61

Latest post of the previous page:

i nie mam bólu, ze wykorzystał pomoc rodziców - ty bys nie wykorzystał, duma sie uniósł, szukał wydawcy diabli wiedzą, gdzie,
Też bym wykorzystał. Ale nie oddałbym takiego gniota.

Zerżnięte ze Star Wars, usiane błędami logicznymi (nie ma to jak żołnierz prowadzący monolog o wadach nieużywania tarczy, gdy kilka sekund wcześniej odrąbano mu kciuk, czy żona "lekko poirytowana", że coś zeżarło jej męża i rzuciło pod próg kości)...

Ciekawostka - z Eragona wycięto czterdzieści tysięcy słów (!), gdy ponownie go drukowano.

Więc w jakim opłakanym tanie musiał być, przed "dodrukiem"?

Koniec o Eragonie i Paolinim.

Nie lubię autora za perfidne wykorzystanie czyjegoś pomysłu dla siebie.

Jeśli miałbym wybrać "karierę Paoliniego", a bycie pomniejszym pisarzem z solidnym warsztatem, wiedzą i własnymi, dobrymi pomysłami, którego zna tylko ułamek jego narodowości, wybrałbym to drugie...

Dziękuję.
Are you man enough to hold the gun?

62
no i masz, test - idealista.





eragona znam tylko z wersji kimowej, która leciała niedawno w tv. - wrzucili tam ironsa, ale i tak nie pomogło. cienki film, naiwny i ewidentnie pod dzieciaki naście lat.



jakkolwiek by książka została napisana - przeważył kapitalizm.

reklama.

promocja.



i zysk.



a jeśli chodzi o wywalenie 40 000 słow - to wina redaktorów, którzy je wpuścili w druk, nie dzieciaka.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

63
Ja tylko jeszcze ostatni post nt. Paoliniego i SW :)

Z tym zrzynaniem od Star Wars to gruuba przesada. Po pierwsze, nie wiem czy wiecie ale ta seria w zamyśle miała być maszynką do zarabiania pieniędzy - chociaż nie spodziewał się, że tyle na tym zarobi. Po drugie, przy tworzeniu świata SW Lucas żywcem skopiował wiele elementów ze zdecydowanie ambitniejszych dzieł sci-fi, m.in. z Diuny, z książek Asimova, Bestera...zresztą swego czasu Frank Herbert chciał pozwać Lucasa, ale w końcu stwierdził, że to nie ma sensu bo proces trwałby dłuuugo zanim cokolwiek by udowodniono...a w tym czasie Lucas i tak by swoje zarobił

Tak więc kto tu od kogo zrzyna...Ja rozumiem, że dla większości ludzi science fiction kojarzy się tylko z filmami, głównie matrixem i sw, ale to nie znaczy, że ich autorzy wymyślili podwaliny gatunki i w ogóle całe scifi...

Pałolini wykorzystał w swojej książeczce mocno wyeksploatowany w literaturze motyw chłopca zyskującego moc, nie zostało to wymyślone ani przez Lucasa ani przez Rowling, ani nawet przez Tolkiena...to po prostu stary i sprawdzony archetyp, często wykorzystywany i opisany m.in. w "The Hero's Journey" Josepha Campbella :wink:





I tyle. Zajmijmy się tworzeniem własnych, niezwykle oryginalnych i wiekopomnych dzieł, których oczywiście nie piszemy dla kasy, no bo to komercja tfuu :] BTW (gdzieś tu był zarzut, że Eragon został napisany dla kasy): nikt mi nie wmówi, że myśląc o wydaniu książki nie pisze (częsciowo) dla kasy. Jeśli jesteś wydawany i żyjesz z tego - piszesz dla kasy. I nie ma się czego wstydzić - dlatego troszkę zazdroszczę Paoliniemu i Rowling... :P



Się trochę off top zrobił, miało być o tworzeniu światów... :oops:

64
Pozwolę sobie zamieścić swój pomysł - jeśli chcecie jeszcze trochę pokomentować:



Cały świat to dysk, na którego środku znajdują się góry, które są smokiem SagahRahbaar. Po jednej stronie dysku jest świat żywych po drugiej świat umarłych.

Wiedza ludzka dotyczy głównie strony żywych, na której od wschodu znajduje się marchia słońca a od strony zachodu marchia czerni. Od strony południa leży marchia kwiatów a od strony północy marchia wiedźm.

Z serca smoka wypływa rzeka RoabRan – rzeka drogi - która spiralnym biegiem okrąża cały świat. Zaczyna w kierunku południa do marchii kwiatów ale nie dopływa do niej a płynie jej brzegiem oddzielając ją od krainy SagahRahbaar. Marchia kwiatów jest to jedyna marchia, w której od rzeki RoabRan odchodzą trzy rzeki nazw, w dół dysku w kierunku jego brzegu, który w marchii kwiatów od drugiej stony oddzielony jest Końcowymi Ogrodami. Do ogrodów, które wznoszą się na nie przebytych górach spływają owe trzy rzeki a jest tam niezliczona ilość jaskiń, wiszących oaz i wodotrysków. Tam też w środku tych gór znajdują się Otchłane Zapomnienia Nazw z których żaden śmiałek nigdy nie wyszedł.

Dalej rzeka RoabRan przepływa przez górną część marchii słońca Odcinając jej północny brzeg od reszty marchii. To tam mieści się główne miasto SaakNantu najcudowniejszy i największy ośrodek kultury. Cała reszta marchii słońca nie posiada wody a na brzegu kończy się płonącymi piaskami. To z nich biorą początek wszelkie rzeczy żywe.

Uchodząc z marchii słońca rzeka RoabRan przechodzi przez środek marchii wiedźm tworząc w całej krainie nie przebyte bagna. Niejeden człowiek zginął tam szukając w rozpaczy kontaktu z najbliższymi którzy od niego odeszli. Wiedźmy bowiem wiedzą jak rozmawiać z ciałami i potrafią nawiązać kontakt ze światem dusz. To przez całą Marchię Wiedźm, rzeką RoabRan, płyną dusze do bramy dusz, która znajduje się w Marchii Czerni. Marchia Wiedźm kończy się na brzegu lasami w których rosną drzewa War i od których złych nazw każdy kto tam poszedł zatracił swój sens i oszalał.

Rzeka RoabRan wpada do morza marchii czerni a morze to kończy się u bramy dusz. Wszyscy ludzie żywi wysyłają dusze swoich zmarłych łodziami rzeką RoabRan do morza dusz. Bo tylko ci, którzy nie mają ciał mogą przekroczyć bramę i znaleźć się po drugiej stronie dysku. Marchia czerni to marchia końca tak jak marchia słońca jest marchią początku. Większość jej zajmuje morze z wyspami i miastami przewoźników. Przewoźnicy znajdują się na całej drodze dusz wzdłuż rzeki RoabRan a także w innych miejscach gdzie dusze do rzeki podróżują powietrzem w latających łodziach. Przewoźnicy opiekują sią łodziami dusz by żadne z nich nie zginęły i by znalazły swoją drogę ku spokojnemu końcowi.

Dodane po 4 minutach:

I jeszcze mały kawałeczek na temat początku wszystkiego w tym świecie:



Historia powstania wszystkich nazw.

Na początku było drzewo War, którego najstarsi potomkowie rosną jeszcze w marchii wiedźm, i ryba Ghu. Drzewo war rosło w centrum świata a ryba Ghu pływała w morzu okalającym wszystkie brzegi. Rzeki RoabRan wypływającej z serca smoka SagahRahbaar wtedy nie było tak jak i gór SagahRahbaar. Drzewo War i ryba Ghu nadawali nazwy wszystkim rzeczom, które wychodziły spod ręki Boga !a – “!a” jest nazwą wszelkiego początku jedyną której nikt nie nadał.

Drzewo War nadawało nazwy rzeczom na ziemi a ryba Ghu w wodzie. A znali tylko nazwy dobre. Bóg zabronił im zbliżać się do ptaka Eon w którego czarnych skrzydłach kryły się złe nazwy wszystkich nazwanych rzeczy. Jednak po tysiącach lat ptak zatrzepotał skrzydłami i pióro ptaka Eon spadło do wody. Ryba poznała wszystkie złe nazwy i zaczęła ich używać. W szczególności poznała złe imię Boga. Bóg ukarał rybę i odebrał jej mowę. Jednak ryba przekazała wszystkie złe nazwy drzewu War a było tego tyle że do dziś jeszcze z szumu liści drzew War, które rosną w Marchii Wiedźm wydostają się złe nazwy. Bóg osadził w ziemi drzewo War tak by więcej nie mogło spotkać się z rybą Ghu i by ta nie mogła mu przekazać więcej nazw i by nie mogła mu wyjawić złego imienia boga. Jednak ryby wciąż próbują wypowiadać złe nazwy kiedy wydostają się na brzeg. Podobno ich niemy szept można usłyszeć nocą na pełnym morzu dlatego też rybacy śpiewają kiedy wyruszają w morze.

Dlatego również każdy kto jest w żałobie wkłada sobie we włosy czarne pióro symbolizujące pióro ptaka Eon ponieważ widzi tylko złe nazwy rzeczy.

Dodane po 1 godzinach 1 minutach:

------------





i kikla komentarzy





------------



wiedzmin89 - Roger Zelazny - Aleja Potępienia



winky - Klimat suchy i gorący. - świat pozostał w lekkim półmroku. Pomysł: ciemne chmury, gęsta atmosfera ---------- nie przejdzie - chyba że pozbawisz świat atmosfery - wtedy może być w miarę ciemno a wahania temperatury od -50 do + 120. Jak dla mnie to takie sprzeczności od razu widać w książce. Zachowania postaci muszą być dostosowane do świata w którym żyją a świat musi być spójny - skoro gorący i suchy to nie ciemny i z chmurami.

"komunikujący się za pomocą telepatii. Dlaczego?" - proponuję jakieś ograniczenie dla rozchodzenia się dźwięku - np br silny wiatr, wyładowania elektryczne i chmury - sama atmosfera wytwarza taką ilość decybeli, że komunikowanie się za pomocą dźwięku jest ewolucyjnie nie przystosowawcze. Cechy fizyczne postaci powinny jasno wynikać z charakterystyki świata w którym żyją. Nawet tak prostackie postacie jak krasnoludy mają swój wygląd i psychikę bezpośrednio uzależnioną od miejsca w którym wyewoluowały. Zatem - telepatia musi skądść się brać.



Andrzej Pilipiuk - stronka arcydzieło:):):)

Chociaż w moim odczuciu nie chodzi o to żeby nie wykorzystywać pewnych schematów - vide największa gpra itp. - tylko żeby umiejętnie nimi żąglować i nieco je przetwarzać. Istniejący w naszej kulturze archetyp odpowiednio przetworzony daje potężny klimat. Dopiero do tego warto dodać coś kompletnie innego. To jest jak gotowanie - niby te same składniki a smak kompletnie inny.

Pozdrawiam z szacunkiem.
10% talentu 90% warsztatu.

65
Martinezz pisze:
Cały świat to dysk, na którego środku znajdują się góry, które są smokiem SagahRahbaar. Po jednej stronie dysku jest świat żywych po drugiej świat umarłych.

Wiedza ludzka dotyczy głównie strony żywych, na której od wschodu znajduje się marchia słońca a od strony zachodu marchia czerni. Od strony południa leży marchia kwiatów a od strony północy marchia wiedźm.

Z serca smoka wypływa rzeka RoabRan – rzeka drogi - która spiralnym biegiem okrąża cały świat.


Już tutaj mnie miałeś, Martinezz123. Fantastyczna rzecz. Bardzo poetycka i baśniowa, czy raczej mityczna. Dobry przykład na trzymający się kupy, całkiem magiczny i nieprzewidywalny świat.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

67
śliczny baśniowy opis. Ale właśnie... Taki baśniowy, że aż się tylko (mi rzecz jasna) z bajkami/legendami kojarzy. Musiałbyś to świetnie napisać żeby wydawało się też sensowne/logiczne? (w fantasy czasami trudno o logikę, a to wcale niedobrze - fantazja fajna rzecz, ale wszystko należy stosować w umiarze). Twój opis kojarzy mi się z "Rapsodią" E. Haydon. Kobitka trochę "przebaśniowała", ale napisała to tak ładnie, ze można było jej wybaczyć (znaczy ja wybaczyłam).

No, i można cię posądzić o wtórność. Drzewo stworzenia, smok, dysk... To już bywało nader często. Ale kto wie, jakby to dobrze nabazgrolić :wink:



A teraz chamskie pytanie. Nie boicie się, że ktoś wam pomysł ukradnie? : P Tak wystawiacie na forum, hihi



Ten.
Małe, żółte i kopie? Mała, żółta kopareczka.

68
Mój świat jest jeszcze w zarodku, ale przedstawię krytyce te ścinki, które do tej pory udało mi się sklecić.



Zacznijmy od tego, że nie ma ludzi. Yippiekiayey, te cholery wystarczająco namieszały w innych światach. Na ich miejsce wścibiłem inną inteligentną rasę, która na razie jest bezimienna. Oczywiscie żeby ułatwić czytelnikowi lekturę, członkowie rasy X będą mniej więcej humanoidalni - takie niby-ludzie, ale jednak nie-ludzie.

Otóż nie ustaliłem kształtu świata, z resztą przeciętnego mieszkańca i tak nic wielka geografia nie obchodzi, on zajmuje się jedynie uprawą grochu. Mapki narysuję dopiero gdy będę miał resztę. W każdym razie w zasięgu wzroku nie ma morza, a nawet jeżeli jest to bardzo daleko i nikogo ono nie obchodzi (do czasu?).

Mamy więc wieeeeelkie, staaare Imperium, którego Imperatora już dawno nikt nie widział (może już go nie ma?). Zamysł zaczerpnąłem z feudalnych państewek średniowiecznej Europy, w których wasale obdarzani ziemią mieli później więcej terenu i mocy od samego króla. Tak i tutaj imperium jedynie oficjalnie stanowi całość, w rzeczywistości będac poszatkowane między wasalów.

Wasale są magami, ale o tym później.

Drabinka społeczna:

Imperator>Magowie>Namiestnicy>Woje>Chłopi

Społeczność wygląda mniej więcej (sic!) tak: chłopi, ciemnota wiejska, nieedukowana, zajmuje się produkcją żarcia, w zasadzie będąc wykorzystywaną niewolniczo klasą (która stanowi 95% społeczeństwa). Wieśniacy traktowani są jak bydło, nowo narodzone dzieci mają wypalane na policzkach tatuaże w kształcie skrzydlatej kulki (cicho tam, żadne znicze z HP). Kształt kulki w środku (np. o postrzępionych brzegach) informuje o Magu, a kształt skrzydełek o Namiestniku, których własnością jest chłop. Ten od małego jest utwierdzany w przekonaniu, że Imperator jest Bogiem, Magowie są jego wysłannikami, a Namiestnik jego sługą. Wciskany jest owemu chłopu niewyobrażalny kicz, który ma zbulwersować czytelnika (ej, panie autor, to niesprawiedliwe! odkręć to pan!). Wynik owego prania mózgu - wieśniak zanosi modły do Imperatora i Magów, i jest przekonany, że wypełniając rozkazy Namiestnika jest jednocześnie posłuszny Imperatorowi. Jest więc bezwolną kukiełką w rękach Namiestnika.

Coś o Namiestnikach?

Ci są sługami Magów, mają pod sobą wieś lub miasteczko, poza tym utrzymują malutki garnizonik (około 10 ludzi), tak 'na wszelki wypadek'. Mag ma pod sobą około pietnastu-dwudziestu Namiestników.



Teraz najlepsze (albo najgorsze) - magia!

Otóż w każdym drzemie moc, dusza, han, zwał jak zwał. Osobie, nie jakimś ogniu czy kryształach. Każdy ma jej w sobie tyle, żeby wystarczyło na około 70 lat życia, i z taką ilością wiele nie zdziała. Niektóre jednostki mają jej odrobinkę więcej, lecz to wystarcza jedynie do nieświadomego uniesienia garnka z grochem na dwa centymetry, ale podczas tego procesu zużywa się. Poza tym nie eksponuje się zbytnio.

żeby łamac prawa fizyki trzeba mieć naprawdę dużo owej mocy - ale skąd ją u licha wziąć?

Najprostsze rozwiązania są najlepsze.

Zabić kogoś i wessać w siebie ową han! Wtedy ma się jej w sobie dwa razy więcej i można szaleć, szybciej regenerować rany, rzucać garnkami na odległość itp.

Ale trzeba umieć to zrobic, gdyż jeśli po zabiciu mr. X nikt nie wchłonie jego energii życiowej, ta po prostu rozpływa się po okolicy, słabnąc i w końcu zanikając. I ta umiejętność wyróżnia Magów spośród innych ludzi, dając motłochowi solidne podstawy do wiary, że naprawdę są oni wysłannikami boga/Imperatora.



Wymyślenie tego powyżej zajęło mi dwa tygodnie z okładem, ale ciągle myślę i dokładam szczegółów. Za jakieś pół roku powinien wyklarować się solidny obraz neverlandu.



Ahoj!
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

69
Zabić kogoś i wessać w siebie ową han! Wtedy ma się jej w sobie dwa razy więcej i można szaleć, szybciej regenerować rany, rzucać garnkami na odległość


Czyżby istoty zamieszkujące Twój świat nie posiadały żadnych łapek? Skoro dopiero przy pomocy magii mogą rzucać garnkami na odległość...



Jeśli miałbym oecniać to jest to kolejny świat z przysłowiowym Imperiumem Ciemiężącym. Sam podobny świat kiedyś wymyśliłem. Napisz teraz czym się różni od innych Imperiumów Ciemiężących. Czym może nas zaskoczyć.



P.S. Magowie jako wasale - to mi wybitnie nie pasuje. Magowie to typy naukowca, a naukowcy nie zasiadają na tronach. Dlatego ja ich nie lubię w takiej roli. Generalnie "Stary Czarodziej zlecający Bohaterom Zdobycie Magicznych Squadników" i "Zatroskany Władca proszący Ich o Wsparcie" to dwa najbardziej sztampowe sposoby na napędzanie akcji w takich światach, a to powżej jest tego połączeniem.

70
Mają łapki, a jakże. W tym rzucaniu garnkami chodziło mi o telekinezę, ale gdzieś uciekło mi wyjaśnienie.



Co do magów na tronach, to ja nie mam nic przeciwko - mam zamiar przedstawić ich raczej jako ambitnych polityków, intrygantów i dowódców wojsk, obdarzonych magicznie siłą pół tuzina chłopa (taki jednoosobowy czołg, pamiętacie Saurona?).



Bez fajerboli. Raczej z zaplątanymi intrygami dworskimi, które teraz poetycko porównam do pajęczych sieci.



Zawiązanie akcji... Może chłopak z najbliższego otoczenia maga zauważy, że dusza Namiestnika jest tak samo wartościowa, co dusza chłopa? Nie chcę robić kolejnej akcji narodowowyzwoleńczej, ale im dłużej zastanawiam się nad tym światem, tym bardziej mi się on nie podoba. Taki jakiś zbyt sztywny. W sumie poświęciłem nań jedynie dwa tygodnie...



Ale nie porzucę idei zdobywania mocy/many/han za pomocą wysysania jej z własnoręcznie zakiprawionych ścierw. To takie słodkie :wink:
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

71
Witajcie.



Minęło już trochę czasu od ostatniego posta. Pozwolę sobie odświeżyć temat i dodać nieco od siebie.



Poniżej mapka jednego z moich głównych pomysłów na świat:

[img]http://img112.imageshack.us/img112/4149/mapawiatanovaterrahi3.th.jpg[/img]



Efekt negatywu. Z pola ziemskiego "coś" (zbyt długo by opowiadać) uzyskało obraz powierzchni planety i manipulowało za pomocą pola magnetycznego, polem ziemskim i grawitacyjnym, w taki sposób, że powierzchnia ukształtowała sie inaczej, dając efekt negatywu. (...)



Została stworzona z myślą o jednym z największych pomysłów opisanych pośród innych znajdujących się w 122 stronicowym (jak na razie) kompleksie notek.



Jest tego wiele - notatek - i będzie jeszcze więcej. Na razie zrobiłem sobie paro miesięczną przerwę na czytanie i trochę pisania. Ale głównie czytanie.



Organism to nazwa tworu-idei. Jest specjalnie pisana przez "s" by podkreślić jej inność w znaczeniu, wobec naszego dotychczasowego słowa "organizm". Chociaż zastanawiam się teraz, czy nie prościej byłoby nazwać to po prostu Organizmem, i tyle.



świat jest kompletny w kilku-kilkunastu procentach. Moja zasada, moja żelazna zasada to tworzyć światy, rzeczywistości, postacie i obiekty tak inne i nowe jak tylko się da. To jeden z moich światów. Inne będą jakby takim supportem dla głównego, w wątkach pobocznych. Fabuła jest w powijakach.

Mam już tak wiele pomysłów, które są jak klocki, z których niedługo będzie wystarczyło je wyłącznie umiejętnie połączyć i zbudować z nich coś dobrego.

Co jakiś czas mam jakąś nową ideę. Będę wymyślał tak długo i tak wiele aż będę miał tyle materiałów by napisać dużo naprawdę dobrej prozy, dobrego sf, które może w sobie też łączyć fantasy bez Tolkienowskiego światka. Bez klasycznych stworów i postaci. Wszystko własne wzorowane na obserwacjach, wyobraźni, życiu, nauce, marzeniach, snach, koszmarach, uczuciach i refleksjach, oraz ideach. Czuję, że jestem Fabryką Pomysłów. Tyle, że taką leniwą i nieusystematyzowaną.

Czasem pomagam sobie również inspirując się muzyką i szkicując.



Powracając do tematu...

Nie wiem jeszcze co zbudować z tych klocków. Jest zapisanych w dokumencie i w mojej głowie kilka koncepcji, lecz one także są nie kompletne i w powijakach. No i nie zadowalają mnie w takim stanie, w jakim aktualnie się znajdują. Czuję, żeby wykorzystać te wszystkie pomysły będę musiał stworzyć taką fabułę i świat, że na jednej części się nie skończy. Coś w rodzaju "wieży" Kinga. Taka seria. Może.

Mam zamiar napisać naprawdę mocne SF, ciężkie oraz filozoficzne. Dynamiczną akcją, ale także z subtelnymi opisami i refleksjami.

Ważne jest dla mnie głębokie pisarstwo. Będę dążył do tego. Mój cel.



Nie chciałbym za wiele zdradzać, a nawet nie jestem wstanie wszystkiego powiedzieć co zawarłem na 122 stronach notek :/



Pytajcie. Pytajcie wiele. Kto zainteresowany, kto dociekliwy - niech pyta ;)

72
Moja zasada, moja żelazna zasada to tworzyć światy, rzeczywistości, postacie i obiekty tak inne i nowe jak tylko się da.
Jakoś mi to nie pasuje jak patrze na mapkę.
Ukryte piękno jest lepsze od jawnego. — Heraklit z Efezu

74
kalesanty pisze:
Moja zasada, moja żelazna zasada to tworzyć światy, rzeczywistości, postacie i obiekty tak inne i nowe jak tylko się da.
Jakoś mi to nie pasuje jak patrze na mapkę.
Gdybyś przeczytał cały mój notatnik-dokument, to byś był przeciwny swojemu dotychczasowemu twierdzeniu. Te notatki, pomysły to materiały na przynajmniej kilka dobrych książek. Oczywiście jeśli takowe zostaną umiejętnie wykorzystane i dobrze zrealizowane w formie powieści.



Chcę jeszcze dodać że mam w głowie mnóstwo nowych pomysłów, których jeszcze nie spisałem. Spokojnie mam bardzo dobrą pamięć. Nie zapominam. A jeśli zapomnę czegoś, to potem przypominam sobie i w prócz tego dzięki minionemu czasowi nabieram dystansu i łatwiej udoskonalam i wzbogacam. Nie spisywałem z głowy ich od 2 miechów. Mam jeszcze kilka światów w zanadrzu, tyle że tamte są totalnie inne od tego, ponieważ nie opierają się na przeszłości Ziemi, w ogóle nie są naszą planetą. Dlatego o wiele trudniej je stworzyć, skompletować z sensem oraz różnorodnością zawartą w tychże rzeczywistościach. (np. świat w którym żywimy się materią bo jesteśmy z energii. nie żyjemy i nie poruszamy się po stałej materii, po ziemi, lecz żyjemy w niej bo jest naszym surowcem dzięki któremu egzystujemy i za pomocą którego tworzymy naszą cywilziację. rzadkie ciecze, gazy to miejsca krystalizowania się, wkrótce potem opadającej na powierzchnię - przyciąganej przez jądro - materii).

Posiadam kilka idei niekompletnych (oby niedługo) światów.



Ok. Tyle na ten temat.


Preiss - To jest dobre. Mam nadzieję, że wiesz, że to jest dobre? Naprawdę dobre. Napisz o istotach zamieszkujących, o realiach, o poziomie technologicznym... Po prostu więcej.



Wprowadzenie w świat w trzech akapitach.
Bardzo dziękuję Nine za bardzo miłą opinię ;-) Na pomysł tego świata wpadłem w lutym albo marcu b.r. Kurcze, wiesz to jest naprawdę bardzo nie jednoznaczne... Mam na myśli, że jeszcze nie wiem, które "klocki" tam umieścić (śmiech). Istnieje jeden dość przekonywający pomysł na historię, aczkolwiek co to by była za tajemnica i niespodzianka, gdybym wszystko wam wyjaśnił już na starcie? ;-P

No dobrze, dobrze - coś tam wam zdradzę.



świat łączy w sobie wszystko (lub niemal wszystko), co już było plus wiele nowego ode mnie... Koniec ;D (śmiech) Ok. Bez żartów.

Wiem po prostu, że lubimy czytać o tym co już zostało wymyślone, o tym co jest dobre, bo to jest dobre. Wiadomo, że ciężko wymyślić świat totalnie inny od tych, które znamy z książek i filmów, tak inny jaki nigdy się jeszcze nikomu nie przyśnił. Dlatego w powieści dokonuję kompromisu. Nowa sytuacja dla ludzkości, nowa historia dla ludzkości, nowa technika i istoty plus to, co już dobrze, lub mniej znane, a warte głębszej eksploatacji, wzbogacenia, i udoskonalenia. Ta rzeczywistość jest naprawdę dość złożona mimo, iż wcześniej mówiłem, że jest kompletna w kilku-kilkunastu procentach. Tyle, że wciąż brakuje mi wielu ważnych elementów, które będą nadawać temu światu jeszcze większej wyjątkowości, niepowtarzalności fabuły i postaci, techniki, oraz dzięki którym wszystko będzie miało całkowity sens i będzie ze sobą logicznie, i także fabularnie powiązane. Jeśli więc powiem trochę to tak jakbym powiedział nic, bo i tak nie będziecie znali sensu całości.



Okey, okey... Dobra już. Wyczuliście mnie ;-) Tak, wolałbym nic zdradzać, bo wiem ile warte są poświęcenia te pomysły i ile już w nie czasu na wymyślanie włożyłem. Pewna gra (która niedługo wyjdzie do sprzedaży i ma się okazać hitem?) wykorzystuje w maks. kilkudziesięciu % potencjał jednego z moich pomysłów. Kurde, to nie fair! : :cry:



Strefy wolno-czasowe (zachwianie się dokładniej synchronizacji czasoprzestrzeni):

Wybuch bomby nuklearnej trwający wieki - każda nasza sekunda to w strefie wolno-czasowej x-więcej czasu. Tylko pewne istoty zbudowane z pewnej energii nie poddającej się wymiarowi czasu, mogą "naprawić" tą nierównowagę, anomalię (?-matrixowo? eee.. a jakiego mam użyć innego słowa?) by świat egzystował normalnie, w naturalnym własnym tempie.

Te istoty pochodzą z wymiaru czasu nieliniowego.



Bomby "programujące-ustawiające-manipulujące" duszami, zamieniające - inkarnacjujące (neologizm), hipnotyzujące, czyszczące (tak, że do zera czyści, aż twoja dusza i intelekt staną się takie jak u zarodka... "czyste") dusze u wszystkich istot żywych (od roślin po ludzi).



Trzecia płeć będąca mężczyzną lub kobietą. W trzecim elemencie chodzi o intelekt i duszę. Nie o materiał genetyczny, tylko o dusze (uczucia) i umysł (myśli). żołnierze i bioroboty. Tworzenie istot nowej generacji. "Sztuczna ewolucja". Wymyśliłem to myśląc o nieśmiertelności o której marzą ludzie od zawsze. Ktoś kto jest śmiertelnie ranny lub chory, ktoś kto wie że umrze za moment, niedługo lub za kilka trochę dłuższy czas, np. kilka lat, może uratować swoją dotychczasową inkarnację. Ratując swoje dotychczasowe wspomnienia, pamięć, wiedzę, uczucia, itp. może dalej żyć dzięki nowemu, całkowicie kontrolowanemu wcieleniu. Informacja zawarta w duszy zostaje odczytana za pomocą TeleNeuroReaper-ów biobotów, istot-maszyn (urządzeń). TeleNeurożniwiarze "czytają całą zawartość" człowieka: jego duszę, intelekt. Następnie zapisują ją w specjalnych, wyjątkowych bioorganicznych najczystszych kryształach wszechświata, które umożliwiają zapisywanie w sobie takiego typu informacji - Duszy i Intelektu /moim skromnym zdaniem to jedno i to samo/ w oczywistej formie totalnie czystej energii - źródła (idea-słowo pojawiło się u mnie już w 5/6 klasie podst.). Niestety technologia ta nie sprawdzała się w przypadku mundurowych - szczególnie glin i żołnierzy. Tak, więc stworzono specjalną wersję żniwiarzy do wbudowania w ciało ludzkie - implanty. Implant-żniwiarz przekierowuje duszę (tak, to jedno i to samo >.<) osoby, która właśnie ma zgon. Przekierowuje do Terminalu - składownicy-terminalu dusz, które oczekują na nowe upowłokowanie.

W tym momencie można powiedzieć że wszystko to już jest w książkach R. Morgana, lecz na tym nie koniec. Dalsza historia trzeciej płci pozostanie tajemnicą. Fundamenty już znacie.

Coś w rodzaju sztucznej (wirtualnej?) rzeczywistości - Iluzjon.



Te pomysły, to takie mniejsze smaczki - poboczne, dodatkowe wątki.



Coś w rodzaju wewnętrznego wszechświata-wymiaru-superistoty (sic!) - Organism - sztucznie stworzona "pasożytnicza" szatańsko inteligentna (myśląca) i ingerencyjna (neologizm) rzeczywistość-podbóg (czyt. szatański twór).

Nie mogę za wiele wygadać, bo czar pryśnie. I tak już wiele zdradziłem.



Plus...

Inteligentna (myśląca) energia-substancja - źródło. Myśląca energia, która posiada takie atrybuty i możliwości, iż może się "żywić" energią wytwarzaną przez intelekt istot żywych. Energia intelektu jest najpotężniejsza w aspekcie nie logicznym (liczenie, algebra, matma), lecz wyobraźni - myślenia abstrakcyjnego opierającego się na naszych wspomnieniach, wiedzy, uczuciach, doświadczeniach, inteligencji, etc.

Autora pewnego bestselera spotyka tajemnicza postać, która uświadamia go, że opisana przez niego energia, którą nazwał źródłem istnieje naprawdę. Opowiada, jak źródło podświadomie "nakazało" mu napisać o niej w formie abstrakcyjno-fantazyjnej - powieści SF. Przekazuje autorowi informacje, że źródło jest formą "wolnej i samodzielnej" rzeczywistości-energii. To takie pierwotne "dziecko Boga". Istnieje od zawsze, lecz nie jest samowystarczalne . Potrzebuje energii której sama nie może tworzyć, produkować - mianowicie wcześniej wspomnianej zasobów intelektu, które "produkują" wyłącznie byty na niskim poziomie egzystencji (tutaj patrz: Idea Piramidy Poziomów Egzystencji) o wolnej woli i oddzielne od Intelektu Wszechświata (Boga).

<wiem to skomplikowane, ale WSZYSTKO jest wyjaśnione w moich notatkach, logicznie, sensownie i całkowicie>

Specyficzna, a zarazem wyjątkowa wyobraźnia tego człowieka, autora powieści została specjalnym punktem obserwacji i źródłem energii intelektu dla źródła. źródło w przypadku Organismu nie jest pasożytem, ponieważ energię intelektu czerpie dlatego by wypełnić swoją "materialną pustkę" skrystalizowanymi zasobami intelektualnymi (inteligentnych) istot żywych - rzeczywistością fizyczną, wszechświatami materii. "Producenci" tych zasobów, od których podświadomie jest "podbierana" energia intelektu nie zdają sobie nawet sprawy z tego. Nic nie wiedzą, aż do śmierci. źródło nie decyduje o tym od jakich istot ma czerpać zasoby intelektualne, a od których nie. Ani też nie "wybiera" spośród tychże zasobów "swoich ulubionych". Wszystkie są jednocześnie i równo eksploatowane, bez względu na wszystko. To znaczy, że wszystko, to co "produkujemy", czyli informację-energię intelektualną ma swoje realne odbicie w formie skrystalizowanej. W formie zmaterializowanej i egzystującej w myślącej rzeczywistości-energii źródło. źródło jest tworem pozawymiarowym, nie przynależy do żadnego, aczkolwiek jest "dzieckiem" Boga jak wszystko, co istniało, istnieje i będzie istnieć.

Organism jest sztucznym tworem stworzonym z pewnego zasobu intelektualnego tajemniczych szatańskich istot. Jest w pewnym sensie anomalią, odbiciem atrybutu źródła - jest jego anty-duplikatem, czymś w rodzaju anty-źródło. Złe źródło. Bo łamie zasadę - jest świadome. łamie je wyłącznie poprzez kontrolujący i kierujący własną świadomością, ego i wolną wolą (Organismem) "niższy" byt, czyli "szatańskie" istoty będące jednocześnie producentami, dawcami, źródłami surowca intelektualnego, dzięki któremu powstał Organism. Lecz, skąd dowiedzieli się o tym, przecież żaden niższy byt nie może tego wiedzieć? Nie ma takiej możliwości... Skąd wiedzieli, że źródło w ogóle istnieje?

Ano, to jest tajemnica, której nie zdradzę to raz.

Dlaczego istota informuje autora powieści, istotę żywą, czyli producenta o prawdzie? To druga zagadka.

Wszystkie twory-produkty istniejące dzięki uzyskiwaniu surowców intelektualnych z świadomych istot żywych egzystują oddzielnie i nie kolidują ze sobą do czasu... To trzy ;-P

Kolidacja z Organismem - to jest coś czego niestety Bóg nie powstrzyma... dlatego bohaterem musi być hybrydoid - istota żywa, biometalo-energertyczno-duchowo-krystaliczno-myśląca... po prostu sztucznie żywy twór-istota, byt-hybryda - po prostu Hybrydoid. Do wszystkiego brakuje jeszcze świadomości, która zostanie zaczerpnięta z kogoś... To cztery.

Każda istota żywa, każdy producent ma w swoich skrystalizowanych zasobach intelektualnych, będącymi już wówczas materialnymi, realnymi żyjącymi własnym życiem, samodzielnie egzystującymi, bez inwencji jakiegokolwiek uniwersalnego bytu (np. źródła, Organismu i oczywiście Boga), swojego duplikata... tak duplikata, nie niedoskonałego klona, tylko idealnego-drugiego Ja.

Nasz duplikat żyje własnym życiem. Jest niezależny od nas. Za każdym razem gdy umieramy tzw. przechodzimy w następną inkarnację, kolejne wcielenie, byt ten doświadcza niekoniecznie tego samego. Może np. ewoluować miast umrzeć. Co więcej wszystkie istoty żywe nie wiedzą i nie mają świadomości istnienia swojego duplikatu w rzeczywistości przez nas tworzonej dzięki źródle, o której też nie mamy zielonego pojęcia. To samo jest w tamtej rzeczywistości - nasze duplikaty nie mają pojęcia o swoim pierwotnym Ja. Wie o tym natomiast nasza podświadomość. Podświadomość duplikatu również. Ot, cała tajemnica.



Mówię wam świat jest chole*nie złożony. Ciągnie się jak guma. Byłoby z tego kilka tomów. Umiejętnie tylko musiałbym wygospodarować wyjaśnienia i opisy ;) To jest opis główny całego sensu, a do tego muszę jeszcze skompletować wyjaśnienia i opisy rzeczywistości wewnętrznych - tych trwających dzięki źródle. Wyjaśnić dlaczego to i tamto. Dlaczego autor nagle musi przenieść się do swojego "dzieła", własnego skrystalizowanego surowca intelektualnego. Hm.. robi się ciekawie.



Co do technologii... hyhy, wiele rozwiązań będzie wspaniałych.

Organism to rzeczywistość i także kompleks Organów - czyli poszczególnych inteligentnych tworów pasożytniczych, żerujących na rzeczywistościach trwających dzięki źródle. Występują w różnych formach, kształtach, wyglądzie, fakturze, stanie skupienia, budowie, zawartości, etc. Czasem pełnią "wewnętrzne światy" (sic!!!). Każdy powstał, lub/i powstaje w innym celu. Jedne tworzą wew. światy-cywilizacje, które swoją formą wżerają się w powierzchnię planety, albo spod niej wyrastają - z jądra, bo grawitacja to brama to innych wymiarów (czyt. do pierwotnego Organismu-rzeczywistości będącej anty-źródłem, "złym" duplikatem).

W światach tych mogą żyć np. istoty przybierające postać człowieka. Mogą też posiadać inny wygląd i budowę - bardziej obcą, którejś z rzeczywistości źródła, którą aktualnie okupują i eksploatują, oraz panują nią.



Producenci surowców intelektualnych, z którego powstał Organism, jak już wcześniej mówiłem kierują nim, kontrolują go - dali mu świadomość (sic!).

Lecz świadomość kontrolowaną przez nich. Organism jest zależny więc od tych szatańskich istot, lecz zawsze od źródła. Istoty panują nad Organismem - nad tym pierwotnym jako energii-rzeczywistości, anty-duplikacie źródła, oraz nad tym wewnętrznym: skrystalizowanych, materialnych tworach Organismu. Organism posiada anty-duplikaty (Organism, czyli anty-źródło) duplikatów (źródło) nas (bieżąca, ta rzeczywistość. vide: Bóg). Fajnie, hm? ;-P



Celem Organismu, w takim razie jest kolidowanie ze źródłem, by uzyskać dostęp do ingerencji w naszą bieżącą, tą rzeczywistość. W efekcie wchłonąć ją w siebie i eksploatować ją do woli z surowców intelektualnych pod kontrolą wówczas dominującego gatunku - szatańskich istot, twórców Organismu.



O tych ostatnich istotach będzie najmniej. Musi pozostać tajemnicza.



(no a Bóg nic na to już nie poradzi, nie może - u mnie niema takich "cudów" ;/).



Zagrożenie jest takie, że Organism - upadłe dziecko źródła - kolidując z nim może złamać uniwersalne prawa i "wejść" w nasz wszechświat, dokona w ten sposób ingerencji w naszą (zewnętrzną) rzeczywistość.







Pojęcia rzeczywistości zewnętrznej (nasza rzeczywistość, świat istot żywych-producentów surowca intelektualnego) i wewnętrznej (rzeczywistość trwająca dzięki źródle, a tworzona, kształtowana przez czerpane - od zawsze w nieskończoność - surowce intelektualne) będą miały często miejsce w prozie.





Wszystko mam w głowie i dla mnie wszystko jest jasne, lecz by było zrozumiałe dla czytelnika postaram się wszystko stopniowo i równomiernie dokładnie wyjaśniać, opisywać. Ja się (jeszcze) nie gubię w tym ;-P Wymyślam i pracuję nad tym od długiego czasu. Idea źródła pojawiła się w moim umyśle ok. 5/6 klasy podstawki. Tylko, że wtedy bardziej myślałem o postaci niż o samej idei, teorii źródła. hm... Postać ewoluowała w mojej głowie wielokrotnie i do dziś nie mam przed oczami jej finalnego pomysłu.

Z tym najgorzej!



Całość to jeden logiczny kompleks i zagadka.



Moja ideologia (stosowana również w powieści): Im jesteś na niższym poziomie egzystencji (czyt. rozwoju duchowego i intelektualnego), tym posiadasz większą wolną wolę. Im jednak jesteś na wyższym poziomie, tym bardziej twoja wolna wola jest ograniczona i zintegrowana z uniwersalnymi prawami rządzącymi wszechświatem.



W takim razie będąc Bogiem nie posiadałbym świadomości, ego ani wolnej woli, lecz byłbyś wszystkim i uniwersalny. Natomiast będąc np. człowiekiem posiadałbym świadomość, ego i wolną wolę, lecz nie byłbym Bogiem.




Mówię Wam. Sam produkuję złote myśli za dziesięciu ;-P



Moja fantastyczna rzeczywistość to świat energii i materii. Na więcej info - czekać :P

[Czy jakieś prawa autorskie na tym etapie obowiązują?!]

Będziecie mi świadkiem w sądzie, gdy ktoś zerżnie?? ;-P



Pozdrawiam.

Dodane po 3 minutach:

kurde, poszło... omijać mi ten temat! :P

75
Będziecie mi świadkiem w sądzie, gdy ktoś zerżnie?? ;-P
Ja będę. Chyba, że sam zerżnę.



Mam tylko jedno pytanie, bo potencjał masz w tym wszystkim naprawdę groźny (w sensie - przy Twoich pomysłach moje Arch Inverted wygląda jak flak. Kurwa. Wybuch bomby nukleranej trwający wieki... )



Gdy przyjdzie co do czego - napiszesz dobrą książkę?

Pomysły masz po prostu cudowne. SF najwyższej próby. Ale co z narracją? Co z bohaterem/rami? Co z praniem?



Jak bohaterowie piorą swoje ubrania?



Pamiętasz o tym?



Pytam o narrację, pytam o codzienność.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

76
Organism jest zależny więc od tych szatańskich istot, lecz zawsze od źródła
Zawsze również też od źródła, bo właśnie dzięki niej trwają "dzieci" - skrystalizowane surowce intelektualne producentów.



Dalsze wyjaśnienia Trzeciej Płci.

Bioroboty będące głównie żołnierzami zostają pozbawione świadomości (samopoznania), lecz posiadają intelekt (wiedzę) i duszę (uczucia). Jednak nie są wolne. Ponieważ nie mają możliwości samopoznania dzięki własnej świadomości, równoznacznym jest że nie mają wolnej woli. Nie potrafią w efekcie uczyć się, zdobywać wiedzę. Są inteligentne operując na dotychczasowych - zapisanych w nich - uczuciach i wiedzy. Tylko do tego stopnia. Są przez to ograniczone, nie poznając siebie i świata, a wykorzystując, pamiętając i operując na trwale nieposzerzanych danych. W ten sposób cofają się.

Posiadają tylko duszę i intelekt osoby, która była pierwszym wcieleniem. Nie rozwijają się. Wynaleziono nowy sposób...

Stworzyć osobną istotę pozbawioną ludzkiego ciała, będącą kulą myślącej plazmy. Inteligentna istota wyposażona w świadomość, lecz nie w organiczne ciało, która będzie się uczyć za ograniczone intelektualnie i pozbawione wolnej woli i samopoznania bioroboty - głównie wojownicy (żołnierze). Kula ta będzie będzie "przymocowana" telepatycznie do biorobota i zintegrowana z jego polem intelektualnym i duszą. Będzie niewidzialna i będzie mogła przechodzić przez ciała stałe, materię. Jej cel to badanie, obserwacja, zbieranie informacji o otoczeniu i czytanie myśli innych istot.

Następnie automatyczne przekazywanie za pomocą telepatii owych informacji do umysłu, dzięki czemu bioroboty nie zostaną ograniczone i zacofane, lecz będą mogły się postępowo rozwijać jak normalna każda istota rozumna. Dodatkowo będą znać myśli i uczucia innych istot przez plazmową kule. Nadal pozbawione samopoznania. Myślące plazmowe kule są niewolnikami swoich biorobotów, dla nich pracują, zbierają informacje, są świadome, mają wolną wolę, lecz są więźniami, niewolnikami samych siebie.

Kule-byty nie mogą bezpośrednio między sobą się porozumiewać, a bioroboty są kontrolowane przez maszyny ludzi.

(...)

c.d.n

Wróć do „Kreatorium”

cron