Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

1
Nika już od piętnastu minut stała, przemyślnie ukryta za filarem. Nie dało się jej dostrzec z dołu ulicy, lecz ona sama miała na nią piękny widok, dzięki lustru w oknie wystawowym naprzeciwko.
Czekała, jak dotąd na próżno. Ileż czasu trzeba, by ten smarkacz się wreszcie pojawił? Jeszcze raz sprawdziła w głowie rachunki. Szkoła kończyła się o godzinie 15:30, droga spod szkoły aż do zajętego przez nią miejsca powinna zająć ok. 20 minut. Powinien przecież już się pojawić. Może zatrzymali go koledzy?
Przeleciał ją dreszcz. Pogoda była pod psem. Mglisto i ten cholerny, przenikliwy ziąb. Jak dobrze, że miała na sobie swój beżowy prochowiec. Co prawda w wypadku tej konkretnej części garderoby nigdy nie kierowała się pogodą. Zakładała go głównie wtedy, gdy planowała kontakty z „normalnymi” ludźmi, spoza typowego dla niej środowiska. Służył głównie kreowaniu charakterystycznego wizerunku i wywieraniu wrażenia na osobowościach słabych i naiwnych. Czasem więc spływała pod nim hektolitrami potu. Ale tym razem, na tę pogodę, był jak znalazł.
Ręka Niki, prawie podświadomie powędrowała do kieszeni, chwyciła papierośnicę i zapalniczkę. Nie paliła już od pół godziny, to długo, zbyt długo. Od zawsze miała dwie słabości: tytoń i alkohol. Obie jakże staromodne i do bólu typowe dla ludzi jej pokroju. Przywykła arogancko sądzić, że są to jej słabości jedyne, a że każdy potrzebuje mieć jakąś słabość, to ze swoimi nigdy nie starała się niczego robić. Przeciwnie, nadzwyczaj często była w stanie przekuć je w siłę. Na przykład teraz. Miała do odegrania przedstawienie, a papieros – czy, w jej wypadku, raczej cygaretka – nierzadko okazywała się nader pomocnym rekwizytem. Dlatego też Nika, siłą woli, puściła przedmiot swego gorącego pożądania i cofnęła dłoń. W przedstawieniu wszystko musi być dopracowane do ostatniego szczegółu, co wymaga poświęceń.
Nareszcie we mgle zamajaczyła Nice jakaś postać. To musiał być ten smarkacz. Osiedle ciągle było oficjalnie zamknięte, trudno więc, by ktokolwiek inny tędy przechodził. Z bijącym sercem wyciągnęła cygaretkę i wsadziła ją sobie do ust. Kilkakrotnie zakrzesała swoją ukochaną Zippo, stanowiącą jeszcze pamiątkę po z dawna nie widzianym ojcu. Ten rupieć miał niemiły zwyczaj od czasu do czasu się zacinać, najczęściej w najgorszych możliwych momentach. Przytrzymała otwarty ogień, czekając, aż postać we mgle przybliży się na tyle, by mogła rozpoznać twarz. Upewniwszy się ostatecznie co do tożsamości przechodnia zapaliła wreszcie cygaretkę i energicznym krokiem naprzód wyszła zza filara, zastępując mu nagle drogę.
Dwunastolatek zatrzymał się zaskoczony. To dobry początek. Nika przystąpiła więc do właściwego dzieła.
— Znowu nici? — zaczęła cicho, ale z siłą. — Doskonale to rozumiem. Miesiące starań, chodzenia, zabiegania o względy, i ciągle to samo. Robią ci tylko nadzieje, ale konkretów brak. — Stała wyprostowana, nieruchoma, patrzyła mu prosto w oczy. Obie ręce trzymała w przepastnych kieszeniach. Każdy wdech brała w całości przez cygaretkę, nie trudziła się też, by ją wyjąć z ust, gdy mówiła. — Cóż tym razem? Kielich nie dość drogi? Kwiatki nie dość ładne? Ukłon nie dość usłużny?
Chłopaczek chyba chciał zaprotestować, udawać, że nie wie, o co chodzi. Zignorowała to. Nie dała mu dojść do słowa.
— Zdradzę ci w tajemnicy — kontynuowała — że klan von Krauter robi tak zawsze. — Dodała do swego głosu trochę agresji i ukrytej groźby. — Trzymają kilku pachołków, pozwalają im fruwać wokół siebie, jak ćmy wokół płomienia. — Zaczęła kroczyć powoli ku niemu, pochylając się lekko. Ciągle trzymała ręce w kieszeniach, ciągle patrzyła mu prosto w oczy. — Ale wybierają tylko jednego. Może jesteś za słaby, albo za głupi? Taka szkoda. Być może nigdy nie zostaniesz wampirem.
Zbliżyła się do dzieciaka tak, że czubek cygaretki niemal dotykał jego nosa. Była od niego o głowę wyższa, stąd jej pochylona postawa.
Jej głos od dawna był niski, zachrypnięty i chropowaty. Ona sama była cała przesiąknięta gryzącą, duszącą wonią silnego tytoniu. Wszystko to tylko potęgowało wywierane przez nią budzące respekt wrażenie i ona doskonale o tym wiedziała.
— Hej, ale dobrze? — Mówiła teraz energicznie. Z każdą wypowiadaną przez nią sylabą leciał na niego kłąb dymu. — Jak sądzisz, co Bruno i Tina zrobiliby z całą twoją rodziną, jeśliby ci się udało? Jak sądzisz, co zrobią z tobą, jeśli jednak rekruter van Krauterów cię odrzuci? Wszyscy wiecie za dużo. Chcesz tego? — Z jego oczu pociekły łzy, wywołane w równym stopniu przestrachem, co dymem. Załkał i zakaszlał jednocześnie.
Przybliżyła się do niego jeszcze bardziej, stykając się z nim nosem. Cygaretkę przesunęła na bok ust, tak, by jej czubek niemal dotykał jego kąta żuchwy. Wyjęła ręce z kieszeni, chwyciła go za skronie.
— Masz teraz wybór. — Jej głos przypominał teraz wściekłe warczenie. — Możesz żyć porządnie jak normalny człowiek. Albo zostać wampirem. Wtedy ja zabiję ciebie. Wybierz natychmiast.
— Aaaa… aaale wtedy… Wtedy… Bruno i Tina… — Wykrzyknął chłopaczek z trudem, przerywając każde słowo spazmami.
Nika postanowiła zakończyć przedstawienie z przytupem. Gwałtownie puściła dzieciaka, nogi się pod nim ugięły, padł więc na kolana. Jeszcze bardziej się pochyliła, tak by jej głowa znalazła się dokładnie nad nim. Świadomie przybrała najbardziej ohydny wyraz twarzy i najbardziej ohydny ton głosu, na jaki było ją stać.
— Och, o to nie musisz się bać — odparła. — Pozabijam ich wszystkich.
— Jeśli masz choć trochę litości, zabij mnie teraz! — wybuchnął chłopiec z rozpaczą.
Nika nie spodziewała się takiej reakcji. Odstąpiła od niego na dwa kroki. Jej twarz, jej ruchy przestały być teatralne, stały się normalne, niepozorne, niewyróżniające się. Odgrywanie roli się skończyło, aktorka odeszła więc za kulisy, na jej miejscu pojawiła się prawdziwa Nika.
— Oboje wiemy równie dobrze, jak możesz do tego doprowadzić — rzekła ostrożnie, odczekawszy, aż najgorszy płacz przeminął. — Ale… — Uczuła w sobie ukłucie czegoś, co jednak miała, chociaż niechętnie się do tego przyznawała, nawet sama przed sobą. Empatii. — Ale dlaczego? — Do jej spojrzenia i głosu przeniknęło więcej troski, niż by wolała.
— Ja… widziałem, co potrafią Bruno i Nika… czy ty też widziałaś? — Chłopiec ciągle klęczał na ziemi, ciągle pochlipywał. Patrzył w dół. — Pozabijasz ich… kiedy… Kiedy? Szybciej mnie dopadną, niż ich pozabijasz. Czytałaś Kiplinga? — Podniósł nagle na nią oczy, wzrok miał zaszczutego królika.
— Ja… tak… czytałam… kiedyś… — wybąkała zaskoczona Nika. Wszystkiego się spodziewała, tylko nie odniesienia do Kiplinga.
— Pamiętasz, jak umarł Shere Khan? W wąwozie, po jednej stronie miał byki, po drugiej krowy z małymi. Nawet on wiedział, że lepiej być stratowanym przez byki. Umm, jakby ci to powiedzieć… ty jednak jesteś co najwyżej rozjuszonym bykiem, to oni są krową z dziećmi. — Młody dziwnie się uspokoił, zaczął mówić dziwnie składnie, gdy tylko przeszedł na swoje tematy.
— Twoje porównanie jest… zabawnie niestosowne… — rzekła Nika z uśmieszkiem.
Wyjęła cygaretkę z ust, wydmuchała duży kłąb dymu. Znów znieruchomiała. Jej twarz stała się nieobecna, bez wyrazu.
Dzieciak szybko stracił kruchą równowagę. Skulił się w sobie. Nika patrzyła ani nie na niego, ani nie obok niego, tylko… przez niego. To było jeszcze bardziej przerażające, niż to, co robiła wcześniej, gdy świadomie próbowała go zastraszyć. Jak zahipnotyzowany patrzył na nią i tylko na nią, czekając, co się stanie.
A Nika tymczasem myślała. Rozważała możliwości, jakie się przed nią rozpościerały.
Łowcy, tacy jak ona, działali w najlepszym wypadku na pograniczu prawa, a najczęściej w ogóle poza prawem. Co oficjalne władze nieoficjalnie tolerowały, raz dlatego, że same nie miały kompetencji Łowców, dwa dlatego, że w przeciwnym wypadku mogłyby musieć publicznie przyznać, że kraj jest zinfiltrowany przez nie-ludzi, istoty spoza naturalnego porządku, na co nie miały najmniejszej ochoty. Dlatego trwała umowa: Łowcy robią swoje i łowią wampiry, po cichu. Śledztwa są umarzane, oficjalnie ani Łowcy, ani wampiry nie istnieją. Nieoficjalnie społeczeństwo wie, do kogo się zgłosić, gdy podejrzewają problemy spoza tego świata.
Nika mogła więc wiele, ale jednak nie wszystko. Carte blanche nie była w pełni blanche. Nika i jej podobni byli tolerowani tylko jako mniejsze zło. Nawet pomijając policję i służby musiała przecież budzić choćby ostrożne zaufanie, inaczej nikt by do niej nie przychodził z informacjami i podejrzeniami. Nie mogła więc dopuścić, by ludzie zaczęli ją traktować jako swego nieprzejednanego wroga, na równi z wampirami. Zdarzało jej się, co prawda, dorównywać własnymi wyczynami Brunonowi i Tinie. Ale nie wobec bezbronnych dzieci, płaczących ze strachu przed wampirami, szamoczących się w matni, w którą same wlazły. Zakatowanie go na śmierć w najokrutniejszy możliwy sposób byłoby niedopuszczalne.
Ale skoro tak, to powinna dzieciaka ochronić. Niestety – wiedziała doskonale, że nie jest w stanie tego zrobić. Od dawna szukała okazji, by jakość dopaść ten przeklęty wampirzy duet egzekucyjny, ale chłopiec miał rację: oni dopadną jego na długo, zanim ona będzie miała choć szansę dopaść ich.
Skoro zaś nie mogła ludzi ani zastraszyć bardziej, niż czynią to wampiry, ani ludzi przed wampirami ochronić, to sama znajdowała się w sytuacji bez wyjścia. Kto spośród ludzi może chcieć z nią współpracować? Przede wszystkim głupcy. Z rzadka bohaterowie-męczennicy, godzący się na śmierć z rąk Brunona i Tiny tylko po to, by ona miała szansę zniszczyć jakiegoś pomniejszego wampira – ale męczenników jest zawsze mało. Pozostają więc głupcy.
Cóż więc Nice pozostaje? Odesłać chłopca do domu? Albo sam zostanie wampirem, albo poddadzą go torturom – w obu przypadkach ona udowodni swą bezsilność, co się przełoży na mniejszą ilość informatorów-głupców.
Jedyne zatem wyjście, zabić go tu i teraz. W razie czego później utrzymywać, że poniósł karę za aktywne próby przejścia przemiany, przemilczawszy niewygodne szczegóły. Nie powinno być to zbyt ryzykowne. Raczej nikt ich tu nie widzi. Słowem-kluczem jest tu „raczej”…
Ale, zaraz, może jednak istnieje inny pomysł? Pomysł także ryzykowny, ale dużo ambitniejszy… w razie powodzenia mogący dać więcej, niż tylko marne stanie w miejscu…
Spojrzała na dzieciaka. Grubasek w okularach. Inteligentny, choć niezaradny. W szkole przezywają go kujonem. Może stąd ten idiotyczny pomysł dołączenia do wampirów, by odegrać się na gnębicielach. Naprawdę budził litość.
— Czytujesz tylko klasykę, czy jednak czasem zdarzają ci się komiksy? — zapytała łagodnie.
— No… zdarza mi się… — chłopaczek się zaczerwienił, jak gdyby przyznawał się do czegoś niewłaściwego. W rzeczywistości był jednak zachwycony, że Nika wreszcie, po raz pierwszy, rozmawia z nim normalnie.
— Znasz Batmana? Kojarzysz Harvey’a Two-Face’a?
— O, tak! Bardzo go lubię, on pokazuje dualizm ludzkiej natury. Wiesz, Batmana się często uważa za głupotę, ale czy nie sądzisz, że w gruncie rzeczy mówi o tym samym, co Szekspir? — rozochocił się.
— Mam dwie możliwości i nie mogę się zdecydować — przerwała mu. — Traf chciał, że miałam niedawno przypadek ogniem i benzyną. Została mi po tym moneta, skażona tylko po jednej stronie. Raz w życiu mogę zabawić się w Two-Face’a.
Chłopiec znów się przestraszył. Podążył wzrokiem za rzuconym pieniążkiem. Spodziewał się, że moneta błyśnie w słońcu, tak jak się zawsze dzieje na filmach. Nie błysnęła – nie mogła błysnąć w tej mgle. Skryła się tylko na chwilę w akurat wydmuchanym przez Nikę kłębie dymu. Dzieciak nie zauważył, kiedy pieniążek spadł z powrotem na mankiet Niki. Odetchnął z ulgą, gdy Nika pokazała, że moneta spadła tą czystą częścią do góry.
— Masz szczęście — skłamała Nika. Swój żal, swoją litość zepchnęła znów daleko w głąb siebie samej. — Chodź, pójdziemy na lody. Ja stawiam. Nie musisz się bać, teraz już wszystko będzie w porządku, obiecuję.
Była łagodna, uspokajająca. Miejsce prawdziwej Niki znów zajęła aktorka, ale tym razem odgrywająca inną rolę.
(PS. To ma sens tylko jako część większej całości, ale tej większej całości raczej nie planuję, dlatego jeśli nie jest oczywiste, co planuje Nika, a ktoś chciałby wiedzieć, to mogę powiedzieć.)

Dodano po 5 minutach 29 sekundach:
(Zapomniałem napisać. Czas akcji: lata '80 - '90)
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

3
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) — Możesz żyć porządnie jak normalny człowiek. Albo zostać wampirem. Wtedy ja zabiję ciebie. Wybierz natychmiast.
Robi się groźnie, ale...
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) — Jeśli masz choć trochę litości, zabij mnie teraz! — wybuchnął chłopiec z rozpaczą.
Już wiemy, że to tylko takie gadanie. W tym momencie napięcie siada. Z opisu wynika, że to jest gra, ale słowa "zabiję ciebie", wyglądają zbyt poważnie podczas tej konfrontacji. Tym bardziej że dotyczy to dziecka. Nie jestem pewien o wywołanie jakiego efektu tutaj chodziło.

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

4
Tekst jest dla mnie mocno przegadany i, mam wrażenie, wypchany informacjami, które niewielką rolę odgrywają w tej konkretnej scenie. W zamian nie dostajemy w zasadzie informacji, o co komu chodzi, dlaczego i jak by się to miało potoczyć dalej. Od razu dodam: zauważyłam adnotację, że to by się wyjaśniło w dalszej części, ale nadal przydałoby się, żeby scena podrzucała czytelnikowi jakieś wyobrażenia, zachęcała do zgadywania. A tutaj, przynajmniej jeśli o mnie chodzi, to nie działa. Nie ma zaciekawienia.

Z przykładów informacji, które IMO w tym fragmencie nic nie wnoszą: akapit o płaszczu. Rozumiem, że chcesz dać bohaterce wizualny cool factor, ale lepiej by go wprowadzić, jakby faktycznie "grał" - albo pogoda była ciepła i wygląd Niki wymagał wyjaśnienia, albo jakby na interlokutorze płaszcz faktycznie miał wywrzeć wrażenie (w interakcji z chłopcem ewidentnie nic takiego nie ma - on po prostu poznaje Nikę i się pietra), albo jakby skontrastowane to było z jej noszeniem się "w swoim towarzystwie" (cokolwiek to znaczy) itp.
Paradoksalnie, zaraz potem robisz podobny zabieg (dania postaci cool atrybutu) dobrze - z cygaretką. O niej też się rozwodzisz, ale pozostaje "w grze".

Podobne wrażenie zbędności czy nadmiarowości mam przy wykładzie o relacji łowcy ze społeczeństwem i władzą. Dowiadujemy się ogólników. Takie "Nika coś może, ale nie za wiele" i tyle.
Zajmuje to kilka akapitów i niby prowadzi do jakiejś decyzji Niki, która ostatecznie nie zostaje wyjawiona, a czytelnik średnio ma podstawę do zgadywania, bo nie dowiedział się żadnych konkretów o jej celach, metodach działania, relacjach itd. Dostał ogólniki, których i tak mógł się domyślać (ludzie boją się wampirów / ludzie boją się też łowców, ale ich potrzebują / władza przymyka oczy - to taki standard).
Jeśli już nie chcesz tu opowiadać o jej planach czy coś, to może, nie wiem... o jej umiejętnościach? Jest wspomniane o kompetencjach łowców, ale widzimy tylko, że łowcy umieją zastraszać dwunastoletnich chłopców - coś, co, umówmy się, nie jest specjalnie imponujące - i to tak, że ostatecznie nic nie mogą na tym uzyskać, bo ktoś zastrasza bardziej.
Albo może o jej relacji z czy wiedzy o chłopcu (no bo skądś wiedziała, że on lata do tych wampirów i o którejś tam kończy szkołę, może coś wie o jego rodzinie, o czymś innym, co by sprawiło że się przejmiemy nim?) itd. itp. Może jakaś wrzutka, że spodziewała się czegoś innego na podstawie [wstaw jej obserwację o nim/jej doświadczenie z przeszłości]?
Nie wiem, strzelam. Szukam czegoś, co by po prostu podkolorowało tę scenę, sprawiło, że bym się zaangażowała, dodało napięcia. Bo na tym etapie dostaję dwie gadające głowy - bully i dziecko. Tak, wiadomo, zawsze trochę szkoda dziecka, ale też tak bardzo nic o nim nie wiem, że średnio mnie obchodzi, kto mu ostatecznie urwie głowę.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

5
Navajero pisze: (wt 20 sie 2024, 22:50) Dobry warsztat
Wow. Tego nie spodziewałem się przeczytać, a już najmniej od Ciebie.
Navajero pisze: (wt 20 sie 2024, 22:50) fabuła nieco mniej
Nie mogę zaprzeczyć. Zbyt sztampowa?
Janusz 2000 pisze: (śr 21 sie 2024, 23:08) Już wiemy, że to tylko takie gadanie. W tym momencie napięcie siada. Z opisu wynika, że to jest gra, ale słowa "zabiję ciebie", wyglądają zbyt poważnie podczas tej konfrontacji. Tym bardziej że dotyczy to dziecka. Nie jestem pewien o wywołanie jakiego efektu tutaj chodziło.
OK, zatem ta scena nie wyszła. Jak możnaby ja zrobić lepiej?

Intencja jest taka: Dzieciak się zorientował, że ma do wyboru umrzeć albo z rąk łowcy, albo z rąk wampirów; niezależnie co zrobi, najprawdopodobniej czeka go i tak to drugie. Z dwojga złego woli pierwsze, bo łowca przynajmniej pewnie nie będzie go katować. Stąd miała być jego reakcja.
Adrianna pisze: (pt 23 sie 2024, 14:32) Tekst jest dla mnie mocno przegadany i, mam wrażenie, wypchany informacjami, które niewielką rolę odgrywają w tej konkretnej scenie
Chyba nigdy nie uda mi się Ciebie zadowolić :) Jak staram się pisać lakonicznie, to twierdzisz, że nie przebrnęłaś do końca. Jak staram się robić przeciwnie, to twierdzisz, że jest przegadane :)
Adrianna pisze: (pt 23 sie 2024, 14:32) Jeśli już nie chcesz tu opowiadać o jej planach czy coś, to może, nie wiem... o jej umiejętnościach?
Nawet w tym tekście! Z jednej strony informacji jest za dużo, a z drugiej strony ich brakuje.

Nie wątpię, że w obu wypadkach wskazujesz na poważne problemy. Ja to robię tak, że najpierw wyobrażam sobie układ, a potem próbuję przedstawić dokładnie to, co sobie wyobraziłem / ustaliłem do tego momentu. Może trzeba jeszcze wcześniej się dobrze zastanowić, czy na pewno tekst potrzebuje tej informacji, pewnie nie, i czy z drugiej strony nie brakuje jakiś innych, istotnych informacji, pewnie tak.
Adrianna pisze: (pt 23 sie 2024, 14:32) to taki standard
wiem, że standard. Plan Niki to też w opór standard, w ogóle nie starałem się tu być oryginalny, dlatego myślałem, że jest jasny.
Adrianna pisze: (pt 23 sie 2024, 14:32) o jej umiejętnościach
Adrianna pisze: (pt 23 sie 2024, 14:32) Albo może o jej relacji z czy wiedzy o chłopcu
Kiedy tego akurat ja sam nie wiem, przynajmniej na razie :) dlatego skrzętnie ominąłem temat
Adrianna pisze: (pt 23 sie 2024, 14:32) Szukam czegoś, co by po prostu podkolorowało tę scenę, sprawiło, że bym się zaangażowała,
Mnie się osobiście wydaje, że masz 100% racji, jeśli chodzi o diagnozę problemu (nikogo nie obchodzi, co się dalej stanie), ale źródło zła jest trochę inne. Mamy konflikt na linii łowcy <-> wampiry, przy czym wampiry to czyste zło, a Nika... może nie czarna, ale ciemnoszara. POV jest na Nikę.

POV powinien być na kogoś, kogo da się lubić i na kim będzie mogło zależeć. Mógłby być na dzieciaka, ale wtedy historia powinna się zacząć dużo wcześniej. Albo Nika powinna być dużo mniej "anty"bohaterką.

Nie wiem, na ile mam tu słuszność.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

6
gaazkam pisze: (sob 24 sie 2024, 23:36) Zbyt sztampowa?
Raczej nie do końca przemyślana. Linia fabularna ma dwa podstawowe zadania: powinna do czegoś prowadzić i pozostawiać jakieś wrażenie. Tzn. konkretny jej fragment. W Twoim tekście to zostało tylko częściowo zrealizowane.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

7
Pierwsza część opowiadania mi się podobała - do momentu "pozabijam ich wszystkich". Kolejny fragmenty wydają mi się wydłużać scenę - i ja na ten moment nie do końca czuję po co.
Ogólnie trudno mi cokolwiek napisać, bo ewidentnie coś mi nie pasuje, ale nie umiem powiedzieć, co dokładnie. Chyba po prostu nie czuję emocji w tym fragmencie - może gdybym miała na podstawie wcześniejszych części zbudowaną jakąś świadomość, jakie niebezpieczeństwo czyha na tego dwunastolatka, też inaczej bym to odebrała. Natomiast tutaj widzę starą babę, która gnębi dzieciaka. Nie trafia też do mnie to rozszczepienie osobowości głównej bohaterki - od groźnej groźby do "chodźmy na lody".
Czy ten chłopiec jest ważny dla tej historii? Czy on ma po prostu pokazać, jak wygląda werbowanie dzieci do wampirów czy tam łowców?

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

8
gaazkam pisze: (sob 24 sie 2024, 23:36) Dzieciak się zorientował, że ma do wyboru umrzeć albo z rąk łowcy, albo z rąk wampirów; niezależnie co zrobi, najprawdopodobniej czeka go i tak to drugie. Z dwojga złego woli pierwsze, bo łowca przynajmniej pewnie nie będzie go katować. Stąd miała być jego reakcja.
Więc powinien zginąć.
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) — Jeśli masz choć trochę litości, zabij mnie teraz! — wybuchnął chłopiec z rozpaczą.
Właśnie w tym momencie. Chyba że ma znaczenie dla dalszego przebiegu fabuły. Ale wtedy Nika powinna odejść, a nie czekać, aż dzieciak przestanie płakać. Chłopak powiedział sprawdzam.
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) Nika nie spodziewała się takiej reakcji.
Naprawdę?
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) Pozabijam ich wszystkich.
To jest tylko puste gadanie, którego powinno się unikać. Ona przegrała konfrontację z dzieckiem.
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) Pozabijasz ich… kiedy… Kiedy? Szybciej mnie dopadną, niż ich pozabijasz.
No i ma rację.
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) Łowcy, tacy jak ona
Do niczego się nie nadają. Problem jest właśnie z tą postacią. Ona jest pozerem a nie Łowcą.

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

9
WandaWadlewa pisze: (ndz 25 sie 2024, 09:47) Nie trafia też do mnie to rozszczepienie osobowości głównej bohaterki - od groźnej groźby do "chodźmy na lody".
Janusz 2000 pisze: (ndz 25 sie 2024, 21:12) Właśnie w tym momencie. Chyba że ma znaczenie dla dalszego przebiegu fabuły. Ale wtedy Nika powinna odejść, a nie czekać, aż dzieciak przestanie płakać. Chłopak powiedział sprawdzam.
dobra, to się powtarza, więc pewnie jest problem, ale przyznaję, że przestaję rozumieć.

dlaczego rozszczepienie osobowości? przecież ona gra, by osiągnąć konkretny cel.

dzieciak powinien zginąć - tak, i zginąłby, gdyby jej nie wpadł do głowy inny pomysł, ostatecznie dla niego jeszcze gorszy.

Idea miała być taka, chociaż tego chciałem jawnie nie pisać, że Nika chce użyć dzieciaka jako przynętę dla Bruna i Tiny. Nika wie, że nie może zapewnić mu bezpieczeństwa, ale uda przed nim, że go obroni i wszystko będzie w porządku, bo wtedy dzieciak będzie potulny. Ale zrobi tak, by dzieciak połknął jakiś lokalizator GPS czy coś w tym stylu. Bronić go nawet nie będzie próbować - niech właśnie go porwą, potem ona ze swoimi kolegami pójdą po nitce do kłębka z nadzieją na zlikwidowanie któregoś z lochów Bruna i Tiny albo, jak się poszczęści, nawet ich samych. Co oznacza, że dzieciak będzie przez nich katowany, dlatego nawet Nika ma pewne opory przed tym.

Rozumiem i uznaję, że nie wyszło.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

10
gaazkam pisze: (ndz 25 sie 2024, 23:01) dzieciak powinien zginąć - tak, i zginąłby, gdyby jej nie wpadł do głowy inny pomysł, ostatecznie dla niego jeszcze gorszy.
A gdyby zrobić tak, że Nika w pewnym momencie traci kontrolę nad sytuacją. Czy ta postać nie byłaby wtedy ciekawsza? Dzieciak mógłby wyjść z pierwszej konfrontacji zwycięsko i dopiero wtedy jej wpadłby do głowy inny pomysł.
gaazkam pisze: (wt 20 sie 2024, 21:39) Znasz Batmana?
Mam na półce komiks "Batman Knightfall". Takie sobie, ale jest tam historia pod tytułem "Venom", w której Batman uzależnia się od narkotyku stworzonego przez niejakiego doktora Randolpha Portera. Porter może dzięki temu Batmanem manipulować. Aż dochodzi do tego, że Mroczny Rycerz idzie na odwyk. Jeśli już mogę występować na forum jako Wujek Dobra Rada, to zachęcam twórców fantasy, żeby właśnie iść tą drogą. Te postacie nie będą wtedy tekturowe.

Łowczyni (eee, thriller łamany na horror?)

11
  1. Nika już od piętnastu minut stała, przemyślnie ukryta za filarem. Nie dało się jej dostrzec z dołu ulicy, lecz ona sama miała na nią piękny widok, dzięki lustru w oknie wystawowym naprzeciwko. |
    Kiepsko to brzmi, zawiłe i błahe. Może: nika obserwuje ulicę w lustrze, sama będąc skryta za filarem. Swoją drogą, po przeczytaniu całości, to fajny pomysł.
  2. Przeleciał ją dreszcz. |
    He he, śmiechowe. Może: Poczuła dreszcze? Przeszły ją dreszcze.
  3. Przeleciał ją dreszcz. Pogoda była pod psem. Mglisto i ten cholerny, przenikliwy ziąb. Jak dobrze, że miała na sobie swój beżowy prochowiec. |
    Podobno należy pisać od ogółu do szczegółu, ponieważ w takiej formie lepiej przyswaja to mózg. Tutaj i chyba w całości jest to pomieszane.
  4. Ręka Niki, prawie podświadomie powędrowała do kieszeni |
    Tutaj więcej zdecydowania, bo czuć nieścisłość. Nie wiadomo w końcu czy świadomie, czy nieświadomie. Może półświadomie, kto wie.
  5. Obie ręce trzymała w przepastnych kieszeniach.
  6. Dlatego też Nika, siłą woli, puściła przedmiot swego gorącego pożądania i cofnęła dłoń. W przedstawieniu wszystko musi być dopracowane do ostatniego szczegółu, co wymaga poświęceń. |
    Tego zdania nie zrozumiałem.
Czytałem dwa razy, ale nie udało mi się zaangażować w tekst, nie czułem wyraźnego kontekstu i niebardzo rozumiałem co się dzieje. Wydawało mi się, że tekst jest o papierośnicy, bo chyba pojawiała się dosyć często. Nie zamierzam rozkminiać fabuły, bo uważam, że powinna ona we mnie trafiać sama. Możliwe, że potrzebne są dwie rzeczy – po pierwsze element wprowadzający, który mocniej zarysuje kontekst i zminimalizuje efekt zagubienia. Po drugie przydałoby się tekst zdynamizować, bo się okropnie wlecze, wtrącając za dużo detali, nim nawet czytelnik złapie grunt. No i narracje dialogowe są chyba zbyt opasłe. Poza tym, tekst wydaje się w miarę czysty, jeśli idzie o sam zapis. Trudno mi znaleźć więcej baboli. ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”