, przewiewne ciuchy, które prócz tego, że nie krępowały ruchów, działały jako wabik na mężczyzn. Bez słowa rozglądnęła sie po polu bitwy i podeszła do kościanej klatki. Sprawdziła jej solidność, po czym znalazła leżącą na ziemi butelkę po wodzie święconej, której Adekus nieudolnie użył do osłabienia Thidusa, który w tej chwili zwinięty w kłębek siedział w kącie swego więzienia. Podniosła ją i głośno roześmiała się, po czym celnie nią trafiła w głowę siedzącego demona. Ten niewzruszony dalej cicho mruczał.

- Wstawaj, mały- powiedziała swym zwyczajowym, prowokacyjnym głosem. - Czas, by uwolnić naszego T ze szponów mroku- zakończyła śmiechem. Gahnam wstał i podszedł do Archelli. Miała w dłoni coś, co wyglądało jak papierowa kartka z kilkoma nabazgranymi czarnym tuszem zdaniami.

- Odwołaj zaklęcie, teraz ja przejmuję inicjatywę- nakazała magowi, który krótkim ruchem ręki sprawił, że niezniszczalne więzienie stało się w ciągu sekundy kupką próchniejących kości. Potwór najwyraźniej dojrzał okazję do ucieczki, bo rzucił się w przeciwną stronę, chociaż chwilę potem okazało się, że był to zły pomysł. Archella bez chwili zastanowienia ściągnęła szybko łuk w pleców i błyskawicznym strzałem przygwoździła rękę demona-Thidusa do ziemi.

- Nie tak szybko, mały. Podeszła do niego, dociskając jego drugą rękę nogą. Gahnam z ciekawości podbiegł i to, co zobaczył, sprawiło, że raz na zawsze zmienił zdanie o „tej beznadziejnej dziewczynie”. Wykonała kilkanaście pieczęci, składając dłonie w odpowiednie formy, po czym wyrecytowała bezbłędnie zdania z kartki w zupełnie obcym języku z nieprawdopodobną prędkością, a następnie uderzyła z całej siły wierzgającego potwora w czoło, ogłuszając go. Rozległy się odgłosy przypominające wyjących z bólu tysięcy ludzi, a ciało Thidusa zostało zasnute w czarnym dymie. Wkrótce potem dym ten został jakby wessany przez ciało poprzez nozdrza i usta, a oczom Gahnama i Archelli ukazał się stary, dobry Thidus- blady, z rozciętym brzuchem, w siniakach i z poszarpanym ciałem, ale już ze swoją świadomością i wolną wolą. Otworzył delikatnie oczy, po czym popatrzył się na obydwoje... i otworzył je ponownie w całej szerokości.

- Witaj z powrotem, T!- krzyknął jego uradowany kolega, widząc go przytomnego.

- Cóż, w zamiarze miałam wypędzić demona z ciebie, ale skoro już tak wyszło... miłego wykorzystywania nowej mocy, T- powiedziała Archella i odwróciła się, idąc do śpiącego Adekusa. Kopnęła go z całej siły w krocze i oznajmiając mu, że jego pora spania została zakończona, podniosła go na nogi i rzuciła prosto na Thidusa. Ten popatrzył się na swojego kolegę i krótko powiedział z szerokim uśmiechem:

- Eee... hej!.

Adekus odwzajemnił uśmiech i zasnął, po czym w jego ślady poszedł drugi chłopak.

3
Przestrzeganie zasad, mój drogi, to ważna sprawa(zwłaszcza dla wampirów) -> odsyłam do regulaminu :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

4
po czym błyskawicznym ruchem uderzył na klatkę piersiową żołnierza
"na klatkę piersiową"? Czym i jak? Detal ale gramatycznie powinno brzmień "w klatkę piersiową". Sprawdź.




Minął dosłownie moment, po którym w lewej dłoni Thidusa już spoczywał najważniejszy organ tego człowieka- jego serce
Eee kogo? Thidusa? Czytelnik szybko czytając się gubi. Gubi sens w tym zdaniu. Serce zostaje przypisane ostatniemu rzeczownikowi.

W mojej wersji:



Minął dosłownie moment, po którym w lewej dłoni Thidusa już spoczywał najważniejszy organ śmiertelnie ranionego człowieka - jego serce.



Szczerze to w ogóle mi to zdanie nie pasuje. Styl.


Nie dziw, że kilka minut potem najsłabszy psychicznie Gahnam wyskoczył z krzaków i rzucił się bezmyślnie na Thidusa
W tym momencie czuję jakby narrator wyprzedzał czas o te kilka minut do przodu. Duży przeskok. Nie preferuje takiego stylu.

Tak, wiec co robili przez te kilka minut? To kupa czasu.


jednym uderzeniem dłoni wyrzucił chłopaka 2 metry w powietrze
Nie preferuje też liczebników w takim zapisie. W prozie używaj słownych określeń, np: "dwa metry".


stał, zaczęły się poruszać, podnosić, po czym stanęły
Nie nadużywaj czasowników! Nie w tak małych odległościach od siebie.


które ku jemu zdziwieniu-
Chyba raczej: "które ku jego zdziwieniu". Tak znacznie gramatyczniej.

Rada: myślnik oddzielaj od tekstu spacjami po obu stronach.

Czyli: "...które ku jemu zdziwieniu - kontynuował..."

Mały zabieg redakcyjny.


Ostatnie zaklęcie, użyj mojej many, proszę cię, wiesz co masz zrobić, on nas tu wszystkich pozabija, zrób to, wiem, że tego nie opanowałeś, ale to ostatnia szansa!
Chcesz podkreślić dynamikę wypowiadanych słów? To popełniłeś błąd.

Nie pisze się tak długiej jednej wypowiedzi z tyloma czasownikami po przecinku. Zbyt długie. Oddzielaj kropką.

Tak jak tu: "Ostatnie zaklęcie! Użyj mojej many! Proszę cię, wiesz co masz zrobić! On nas tu wszystkich pozabija! Zrób to! Wiem, że tego nie opanowałeś, ale to ostatnia szansa!"

Oczywiście ilość wykrzykników także nie daje spokoju, ale ma być tragizm, racja?

Ew. bez wykrzykników samymi kropkami.


(oszołomienie już go opuściło)
Pisząc prozę w ogóle zapomnij, że coś takiego jak nawiasy istnieje. Raz na zawsze.


demona-Thidusa do ziemi
Myślnik całkiem zbędny.


otworzył je ponownie w całej szerokości
Zgrzyta.


Kopnęła go z całej siły w krocze i oznajmiając mu, że jego pora spania została zakończona, podniosła go na nogi i rzuciła prosto na Thidusa. Ten popatrzył się na swojego kolegę i krótko powiedział z szerokim uśmiechem:

- Eee... hej!.

Adekus odwzajemnił uśmiech i zasnął, po czym w jego ślady poszedł drugi chłopak.
Zaprawdę "komiczna" sytuacja. Popracuj nad tym, bo to było dość żałosne.

Wiem, że stać Cię na coś lepszego, ale również wiem, że zakończenia nie należą do najłatwiejszych.





Na temat treści nie wypowiadam się, bo nie przepadam i nie znam się na fantasy.



PS: Lubię przywiązywać uwagę do szczegółów i grzebać w przysłowiowych "babolach".



Miała być surowa krytyka? To masz. Jak na warsztatach. Tyle że darmo.



Pozdrawiam

5
Preissenberg pisze:Przedstawić się należy!!

W odpowiednim dziale.
Przepraszam, zapędziłem się trochę, nie czytając regulaminu :P



A za krytykę dzięki, faktycznie człowiek sam nie zauważa swoich błędów, póki ktoś mu ich nie wytknie.

6
Traktuj surową, szczegółową krytykę jak skarb. Sam obiektywnie tekstu nie ocenisz. Potrzebujesz zdania i oceny osób trzecich.

Koledzy i koleżanki z forum wypowiedzą się na temat treści twojego tekstu. To nie dla mnie, jak na razie.

7
W końcu dojrzeli młodzieńczą sylwetkę ich przyjaciela, jednak nazwanie tej postaci Thidusem było jedynie przypomnienie, do kogo kiedyś to ciało należało
przypomnieniem? to literówka, tak? :)





coś mi tu w opisie śmierdzi:


W końcu dojrzeli młodzieńczą sylwetkę ich przyjaciela
chwilę dalej

Stał zgarbiony, w podartych, zabarwionych szkarłatem krwi ubraniach nachylony nad ciałem żołnierza,
Jak ktoś jest zgarbiony, to czy można mówić o młodzieńczej sylwetce? <lubię takie problemy>




Potwór nie miał czasu na obserwacje emocjonalnych rozterek i jednym uderzeniem dłoni wyrzucił chłopaka 2 metry w powietrze, który mdlejąc, uderzył w miękką trawę.
nie wiem czemu ale po przeczytaniu tego kawałka... zatrzymałam się i myślałam "Na Boga, najpierw zemdlał, potem padł. Tak? Czy nie tak?". Może się czepiam ale jakoś mnie to zdanie zatrzymało, a nie wiem, czy powinno, bo raczej nie ma w nim nic, co by mnie skłaniało do jakichś głębszych przemyśleń<oprócz przyczyno-skutkowych lotów>


- A niech to, Gahnam!- krzyknął z paniką w głosie Adekusa, wystraszony i niemalże pewien, że za chwilę podzieli los swojego przyjaciela, jeśli czegoś nie zrobi, gdyż Thidus-demon zbliżał się w jego stronę.
Pewnie się znowu czepiam ale to zdanie wygląda, jakby było sztucznie przedłużone. Jakoś do momentu opisywania strachu i takich silnych emocji bardziej pasowałyby mi krótkie, urywane zdania a to tu jest dłuuugaśne.



to już chyba ktoś cytował:
wykrzyknął, po czym ciała, na których niedawno stał, zaczęły się poruszać, podnosić, po czym stanęły na własne nogi i zaczęły pewnym krokiem ruszać na Thidusa.
Ja też robię ten błąd dość często ale raczej z rzeczownikami. Przedtem nadużywałeś zwrotów: przyjaciel, grupki(nadużywałeś w sensie występowały w jednym zdaniu a potem w następnym)


Tymczasem kierujący nimi Adekus stał w bezruchu, rozmyślają nad dalszą strategią.
rozmyślając - literówka


ilością swej many
- nekromancja mi się podoba(bo lubię) ale mana śmierci grami w stylu lineage... i w ogóle grami.


myślał chłopak, podczas gdy Thidus był zajęty walką z przyzwańcami młodzieńca.
nie łatwiej - "był zajęty walką z jego przyzwańcami"? <przyzwańcami - podoba mi się to słowo :P > Tu miałam wrażenie, że młodzieniec i chłopak to dwie różne osoby :P



Potwór wytrzeszczył nabiegłe krwią gałki oczne, po czym wybuchł okrutnym, demonicznym śmiechem i jednym celnym ciosem powalił na ziemię cały oddział zombie i Adekusa, którego potem jeszcze trafił w lewy bark jego nożem, który wyjął z krwawiącego rozcięcia.
Boże, ile akcji w jednym zdaniu.


Nie był pewien, ile jeszcze może przeciągnąć tę walkę oraz czy w ogóle ją przeżyje na dłuższą metę.
przeżyje na dłuższą metę? a na krótszą? dziwne połączenie jak dla mnie.

Dopatrzył się odpadających kończyn u jego „armii”, co oznaczało kończącą się manę, a zarazem jego bliski koniec.
wiem, że ciężko pisać bez powtórzeń. Mój drogi, nawet nie wiesz jak ja dobrze cię rozumiem<i łączę się w bólu!>


Jego przemyślenia przerwał potężny kopniak w głowę, który ogłuszył go tak mocno, że przez kilkanaście sekund nic nie słyszał.
Czy ogłuszenie można stopniować? A jeśli tak, to czy nie lepiej było by użyć "bardzo" miast "mocno"? Chociaż to mi nie bardzo pomaga pomaga. Ale to nie koniec: ogłuszył go <dobrze, niech będzie> mocno - skutek - nic nie słyszał. Jeśli za "ogłuszenie" uznajesz doprowadzenie delikwenta do stanu, w którym nie ma on kontaktu z rzeczywistością to jasne jest, że nic nie słyszy, a jeśli chodzi o ogłuszenie zwykłe, to chyba tym bardziej jasnym staje się ten fakt.



- A więc to koniec? Tak mam zginąć? Zabity przez najlepszego przyjaciela? Nie... nie pozwolę...

Jego rany krwawiły, obraz przed oczami rozmywał się, na twarz kapała mu ciepła ślina z otwartych ust Thidusa.


On to powiedział, czy pomyślał - jeśli powiedział, to strasznie łzawym tekstem rzucił <aj!> [nie martw się tym, ja akurat kocham takie łzawe teksty] jeśli pomyślał to już lepiej ale nie widzę stosownej informacji, ani nawet podpowiedzi.


podsunął się do nastoletniego nekromanty.
nie chodziło o "przysunął"?
Położył rękę na jego ranach, wymruczał proste inkantacje i zatamował krwawienie, zabliźniając z lekka rany.
- jedną rękę na wielu ranach? i powtórzonko :)


Godzinę potem przed postaciami dwóch chłopaków zjawiła się młoda dziewczyna,
postaciami dwóch chłopaków? hmm... hmmmm... hmmmmm...

Sprawdziła jej solidność, po czym znalazła leżącą na ziemi butelkę po wodzie święconej, której Adekus nieudolnie użył do osłabienia Thidusa, który w tej chwili zwinięty w kłębek siedział w kącie swego więzienia. Podniosła ją i głośno roześmiała się, po czym celnie nią trafiła w głowę
Po czym.

Ten niewzruszony dalej cicho mruczał.
Nienawidzę się czepiać interpunkcji, bo sama ciągle popełniam ciężkie grzechy i okropne przewinienia w jej zakresie, jednak mam nieludzkie wrażenie, że to powinno lecieć tak: "Ten, niewzruszony, dalej cicho mruczał."


Archella bez chwili zastanowienia ściągnęła szybko łuk w pleców
z pleców - literówka.


- Nie tak szybko, mały. Podeszła do niego, dociskając jego drugą rękę nogą.
gdzie się kończy jej tekst? Nowy akapit hmm? Pamiętaj - czytelnik nie Pan Bóg. <jasne niech czasem pomyśli ale nie przeceniaj jego inteligencji>



Wykonała kilkanaście pieczęci, składając dłonie w odpowiednie formy, po czym wyrecytowała bezbłędnie zdania z kartki w zupełnie obcym języku z nieprawdopodobną prędkością, a następnie uderzyła z całej siły wierzgającego potwora w czoło, ogłuszając go.
Duuużo akcji. Twoje zdania przypominają mi wywody Kanta :P On miał takie na pół strony :P


Rozległy się odgłosy przypominające wyjących z bólu tysięcy ludzi, a ciało Thidusa zostało zasnute w czarnym dymie.
Zasnute czarnym dymem. To raz. Dwa - wyjących z bólu tysięcy ludzi - jakoś nie ten<Tysiące ludzi wyjących z bólu?>.

Wkrótce potem dym ten został jakby wessany przez ciało poprzez nozdrza i usta, a oczom Gahnama i Archelli ukazał się stary, dobry Thidus- blady, z rozciętym brzuchem, w siniakach i z poszarpanym ciałem,
noo...


Otworzył delikatnie oczy, po czym popatrzył się na obydwoje
Na co tam to "się"?



Końcowo: no... jest parę błędów. Nie wczytywałam się aż tak, bo pora nocy nieodpowiednia<zaraz idę zamknąć się w mojej trumnie i nynu> . 'Kantowe zdania" nie przeszkadzały mi przez większość tekstu ale czasami narracja aż się prosiła o lekką zmianę klimatu :P Lubisz powtórzenia - ja też :D Lubisz fantasy - ja mniej :P. Podobał mi sie koniec :D natomiast reszta - szału nie ma ale żyję i nie czuję się zdruzgotana faktem, iż poświęciłam temu ostatnie minuty mojej nocy :P. Podoba mi się to, że wszyscy "rzucają się przed siebie" <jest w tym jakaś konsekwencja, jakaś wizja autora, ach ci bohaterscy bohaterowie :D> a kobiety są otoczone "zwyczajowością" <a co! ja też nie jestem za równouprawnieniem! :P żartuję, jakby co :P>. Urzekły mnie natomiast twoje literówki :) Czekam na następny tekst :)



[/quote]
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

8
jednak nazwanie tej postaci Thidusem było jedynie przypomnienie
Przypomnienie? A nie brakuje w tym słowie czasem czegoś? Jakoś nie rozumiem...


ponapalana zapewne pochodniami
Przed "zapewne" dałabym przecinek. Będzie lepiej się prezentować.


błyskawicznym ruchem uderzył na klatkę piersiową żołnierza
Uderzył na? Hm... Jakoś źle mi to brzmi. Raczej- uderzył "w".


chłopaka 2 metry
Liczbę napisałabym słownie.


uderzył w miękką trawę
Ponieważ, jak sam napisales, ta trawa jest miękka, raczej nie mógł w nią uderzyć. Tzn. mogł, ale to bez sensu. Radzę napisać- "upadł na miękką trawę", ew. "w miękką trawę".


stanęły na własne nogi
Coś mi tutaj nie pasuje. Wywaliłabym słowo "wlasne".


zdziwieniu- kontynuowały
Zamiast myślnika, przecinek.


Potwór wytrzeszczył nabiegłe krwią gałki oczne, po czym wybuchł okrutnym, demonicznym śmiechem i jednym celnym ciosem powalił na ziemię cały oddział zombie i Adekusa, którego potem jeszcze trafił w lewy bark jego nożem, który wyjął z krwawiącego rozcięcia.
To wszystko to jedno zdanie. Jest strasznie dlugie. Radzę ci je jakoś podzielić, bo się można pogubić.


oraz czy w ogóle ją przeżyje na dłuższą metę
To "na dłuższą metę" jakoś mi przeszkadza. Usunęła bym.


kończącą się manę
Mana... Hm... źle mi sie to kojarzy, ale okey, to twój wybór.


Potwór wydawał się zastanawiać- z poprzednim żołnierzem nie patyczkował się
W tym wypadku także uważam, że myślnik jest zbędny. Zamienilabym go albo na kropkę, albo na przecinek.


Chwilę potem ogromna, lodowato zimna wodna kula trafiła go w głowę, odrzucając go na ziemię.
By uniknąć powtarzającego się slowa "go", drugie bym pominęła.


Widząc oszołomienie potwora, skorzystał z niego i podbiegł do niedoszłej ofiary potwora.
Powtarza ci się słowo "potwór". Radzę coś z tym zrobić.


odpoczywaj.- powiedział mag
Ta kropka jest tu zbędna.


zwyczajowe lekkie, przewiewne ciuchy
Zwyczajowe? Ciuchy? Nie... Zmień to, proszę! :wink:


zakończyła śmiechem
"Ha, ha, ha..." Ale "śmieszne". Coś za wesoło tej pani...


łuk w pleców
Chyba "z" pleców.


Kopnęła go z całej siły w krocze
Och, jaka brutalna.



Zakończenie to raczej klops, jeśli tak się mogę wyrazić.



A teraz pora na podsumowanie :wink:

śpieszę z wyjaśnieniem, że nie przepadam za czytaniem opisów walki, a twoje opowiadanie niestety nim było. Ale cóż...

Spodobał mi sie natomiast pomysł z tymi walczącymi nastolatkami. To bylo dość... oryginalne. W każdym razie okey. Dobrze udało ci się także ooddać realia sceny egzorcyzmu, tj. wyganiania demona z ciała T.

Poza tym odbieram twoje opowiadanie bardzo średnio, bo przede wszystkim nie podoba mi się twój styl. Trudno mi tu podać konkretne przykłady, po prostu całośc woła, że coś jest nie tak.

Nie mogę być jednak zbyt surowa, bo ogólnie opowiadanie nie było takie złe! Dużo pisz i czytaj, a będzie coraz lepiej :wink:



Pozdrawiam.
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

9
No co ty! Zwyczajowe ciuchy wymiatają :D
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

10
No, teraz to masz świetną szczegółowe sprawdzenie i krytykę :wink:

Czekamy na poprawki i kolejne prace dla weryfikacji.



Pozdrawiam.

Dodane po 1 minutach:

ups. miało być "świetne szczegółowe sprawdzenie..."

:?

11
Czy ja wiem, czy szczegółowe? Można to zrobić lepiej... Zdanie po zdaniu... słowo po słowie... Kto ma kilka godzin wolnego? :D
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

13
No tak... wybacz - to ta moja wada wrodzona się odzywa :P lekarze to poczuciem humoru nazywają, ale ja im nie wierzę :P
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”